Lubię klimat lat siedemdziesiątych, filmy z tamtych lat, modę, stare piosenki. Może dlatego, że lata siedemdziesiąte to czas mojej naiwnej dziecięcej beztroski, że wszystko wydawało się wtedy takie piękne, czyste, nieskażone, szczęśliwe. Patrzyłam przez pryzmat dziecięcej niewiedzy.
Pamiętam niezwykle wtedy zgrabną i zawsze uśmiechniętą ciocię, która ubierała się w krótkie spódniczki i opięte golfy. Ach, jak ja wtedy chciałam być nią.
Uświadomiłam sobie dzisiaj, że ciocia wyglądała trochę jak Barbara Brylska w filmie „Anatomia miłości” (z 1972 r.), który właśnie obejrzałam. Możecie sobie sprawdzić w sieci, jaka to była laska.
Kilka słów o filmie bo spodobał mi się, mimo że nigdy nie lubiłam Nowickiego, a on tam grał główną rolę.
„Anatomia miłości” to historia związku dwojga ludzi, którzy poznają się w trudnym dla siebie momencie życiowym. Kobieta po przejściach, po śmierci pierwszego męża, mężczyzna – imprezowy, dobrze zapowiadający się zawodowo kawaler.
Pierwsza faza związku to oczywiście zauroczenie, chemia i spędzanie wszystkich wolnych chwil razem. Pełne zrozumienie i akceptacja. Druga bardziej złożona, składająca się z jej napadów zazdrości i humorów, będących marną próbą całkowitego zawłaszczenia mężczyzny, chęci odizolowania go od przyjaciół oraz jego egoistycznej, całkiem zresztą prawdziwej, miłości. Faza trzecia dosyć krótka i bolesna: mężczyzna nie wytrzymuje presji, czuje się osaczony, zmęczony więc odchodzi.
Bohaterka nie była taka zła, nie robiła awantur mimo, że w głębi serca naprawdę cierpiała, jednak to cierpiętnicze spojrzenie często rejestrował jej facet. Mnie doprowadzała nim do szału, a co mówić jego. Ok, nie rzucała ze złości talerzami, ale… często bolała ją głowa, gdy on zbyt późno wracał do domu lub flirtował z koleżankami (jakoś ostatnio temat bólu głowy powraca na moim blogu, jak bumerang). Przyjmowała pozę skrzywdzonego łabędzia.
Tak czy siak, rozstają się i zaczynają żyć w pojedynkę. On wraca do dawnych przyzwyczajeń, ona cierpi. Po jakimś czasie w wypadku samochodowym ginie przyjaciel naszego bohatera, a on sam, odnosząc tylko lekkie obrażenia, przewartościowuje całe swoje życie.
Co sobie uświadamia? Że właśnie z tamtą kobietą był szczęśliwy, że do niej tęskni. Wraca więc skruszony, rozbity, pragnąc ciepła, zrozumienia i miłości. A ona? Cóż, jak to kobieta, przyjmuje go z powrotem, bo żyje w niej dawna miłość. Tylko teraz jest to miłość dojrzalsza, mądrzejsza, wzbogacona o szczyptę nieznanego wcześniej egoizmu. Teraz to ona spotyka się z koleżankami i kolegami, później wraca do domu, częściej wychodzi do kina bez niego. On zaś czeka nerwowo patrząc na zegarek, zniecierpliwiony, zaborczy i złośliwie zazdrosny.
Właściwie to nie wiem, czemu o tym piszę. Może po prostu uświadomiłam sobie kolejny raz, że w tak bliskim związku warto dać opór zazdrości, by zachować własną tożsamość i godność. I może jeszcze, że świat się ciągle zmienia, mamy erę Internetu i komórek, wypasionych samochodów i GPSu, ale relacje między ludźmi, a zwłaszcza między kobietą i mężczyzną zawsze niezmiennie sprowadzają się do tych samych emocji.
polecam; http://www.youtube.com/watch?v=yhL0hD3X1_I
PolubieniePolubienie
polecam; http://www.youtube.com/watch?v=yhL0hD3X1_I
PolubieniePolubienie
A cóz Ty polecasz Pam? Może najpierw nas zachęć krótkim streszczeniem.
PolubieniePolubienie
A jakie kawy, herbaty itp. najbardziej polecasz najbardziej?
PolubieniePolubienie
Jeśli chodzi o kawy, to przeszłam już przez rózne etapy, lubiłam z ekspresu lavazzę, pilam zaparzaną tchibo, a teraz wróciłam do rozpuszczalnej Mk Cafe. No i międzyczasie były cappucino i latte. To chyba zależy od smaku, czasem kawa też się nudzi. A herbata? Zdecydowanie zielona z cytryną:))
PolubieniePolubienie
i znowu się spotykamypozdrawiam
PolubieniePolubienie
Witaj Mo:)), czy znowu była notka polecona, tak dużo wejść, nic nie widziałam dzisiaj.
PolubieniePolubienie
Zazwyczaj jest tak, że w chwilach załamania zdajemy sobie sprawę z tego co mamy. Filmu nie wiedziałam, ale z taka sytuacją sama się spotykałam wielokrotnie Niestety albo stety, bo zapewne coś mnie to nauczyło:)
PolubieniePolubienie
Ale to dobrze, nauczyiło Cię również tego, żeby uczyć się na własnych błędach. Niektórzy tego nie potrafią do końca:)
PolubieniePolubienie
Nie wiedziałem że scenariusz do Anatomii powstał wg. Brzechwy wiersza….
PolubieniePolubienie
Scenariusz może nie……ale interpretacja:…..:)))
PolubieniePolubienie
Ubiegłaś mnie z tytułem wpisu, Caffe 😉 Miałam dokładnie taki sam dać w swoim poście, a teraz nie dam, bo pomyślisz, że ściągam 🙂 Film pamiętam – świetny był i odważny jak na tamte czasy – chodzi mi o sceny tzw. łóżkowe.Karioka
PolubieniePolubienie
Po pierwsze tytuł – a daj sobie taki sam, mi to nie przeszkadza. Ujęcie tematu będzie pewnie inne:) Natomiast sceny, biorąc pow uwagę dzisiejsze postrzeganie tematu, są lekkie ale wtedy na pewno były szokujące. To właśnie też jest ta zmiana jaka zaszła w społeczeństwach od lat 70tych. Ale sama miłość jest niezmienna.:)
PolubieniePolubienie
Ludzie jak w dym walili do kin…
PolubieniePolubienie
„A momenty były? No ba!”:)) Brylska miala co pokazywać.
PolubieniePolubienie
To Ty piszesz pod wpływem ?
PolubieniePolubienie
Zawsze:)) Dlatego tak dobrze mi idzie. Ciekawa byłam, kto pierwszy o to zapyta.
PolubieniePolubienie
Zawsze:)) Dlatego tak dobrze mi idzie. Ciekawa byłam, kto pierwszy o to zapyta.
PolubieniePolubienie