Kobieta zerem?…. z życia i literatury.

Nie chciał żyć. W jego głowie był ból, strach, niemoc. W jego głowie już jakiś czas temu zaczęły kłębić się myśli, z którymi nie potrafił sobie poradzić. Pewnego dnia stanął na poręczy balkonu,  na ostatnim piętrze wieżowca i skoczył.  Kiedy zadzwonił telefon i usłyszałam informacje o pogrzebie, długo nie potrafiłam dojść do siebie. Nie był moim przyjacielem ale znaliśmy się od dziecka. Jak bardzo musiało być mu źle?

Ale to nie na jego cierpieniu chciałam się skupić, a raczej na tych, których zostawił. Żona i dzieci „pogrążone w bólu”, żona i dzieci wściekłe, że odszedł bez słowa, z suchą informacją pozostawioną na stole, że nie potrafi dłużej poradzić sobie z chorobą, z tym co rozsadzało czaszkę. Teraz to oni muszą radzić sobie także za niego. Żona nie pracowała nigdy…

W takich sytuacjach przypomina mi się zawsze „Marta” Orzeszkowej. To jest taka książka, która na zawsze chyba pozostanie w mojej pamięci, nie tyle ze względu na jej walory literackie, bo te są takie sobie, co właśnie na prawdy, które uświadamia i uczucia, które obudziła.

Otóż okazuje się, że ciągle jeszcze można spotkać kobiety, za bardzo ograniczone w swoich działaniach, za bardzo uzależnione od mężczyzny. Najpierw czekają na swoją wielką miłość nie myśląc o tym co może się stać gdy miłość nie nadejdzie lub gdy przyjdzie, ale też szybko zniknie pozostawiając po sobie tylko pustkę. Takie kobiety nie otrzymują nic w zamian i za późno dowiadują się, że popełniły błąd nie próbując zdobyć wykształcenia aby stanąć do walki o swój los. I wcale nie piszę tu tylko o studiach, a raczej o każdym wykształceniu, które da takiej kobiecie możliwość odnalezienia się w społeczeństwie. Jak bardzo prawdziwie w tym konkretnym przypadku brzmią słowa Orzeszkowej:

„Wraz ze śmiercią jego skończyło się nie tylko szczęście domowe Marty, ale usunęła się spod stóp jej podstawa materialnego bytu”

Zostaje bez pieniędzy i środków do życia. Brak oparcia w mężu /mężczyźnie/ powoduje wyobcowanie w społeczeństwie.

Orzeszkowa walczyła o prawa kobiet. Kobieta, o której ja piszę, poddaje swój los bez walki, wierząc, że jakoś to będzie. Ale los bywa okrutny. Los upomina się o swoje. Los, potrafi zaskoczyć. Jak mądrze brzmią słowa jednego z pozytywistycznych rodziców:

„Do wszystkich zresztą nauczycieli, którzy kształcą umysł naszej córki, […] zanosimy jedyną prośbę, aby obejmowało wszystkie gałęzie danego przedmiotu, tak iżby dziecko nasze mogło kiedyś władać nim i mieć go w zupełnym swym posiadaniu.”

Gdyby zdawała sobie sprawę z tego nasza „Marta”, nie borykałaby się dzisiaj z takimi trudnościami finansowymi, nie czułaby upokorzenia szukając pracy, nie czułaby żalu, że dobiega prawie pięćdziesiątki i właściwie poza prowadzeniem domu, nie potrafi nic.

I znowu posłużę się słowami pisarki:

„Ale czas, tak hojny dla niej kiedyś w chwili bezczynności i spoczynku, gnał ją teraz postrachem głodu, chłodu, wstydu, nędzy.”

Orzeszkowa widziała potrzebę kształcenia się kobiet, dlaczego nie widziała takiej potrzeby żona mojego kolegi? Dzisiaj może byłoby jej łatwiej znaleźć pracę, z której mogłaby utrzymać dzieci, godziwie żyć i dożyć starości.

Na szczęście już coraz rzadziej spełniają się słowa, które zapamiętałam z książki, że każdy mężczyzna żyje na świecie sam przez się, nie potrzebuje jakiejś dodatkowej cyfry, żeby przestać być zerem, natomiast kobieta by stać się cyfrą, a więc przestać być zerem, potrzebuje mężczyzny, który stanie obok niej. „Kobiecie dają błyszczącą oprawę, aby jak w sklepie jubilera kunsztownie wypolerowany diament ściągała na siebie oczy jak największej liczby nabywców. Jeżeli nie znajdzie dla siebie nabywcy albo znalazłszy utraci go, pokrywa się rdzą wiecznej boleści, plamami bezzaradnej nędzy, staje się na powrót zerem, ale zerem chudym z głodu, trzęsącym się z zimna”.

75 myśli w temacie “Kobieta zerem?…. z życia i literatury.

  1. A ja odwrócę sytuację (przewrotnie;)) i zapytam, dlaczego w naszej literaturze tak rzadko występuje motyw mężczyzny, osamotnionego po śmierci czy odejściu żony? Czyż nie jest to jeszcze jeden MIT „macho”, silnego faceta, którego rzekomo nic nie rusza i który nie potrzebuje nikogo i niczego? Tymczasem prawda jest taka, że wszyscy POTRZEBUJEMY siebie nawzajem i te wszystkie zdania o „samorządności i niezależności” często są tylko eufemizmami, które mają maskować naszą pustkę i samotność. Pamiętam byłą szefową mojego brata – młoda, piękna, wykształcona, samodzielna – w wieku trzydziestu paru lat miała już wszystko, doświadczyła wszystkiego, wszędzie była…Typowa współczesna singielka. Tak, tylko…kiedy wracała do swego luksusowego mieszkanka na jedną osobę – nie miała do kogo ust otworzyć…Ktoś kiedyś powiedział, że nic nie przyjdzie człowiekowi z tego, że zyskał cały świat, jeśli nie ma nikogo, komu mógłby o tym opowiedzieć. A jedno z najstarszych dzieł „literackich” w historii ludzkości, Biblia, od zawsze powtarza, że „nie jest dobrze, żeby MĘŻCZYZNA był sam” i w ogóle „nie jest dobrze być CZŁOWIEKOWI samemu.” :)www.cienistadolina.blog.onet.pl

    Polubienie

    1. Masz w stu procentach rację. CZłowiek potrzebuje drugiego człowieka, żeby być szczęśliwym, potrzebuje przyjaźni, miłośći.Mi jedynie chodziło o pokazanie sytuacji, w której kobieta za bardzo zdała się na dolę i niedolę męża. Bo jak się okazuje, nie wyszła na tym dobrze,Ale prawda jest rzeczywiście taka, że mężczyznie chyba jest generalnie łatwiej żyć……..nawet samotnie.Pozdrawiam

      Polubienie

  2. Jakiś czas temu opublikowano w gazecie wyborczej fragmenty błoga 50 letniej wykształconej kobiety która też nie mogła znaleźć godnej na swoim poziomie pracy. tutaj problem jest na skalę krajowa.

    Polubienie

    1. Wiesz, tu nawet nie chodzi o :godną:” pracę, tu chodzi o przygotowaenie do tej pracy. Moja znajoma nigdy nie prawcowała, a wykształcenie szkolne to przecież zwykle bardzo ogólna edukacja.

      Polubienie

    2. Jednego nie rozumiem, to ona dopiero po 50- ce zaczęła szukac pracy? A gdzie ona do tej pory była?Kafelki pucowała czy jak?Poza tym studia skończyła lekko liczac 25 lat temu więc dyplom to sobie może powiesić w ramkach nad łóżkiem, po takiej przerwie to jest kawałek bezwartościowego papieru a ona jeszcze chce pracy za godziwe pieniądze – dziwne.

      Polubienie

      1. Magłosiu, wcześniej nie potrzebowała szukac pracy bo zarabiał mąż a ona zajmowała się domem. Chyba tez nigdy nie studiowała. Wiesz jak to kiedtyś było, szkoła średnia a potem ślub. Dopiero tragedia rodzinna uświadomiła jej (lub nie, bo tak naprawdę nie rozmawiałam z nią o tym nigdy), że bardzo źle jest całe życie zrzucić tylko na jedne ramiona…….przynajmniej w kwestii utrzymania domu. Polska nie jest przygotowana do sytuacji, w których jedyny żywiciel rodziny umiera….

        Polubienie

        1. No ale pisze że wykształconej, jak miała tylko maturę to wykształcona specjalnie nie była. Mój mąż też świetnie zarabia i co z tego? miałam siedzieć w domu i pomału głupieć? Przeciez człowiek nie pracuje tylko dla pieniędzy, ale dla własnej satysfakcji i poczucia jakiejs przydatności. a do tego po co marnować to co się człowiek latami uczył, kuchtą mozna być i po czterech klasach podstawówki.

          Polubienie

          1. Małgosiu, ale ja napisałam, że nie chodziło mi tylko o studia. Słowo wykształcenie dzisiaj odności się do mgr, ale jeśli kształcisz się na szewca na przykład? Powiedziałabyś, że się wykształciłaś na szewca, na fryzjerkę, na pielęgniarkę. Zresztą mówi się o średnim wykształceniu…..ale jednak wykształceniu:-) Ja uogólniłam pojęcie na potrzebę tej notki.Natomiast zdecydowanie masz rację co do uczenia się i satysfakcji płynącej z własnej pracy, z tej niezależności intelektualnej. Już sam fakt, że sama mogę sięgnąć do pewnych rzeczy, książek, a nie czekać aż mi wytłumaczy ktoś mądrzejszy ma znaczenie i to nie tylko dla kobiet.Sprowadziłam sprawę do kwestii pieniędzy, bo akurat w tym przypadku ich brak sprawił, że kobieta zaczęła popadać w depresję, czyli ta jej błędna decyzja odnośnie własnej edukacji w młodości, miała ogromny wpływ na dalsze losy nie tylko jej samej, ale również dzieci.Pozdrawiam serdecznie

            Polubienie

  3. NO i racja!! Wreszcie jakis mądry blog.Jak ostatnio czytam blogi to wszystkie z nich krytykuja kobiety pracujące. Mówi sie,ze kobiety które studiuja, pracuja, kształca sie to karierowiczki, które dążą tylko do kasy, ze tylko pieniadz sie dla nch liczy. A dla mnie to rozsadne, zaradne kobiety myslace o swojej przyszłosci. A juz pracująca mama – to juz wyrodna matka, bo jak można dzieci zostawic z niania i isc do pracy??!! Pełno takich blogów. Niepracujace sie chwala, ze maja dom wysprzatany, wszystko na czas, itp, itd; tylko czy ten wysprzatany dom jest naprawde taki ważny i daje taka satysfakcje??? Czy takie kobiety nie maja zadowolenia z pracy??Ja nie wiem jak można byc szczesliwym siedzac w domu, sprzatajac i nie majac kontaktu z ludzmi. Mam wrażenie, ze dzis własnie, kobieta , która dąży do wykształcenia i chce pracowac jest uznana za karierowiczke bez serca. Spotkałam sie juz z takimi opiniami.Ja jestem jak najbardziej za pracowaniem kobiet, ich rozwojem i niezależnoscia finansowa! Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Witaj Asiu:-) Ja myślę, że jesli ktoś o tym własnie marzy, to niech siedzi w domu, tylko kurczę, niech ma w zanadrzu jakiś atut, który w momencie życiowego tąpnięcia, sprawi że kobieta poradzi sobie bez męskiego wsparcia. Zwłaszcza jeśli ma dzieci. Także jestem zdecydowanie za pracą kobiet, za rozwojem zawodowym, za tym, by miały pełną podstawę do tego by móc na siebie zarobić.I to zupełnie nic złego realizować się zawodowo, tak jak nic złego nie widzę w siedzeniu w domu, przecież wiadomo, że bycie kurą domową (bez negatywnych konotacji) to nie tylko oglądanie serliali brazylijskich, ale też ciężka praca. Jednak….trzeba być gotowym na wszystko.Pozdrawiam serdecznie:-))

      Polubienie

  4. Kiedyś faktycznie tak było. Kobieta miała być panią domu, żoną, kochanką, matką. Niby nic a jednak bardzo dużo. Sprawy finansowe były w gestii jej męża. Teraz coraz więcej kobiet chce niezależności, tej finansowej również.Dążą do zdobycia wykształcenia by później znaleźć satysfakcjonującą pracę, by żyć godnie, gdy nadejdzie moment, że ich mężczyzna w ten czy inny sposób odejdzie…

    Polubienie

    1. Na szczęście większość tak myśli jak piszesz, ale ten niewielki procent, które myślą inaczej sprawia, że się chce nimi potrząsnąć, żeby spojrzały realnie.

      Polubienie

  5. To, o czym piszesz ciagle jest obecne w umysłach młodych kobiet jako niekoniecznie świadome założenie, przekonanie. Staram się jak mogę uświadomić im,że kobieta może i powinna być wolna rownież w sensie ekonomicznym, że nie może być jedynie dodatkiem do mężczyzny. Z praktyki wiem, że nie trzeba śmierci partnera, wystarczy uzależnienie, niedojrzałośc mężczyzny, by kobieta poczuła się jak Marta. dziękuję za podjęcie tego tematu. Pozdrawiam serdecznie. Alw

    Polubienie

    1. Dziękuję Ci Alwie za te słowa. Rzeczywiście nie trzeba aż śmierci, wystarczy rozejście się dwojga ludzi, wystarczy że były mąż nie płaci alimentów. Jest szereg problemów, którym kobieta musi zaradzić sama……pod warunkiem ża ma pracę i ten „fach”, który ją utrzyma na powierzchni.Pozdrawiam

      Polubienie

  6. notka, jak zawsze z glebi serc,a potwierdzona wieloma przykladami. Ja bym nie mogla zyc bez pracy majac mozliwosc jej podjecia. Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Witaj:-) No właśnie, ta potrzeba pracy to kolejna kwestia. Niektórego kobiety lubią być w domu. Ja mam przyjaciółkę, która najchętniej zajmowałaby się domem i gospodarstwem…….tyle że go nie ma:-) Ale wielokrotnie mówiła mi, że to spełniałoby ją całkowicie. Jednak mieszka w bloku i ……szuka pracy, a każda którą miała do tej pory, nie sprawiała jej żadnej radości.

      Polubienie

  7. Jestem zaskoczona, bo „Marta” Orzeszkowej wywarła na mnie ogromne wrażenie i do tej pory nie mogę zrozumieć dlaczego została wykreślona z lektur szkolnych. Wciąż nie mogę zrozumieć krótkowzroczności mężczyzn namawiających kobiety by zostały w domu… To zastraszająca krótkowzroczność… Kiedy jemu się coś stanie, pozostaje tylko płacz i zgrzytanie zębów….

    Polubienie

    1. Misiu, Marta była w spisie lektur szkolnych?? Nie wiedziałam. Moje liceum tego nie przerabiało. Ja czytałam dopiero na studiach. Orzeszkowa potrafiła wstrząsnąc. O ciemnocie i zacofaniu napisała przecież wspaniale w Chamie. Była tendencyjna, bo przecież o to chodziło, ale była tez prawdziwa. Ja bardzo lubiłam jej książki.

      Polubienie

  8. Ja jestem właśnie taką kobieta koło piedziesiątki, niestety nieraz jest tak, że nawet nie wiem jak byśmy chciały pracować to nie możemy. Człowiek jest młody, kończy szkołę, idzie do pracy, zakłada rodzinę. Jest szczęśliwy a potem nagle przychodzi choroba i z człowieka robi się wrak nie nadajacy się do niczego. Wiem co piszę, bo były w moim zyciu takie dni, że byłam zdana na łaske mego męża i dzieci. Dlatego pracujcie kobietki jesli mozecie, nie ogladajcie się na facetów. Pozdrawiam cieplutko

    Polubienie

    1. Ja wiem, że to co napisałam bardziej tyczy się poprzedniego pokolenia. Dziesiejsze trzydziestki już raczej wiedzą, że należy zadbać o swoją przyszłość. Co jednak mają zrobić dzisiejsze 50-tki, których zycie ułożyło się tak pechowo? To jest własnie problem.

      Polubienie

      1. Sama jestem po pięćdziesiątce, całe zycie przepracowałam i w głowie mi sie nie mieści jak mozna spędzić zycie między garnkami a odkurzaczem. Przeciez nie po to skończyłam studia zeby siedzieć w domu a do pracy wcale mnie nie zmusiła sytuacja materialna. Mąż zarabiał tyle że spokojnie mogłam zaistnieć jako pani domu no ale po co? Wogóle jak czytam takie wypowiedzi tych przysłowiowych kur domowych – ona sie realizuje w domu, ona dba o mężusia i dzieci to mnie mówiąc kolokwialnie trafia. Dla mnie to jest zwykłe lenistwo, wygodnictwo i brak pomyslunku. Wystarczy że mąż wymieni taka na nowszy model, że coś mu się stanie to wielka pani domu może iść najwyżej do opieki społecznej a na stare lata (brak emerytury) na łaskę dzieci albo pod kościól.

        Polubienie

        1. Dziękuję Ci za te słowa Małgorzato. Ja tez uważam, ze kobieta nie może wisieć tylko na ramieniu mężą, właśnie dla siebie, dla swojego bezpieczeństwa. Bycie kurą domową nie jest złe, tylko że życie pisze różne scenariusze i to co dzisiaj jest dobre, nie zawsze takim się okazuje po latach.Pozdrawiam serdecznie

          Polubienie

  9. Zacznę od tego, że bardzo cenię sobie stawanie się i bycie kobietą poza Zjednoczonym Królestwem. Jakkolwiek dziwne może się to komuś wydawać – pozycja kobiety tutaj nie jest jakoś szczególnie godna pozazdroszczenia. Obyczaj społeczny chociażby stawia kobietę pół kroku za. Na początku dziwiło mnie to dość. Wydawało mi się bowiem, że swobodnie i naturalnie przebiegający rozwój gospodarczy i konsekwencje tegoż powinny przejawiać się większą polaryzacją. Tymczasem nic z tych rzeczy. Zaczynam podejrzewać, że wojaczka naszych przodków, powstania, wojny, permanentna nieobecość mentalna w codziennych zmaganiach z rzeczywistością, przyczyniły się do rzeczywistego wyemancypowania się kobiet. Zochy traktorzystki i Hele wychodzące z rozlicznych opałów ugruntowały silną pozycję kobiety w polskim społeczeństwie. Patrzę na przeciętną Brytyjkę – klasa nieważna. Jeśli nie jest wewnętrznie zmotywowana, by osiągnąć indywidualny sukces – odpuszcza. OK, może w Polsce wiele kobiet chętnie zamieniłoby się z nią, a nie ma wyboru, może mam skrzywiony ogląd, bo rozwój własny zawsze był dla mnie nadrzędną wartością, ale patrzę i nie zamieniłabym się. Za nic. Śmiem twierdzić, że tu owdowiała 50-tka nie ma większych szans niż w Polsce. Za to samotną matką być łatwiej – podobno 80% ściągalność alimentów. Z tym, że świadczenia przysługują krócej. Cafe, wybacz – to trochę nie na temat, ale…

    Polubienie

    1. No właśnie mi najbardziej chodzi o te samotne matki. Samotnej kobiecie może i jest trudno, ale jeśli ma utrzymać tylko siebie, to skromnie, biednie ale jeszcze jakoś pociągnie. Natomiast samotna matka jest u nas w sytuacji tragicznej, jeżeli w dodatku nigdy nie pracowała, to tragedia. Ja też zawsze uważałam, że należy się rozwijać, kiedy dzieci były małe miałam pewien zastój, ale potem, ruszyłam z kopyta i dzisiaj nie żałuję ani jednego dnia. Nie straciłam ich. Mogę mieć do siebie żal o błędnie dokonane wybory, ale nie o to, że zmarnowałam coś, co mogłam wykorzystać. I dzisiaj, gdyby („tfu tfu, na góry, na lasy, na złe zwierzyny i na ciebie cabanie złodzieju coś mnie przez całe życie okradał!!'” – odczyniłam uork:-)) coś się mężowi stało, dałabym radę nas utrzymać. Pewnie skromniej, ale jednak. Może takie pisanie o tym na blogu nie sprawi, że nagle wszystkie jak jeden mąż zaczną się edukować w czymś tam, ale nawet jeśli tylko jedna młoda dziewczyna przeczyta, że nie umieć nic jest bardzo źle, jeśli choć jedna taka trafi tutaj – to już dużo.

      Polubienie

  10. Kobieta to brzmi dumnie… Ech… Kiedyś się zastanawiałam, co bym zrobiła, gdybym straciła męża. W tej dokładnie chwili mojego życia, byłaby to katastrofa… I nie dlatego, że nic nie potrafię, wręcz przeciwnie, jestem specjalistą tak wysokiej klasy, że trudno by mi było znaleźć właściwą posadę… A u mnie latawce

    Polubienie

  11. Kiedyś bylo inaczej. Nawet rodzice specjalnie nie starali się nakłaniać córki by się kształciły. Po co jak i tak role były od wieków ustalone. Na szczęście zmiany sprzyjają kobietom.

    Polubienie

    1. Pod warunkiem, że same nie chcą cofać się do czasów, kiedy nie miałyśmy jeszcze niemal żadnych praw. Bo przecież nawet wyuczony zawód nie daje gwarancji, choroby bywają tak rózne, że czasem uniemożliwiają wykonywanie pracy. Nic i nikt nie daje gwarancji na bycie szczęśliwym przez całe zycie, ale trzeba chociaż próbować zadbać o swoj przyszłośc, mieć jakiegoś asa w kieszeni.

      Polubienie

    1. Oj ładnie to ładnie, Bea………….za oknem. Cholercia pracuję dzisiaj:-/// Ale na szczęście wieczór zapowiada się obiecująco. Nasza biutifulna Starówka w planie:-))

      Polubienie

                1. No dobra, do roboty, a co robisz na obiad, bo ja tu świerknę jakiś czas więc nie zdążę zrobić?? ;-))PS. Lubię kurczaczka w sosie słodko-kwaśnym, z fryteczkami (a co, jak szaleć to szaleć), jak a suróweczka do tego mile widziana, lampka białego wina …..jakiś deser niezbyt tuczący (no bo te frytki!).PS. To o której być?

                  Polubienie

                  1. Opanuj się człowieku . Urwała mie się siata , jak ją dźwigałam z leclerca . To chamstwo , że mi sie urwała. Musiałam ją pod pache wziąć , tuszysz ? Wyglądałam jak debil z siata pod pachą . Przyjdż o siódmej , będzie obiadokolacja z szarlotka w tle .Się rozejszło mi towarzystwo …i dobrze..

                    Polubienie

                    1. Jak się rozejszło to i pogadać będzie można o sprawach blogowo-życiowych:-)A za tą siatę to Ci odszkodowanie powinni……..za straty moralne wynikające z wygląania z nią jak …….przez dziurkę od klucza. Czyli nieszczegolnie:-)

                      Polubienie

                    2. Liście nie fotografowałam sama, moje wychodziły mniej nasyconego koloru więc skorzystasłam z dobrodziejstw Microsoftu:-)))

                      Polubienie

                    3. Katastrofa człowieku . Idzie sobie Bea z klasą , a tu jakas siata pod pachą . Bedę teraz to przeżywać przez łikent

                      Polubienie

  12. Czytając takie wypowiedzi jak w tym poście – czasami odnoszę wrażenie, jak by kobiety były jakimiś dziwnymi stworzeniami – które niewiedzieć czemu, trwały do tej pory w letargu a teraz – również z nieznanego mi powodu obudziły się nagle i stwierdzają że świat zmienił się w około nich tak – że nie potrafią się w nim odnaleźć.Ileż to pokoleń upłynęło już od czasów Orzeszkowej. Ile Mart zdążyło się narodzić i odejść z tego świata będąc w nim w stanie letargu jaki opisałem na wstępie.Nie dziwi Cię to?

    Polubienie

    1. Bardzo dziwi, zwłaszcza że w moim bardzo bliskim otoczeniu mam taką Martę. Na szczęście tej udało się wyrwać z letargu i dzisiaj zadowolona sama zarabia na swój dom. Ale przez ładnych kilka lata tylko czekała na cud. Cud, który oczywiście sam z siebie nie przyszedł, cudom czasem trzeba dopomóc.

      Polubienie

  13. W mojej branży podobnych przykładów multum. Aż żal słuchać jak czterdziestolatek mówi z całkowitym brakiem pokory wobec losu ,jestem zdrowy cóż może mi się stać,na cóż mi polisa ubezpieczeniowa?. A na utrzymaniu dwójeczka dzieciaków i żona w stanie błogosławionym . Uważam ,że kobieta zawsze powinna starać się mieć zawód ,być w nim czynną ,choćby na zlecenia,choćby pół etatu,żeby nie wypaść z obiegu i w razie czego mieć za co żyć. Najświeższy przykład znów z mojej branży: facet 50-tka na karku w ciągu 4 miesięcy operacja na sercu (elektrody jak u Wałęsy) ,amputacja nogi,(za parę miesięcy druga)). Jego żona nigdy nie pracowała ,bo po co? mąż taki zaradny ,pracował po 12 godzin na dobę,tylko ,że teraz ma najniższą rentę,bo jego zaradność była zwykle „na czarno” albo z najmniejszym ZUS-EM. Życie pisze różne scenariusze nie tylko z happy endem. Spokojnej nocy , całuski Kafejko :-)) BRYDZIA=Petronela

    Polubienie

    1. Tak jak u tej mojej znajomej. Żal mi jej, ale kto tutaj może pomóc? Teraz siedzi na zasiłku otępiała z rozpaczy, bo zostala sama i nie potrafi sprostać powstałej sytuacji. A przecież ma dzieci i dla nich powinna byc silna, tymaczsem wygląda jakby się poddała.Jutro jestem umówiona ze znajomymi, może jakoś spróbujemy zrobić akcję pomocy, ale tu doraźna pomoc nic nie da. Pomoże na chwilę, tu trzeba zmusić ją by zechciała pracować. Tak jak potrafi, na tyle na ile potrafi. Myślę, że praca wyrwałaby ją również z tego marazmu…

      Polubienie

  14. Caffe, co tu można dodać? Jedenaste przykazanie w Dekalogu Blogera, autorstwa Walpurga, brzmi: Pisz tak, żeby komentator miał jak skomentować. A co tu można komentować? Sama prawda…Trzeba być Albo naiwnym idiotą, albo skrajnie leniwą babą, albo nazywać się Giertych, aby nie docenić kształcenia i pracy kobiet.Uprzedzając Twój protest w sprawie leniwej baby – ja wiem, że gospodyni domowa to ciężka praca, zwłaszcza gdy w domu jest wiele dzieci. Ale znam i takie gospodynie, które mają jedno dziecko i są wiecznie niewyrobione. Matka szkolnego kolegi mojego syna stwierdziła kiedyś, że nie przyjdzie w piątek na zebranie, bo do poniedziałku musi trzy koszule wyprasować. Ryknąłem śmiechem, bo myślałem że to żart – tymczasem ona mówiła POWAŻNIE. Mieści Ci się to w głowie?Kobieta pracująca potrafi perfekcyjnie zaplanować dzień. Nigdy się nie spóźnia i nikt nie musi na nia czekać – w przeciwieństwie do gospodyń domowych, która potrafi spóźnić się kilka godzin.Obiema rękami jestem za kobietą pracującą.

    Polubienie

    1. Ja tez Nit, i mimo wszystko mój post był jednak krytyką tak niefrasobliwych kobiet, bo nie mówię o kobietach, które nie pracują bo tak chcą, ale mają jakieś atuty w zanadrzu. Do Walpurga w takim razie muszę zajrzeć, choćby po to by przeczytać kodeks blogera:-) Jakos nigdy u niego nic nie czytałam.

      Polubienie

  15. Siedzę sobie na rencie (więc gdzieś tam pomiędzy pracą, a „siedzeniem” w domu) i bardzo często myślę o „Marcie”. Ani pracując w zawodzie nauczyciela, ani teraz będąc na rencie, nie umarłabym z głodu, ale na pewno nie żyłabym na takim poziomie, jak teraz, kiedy to (nawet, gdy pracowałam) MMŻ jest filarem finansowym… I myślę sobie, że do szeregu pytań, jakie stawiasz, można dodać jeszcze inne. Dlaczego przeciętna kobieta, jeśli zostanie sama, nie utrzyma domu na dotychczasowym poziomie (trochę generalizuję, ale z moich obserwacji wynika, że KAŻDA z moich Koleżanek zarabia wyraźnie mniej, niż Ich Mężowie). Ważne ejst to, aby zdobyć wykształcenie odpowiadające potrzebom rynku, masz rację, nie musi być wyższe, ważne jest nie załamywać się, ale ważne jest też, aby zarobki kobiet stanęły na lepszym poziomie. Poruszyłaś ważny temat, Kafejko, długo będę go rozgryzała:) Całuski

    Polubienie

    1. Kochana Asfo, problem rencistów to jest osobny temat rzeka. Tak wiele jest do zrobienia w tej kwestii, tak strasznie małe kwoty do tego by przeżyć miesiąc. Masz też rację, że kobieta generalnie nie jest w stanie utrzymać siebie i dzieci na godziwym poziomie. Zresztą jak bardzo dyskryminowane nadal jesteśmy wystarczy zobaczyc na przykładzie zarobków. Ciągle jeszcze za tę samą pracę kobieta otrzymuje mniejsza pensję niż mężczyzna. A przecież jesli chodzi o rentę to dochodzą jeszcze wydatki na leki, prawda? To strasznie przygnębiający temat. A raczej dwa tematy.

      Polubienie

      1. Aż strach myśleć, co bym zrobiła, gdybym nigdy nie pracowała (jak kilka moich Koleżanek) a teraz np. musiała walczyć o tzw. rentę socjalną, którą nie dość, że trudno dostać, to jeszcze to są dopiero grosze. Ja miałam szczęście, trafiłam na życzliwe osoby, które naliczyły mi rentę z tych 10 lat, w ciągu których miałam mnóstwo nadgodzin, albo pracowałam w SP i gimnazjum… Ale wiesz, jakie są pensje nauczycielskie. Oczywiście, do minimalnej renty to są kokosy, ale do jakiejkolwiek godziwej (nie mówię już: „dobrej”) wypłaty nie ma co porównywać.Dlatego tak sobie pomyślałam, że bardzo dużo z nas kształci się, pracuje uczciwie, a w razie śmierci męża, zostaje „Martą”… Miałam dwa przykłady w szkole. Umierali ojcowie. Matki zostawały – żadna się nie poddała. Utrzymały siebie i dzieci na przyzwoitym poziomie, ale kiedy starsze dziecię dorosły, matki rozchorowały się bardzo poważnie (jedna serce, poważna operacja, zawał) druga – nowotwór… Dziękuję Ci za ten tekst…

        Polubienie

        1. Cieszę się Asfo, że uznałaś ten tekst za wartościowy, potrzebny. Mógłby się stac przestrogą dla tych z nas, które nie myślą o sobie naiwnie wierząc, że jakoś to w życiu będzie. Potem, zwyle za późno, okazuje się jak bardzo żyły ułudą. Cieszę się, że Tobie udało się otrzymać przynajmniej to przyzwoite minimum. A Tobie i Mężowi jeszcze raz wszystkeigo naj naj naj:-)

          Polubienie

  16. Zawsze z niepokojem patrzyłam na swoje koleżanki, które nigdy nie pracowały zawodowo, tylko zajmowały się domem. Były takie dumne, że wszystko mają zrobione na czas, że dom lśni, mąż zadowolony i dzieci zadbane. Jednej koleżance mąż nagle zmarł i z dnia na dzień została z dziećmi bez środków do życia. Z rozpaczy po utracie męża zapadła na ciężką nerwicę i o żadnej pracy nie było mowy. Otrzymała rentę po mężu i żyje bardzo skromnie ledwo wiążąc koniec z końcem. Ja pracuje od zawsze i chociaż kokosów nigdy nie zarabiałam, jednak nie wyobrażam sobie sytuacji, że musiałabym prosić kogoś o pieniądze na swoje osobiste wydatki. Nie prosiłam mamy, ani potem męża. Głupio bym się czuła, gdybym musiała pytać się męża czy mogę kupić sobie np. buty, albo coś innego do ubrania. Myślę, że bycie niezależnym, to bardzo ważna rzecz, gdybym była na czyimś garnuszku, choćby nawet męża, czułabym się fatalnie.Pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

    1. Ja zawsze potwarzam, żę do płeni szczęścia niezwykle potrzebne są trzy rzeczy, zdrowie, pieniądze i miłośc. Niestety nie w dowolnej konfiguracji ale na równi. Wbrew pozorom, na równi.Wystarczy zachwianie proporcji w tym zakresie i nasz świat zaczyna się burzyć, rozsypywac jak domek z kart. A kobieta bardziej odczuwa takie zmiany niż mężczyzna, myślę, że mimo odporności na ból, jest mało odporna na przeciwności losu. Potrafi walczyć, ale też musi pokonywać o wiele więcej przeciwieństw natury psychofizycznej.

      Polubienie

    1. Nie – jesli mówimy o sile fizycznej. Natomiast tak – jeśli mówimy o zdolności do pracy. Jesli się odpowiednio wykształci, i znowu dodam, że nie mówię o studiach, mówię choćby o krawiectwie, czy innych pracach manualnych. Więc jeśli ma w ręku fach, jest w stanie sobie poradzić, jeśli nie ma, a jest zbyt dumna, żeby zacząć sprzątać ludziom domy na przykład, wtedy popada w depresję. Tak stało się z tą znajomą. Naprawdę nie wiem czy się otrząśnie, kiedy i jak.

      Polubienie

        1. Oj Słoneczko, nie generalizuj. Nie tylko głupota skłania ludzi do takich posunięć. Pisałam, że choroba a w poście między wierszami o burzy kłębiącej się pod czaszką. To choroba psychiczna. Dzisiaj jest dla nas wszystkich jasne, że nawet jeśli guz, to taki, który spowodował zmiany mentalne, zmiany osobowościowe. Z każdym rokiem człowiek dziwaczał, dzisiaj wiemy, że to nie było dziwactwo.

          Polubienie

          1. Dodam tylko jeszcze, że dla niego nie było ratunku. Dlatego nie skupiam się na nim, chociaż zafundował dzieciom traumę, ale prawdopodobnie nie myslał racjonalnie. Natomiast znacznie ważniejsza jest osoba tej kobiety, to jaką przyszłość sobie zaplanowała i jak te plany się mają do rzeczywistości.

            Polubienie

            1. prawdopodobnie planowała przyszłość nicnierobiacej do końca swojego życia prezesowej X-ińskiej, a to sie urwało… i tu jest problem… nie wiadomo, czy potrzebuje psychologa czy doradcy zawodowego…

              Polubienie

              1. Nie była nawet prezesową, ale zaprojektowała sobie życie kury domowej (bez negatywnych konotacji), może nie chciała pracować, moze nie potrafiła współżyć w takich relacjach zawodowych. Trudno to oceniać. W każdym razie chciałam zasygnalizować, że nie można liczyć tylko na drugą osobę w związku, bo nagle może jej zabraknąć, a przecież są dzieci i jeszcze kawałek zycia do przeżycia, że trzeba zadbac o swoja edukację wczesniej. A przecież nawet ta edukacja nie daje gwarancji znalezienia pracy……jednak bez niej tracimy nawet nadzieję..

                Polubienie

  17. to juz nie jest czesty obrazek, raczej tyczy sie starszych kobiet bo mlode wychowane w tych realiach rownosci i niezaleznosci raczej nie maja tego problemu, ale niestety „raczej”misialka.blog.onet.pl

    Polubienie

    1. To prawda, ja też piszę o takiej prawie 50-stce, ale z dosyć małymi dziećmi, więc wydatki ogromne, a pracy brak.Na szczęście młodsze pokolenie rozumie, że najważniejsza jest jakaś specjalizacja, czy mówiąc wprost fach. Bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie los i jak się nasze kobiece losy potoczą.Pozdrawiam Królewno:-)

      Polubienie

Dodaj komentarz