Każdy pomysł na zabicie nudy jest dobry. A najtrudniejsza do zabijania i jednocześnie najgorsza z możliwych jest nuda życiowa. To znaczy taka, kiedy każdy dzień jest podobny do następnego i nie widać szansy na zmianę sytuacji. Zwykle wiąże się z samotnością.
Takiej nudzie podlega od czasu do czasu każdy człowiek, różnica polega jedynie na tym, że osoby młode, pracujące, posiadające rodziny, szybciej się z niej otrząsają. Osoby starsze mają utrudnioną możliwość otrzepania piórek, dlatego podobają mi się inicjatywy ukierunkowane na nich, wszelkie uniwersytety trzeciego wieku, zajęcia sportowe dla emerytów, wycieczki organizowane przez kościół czy osiedlowe domy kultury. Bo nie ma znaczenia przecież, kto jest organizatorem, chodzi o skutek, prawda?
Pamiętając, że wszystko kosztuje, a zasoby finansowe ludzi starszych są bardzo ograniczone, tym bardziej spodobał mi się pomysł, na który wpadło kilka warszawskich administracji. Otóż, wymyślono wczasy na ogródkach działkowych. Za niewielką opłatą (organizatorzy serwują obiady, ciasteczka, wieczorki przy herbacie), można przez dwa tygodnie dosyć aktywnie spędzić czas, ale przede wszystkim poznać nowych ludzi. Z racji tego, że wczasy odbywają się w mieście, w którym „wczasowicze” mieszkają jest szansa, że nawiązane znajomości zostaną podtrzymane nawet wtedy, gdy turnus się skończy. Dodatkowym atutem są zajęcia poprawiające nie tylko sprawność fizyczną emerytów, ale także ich sprawność intelektualną. Czytałam o turniejach literackich, spotkaniach z historią, nauce malarstwa, szydełkowania itp. Dla każdego coś innego, organizatorzy podchodzą do tej kwestii bardzo elastycznie.
A biorąc pod uwagę dzisiejszą pogodę, czy trzeba czegoś więcej niż odpoczynku w cieniu drzew, z fajnymi ludźmi i szklanką zimnego napoju w dłoni?
Sama bym się skusiła….:))