Podniosłam rękawicę rzuconą przez Oddaną i Petronelę, chociaż przyznaję, że podjęcie decyzji zajęło mi klika ładnych dni. Po prostu uważam, że jeśli już cała ta dziecinada (sorry Moje Drogie, ale tak zawsze odbieram łańcuszki:-)) ma mieć dalszy ciąg, to powinnam odpowiedzieć w sposób, który pozwoli mi wyjść z tego z twarzą:-)))
Rzadko cytuję samą siebie bo uważam, że jest to jakiś unik, jakbym drugi raz już nie potrafiła odnieść się do tematu, jednak teraz posłużę się kilkoma przytoczeniami.
Już w początkach swojej blogowej przygody trafiłam na nieprzyjemne komentarze. Wtedy bardzo mnie bolała krytyka bez powodu, krytyka dla samej krytyki. Dzisiaj jestem już na nią uodporniona. Oto pierwszy taki komentarz, którzy wklejam tak, jak został zapisany:
„ludzie ile wy macie lat? takie bzdety pisać….szkoda czasu , szkoda życia , lepiej tworzyć coś co z perspektywy czasu okaże się pożytecznym, bądźmy współodpowiedzialnymi za ten świat , nie ograniczajmy się do wymiany nic nie wnoszących zdań , żyjmy mocniej i dajmy sobie spokój z tym syfem jakim jest internet, nie oszukujmy się, że to tylko na chwilkę”
~ Antychatowiec i antyblogowiec
Jako młody bloger jeszcze wtedy próbowałam się tłumaczyć:
„Swój blogowy etap rozpoczęłam dopiero trzy miesiące temu. Patrząc na kilkuletnie blogi zastanawiałam się czasem, czemu tak późno, przecież wiedziałam, że istnieją, że stanowią swojego rodzaju internetowy pamiętnik. Otóż muszę przyznać, że tak jak dzisiaj Antyblogowiec, ja też kiedyś uważałam, że blogi są dla dzieciaków, nie dla dorosłej, statecznej (a cóż za okropne słowo!) kobiety. Zanim założyłam swój własny, przeszłam przez etap „zwiedzania”. Zaglądałam, czytałam, czasem zostawiałam wpis, czasem bez słowa ruszałam dalej. Ale w tym gąszczu różnych diariuszy wyłuskałam te, w których czułam się najlepiej, w których znalazłam bratnie dusze lub po prostu ciekawe tematy.
Wiec dlaczego teraz mam myśleć, że szkoda czasu dla zawiązanych w ten sposób znajomości i przyjaźnie? W końcu przecież w jakimś sensie na tym również polega nasze życie. Powołam się na znany topos, który najlepiej zobrazuje o czym mówię. Na każdym przystanku naszej życiowej podróży wsiada ktoś nowy, ktoś inny wysiada. Czasem na zawsze, czasem tylko na jakiś czas. To samo dzieje się tutaj, bo mimo ciągłego rozróżniania życia internetowego od realnego, przecież autorami jesteśmy ciągle my – ludzie. To my odwiedzamy się w naszym blogowym domu, składamy sobie wizyty i rewizytujemy. Rozmawiamy na wesoło lub poważnie, politycznie lub frywolnie. Zostawiamy po sobie ślad, wielokrotnie.
„Bądźmy współodpowiedzialni za ten świat” – ten slogan poraził mnie swoją nic nieznaczącą beztreściowością. Bo cóż tak naprawdę przeczytałam? Czy już teraz wiem, co to znaczy żyć „mocniej”? Czy wiem co zrobić, żeby nie było wojen, morderstw, bezdomnych, głodujących dzieci, nieszczęśliwych małżeństw, maltretowanych kobiet, defraudowanych pieniędzy, skorumpowanych polityków? Czy rzeczywiście zamknięcie Internetu polepszyłoby sytuację samotnych ludzi, dla których ten rodzaj kontaktu z innymi jest czasem jedyną formą wieczornej rozrywki. Ale bez wchodzenia w ten trudny temat samotności, wyalienowania, depresyjnych stanów, lęku przed światem zewnętrznym i uzależnienia od Internetu, bo po pierwsze w tym momencie ocieralibyśmy się już o stany patologiczne, po drugie to jest temat na zupełnie inny post.
I ostatnia myśl, która mi się nasuwa: Drogi Antyblogowiczu, to nie my oceniamy, czy wypowiedziane przez nas słowa są ważne dla innych i zostają zapamiętane na zawsze. To nie my! Czasem giną wśród powodzi wypowiadanych niepotrzebnie zdań, niespełnionych obietnic, pustych wyznań. Giną słowa…………. które nie wstrząsną kulą ziemską. Ale wcale nie muszą tego robić, czasem mogą stać się tłem dla takich wstrząsów, czasem ich dalekim ledwie słyszalnym pogłosem.”
Po roku blogowania i różnych, związanych z tym okresem doświadczeń, już nie tłumaczyłam się z niczego. Napisałam po prostu notkę podsumowującą ten czas:
„No i minął rok!! Moja pierwsza rocznica w blogowym świecie. Powinnam teraz strzelić jakąś przemowę, zrobić podsumowanie, może podziękować, pogratulować……..Zbyt wiele myśli kłębi się teraz w głowie, żeby to wszystko napisać tak jak trzeba. Założyłam bloga z zupełnie innego powodu niż ten, dla którego prowadzę go teraz. Wtedy była to najzwyklejsza nuda. Długie zimowe wieczory, ciągle te same sprawy. Chciałam coś zakręcić:-)
Jednak przez ten rok zmieniałam się, a co za tym idzie, zmienił się też trochę profil bloga. .
Nie zmieniło się jedno: to dzięki Wam nadal tu jestem. Obserwowałam, które tematy „chwytają”, które nużą, na które odpowiadacie chętniej, starałam się dobierać tematykę dla Was, ale i dla siebie. W związku z tym nigdy nie napisałam nic, co nie interesowałoby mnie osobiście, licząc na to, że moje spojrzenie na rzeczywistość znajdzie odbicie w przemyśleniach moich czytelników:) Zwłaszcza tych krytycznych. Dlatego to właśnie Wam dziękuję za ten rok. Sama ze sobą przecież nie mogłabym rozmawiać tak długo:-))
Dużo się zmieniło, zarówno w moim prywatnym życiu jak też w tym blogowym. Po pierwsze sporo blogów, które chętnie czytałam zlikwidowano lub też może zawieszone czekają na wielki come back. Niektóre przestałam odwiedzać, uznając, że stają się zbyt przewidywalne czy zmieniły tematykę na mało mnie interesującą. Tak przecież bywa, i nie ma tu ani winy ani kary:-) Inne nadal odwiedzam, czytam uważnie, zostawiam komentarz, choć przyznaję, że czasem na to już mi brakuje chwili. Ale się staram:-))”
Oczywiście wszystko co powyżej jest prawdą, ale ….. powinnam dodać coś jeszcze, co jest chyba najważniejsze i najprawdziwsze. Prawda zwykle bywa banalnie prosta. Biorąc pod uwagę, że chociaż pierwszy blog skasowałam to jednak prędziutko założyłam drugi, muszę stwierdzić, że prowadzę bloga bo takie mam widzimisię, bo ciągle jeszcze mam na to ochotę, bo ciągle jeszcze to lubię, BO TAK🙂
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…