Z życia….nie z literatury…

Siedziałam w moim ulubionym bistro w Złotych Tarasach. Chyba już trochę zasiedziałam się w Warszawie, skoro mam swoje ulubione bistro prawda? To taki malutki sentyment z tygodni, w których przyjeżdżałam na rozmowy kwalifikacyjne. Bardzo sympatyczne miejsce, na tyle niekrępujące, że można spokojnie porozmawiać i na tyle wygodne, żeby przy kawie  doczekać do odjazdu autobusu.  Kiedy moja przyjaciółka zostawiła mnie na chwilę przy stoliku samą usłyszałam słowa wypowiedziane przez młodą kobietę, która najwyraźniej nie wiedziała, że ma tak donośny głos.

– Musiałam zrobić coś bardziej drastycznego, doprowadziłam do „szczerej” rozmowy. Kilka razy wykazałam brak cierpliwości, jakbym niedowierzała, że to co mówi jest prawdą. Zachwiałam w ten sposób jego wiarą w moją obiektywność, chęć zrozumienia, w moją nieposzlakowaność, w końcu w moją chęć bycia z nim. Przestał mi ufać, a ja mogłam nareszcie uwolnić się  od jego e-maili, smsów czy telefonów o każdej porze dnia.  To był jedyny sposób, jedyna metoda. Sama nie potrafiłam nie odebrać telefonu, czy nie odpisać na jego sms. Byłam uzależniona…..  Być może nawet tęsknił za mną z takim samym natężeniem jak ja, ale…. naprawdę nie miałam ochoty na bycie tą drugą, tą ukradkiem odwiedzaną. Nie miałam ochoty na ciągły strach, że ktoś nas zobaczy, że się wyda. Nie chciałam czuć się nie w porządku wobec jego żony. To jednak jest świństwo. Moje próby wyjaśniania mu, że nie chcę już tego nie dawały nic…. O, potrafił być przekonujący. No to teraz mnie nienawidzi… A ja mam spokój, chociaż  tęsknię za draniem.

Nie wiem dokładnie co powiedziała swojemu byłemu, ale mimowolnie zaczęłam myśleć o sobie, o tym, co ja zrobiłabym na jej miejscu. Nie jestem kłótliwa, nie potrafię trwać w nienawiści nawet jeśli ktoś mnie strasznie wkurzy. Mijają dni i mija mój, początkowo nawet silny, gniew. Gdybym to ja  rozstawała się z facetem, chciałabym, żeby było to rozstanie w przyjaźni. Oczywiście przyjaźń w takim przypadku jest czymś bardzo umownym, jednak o wiele lepiej czułabym się wiedząc, że nikt mnie nie nienawidzi. Ale może łatwo mi to pisać, bo teoretyzuję, może w sytuacji zdrady tryskałabym jadem i szczerzyła kłyJ?

Hm…

Wolę myśleć, że jednak do końca pokazałabym klasę.

 

57 myśli w temacie “Z życia….nie z literatury…

  1. Szkoda, że ta kobieta nie pomyślała o tym podwójnym życiu na początku tej znajomości. Lokując uczucia w żonatym mężczyźnie , można przewidzieć, że nie będzie to tylko sielanka… No dobra, wiem, że takie oczarowanie spada na nas jak grom z jasnego nieba i nie myśli się wtedy o konsekwencjach. /znam to z autopsji/Ale jak już się ochłonie, to trzeba w miarę kulturalnie się rozstać..

    Polubienie

    1. A może ona nie wiedziała, że facet jest żonaty, a potem….było juz oczarowanie:) Nie wiem, nie chcę oceniać, bo może bym ją w ten sposób krzywdziła.

      Polubienie

  2. Nie o to mi chodziło… Chodziło mi o sytuację, gdy jedno nagle zamilka – nie pozostawiając po sobie śladu, a drugie umiera z niepokoju czy owo milczenie jest zamilknięciem ostatecznym, bo stało się coś strasznego… Zazwyczaj taka osoba skazana na nagłe zamilkniecie drugiej strony w pierwszym rzędzie w panice zastanawia się co się stało – wypadek…? nagła choroba…?śmierć…? Dopiero później dopuszcza do siebie myśl o wygasaniu uczuć. Skazywanie kogokolwiek na TAKIE milczenie jest gorsze od słów „Znudziło mi się. To już koniec!..”Pozdrawiam;-)

    Polubienie

    1. To prawda, takie zamlknięcie jest częstą formą „zrywania” w wirtu. Moja przyjaciółka przeżyła podobne rozstsanie, zwłaszcza, że nie mogła doprowadzić do konfrontacji, bo mieszkali zbyt daleko od siebie. Ale związki wirtualne to osobny ogromny temat. Pisałam o nich już kilka razy a wydaje się, że to i tak tylko lekkie zarysowanie tematu.

      Polubienie

      1. Pisząc o „zamilkaniu” miałam na myśli właśnie takie rozstanie w wirtu. W realu trudno spalić za sobą wszystkie mosty – zawsze znajdzie się jakieś miejsce, jakiś człowiek, który rozwieje bolesne wątpliwości, lub je potwierdzi – zdejmując tym samym przerażającą nieświadomość. Ale jeśli ktoś sądzi, że w wirtu mniej boli, budzi mniej emocji – jest w błędzie, niestety…Pozdrawiam cieplutko;-)

        Polubienie

        1. Oczywiście, że nie boli mniej, bo przecież tu w wirtu też spotykają się ludzie. O wirtualnych znajomościach, parach i rozczarowaniach pisałam sporo kiedyś, interesowały mnie takie związki. Niestety tylko jeden na ileś kończył się happy endem.

          Polubienie

  3. Ta kobieta musiała nie mieć wyboru. Bo rozstanie w nienawiści jest, moim zdaniem, ostatecznością.Ale mam dużo zaległości… Będę czytała i czytała teraz ;))

    Polubienie

  4. Witaj Caffe! Czasem bywa tak, że argumenty nie docierają do adresata, a kierujący te argumenty legitymuje się zbyt słabą wolą by odeprzeć kontrargumenty… Tak chyba było w przypadku tej pani z bistro.A rozstania..? Cóż… One nigdy nie są łatwe – tym trudniejsze im mocniejsza więź emocjonalna wiązała rozstających się. Czy można rozstawać się w przyjaźni? Zapewne tak, choć zazwyczaj jest to bardzo bolesne rozstanie przynajmniej dla jednej ze stron. Środek, który wybrała dziewczyna cytowana przez Ciebie nie jest chyba tym najgorszym środkiem. Gorsze byłoby milczące spalenie za sobą wszystkich mostów. Narażenie tej drugiej strony na niepokój wyrażany nie pytaniem „Dlaczego?”, ale „Co się stało?”(nie dotyczącym uczucia, ale osoby).Pozdrawiam refleksyjnie;-)

    Polubienie

  5. Sztuka ROZSTANIA jest co najmniej tak skomplikowana jak sztuka KOCHANIA, a obserwując życie i mając na uwadze poglądy wielu osób, chyba jest – ta pierwsza – „wyższą sztuką”. Pozdrawiam serdecznie –

    Polubienie

  6. wiesz co…rozstania z klasą są jak yeti…wszyscy o tym gadają ale nikt nie widział…nie ma rozstań z klasą…niestety…mnie się tak też wydawało….rozstawałam się 3 razy…zawsze b yły o tym rozmowy ,że gdyby to my oczywiście…a potem…Faceci nie mają klasy…po prostu…gramik

    Polubienie

    1. To smutne co piszesz, bo oznacza, że nie ważne jest to jakie były początki, że w ogóle były dobre chwile. Ważny staje się tylko ten smutny, bolesny dla wszystkich koniec. I jak potem żyć i pozwolić sobie na bliskość z kolejnym partnerem? A przecież nie można się zamykać na nowe związki, bo samotność…..jest jak młga (cytat z tłumaczenia Słoneczka – patrz. po prawej:-)).Pozdrawiam

      Polubienie

  7. Czasami i klotnia potrzeba, zeby przestac zyc w toksycznym zwiazku 😦 a pozniej mozna dowoli sobie zalowac, ze nie ma przyjazni, ale lepiej tak niz cierpiec ukrywajac cos przed kochana osoba

    Polubienie

    1. Toksyczność to inna para kaloszy, od takich ludzie trzeba uciekać nie patrząc na konsekwencje. A jeśli to nie jest możliwe, to ograniczyć kontakty.

      Polubienie

  8. W ciągu ostatnich kilku lat trzy bliskie mi pary zdecydowały się na rozstanie. Początkowo wszystkie wydawały się być zdecydowane na rozstanie z klasą. Żadnej z nich to nie wyszło. W każdym z przypadków jednej ze stron puszczały nerwy… a zapowiadało się z klasą i kulturką.

    Polubienie

    1. No i to jest naprawdę smutne., bo nie dość, że konczy się jakiś kawał życia, to w dodatku pozostaje niesmak, który kładzie cień na wszystko to co było miłe.

      Polubienie

    1. Słoneczko, zapewniam Cię, że nie tylko kobiety sobie „szczerze”: rozmawiają. Znam takich plotkarzy – facetów, że szok. A jeśli chodzi o zwierzenia to cóz, każdy wie, co i komu może powiedzieć, żeby nie wyjść poza ramy tzw. dyskrecji. Albo raczej…powinien wiedzieć….niezależnie od płci.

      Polubienie

  9. Caffe wszystko zależy od tej drugie osoby, Ty mogłabyś wykazać klasę i szczerą chęć przyjaźni, ale jeżeli On by widziała to inaczej to niestety, ale czasem to jedyne rozwiązanie. Inaczej może np. Ją by kusił, żeby się z Nim nadal czasami spotykać nie po przyjacielsku?

    Polubienie

    1. A to jestem w stanie zrozumieć. Dziewczyna nie chciała żyć w kłamstwie, bazując na cudzym nieszczęściu. Po początkowym zarocie głowy przyszedł rozsądek.

      Polubienie

  10. Caffe kochana! masz racje trudnoi jest opanowac jezyk , gdy w gre wchodza emocje nieraz bardzo silne. Na rozstanie z „klasą” stać niewielu ludzi, właśnie takich na ogol, ktorzy tę klasę maja. Chociaż czasem bywa ze i ludzie mniej obyci potrafia te klase pokazac. Sądże, ze czesto wynika to z ogromnej wrodzonej kultury stron.Pozdrawiam serdecznie

    Polubienie

  11. życie zweryfikowałoby Twoje mniemania, ale oczywiscie nie życzę Ci tego.Nalezy Ci się porzadny facet, a nie jakiś okruch z pańskiego stolu 😉 Buziaki

    Polubienie

    1. Mam porządnego faceta:)) Ale wiesz, to wszystko działa w obie strony, nie tylko partner musi być ok, partnerka też. Inaczej wszystko jest połowiczne.

      Polubienie

  12. Wiem z doswiadczenia ze zawsze lepiej rozstac sie w przyjazni 🙂 tak sie sklada ze z moim bylym mam kontakt, moze nie codzienny ale od czasu do czasu na pewno…i co najwazniejsze ja mu zycze najlepiej i on mi tez…ja mu zycze szczescia z obecna partnerka i on mi zyczy tego samego…i tak powinno byc …moim zdaniem…[swiat-malenkiego-aniolka]

    Polubienie

    1. Ja też uważam, że walka jest najgorszą z możliwych dróg, w każdej sferze naszego życia. Lepiej pozostać w ciepłej zażyłości, zdecydowanie lepiej….zwłaszcza jeśli dotyczy to związków z dłuższym stażem, gdzie są już dzieci. Wtedy lepiej również dla nich.

      Polubienie

  13. Ja też Caffe lubię sobie pomyśleć, co bym zrobiła na miejscu jakiejś osoby. W tym opisanym przypadku chyba dobrze ta dziewczyna zrobiła, widocznie inne sposoby nie dały rezultatu, bo faceci nie tak łatwo chcą się pozbyć tej drugiej, wygodnej w razie czego „miłości”. Niby godzą się na rozstanie, jednak po jakimś czasie w ramach dawnej znajomości zaprosi ją na kawę lub na coś innego i znajomość łatwo może się odnowić. Dlatego też zdecydowanie bym odrzuciła przyjaźń. Jak koniec to koniec, pod każdym względem. Ale jak bym zrobiła gdyby mnie to dotyczyło bezpośrednio, nie wiem … Pozdrawiam. :))))))

    Polubienie

    1. Ja wiem, że takie gdybanie do niczego nie prowadzi i nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Może jedynie pozwala na chwilę wczuć się w sytuację drugiej osoby.

      Polubienie

    1. Tego to nie wiem, słyszałam tylko fragment rozmowy. Być może sytuacja rozwijała się długo, związek też mógł trwać jakiś czas, zanim kobieta dszła do wniosku, że jednak to ją niszczy, nie jego małżeństwo. Ona chciała siebie uwolnić od własnych wyrzutów sumienia. Tak to odebrałam…

      Polubienie

  14. Witaj ! Wiesz , problem jest złożony.Opisałaś sytuację , gdzie rozstanie jest wyzwoleniem się ze stanu , który nie może trwać wiecznie ( ta trzecia ) Myślę ,że czasami – trzeba spalić za sobą wszystkie mosty i nie oglądać się za siebie .Po co to za związek , który niesie ze sobą poczucie lęku i ogromne poczucie winy? Pozdrawiam niedzielnie .A u mnie w domu angina 😦

    Polubienie

    1. Ja odniosłam wrażanie, być może nieprawdziwe z racji braku szerszego kontekstu, ale kobieta (choć bardziej dziewczyna), była najwyraźniej przygnębiona, zawstydzona, że musiała w kimś wzbudzić nienawiść, żeby zakończyć znajomośc. Ale jak mwię, może to tylko moje wrażenie.Angilę lecz, bo to paskudztwo, ingeruje też w pracę serca. JA niby wyszłam z choroby, ale jestem taka słaba, że nie mam co myśleć o gimnastyce, czy rowerku. A idzie wiosna, a chciałoby się trochę uelastycznić mieśnie.Jagódka, cholercia trzymajmy się jakoś. Życzę zdrowia.

      Polubienie

      1. Droga Caffe- to moi chłopcy chorują 😦 Ja się na razie trzymam , tylko żal patrzeć jak młodszy nie może w nocy spać z bólu 😦 Ale już druga doba antybiotyku -powinno być lepiej .Tylko drugi właśnie dziś też się zaraził 😦 No cóż , muszę być silna ;Przeszłam już z nimi tyle chorób i nieprzespanych nocy ,że musi być dobrze .Trzymajmy się razem i przekazujmy sobie pozytywną energię – to działa ! Przesyłammmmmmmmmmmmm! Dotarła ? :))))))

        Polubienie

        1. JAsne, ja też dzielę się swoją:)) Poza tym odnoszę wrażenie, że już samo wyrzucenie z siebie tego co nam przeszkadza, uwiera, pomaga w przejściu przez trudne chwile. Nie bez powodu są psychoterapeuci, choć na blogu pewnej osoby, krytykuje się ich bezustannie:))

          Polubienie

          1. Witaj ! Z wyrzucaniem z siebie nie mam problemu :)-zawsze mi to pomaga .Kumulowanie w sobie złych emocji , nierozwiązanych problemów strasznie „niszczy od środka ” Ale to trzeba mieć w sobie -zawsze taka byłam .Trudno się tego nauczyć i przełamać lęki przed omówieniem swoich niepokojów ” na zewnątrz ” Ale się da !Trening czyni mistrza 🙂 Caffe – miłego tygodnia:) U mnie upłynie pod hasłem -angina 😦

            Polubienie

            1. U mnie pewnie pod hasłem praca, mam nadzieję, że ten tydzień będzie dobrym tygodniem. Jestem zmęczona….Miłego dnia Jagódko

              Polubienie

  15. Najlepiej w ogóle nie przewidywać takiej sytuacji, Caffe… Po co? Kochacie się i obyście żyli długo i szczęśliwie – razem! :))

    Polubienie

    1. A Boże broń:-) Ale wiesz, czasem patrzysz na kogoś i zaczynasz myśleć, jak bym się zachowała w takiej sytuacji. Nie masz tak? Jak na przykład oglądasz straszny film, lub czytać smutną książke?? Pewnie, że można w ogóle o tym nie myśleć, ale to tylko teoretyczna wprawka:)

      Polubienie

      1. Wczuwam się, ale w coś, co może mi się przydać albo samo w sobie jest np. twórcze. Ale złych scenariuszy odnośnie do swego życia nie należy rozpatrywać choćby z trzech powodów:1. Jest to jednak czarnowidztwo i może się ono okazać tzw. samospełniającym się proroctwem. 2. Nawet gdyby (nie daj, Boże!) do tego doszło, to i tak sytuacja potoczy się INACZEJ, niż to sobie wcześniej wyobrażałaś czy planowałaś. 3. Lepiej się cieszyć tym, co jest, niż martwić tym, czego nie ma i może nigdy nie będzie (ta trzecia uwaga dotyczy wszelkiego martwienia się na zapas).

        Polubienie

        1. No tak, masz rację, tylko ja ani nie przewiduję, ani nie kraczę:) Poza tym……zawsze uważam, że co ma być to będzie, a my …..pomagajmy losowi, żeby było miło;-))

          Polubienie

  16. Wielu się tak wydaje,a jak przychodzi co do czego idą w ruch kły i pazury… a język subtelnie wyszkolony w czasie 15 lat nauki zamienia się w rynsztok,w którym gdzie nie gdzie pływają ubabrane i cuchnące słowa…”kochanie…jesteś moim szczęściem…nigdy cię nie opuszczę…zawsze na ciebie czekałem…” Znam wiele par,które się wykończyły psychicznie i materialnie, ale też kilka,co mogą być wzorem kultury…Ile ich to kosztowało,czy nie większy był koszt ukatrupienia emocji,niż zysk z pochwał znajomych „jak wy to pięknie i kulturalnie załatwiliście!”.Jedna jedyna para żyła po rozwodzie …na poziomie,który pokazywał szacunek do przeszłej miłości( po 20 latach).On nie zostawił jej bez męskiej pomocy,bardzo prozaicznej pomocy typu zepsuta spłuczka, warcząca lodówka,wybite korki… Gdy zachorowała śmiertelnie był zawsze w szpitalu. Przychodzi na JEJ grób stale. Swojej nowej żonie(która była powodem rozstania) powiedział ,że NIE WOLNO jej w niczym go ograniczać w temacie …była żona i dzieci . TO prawdziwy mężczyzna…tak myślę. Petronela

    Polubienie

    1. Petronelo, bo ja myslę, że nie tylko to jak się ze sobą żyje świadczy o ludziach ale też właśnie to jak sie ze sobią NIE JEST. „Nie być” ze sobą jest znacznie trudnie w sposób kulturalny i na poziomie, a przecież to jest bardzo ważne w przypadku gdy są dzieci. To dla nich trzeba przezwyciężyć swój ból i upokorzenie. Jeśli już nie przyjaźń bo to rzeczywiście może być trudne, więc bez przesady, to chociaż obojętna akceptacja.

      Polubienie

        1. Może tak naprawdę nigdy nie przestał jej kochać. Podobno jest to możliwe, żeby kochać dwie osoby, zwłaszcza jeśli ta druga nie żyje.

          Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~Anna Anuluj pisanie odpowiedzi