Trochę z refleksją, trochę ze strachem, trochę z ulgą…..

Plany poszły w ruch! (no wiem, że niegramotnie wiem.)

Ostatnie dwa tygodnie minęły na poszukiwaniu pracy, wysyłaniu cv, stąd też mniej mnie na blogach, wybaczcie.

Poza tym, tu nie chodzi tylko o moje cv, nasze decyzje wymagają drastycznych posunięć i deklaracji całej rodziny. Uspokoiłam się, kiedy okazało się, że także dzieci chcą tych zmian. Ciągle mam w pamięci słowa znajomego chłopaka, który po przeprowadzce rodziny poza miasto oświadczył, że jak tylko skończy 18 lat wraca…. do babci………do miasta. I ja to rozumiem. Wiem, że konsekwencje podejmowanych decyzji rodziców zwykle ponoszą dzieci, to one muszą z czegoś rezygnować, chyba że rodzice są wyrozumiali i stają się szoferami, wożąc i przywożąc swoje pociechy, kiedy tylko te chcą się spotkać z przyjaciółmi. A przecież zwykle chcą codziennie:-))

Z mojej obserwacji wynika, że nie jest to takie proste. Bo na przykład jest wieczór, a rodzice nie przewidując żadnych wyjazdów wypili po piwku, lub drinku. Bo ktoś się źle czuje, bo brzydko, bo mróz, bo wysiadł samochód, bo…. powodów może być milion. Dodam tylko, że przecież w pewnym wieku dziecko chciałoby już jako takiej samodzielności. Tak więc wpadamy w sidła własnego domu i tej radości z posiadania zielonej trawki i kawałka ziemi a tym samym, w jakimś sensie, usidlamy dzieci. To nie krytyka, bo sama na wiosnę i latem snuję podobne marzenia………..zwykle we wrześniu mi przechodzi.

Ale przecież zupełnie nie o tym chciałam pisać:-))

Ja się nie wyprowadzam za miasto, ja chciałabym wyprowadzić się z miasta………do miasta:-))

Co prawda jeszcze nie ogarniam tego wszystkiego i strasznie się boję, zbyt długo „zasiedziana” w Lublinie.  Strach o wszystko, o pracę, o to czy będzie nam tam dobrze, czy trafimy na fajnych sąsiadów, czy dzieci będą zadowolone z nowych szkół, czy będzie dobry dojazd, czy bezpieczny i w miarę szybki. Czy……..tak wiele pytań i niepewności.

Ale jak wiadomo, strach ma wielkie oczy, a ja pisałam juz o tym, że lubię przezwyciężać swój własny, zwłaszcza kiedy mam wsparcie rodziny. Wiele rzeczy muszę jeszcze dopiąć, wiele przemyśleć, na kilka pytań znaleźć odpowiedzi. Na jedno już znaleźliśmy – kiedy tylko przyjdzie ten właściwy moment – wyjeżdżamy!!

71 myśli w temacie “Trochę z refleksją, trochę ze strachem, trochę z ulgą…..

  1. Witaj,
    Mamy te same dylematy, co Ty. Z jedną różnicą, dzieci dorosłe.. daleko w
    świecie. My sami już starsi chcemy przenieść się z domku do bloku, ale czy naprawdę tego chcemy to nie jestem tego tak pewna. Szkoda domu w którym mieszka się 50 lat, choć dom stary zresztą my też. I dzisiaj się przenosimy a jutro już nie. I to tak trwa dwa lata. Mieszkamy jednocześnie w mieście i na wsi. Do centrum Warszawy może 10 minut samochodem i już sama nie wiem co ja szukam w bloku? A jednak taka myśl mnie dręczy.
    Serdecznie Cię pozdrawiam,
    Marysia

    Polubienie

    1. Witaj Marysiu, miło mi Cię tu gościć.
      My z naszym dylematem bujaliśmy się kilka lat. Od kilku jesteśmy już w Warszawie na stałe a od niedawna mamy mieszkanie. Wcześniej był tylko wynajem. Rozumiem Waszą chęć przeniesienia się do bloku, bo w pewnym wieku już się nie ma siły i chęci, żeby „obrobić” wszystko co jest związane z domem, przecież oprócz budynku jest wtedy jeszcze posesja, ogród. To bardzo duży wysiłek. A mieszkanie – to tylko sprzątanie wnętrza. Jednak ta możliwość siedzenia na tarasie czy przed domem na leżaczku, kawa na stoliku, zapach lata na podwórku. Bezcenna!:))) Pozdrawiam cieplutko

      Polubione przez 1 osoba

  2. Przeprowadzając się na wieś bałam się dokładnie tego o czym ty piszesz. Powiem Ci jednak, że nasze dziewczyny tak sobie ustawiają spotkania ze znajomymi, że nie ma z tym żadnych problemów a wręcz przeciwnie od wczesnej wiosny do późnej jesieni znajomi naszych córek przyjeżdżają do nas i wole siedziec na podwórku przy ognisku i na swiezym powietrzu niż spacerujac po mieście. Mówią, że u nas przynajmniej jest bezpiecznie. Mam nadzieję, że uda ci sie pozałatwiac wszystkie twoje sprawy pozytywnie. Miłego weekendu Ci zycze

    Polubienie

    1. Malutka i własnie o to chodzi, żeby nie żałowac potem tych decyzji. Jesli cała rodzina jest zadowolona ze zmiany, to tylko trzeba się cieszyć i delektować szczęściem:-)Dziękuje, weekend był miły…………baardzo:-)Teraz szykujmy się do równie miłego tygodnia:-)Pozdrawiam

      Polubienie

  3. Nie dziwię się, że się trochę boisz, bo każde zmiany wywołują lęk, czy wszystko się uda tak jak się zaplanowało. Ja od urodzenia mieszkam w tym samym mieście, raz zmieniłam tylko ulicę, ale jak miałabym okazję, to kto wie, może bym się odważyła, chociaż bardzo strachliwa jestem. Sama, to może nie, ale z cała rodzinką, to na pewno tak. Nie bój się, że na początku będziesz sama, to przecież nic takiego, wokół siebie i tak będziesz miała ludzi tzn. sąsiadów. Może od razu się z nimi zaprzyjaźnisz, kto wie ?Pozdrawiam serdecznie. :)))))))

    Polubienie

    1. Ja tak to sobie tlumaczę, ale dziękuję Ci za słowa otuchy. Są mi teraz bardzo potrzebna, zwłaszcza że w obecnej pracy jest naprawdę bardzo bardzo źle. Nie chciałabym doczekać tego tąpnięcia, jak na Titanicu, wolę odejść zanim to się stanie.

      Polubienie

  4. Caffe,przy zmianie miejsca zamieszkania najważniejsi są nowi sąsiedzi. Męża można zmienić, ale z sąsiadem przydzie żyć aż do śmierci.

    Polubienie

    1. Teoretycznie zawsze się tez można przeprowadzić:-)) ale masz rację, tu mam świetnych sąsiadów, mam nadzieję, że jak wszystko pójdzie jak trzeba to w nowym miejscu tez się zadomowię i nie będę narzekać na sąsiedztwo. Ja jestem dobrym sąsiadem, więc i na mnie nie będą narzekać

      Polubienie

  5. Muszę Ci powiedzieć Caffe, że podobne myśli chodzą i nam po głowie… My z racji specyfiki pracy Teda będziemy musieli zmienić kraj zamieszkania i panicznie się tego boję… Ale podobno do odważnych świat należy ;o)

    Polubienie

        1. Decyzja ostateczna jeszcze nie zapadła. Jest tyle samo za, ile przeciw i jeden najważniejszy fakt: chcemy być razem, więc coś trzeba będzie zrobić.

          Polubienie

          1. No to my jesteśmy krok dalej, to znaczy…oczywiście wiemy, że rodzina musi wyjechac razem, żeby to wszystko miało sens, jednak wiemy też, że może być konieczność chwilowej, może nawet kilkumiesięcznej rozłąki. Pewnie, że lepiej byłoby ze względu na dzieci, żeby najpierw wyjechał mąż, ale …..może to ja będę przecieraż szlak, dlatego się boję:-)Ale to jeszcze nie jest do końca pewne.

            Polubienie

  6. Mówi się , że tam jest twój dom gdzie są twoi najbliżsi , gdzie twoje serce . Dom to nie mieszkanie , ściany pomieszczenia lecz dom to rodzina i ciepło ,które wspólnie tworzycie. Nie obawiaj się więc , bo będziesz ze swoimi bliskimi i to wy tworzycie dom , będziecie razem i to jest najważniejsze .

    Polubienie

    1. TAk, ja wiem, tylko że nie od razu będziemy wszyscy razem …… i tego się obawiam najbardziej. Ja jestem strasznie strachliwy człowiek:-)))

      Polubienie

  7. Bardzo odważna decyzja! Podziwiam Cię i życzę powodzenia! Będę śledziła, czy jest w nowym miejscu tak, jak byś chciała (o ile będziesz o tym tutaj pisała). Nie tak dawno sama zastanawiałam się, czy byłabym na tyle odważna, żeby się przeprowadzić, tyle, że ja bym z małego miasta musiała wyjechać do większego i boję się, że mam zbyt wiele nawyków takich hmm… małomiasteczkowych 🙂

    Polubienie

    1. Oj Anno, małomiasteczkowe to i ja pewnie mam. Bo skąd inaczej ten strach:-))) Tutaj znam każdą dzielnicę, każdy niemal zakamarek, a nawet jak nie znam, to wiem, w którym kierunku się udać, żeby trafić do domu:-)))Wszystkiego znowu się uczyć, tak na stare lata?!?!:-)

      Polubienie

        1. Własnie tak staram się do tego podchodzić, że coś stanęło na mojej drodze nie bez powodu. Tak jak wszystko co się w moim życiu zdarzyło, stało się za pomocą pewnego ciągu zdarzeń i szybko łapanej chwili, która w efekcie wiodła do realizacji moich marzeń. Może więc i teraz???

          Polubienie

  8. Droga Caffe to już dziś trzymam kciuki by wszystko się udało. U mnie zmiany, u Ciebie zmiany:)) A strach ma tylko wielkie oczy…będzie dobrze, musi być:) Codziennie sobie to powtarzam i wiesz? W końcu w to uwierzyłam:)Pozdrawiam serdecznie:)

    Polubienie

    1. Kaja, kiedy uwierzyłam w to, że moje życie nie jest pasmem nieszczęść, wszystko zaczęło się układać naprawdę pomyślnie. Więc tę konieczność dokonania zmiany, rozpatruję tylko i wyłącznie w kategorii kolejnego optymistycznego początku czegoś…….:-)))

      Polubienie

  9. Moje wewnętrzne „ja” wzdraga sie przed wszelkimi zmianami. Przywiazuję się do miejsc, ludzi, sytuacji, rzeczy. Każda większa odmiana w moim życiu to dla mnie spory stres.Ale przecież zmiany są potrzebne w życiu. Aby tylko zawsze na lepsze :)A kiedy ma się wsparcie swoich nabliższych to mozna smiało stawiać czoło wszelkim zmianom, a wszystko dobrze sie uloży. Czego Tobie Kafejko życzę 🙂

    Polubienie

    1. To prawda, to ogólne poparcie rodziny jest bardzo ważne. Zwłazscza, że wygląda na to, że ja będę pierwsza, która przetrze szlak, a reszta rodzinki dojedzie. To jest przerażające:-) Ja nigdy, NIGDY, nie mieszkałam sama:-)))

      Polubienie

    1. I własnie tu jest problem, bo byc może ja będę pierwsza przecierać szlak:-(( Nie wiem jak długo, tydzień, miesiąc czy pól roku. A zresztą to też jeszcze nie jest do końca pewne. Jak tylko się wszystko ustabilizuje, na pewno o tym napiszę:-)

      Polubienie

  10. O rany!!! Takie zmiany a ja nie jetem w temacie:-)) To będą dobre zmiany… Jakoś tak czuję przez skórę… Jak ochłoniesz napisz słówko…proszę…:-) Buziaki przesyłam cieplutkie:-)

    Polubienie

    1. Misiu, ja też jakoś czuję, że to będą dobre zmiany, wiem też, że po prostu muszę przez nie przejść, żeby mogło być normalnie. Nie mam wyboru, żadnego:-( Ale takie czasem jest życie:-))Jak tylko wszystko sie wyjasni, ustabilizuje (co mam nadzieję nastąpi), napiszę do Ciebie e-maila. Póki co, nie chcę zapeszać:-))Pozdrawiam

      Polubienie

    1. I to jest bardzo pocieszające spojrzenie na sprawę. Ja wiem, że wszędzie żyje sie podobnie, jednak to „nieznane” powoduje strach. Po kilku dniach, a lepiej..po kilku tygodniach pewnie będę mówiła inaczej. Oby radośnie.Jakoś sie ułoży co?

      Polubienie

        1. Naturalnie poza moim (i każdego rodzica) strachem o dzieci czy sobie w nowym miejscu poradzą:)))) Ale tu dobrze napisały dziewczyny powżyej, dzieci szybciej się przystosowują niż dorośli. I na to liczę.

          Polubienie

  11. Siedzi w nas jakis strach przed zmianami ale przecież warto zaryzykować jeśli w perspektywie sa to zmiany na lepsze. No bo dlaczego nie alno kiedy jak nie teraz ? Życzę powodzenia.

    Polubienie

    1. U mnie dochodzi jeszcze jedno pytanie…….dlaczego nie 5 lat temu:-) Ale to już inna bajka…. Mariol, jeszcze nie dziękuję, żeby nie zapeszyć, ale trzymaj kciuki:-)))

      Polubienie

  12. Kilkakroć mi w życiu przyszło decyzji niemal desperackich podejmować, zo wszystko do góry nogami wywracały i zawżdym był przed ich podjęciem tak bojaźni pełny, że więcej ani by się już wlać nie dało… Po latach rzec mogę, że żadnej nie żałuję, a wszystkie per saldo na dobre nam wyszły… ergo: strach ma wielkie oczy, a tylko stagnacja bez przyszłości jest wyjściem złym… Kłaniam nisko:)

    Polubienie

  13. Nie miałam pojęcia, że aż takie zmiany się szykują! Ale najważniejsze, że podjęliście zgodną decyzję, więc jak by nie było, będziecie się wspierać, co na początku z pewnością będzie potrzebne. Wyczuwam taką energię, radość i optymizm, że aż miło;-)) Caffe – będzie dobrze, a na pewno lepiej niż gdybyście się nie zdecydowali i resztę życia zastanawiali, jak mogłoby być, gdyby…

    Polubienie

    1. Chyba się szykują, bo oczywiście nic nie jest pewne. Dopóki nie dostanę umowy na piśmie, nie będę pewna:-) Narazie to dostałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Tego oczywiście, jakżeby inaczej, boję się także:-)))) Ale wiem, że to czego oczekuja od kandydata, ja mam w małym paluszku, chyba, że cała ta rekrutacja to ściema, że mają już z góry upatrzoną osobę a mnie (i innych osób) potrzebują, żeby w razie czegoś pokazać, że jakaś rekrutacja w ogóle była. Wiem, że i takie numery bywają w wielu firmach, zwłaszcza tych państwowych, tych z przetargami na stanowisko..Ale jesli tak – to przyjmę to z godnościom osobistom:-)))

      Polubienie

      1. Ona śpi jak suseł. Młot pneumatyczny jej nie obudzi. Wiem, że dzieci machają rączkami, ale to był ułamek sekundy. Obudziła się w mgnieniu oka, zrobiła ten sam gest, popatrzyła prosto w oczy i zasnęła. Rozumiesz?

        Polubienie

        1. Juz poza wszelkimi dociekaniami, czy to jakaś wrózba, czy nie……..musiało wyglądać pięknie co??:-))Pojawiły się łezki w oczach?

          Polubienie

  14. Może moje zdanie nie jest obiektywne ale wydaje mi się, że przeprowadzając się z miasta do miasta jest jakoś łatwiej….ja mieszkam w domku jednorodzinny tuż za miastem i gdybym miała się wyprowadzić to tylko z poczuciem, że to tylko ja opuszczam dom, że ktoś z rodziny w nim zostanie. Nie potrafiłabym chyba wyprowadzić sie z niego i komuś go sprzedać lub wynająć…tak na moje oko chyba będzie Ci ciut łatwiej…chociaż zostaną przyjaciele, znajomi…hmmm tak czy inaczej dobrze, że masz za sobą rodzinkę, że trzymacie się tak razem nawet w tak trudnych decyzjach….a tak na marginesie może do Krakowa ta przeprowadzka?

    Polubienie

    1. Przywiązanie do domu, do miejsca, do rodziny (Tej dalszej, bo bliższą zabieram ze sobą), do pracy, do ulic i budynków. To wspomnienia związane z miejscem, więc sentyment ogromny. Ale trzeba dalej żyć, a jeśli to jest możliwe tylko przy takich zmianach………to trza jechać:-))Miejsca jeszcze nie podaję, coby nie zapeszać.

      Polubienie

  15. Kafejko, jeśli tego wszyscy chcecie i dzieci też – to brawo! Należy realizować amrzenia… MMŻ miał zawsze jedno:wybudować dom. To było Jego, nie moje marzenie. A teraz dziękuję za to, że mnie przekonała, ubłagał, postawił na swoim itd. Bo to, co piszesz o domkach, to święta prawda… Tylko my mamy szczęście, dom niemal na wsi, a do autobusu (miejskiego trzy minuty), dojazd wszędzie bezproblemowy. Wczoraj rozmawiałam o tym z Siostrzeńcem, który znów u nas nieco pomieszkuje… On powiedział, że chce się czegoś dorobić i w rodzinnych okolicach wybudować dom – on nie chce mieszkać w mieście. I tak powinno być – należy realizować plany, marzenia, zwłaszcza, jeśli są to plany (marzenia) całej Rodzinki. Banalnie wyszło? Trudno, tak myślę. I trzymam kciuki:))

    Polubienie

    1. Właśnie, to mają być wspólne marzenia:-) Dlatego ja nie krytykowałam ani pragnienia domu, ani mieszkania poza miastem – jeśli takie jest marzenie człowieka to trzeba do takiego spełnienia dążyć. Ja właśnie chciałam wskazać, to co Ty zauważyłas również, że ważna jest ta „wspólnośc” dążeń. Chodzi przeciez o to, by kogoś nie uszczęśliwiać na siłę, prawda?

      Polubienie

  16. Na przeprowadzkę nigdy nie ma dobrego momentu. Zawsze jest cos co będzie nas trzymać na miejscu. To korzenie – z rozmiarów których w momencie przeprowadzki nie zdajemy sobie sprawy. Przypominają o swoim istnieniu zarówno w jej momencie jak i po. Długo to trwa zanim zapuści się nowe korzenie. No i jeszcze ten grunt. Bo nie wiadomo czy się przyjmą. W każdym razie ja do Krakowa zapraszam. To duże miasto. Znajdzie się tu miejsce i dla Ciebie -;))

    Polubienie

    1. Dziękuję Adamie:-) Kraków kocham, chciałabym móc bywać w nim częściej:-)Jesli chodzi o zapuszczanie korzeni, to ja przeprowadzając się do nowego miasta zmieniłam przeciez tylko dzielnicę i bardzo długo aklimatyzowałam się. Więc naprawdę nie wiem jak będzie z nowym miastem:-))

      Polubienie

  17. Aż mi głupio – pierwszy komentarz będziesz miała taki banalny… Otóż… Uważam, że wszelkie zmiany są dobre. Tę myśl można by rozwijać w nieskończoność, ale to już banał do entej. Co do Dzieci – jasne, że to dla Nich trudne, ale na ogół radzą sobie lepiej niż dorośli. Tak wynika przynajmniej z moich obserwacji. Kurcze – nie wiem, czy to dobra wiadomość 😦

    Polubienie

    1. Najgorsze myśli nachodza mnie wieczorem, kiedy na dworze jest już ciemno:-( Myslę sobie wtedy, że przecież nie będę znała tego nowego miasta, jak tu się poruszać, jak żyć nie znając dzielnic, ulic……brrr:-)))Poranek rozwiewa moje wątpliwości, ale nie twierdzę, że będzie łatwo. Aż tak naiwna nie jestem.Najłatwiej się takie zmiany dokonują samoistnie, to znaczy np przy wyjeżdzie na studia. Ja ten etap mam już dosyć dawno za sobą:-)))Niemniej jednak jestem dobrej myśli (jest południe, dobrze że nie piszę bloga w środku nocy bo pewnie napisałabym coś innego).

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz