Obiecałam sobie, że przez jakiś czas nie będę pisać o relacjach damsko męskich, więc dzisiaj zmiana tematu.
Będzie o relacjach na linii rodzice – dzieci. A zresztą może nawet o samych dzieciach.
Trochę to zabrzmiało jakbyśmy byli po dwóch różnych stronach barykady, co nie jest prawdą, ale czasem tak niestety wygląda. Kto posiada dorastające dzieci musi przyznać mi rację. Choćby częściowąJ.
Na szczęście zwykle w końcu następuje przejście zbuntowanych nastolatków na właściwą stronę i zanim mnie ktoś zapyta, co to znaczy „właściwą”?, i w ogóle właściwą dla kogo?, w jakim rozumieniu?, zanim zrobi się z tego jakiś pseudofilozoficzny wywód, dodaję, że właściwą, czyli naszą – rodziców. Kropka.
Bo my już wiemy to, czego oni się dopiero nauczą. I tu pocieszająca informacja, w zasadzie każde dziecko, prędzej czy później, pogodzi się ze świadomością, że oczekiwana przez lata dorosłość to równoczesna konieczność dokonania wyboru i rezygnacja z beztroski na rzecz odpowiedzialności.
Zanim to jednak nastąpi…….
Pamiętacie piosenkę „W czasie deszczu dzieci się nudzą”? No to w dzisiejszych czasach jest trochę jak w tej piosence z tą jednak różnicą, że już nie tylko w czasie deszczu, ale nawet dłużej. Czasem przez okres całych zimowych ferii. A wtedy wpadają na różne genialne pomysły i im bardziej są one na pograniczu prawa, tym lepiej. Tak jakby balansowanie na cienkiej linii dobra i zła skuteczniej oraz na dłużej podnosiło adrenalinę, wzbudzało większy zachwyt wśród rówieśników intensywnością doznań. Może dlatego kradną, uciekają z domu, piją, palą, ponieważ szukają nieznanych wcześniej wrażeń a już nie potrafią cieszyć się tym, czym my cieszyliśmy się w ich wieku? Cywilizacja zmienia, cyberprzestrzeń też. Gdyby stopniować przewinienia to oczywiście lepsze to wszystko niż narkotyki i rozboje, których btw również jest więcej w czasie wolnym od nauki, ale chyba nie można stosować takiego szeregowania zdarzeń. Wcale nie jest tak, że im mniejsze zło, tym mniejszy problem. Obawiam się, że tu raczej możemy mówić o zasadzie „dobre złego początki”.
Zwłaszcza, że aż 41 % uczniów w wieku gimnazjalnym i licealnym, w czasie ferii nie robi nic, a już zupełnie obca jest im jakaś forma zorganizowanych zajęć, grupowych sportów, rekreacja dostępna w miejscu zamieszkania. Nie interesują ich osiedlowe domy kultury, nie szukają ofert za pomocą popularnych portali społecznościowych, mimo, że przecież chętnie z takich portali korzystają. Wiedzą tyle ile wpadnie im w uszy mimochodem, usłyszą od kolegów czy koleżanek, pocztą pantoflową, ale to wcale jeszcze nie znaczy, że z tej wiedzy skorzystają.
Nuda, życiowa stagnacja, która dopada zdecydowanie za wcześnie. Brak perspektyw i brak chęci by je sobie stworzyć. Tumiwisizm czy realizm? Odpowiedzi nie ma jednej, pewnie każdy nastolatek znalazłby swoją własną prawdę i własne, może nawet zracjonalizowane wytłumaczenie.
* Na podstawie artykułu w Rzeczpospolitej z 25 stycznia br.