Rysa na szkle…

Jeszcze ciągle za wcześnie, żeby traktować Warszawę jak rodzinne miasto. To raczej takie zło konieczne, które między Bogiem, a prawdą nie jest złem, ale ja usilnie czekam, żeby z tego zła, jak z brzydkiego kaczątka wykluło się pewnego dnia coś pięknego.

Uwielbiam weekendowe powroty do domu. Kiedy po wejściu, zamykam za sobą drzwi lubelskiego mieszkania czuję się jakbym wpływała do bezpiecznej przystani. Wiem, że to banał:-) ale właśnie zgrzyt tego zamka przywraca proporcje, a wraz z nimi wszystko, co zaburzone, wraca na właściwe miejsce.

W sobotę budzę się we własnym łóżku, brak hałasu przejeżdżających tramwajów, cisza, za oknem cmentarz, który teraz, po latach już nawet lubię. Nie wywołuje smutku.

Jest tylko jeden minus, który sprawia że z przyjemnością uciekam do stolicy. Co sobotę, tydzień w tydzień, mniej więcej od 10 lat, okoliczni rolnicy obwieszczają swoje przybycie z warzywami, owocami i innymi dobrami natury, dzwoniąc donośnie domofonem. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko handlowi obwoźnemu ani rolnikom (całe lata kiedyś spędzałam u babci na wsi, więc taka trochę ze mnie była wsiowa dziewucha). Rozumiem, że trudno jest być dzisiaj rolnikiem, słyszałam, że tego nie opłaca się hodować, tamtego uprawiać, że w związku z tym trzeba wyjść w stronę klienta. Ale czy naprawdę trzeba manifestować swoją obecność o 7 rano!?!? O takiej nieludzkiej porze, nie mam ochoty ani na cebulę, ani na kartofle!! Poza tym, nigdy nie zadzwoniłabym do nikogo przed 10.00, a dobijanie się do cudzych drzwi jest po prostu niegrzeczne. A przecież w niektórych mieszkaniach są chorzy ludzie, albo malutkie dzieci. Już sobie wyobrażam „radosne” mamusie, których pociechy z całą pewnością po takiej pobudce nie wstaną w dobrym humorze.

Słowo daję, że nawet gdyby mi się chciało wyjść z łóżka, dla zasady, z przekory, ze złości, nic bym w ten sposób nie kupiła. Wolę pójść do osiedlowego warzywniaka i dać zarobić pani, która nie budzi mnie skoro świt i taktownie czeka aż sama do niej przyjdę.

*Mój domofon nie ma funkcji „off”

85 myśli w temacie “Rysa na szkle…

  1. hehehe,teraz studenci jadają w restauracjach;a kiedyś cale piętro w akademiku kupowało worek ziemniaków i się jadło-ale bylo super

    Polubienie

  2. we wrocławiu jest to samo. świeże zimniory, cebula, jojka… tylko po co studentom 50-kilowy worek pyrek?! ;)http://sam-smak.blog.onet.pl/pozdrawiam

    Polubienie

  3. Ja np. do sprzątaczek też nic nie mam, ale kiedy jest sobota, a one mi pod blokiem zaczynały zawsze sprzątać przed 5 rano, to miałam dość. Kończyły około 7, bo przecież po 7 to już ludzie chodzą, to niewygodnie sprzątać, a mnie to do szału doprowadzało zawsze:)

    Polubienie

    1. No właśnie, tu chodzi o jakąś taką organizację własnej pracy, żeby nie uprzykrzać życia innym……tylko tyle….przecież ja wiem, że praca rolnika jest ciężka, że jemy to co oni wyhodują, czy wyprodukują….ale mimo to, ja sama nigdy bym nikomu nie utrudniała życia z powodu mojej własnej pracy. Tak mnie wychowano.

      Polubienie

  4. Rolnik zaczyna pracę w swoim gospodarstwie zwykle o 4-5 rano.Niektórzy jeszcze wcześniej. Bo Bogiem a prawdą on nie może sobie pozwolić na spanie do 7 czy 10.Po prostu nie stać go na taki luksus,gdy zwierzyna w oborze wola jeść,a poza tym trzeba wykonać mnóstwo innych okologospodarskich czynności.Że nie wspomnę już o pisaniu tysiąca urzędniczych pism.No i wreszcie trzeba sprzedac plony,najlepiej mieszczuchom,bo oni dadzą wiecej niż w skupie.Szanuj pracę chlopa,zresztą z niego my wszyscy.

    Polubienie

    1. Widzę, że nie przeczytałaś dobrze mojej notki. Trzeba szanować każdą pracę, także moją. Dlatego nie życzę sobie, by ktoś kogo nie znam nawet wydzwaniał do mnie, bez mojego wyraźnego zezwolenia przed godziną 10!! Sobota jest moim dniem na odpoczynek, między innymi po to, żebym dobrze wypoczęta, równie dobrze wykonywała swoją prace w ciągu tygodnia. To jest brak podstawowych reguł życia społecznego. Bez względu na to czy praca rolnika zaczyna się o 4 rano, czy tak jak większości pielęgniarek, o 7. Zresztą gdyby zadzwoniła do mnie pielęgniarka, czy nawet sam pan prezydent, też nie byłabym zadowolona. Bo to żadne tłumaczenie. Natomiast zupełnie nie odnosiłam się do pochodzenia, bo akurat to nie ma kompletnie znaczenia.

      Polubienie

    2. Tak, oczywiście, więc ta cięęęęęęęężkaaaaaaaa praca upoważnia go do dobijania się do drzwi ludzi, którzy TAKŻE (wyobraź sobie!) ciężko pracują, żeby JEMU zapłacić za te kartofle. Zapłaciliby, czemu nie. Ale nie bladym świtem, gdy marzą tylko o odpoczynku!Może czas, żeby ten chłop też nauczył się szanować CUDZĄ pracę i zrywał innych ludzi o nieludzkiej porze?!

      Polubienie

      1. Bzdury gadasz,człowieku.Takie czasy,ze każdy zarabia jak może i kiedy może.A miasto to nie bezludna wyspa,zresztą szkoda slow.Mądrej głowie dość dwie słowie.

        Polubienie

        1. A ja myśle, że przy odrobinie dobrych chęci mozna wszystko pogodzić. A reguły, normy społeczne po to są, żeby sobie ułatwiać życie a nie utrudniać.

          Polubienie

  5. wspomnienie lat i dawnych czasów… aale były okrzyki które witano z radością… dawno temu w wielkomiejskie podwórka-studnie wchodziły autentyczne baby wiejskie albo i chłopi i darli sie na cały głos: Jagooooooody, jagoooooody – świeże jagoooody… – to był znak, ze na obiad będą pierogi z jagodami…

    Polubienie

    1. Wiesz, ale tak sobie myslę, że wtedy czas biegł zupełnie inaczej, na pewne rzeczy się czekało nie wiedząc kiedy nadejdzie. Dlatego nawet nieludzka pora mogła nie drażnić:-))

      Polubienie

  6. Na myśl przyszło mi stare powiedzenie ” wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma „. Tak to już jest, że wszystko ma swoje plusy i minusy. Ja osobiście bardziej i szybciej przyzwyczaiłabym się do odgłosów tramwajów, samolotów niż brzęczącego domofonu w sobotę o 7 rano:))

    Polubienie

    1. Seami ja też!!:-) W moim mieszkaniu warszawskim jest bardzo cieplo, więc nie patrząc na odgłosy zza okna otwieram je na całą noc. Oczywiście że słyszę wszystko przrez sen, ale to nie są hałasy, które przeszkodziłyby mi spać:)

      Polubienie

  7. Witaj ! Jak minął Ci dzień ? Ja się tak przeziębiłam ( nawet nie wiem kiedy ) ,że nie mogę oddychać.Ale co tam , dam radę .Wieczorem ,żeby nie straszyć otoczenia poratuję się czosnkiem ( lubię ! 🙂 ) Pozdrowienia .

    Polubienie

    1. Ja też lubię czosnek, ale dzień przed pracą bym się nie odważyła, bo potem czuć jak się wydziela przez skórę:-) Ale Ty się lecz!! Powiem Ci, ze kiedy ostatnio byłam chora, tuż przed wyjazdem do Wawy, też się leczyłam, na przemian czosnkiem, miodek i sokiem z malin. Życzę zdrówka!!

      Polubienie

  8. A więc to do stolicy wyemigrowałaś! A ja w piątek wybieram się tam i to z wielką chęcią! Może dlatego, że na codzień mam spokojne miasteczko… Pozdrawiam serdecznie! 🙂

    Polubienie

    1. Wiesz, ja tak sobie myślę, że fajnie mieć takie dwa miasta:-) W jednym docenia się np to, że jest praca, luz i inne aspekty „kulturalne”, a drugim ciszę, spokój i atmosferę swojskości.A przede wszystkim wspomnienia…..

      Polubienie

      1. Tak… a najlepiej jeżeli te miasteczka oba są w zasięgu ręki, że można pojechać tam, gdy zatęskni się za spokojem, czy odwrotnie- za atrakcjami wielkiego miasta! 🙂

        Polubienie

  9. Ohh Caffe jak dobrze, że ja takich poranków nie miewam, jakoś w centrum Poznania nie ma nikogo narwanego z kartoflami czy też z jajami (świeżymi) 🙂 Pozdrawiam

    Polubienie

  10. A mój ma :o))) Odkąd mój sąsiad próbował kiedyś ‚wyjaśnić’ mi w sobotę o 6 rano, że mam go wpuścic i k**** dlaczego, przed andrzejkami i innymi mikołajkami przypominam sobie o tej funkcji.

    Polubienie

    1. Hi hi, wyobraż sobie, że mój staruszek też miał. Ale był już tak sfatygowany, bo jak to słuchawka, często upadał na podłogę:-) Uznaliśmy, że wymienimy na nowy, śliczny, pasujący kolorem do ściany……..ale do łba mi nie przyszło, żeby zapytać o wyłączanie. Wiesz, naprawdę byliśmy pewnie, że taka funkcja jest przypisana do domofonu….bo cholera powinna byc!! Teraz każdy, KAŻDY może nas budzić bawiąc się przyciskami!! Na szczęście nikomu to nie przychodzi do głowy w środku nocy:)

      Polubienie

      1. O matko , szukaj odpowiedzi mojej do twego komenta pod wczorajszym moim postem . Obiecałam , to zdaję relacje człowieku.Jak mus to mus .

        Polubienie

  11. Sądząc po komentarzach u Ciebie, najwięcej jest sprzedawców kartofli. U mnie też tak było. Facet naciskał prawie równocześnie wszystkie przyciski domofonu i następowało jakieś sprzężenie i wszyscy się słyszeliśmy. Na okrzyki faceta, że ma świeże kartofelki, ktoś powiedział, a wsadź pan sobie te kartofelki w d …, inny spier….., a jeszcze inny inne wulgarne słowa. Pan nie pozostawał dłużny i tym sposobem oferta sprzedaży kartofelków stawała się nieaktualna. :))))

    Polubienie

    1. Ładneeee 🙂 A na moim osiedlu grasowali sprzedawcy szatkowanej kapusty (do kiszenia), chłop z jajami (świeżymi) i panowie od kartofli (odmiany bryza). Ale pory bywały ludzkie bardziej. I ja miałam opcję off na domofonie. Tutaj nawiedza mnie pan sprzedający świeże ryby. Jakie miasto, taka oferta – chciałoby się powiedzieć, nawiązując do krążącej ostatnio kwestii.

      Polubienie

      1. Znikąd, mi w ogóle nie przyszło do głowy, że może być aparat, którego się nie da wyłączyć!! To chyba wada fabryczna:))

        Polubienie

          1. Hi hi, powiem Ci tak, nie dawno nasz przedpokój przeszedł generalny remont, domofon został dobrany do koloru ścian:) i…….nie bardzo się da go teraz rozmontować, bo nie ma do niego dostepu. To bylo genialne posunięcie!:)))

            Polubienie

    2. Hi hi, jakbym słyszała moich sąsiadów.:-) Bo o ile ja jedynie kłapnę słuchawką o tyle panowie głośno wyrażają swoje niezadowolenie.

      Polubienie

  12. mnie najbardziej wkurzała cięzarówka z mrożonkami z family frost — ta zmora pojawiała się w sobotnie i niedzielne południe, kiedy malucha kładało się spać… i ta jej jazgotliwa pozytywka rozbawiała dzieciaka…

    Polubienie

    1. A widzisz, na mnie z kolei to wcale nie działało negatywnie, bo to nie był poranek:-) Nawet podobało mi się, że przyjezdżali z jakimiś ciastkami, lodami akurat w porze deserowej.

      Polubienie

      1. Lody mieli też, a najczęściej to pierogi i marchewką z groszkiem, ale ale patrz jak to trudno takim chłopakom ludziom dogodzić – jednym nie odpowiada 10 bo jeszcze śpią, innym 13 bo dzidziusia do spania układają…

        Polubienie

  13. ten dzwonek nachalny do drzwi to znak żepodaż szuka popytu – ciesz się że tak jest, po ja pamiętam czasy wielkomiejskie, kiedy wypatrywało sięchłopa z kartoflami, jak się pojawił to natychmiast ustwiała się do jego furmanki kolejka…

    Polubienie

    1. Słoneczko, jakby on tego popytu szukał o ludzkiej porze, to sama kupowałabym tylko u niego. Zawsze uważałam, że trzeba wspierać rodzinne miasto, rodzimy przemysł, więc i okolicznych rolników też bym wspierała. Ale no soory……..7 rano!!??

      Polubienie

  14. No wiesz ,jestem zdumiona tym sposobem powiadamiania ludzi ,że ktoś chce im sprzedać kartofle! Owszem,przyjeżdzają rolnicy na osiedle ,ale donośnym głosem wołają zieeeemniakiiii,kaaartofffleeee.To też wkurza ,a moje dziecko jak było małe histerycznie reagowało na te okrzyki.Ale,,,,da się wytrzymać…widzę ,że to potrzebne ,skoro sporo ludzi schodzi do sprzedawców z wiaderkami. Kafejko a rodzinnym miastem na zawsze będzie dla Ciebie Lublin to tam zostaje Twoje serce . Warszawa może stanie się „rodzinna” dla Twoich dzieci. Pozdrawiam ,dobrego dnia!

    Polubienie

    1. A właśnie u nas prawie nie schodzą, ale wcale się nie dziwię, jeśli ich wkurza taka godzina jak mnie to nie zejdą nigdy:-)A Lublin……..moja miłość:))

      Polubienie

  15. Współczuję sobotniej pobudki…;-) U mnie działalność takowa ogranicza się do radosnego zaokiennego okrzyku „Kaaaaaartofle! Kartofleeeeee!” Okrzyk nie budzi, bo artykułowany jest z tej strony bloku, po której mam okno kuchenne. Ale popatrz na to inaczej – ta „warzywna pobudka” jest elementem folkloru Twojego miejsca zamieszkania. Nawet jeśli teraz razi i jest powodem utyskiwania po latach będzie Ci się kojarzyć z tym miejscem. Tak jak mnie do dziś kojarzy się Pani Hadamkowa, która miała niesamowite wyczucie „wpadania na herbatkę” – zawsze wtedy gdy zajęta byłam czymś zgoła innym (nacisk na „innym” – określenie „zgoła” użyte zostało z konieczności, aczkolwiek…;-) ). Pani Hadamkowej tu nie ma. Nie ma jej nawet tam, gdzie była kiedyś. Ale jej radosne „Dziołcha, a może by my szolka teju wypiły?” wspominam z sentymentem do dziś….

    Polubienie

    1. Może masz rację, niemniej jednak ten „warzywny” domofon rozpoczyna cykl niechcianych o tej porze historii. Na jego dżwięk ZAWSZE zrywa się pies, jeśli potem gówniarz nie zaśnie, to piszczy żeby wyjśc z nim na spacerek, wychodząc chyba z założenia, że skoro ktoś do nas idzie to dzień się zaczął. A o 7 rano prosto z łóżka na spacer……to jest jak zimny prysznic:-)

      Polubienie

  16. Cześć, Caffe! Czytam Cię od paru miesięcy, a dziś chciałabym podzielić się swą refleksją. W różnych miejscach mieszkałam – i w dużych metropoliach, i w małych miasteczkach. Doceniam zarówno anonimowość w tych pierwszych, jak i „rodzinność” w tych drugich – i to, i to ma plusy i minusy. A podzielić się chciałam pewnym przeżyciem z czasów, gdy mieszkałam w parotysięcznym miasteczku. Otóż pewnej nocy obudziło mnie wycie syreny i wozów strażackich: „Pożar!” – pomyślałam. Przejęłam się bardzo i nawet westchnęłam do św. Floriana, by zainterweniował z nieba. Ale do głowy mi nie przyszło (mnie – mieszczuchowi z dużych miast), by pobiec na miejsce tragedii i osobiście pomagać pogorzelcom. Tymczasem rano się zorientowałam (w pracy), że niemal wszyscy mieszkańcy miasteczka pobiegli na miejsce tragedii i każdy pomagał nieszczęśnikom jak mógł. Owszem, w tych porannych opowieściach nie brakowało uwag, jaki to ci nieszczęśnicy mieli w domu bałagan itp. – niemniej jednak ludzie zerwali się z łóżek i im POMOGLI…

    Polubienie

    1. Witaj Anno, cieszę się że zdecydowałaś się odezwać, bo im nas tu więcej tym weselej:-)To co napisałaś to jak relikt jakichś zamierzchłych czasów, niemal prehistorycznych. Dzisiaj ludzie wolą niewyściubiać nosa ze swojego domu. Trochę jest to najzwyklejszy strach, ale w większości tzw tumiwisizm, obojętnośc na drugiego człowieka. Ile razy słyszy się o tym, że w biały dzień napadnięto na człowieka i nikt nie zareagował!!

      Polubienie

      1. No było to kilkanaście lat temu… Chciałam tylko ukazać jak na własnej skórze odczułam różnicę w mentalności ludzi mieszkających w małych miejscowościach i mieszczuchów wielkomiejskich. Na pewno owa mentalność i u jednych, i u drugich się zmienia, ale zróżnicowanie zawsze będzie. I nie ma w tym nic złego ani dziwnego, bo środowisko także kształtuje człowieka. Dzięki za miłe przyjęcie 🙂

        Polubienie

        1. ALe ja Cię doskonale zrozumiałam. Powiem Ci, że przed wyjazdem do Wawy też mnie przestrzegano, przed ludźmi….ale przecież to też od nas zależy jak nas ludzie potraktują. Wydaje mi się, że mimo bycia jednak outsiderem, zostałam przyjęta naprawdę sympatycznie. Oby jeszcze mi udalo się zadomowić….obcość jest przygnębiająca.

          Polubienie

  17. Witaj ! Ja ( gdy dzieci były małe ) miałam inny problem .Listonosz wiedział ,że jestem w domu i zawsze dzwonił do mnie .Było to najczęściej wtedy , kiedy dzieci spały ( a sen miały jak zając pod miedzą ) ,więc potem były problemy 🙂 Też nie mam opcji „off” Czasem po prostu odkładałam słuchawkę ( zawijając ją np. w ręcznik ) .Wtedy nie dzwonił 🙂 Miłego dnia .

    Polubienie

    1. Oj rzeczywiście, zapomniałam już o tym, bo w sobotę listonosz nie chodzi:-)) U mnie było podobnie kiedy byłam na urlopie wychowawczym… Czasem to było tak, że po nieprzespanej nocy, bo dziecko ząbkowało, usnęło nad ranem i wtedy mogłam trochę odespać to właśnie przychodził listonosz….a co najśmieszniejsze nie chodziło o list do mnie tylko o otworzenie drzwi!! Tak jak u Ciebie,.

      Polubienie

  18. Każdy ma swojego… Nas co sobota budzą kosiarki do trway u sąsiadów a zimą odśnieżające traktorki… No wściec się można, bo pospać na pewno nie…

    Polubienie

    1. Z sąsiadami to chociaż można porozmawiać, a tutaj odnoszę wrażenie, że przyjezdża co tydzień ktoś inny. Prześcigają się między sobą w tym, kto pierwszy „obleci” dane osiedle dlatego godzina stala się taka nieludzka. Kiedy nie ośmieliliby się budzić ludzi tak wcześnie. Ja rozumiem, że to z powodu konkurencji, braku rynku zbytu….ale przecież trzeba w tym wszystkim zachować jakiś umiar.

      Polubienie

        1. Wiesz, ja się tylko obawiam, że taka karteczka z prośbą o zrozumienie (cholera jasna!!) może zostać prędziutko zerwana….

          Polubienie

  19. Znam ten ból! U mnie raniutko w sobotę ma zwyczaj dzwonić do mieszkań chłop z jajami :)) Nie żartuję!! Sprzedaje świeże jajka. Tanio. I w każdą sobotę wydaje mu sie, że bardzo tych jaj potrzebuję.

    Polubienie

    1. Jajka czy cebula na jedno wychodzi. Rozumiemy problem:-)A wystarczyłoby po prostu przyechać trzy godziny później i po problemie. Według mnie zwiększyliby sprzedaż.Ale odnoszę wrażenie, że oni chcą odbębnić robotę i szybko wrócić do domu. Kosztem mieszkańców. Tu trzeba się kierować po prostu normami społecznymi. Fakt, że cisza nocna jest do 6 rano wcale jeszcze nie oznacza, żeby zacząć komuś hałasować.

      Polubienie

      1. aha i nie myślcie, ze ten „chłop z jajami” (u mnie jest co piątek) to ma jaja prosto od kury – on bierze je z giełdy spożywczej – czyli nie ma różnicy pomiedzy jajami od chłopa,a jajami sklepowymi; to samo z warzywami – dziś do rzadkości należy gospodarz, który ze wsi do miasta przywozi swoje plony i sprzedaje pod blokiem – ci co Was nachodząto sachłopaki, którzy zaopatrują się na giełdach i na blokowiskach uprawiają dziki handel kartofelkami..

        Polubienie

  20. Śpioch ! 🙂 To trzeba sobie zamontować z funkcją „off” :)))Wstaję przeważnie o 5.00 w soboty i niedziele również i rzeczywiście sprawia mi radość jak wszyscy jeszcze śpią a wokół jest cisza i tylko budząca się przyroda. Oczywiście teraz potrafię zaspać z uwagi na to, że o tej porze jest jeszcze ciemno ale pocieszam się, że w tym miesiącu skończy się już skrócanie dnia :)I żeby o 7.00 nazwać to aż rysą na szkle !? 🙂

    Polubienie

    1. > Śpioch ! 🙂 To trzeba sobie zamontować z funkcją „off”> :)))Dopiero zmieniliśmy domoforn, stary się już zużył, kupiliśmy nowy będąc pewnym, że to naturalne, że jest wyłącznik. Gdy już wisiał na ścianie okazało się, że nie ma:-) > Wstaję przeważnie o 5.00 w soboty i niedziele również i> rzeczywiście sprawia mi radość jak wszyscy jeszcze śpią a> wokół jest cisza i tylko budząca się przyroda.Ja też uwielbiam ciszę pooranka, ale to czy wstaję w wolny dzień wcześniej, czy śpię do południa, powinno być moim wyborem, a nie kogoś kto chce coś sprzedać. > I żeby o 7.00 nazwać to aż rysą na szkle !? :)Bo generalnie chodzi o zasadę, o jakieś normy społeczne, które uległy zachwianiu dzięki postępowi techniki. Chociaż domofon trudno uznać za jego jakiś ogromny przejaw ale …. Podobnie jest z dzwonieniem zbyt wcześnie i po 22. Ja pozwalam sobie na coś takiego tylko w stosunku do naprawdę zaprzyjaźnionych osób i w wyjątkowych wypadkach. Sprzedaż cebuli do takich nie należy.

      Polubienie

      1. Pamiętam taki swój krótki epizod w życiu, kiedy świeżo po studiach zamieszkałem w takiej małej miejscowości a w zasadzie dla mnie to już była wieś 🙂 Nie mogłem się nadziwić jak ludzie potrafią wchodzić komuś w kaloszach w jego życie. W przenośni i dosłownie ! No bo jak nazwać fakt, że ktoś dopiero co poznany wchodzi mi do mieszkania z samego rana kiedy jeszcze śpię i jego jedynym wytłumaczeniem było to, że nikt nie odpowiadał na pukanie ? Albo ktoś inny, tym razem sąsiadka, wpada do mieszkania z miską, w której jest świeżo zabita kura na rosół ? Nie mogłem znieść tego, że wszyscy się mną interesują i nawet w dobrej wierze chcieli mi jakoś pomóc. Bardzo szybko stamtąd uciekłem :)Ostatnio bardzo lubię słowo „wirtualność” i zastanawiam się nad pewnym paradoksem. Niby współcześnie stajemy się coraz bardziej wyobcowani i zamknięci w sobie a jednak ta „prywatność” coraz bardziej jest zakłócana. Czy my dzięki tej wirtualności nie pozbawiani jesteśmy coraz bardziej właśnie tego wyboru ?

        Polubienie

        1. Może ktoś na siłę próbuje nam zrównoważyć dysproporcje:-)A tak poważnie to kiedy przyjeżdżałam do babci na wieś, mogłam zauważyć, to co Ty napisałeś, poza tym tam wszyscy o wszystkich wszystko wiedzieli:-) Ale wtedy mi się to bardzo podobało. Taka jedna wielka rodzina. Bo generalnie ludzie lubili się wzajemnie, pomagali sobie. Trzymali się razem. Przy dzisiejszym wyalienowaniu tamten sielski obrazem wydaje się nigdy nie istnieć….a szkoda.Wirtualność……to nasza teraźniejszość i trzeba ją chyba polubić, żeby móc na rozsądnych warunkach z niej korzystać. Niestety nie każdy dopuszcza swój rozsądek do głosu:-)

          Polubienie

                    1. A to już inna sprawa…..Zawsze będziemy, choćby w głębi duszy zastanawiali się „co by bylo gdyby…” Wiemy, że to nic nie zmienia, ale wyobrażnia za to….szaleje:) Dlatego dojrzałośc wcale nie oznacza braku marzeń, nawet trzeba ciągle je mieć, żeby nie zwariować, żeby nie odczuwać upływu czasu i straconych okazji.

                      Polubienie

                    2. 🙂 nie wiem dlaczego ale po przeczytaniu tego co napisałaś pierwszy flash to myśl: …ale wtedy trzeba umieć być czasami zły…Nie znam ludzi, którzy potrafiliby tak wszystko pogodzić ze sobą, że te stracone szanse (i wcale nie mam na myśli relacji damsko-męskich) nie byłyby jakoś związane z czyjąś krzywdą.Żyjemy w jakimś systemie ściśle ze sobą połączonym a tym samym jesteśmy zawsze w układzie uzależnień…a to wyklucza bycie całkowicie sobą.

                      Polubienie

                    3. Ale teraz Cię nie zrozumiałam, chodzi Ci o to, że moja niewykorzystana szansa mi przynosi krzywdę? Że wtedy powinnam być zła?

                      Polubienie

                    4. 🙂 heh, chyba trochę namotałem i sam już nie wiem co miałem na myśli 🙂 Wieczorami jestem do niczego i myśleć powinienem tylko skoro świt :)))Oczywiście w moim poście powinno być „złym” a nie „zły”…ale to i tak specjalnie nic nie zmienia 🙂 Tak to jest jak mamy na myśli coś konkretnego i chcemy to odwzorować na ogólne stwierdzenie. Przepraszam i nawet nie staram się tego dalej wyjaśniać 😛

                      Polubienie

                    5. Hi hi, nie szkodzi. Pewnie temat i tak kiedyś wróci, są takie któe co jakś czas dają o sobie znać:)

                      Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~misia4 Anuluj pisanie odpowiedzi