Ona, wyróżniająca się studentka ostatniego roku medycyny. On, świeżo upieczony inżynier z uzyskanym angażem do gdańskiej stoczni. Spotykają się na jakiejś domówce, chyba wpadają sobie w oko, bo w dziwny, niepojęty dla postronnych obserwatorów sposób, zakładają się, że następnego dnia przyjdą do urzędu stanu cywilnego i wezmą ślub. To, które stchórzy i nie pojawi się o umówionej godzinie, przegrywa. Przyjaciele mają ubaw, bo nikt nie wierzy, że można złożyć przysięgę tylko po to, by wygrać zakład.
A jednak.
Nastąpiło veni, vidi, vici, a potem decyzja o wspólnej przyszłości.*
Nie ma sensu się zastanawiać, czy przysięga złożona pod presją, a presją była chęć wygrania zakładu, jest prawomocna. Ani też czy chęć wyjścia z głupiej sytuacji z honorem jest ważniejsza niż zdrowy rozsądek, który ostrzegałby przed wiązaniem się z kimś, kogo wad i zalet zupełnie nie znamy.
Natomiast warto zastanowić się nad czymś innym…
Zwykle w okresie przedmałżeńskim poznajemy drugiego człowieka na tyle, by w którymś momencie uznać, że jesteśmy w stanie z nim przeżyć całe życie. Zakochani i zauroczeni, naiwnie przyjmujemy, że znamy już wszystkie wady i zalety partnera czy partnerki. Równie naiwnie myślimy, że wad jest niewiele i chwilowo warto przymknąć na nie oko, by w przyszłości, po ślubie, wyplenić.
Jednak po kilkunastu latach, a czasem dużo dużo wcześniej, okazuje się, że dawne wady urosły do rozmiarów Wieży Eiffla, upierdliwe drobiazgi stały się wadami nie to zwalczenia, a dodatkowo zaczęło wkurzać coś, na co wcześniej w ogóle nie zwracaliśmy uwagi. I jeśli druga strona związku zaczyna myśleć podobnie, koło się zamyka.
Czy w takiej sytuacji opisana przeze mnie historia nie pokazuje lepszego startu i uczciwszego postawienia sprawy? Czy ryzyko związane z niewiadomą nie staje się swojego rodzaju małżeńską tabula rasa, z zakodowaną gotowością do ewentualnej akceptacji tych czarniejszych stron charakteru? Żadna ze stron związku już nie może się tłumaczyć niewiedzą, bo właśnie niewiedza jest jedynym pewnikiem. Mało tego, podejmując wspomniane ryzyko wysłany zostaje konkretny przekaz: „oto jestem gotowa (gotowy) na współpracę, chcę wypracować konsensus, mam wolę kreowania siebie w nowym związku”.
Trochę teatralnie to zabrzmiało, więc kilka słów wyjaśnienia. Gdy powiemy: „sorry, ale nie podoba mi się jak to robisz (tu wstawiamy czynność, która podnosi w nas ciśnienie), czy możesz przestać?”, parter (partnerka) musi podjąć próbę negocjowania zmiany bez obawy o wywołanie awantury i cichych dni. Jednocześnie powinien chcieć rozwiązać problem tak, by każda ze stron pozostała w przeświadczeniu jakiegoś dobra płynącego z wynegocjowanych wspólnie zmian.
W przypadku znajomości z przedmałżeńskim stażem powyższe zdanie jest o tyle niebezpieczne, że zamiast obietnicy poprawy, możemy usłyszeć: „widziały gały, co brały”.
* Historia z filmu „Rozwodów nie będzie” (1963 r.)
Nie będę czytać komentarzy przed napisaniem swojego. Wierzę w pracę nad związkiem. Początek bardzo dobry – podobny poziom startu, coś zaiskrzyło, bo w ogóle pomysł się pojawił. Reszta to harówka. Można odpuścić i szukać drugiej połówki albo motyli, ale ja wierzę w świadome bycie razem, w pracę nad związkiem, w budowanie. Czy to jest odzieranie z magii i romantyzmu? Bzdura. To jest wiara we własną magię i romantyzm, w sprawczość 🙂 OK, mało to roman/sowe
PolubieniePolubienie
Racjonalizowanie związku? Prawdopodobnie można, ale po tej pierwszej fazie, po zauroczeniu, bo w przeciwnym wypadku nikomu by sie nie chciało w ogóle nad związkiem pracować. Ja wierzę w siłę rozmowy, o ile jest szczera, i uważam, że jeśli się chce rozmawiać, bo wszystko jeszcze można naprawić. Gorzej jest, gdy związek jest na etapie „już mi się do niej nie chce nawet gadać”. To koniec, a wtedy wspólne trwanie nie niesie nic dobrego.
PolubieniePolubienie
No kogoś tu rozczaruję ślub w USC można zawrzeć z dnia na dzień… mimo że ustawa mówi miesiąc ale są odstępstwa w szczególnych przypadkach i można skrócić do minimum. Dlatego te szczególne przypadki zależą od młodych i kierownika czy uwzględni prośbę. W kościele zresztą TEŻ jeżeli „co łaska” będzie większa;)
PolubieniePolubienie
Mnie nie rozczarujesz, ale niektórzy tu się pieklą, że podaję jakieś stare informacje. No stare, bo ze starego filmu – o czym wyraźnie napisałam 🙂
PolubieniePolubienie
To był film,dawno zrobiony i zakończony cukierkowym finałem.Rzeczywistość((obojętnie czy w tamtych latach czy dziś),jest tak bardzo skomplikowana,że strach.Można by to skrócić i napisać:beczkę soli z kimś zjesz zanim go poznasz.Swoją drogą po czołówce na onecie,spodziewalam się czegoś „wyższych lotów”.
PolubieniePolubienie
To był film,dawno zrobiony i zakończony cukierkowym finałem.Rzeczywistość((obojętnie czy w tamtych latach czy dziś),jest tak bardzo skomplikowana,że strach.Można by to skrócić i napisać:beczkę soli z kimś zjesz zanim go poznasz.Swoją drogą po czołówce na onecie,spodziewalam się czegoś „wyższych lotów”.
PolubieniePolubienie
Ja też spodziewam się po niektórych interesujących komentarzy i czasem się zawodzę.
PolubieniePolubienie
nie zawsze czeka sie w USC miesiac:) fakt jeden dzien to zadko sie zdarza ale dwa juz tak, wystarczy dobrze umotywowac, ze np sie wyjezdza, albo ktos tam z rodziny umiera, albo cos tam cos tam, dobra bajeczka i potrafia udzielic po 2 dniach slub:)
PolubieniePolubienie
Ja wobec takiej propozycji stchórzyłam i w głębi serca po dziś dzień żałuję:(
PolubieniePolubienie
Nie da się do niej wrócić? Do tej propozycji, tylko może teraz Ty się oświadcz:)
PolubieniePolubienie
Sytuacja była nieco bardziej skomplikowana, mimo że czysto platoniczna. Oboje byliśmy w związkach. Ta decyzja nie dotyczyłaby tylko nas dwoje. Na pewno wyrządzilibyśmy wiele krzywdy. A teraz ja odrobinę żałuję:) Lecz jeśli jest mi pisany, to i tak się doczekam, chociażby na jeden dzień:)
PolubieniePolubienie
A jeśli ten jeden dzien Ci potem nie wystarczy?
PolubieniePolubienie
Twoje rozważania są moim zdaniem lekko pozbawione sensu, ponieważ ślub to umowa cywilno prawna, która ma swoje konsekwencje, a osobę która podpisuje cokolwiek w ciemno można określić tylko słowem idiota. Dla całej reszty ludzkości istnieje więc tylko jedna opcja, związek małżeński poprzedzony okresem znajomości na tyle długim, aby chociaż z grubsza można było określić jakim typem człowieka jest partner.
PolubieniePolubienie
Jak widać wiele osób, które zostawiły komentarz jednak miały krótszy staż przedmałżeński więc nie do końca masz rację…….poza oczywiście tą umową cywilno prawną
PolubieniePolubienie
randki dla katolików – http://www.ZapisaniSobie.pl – serwis jest BEZPŁATNY – istnieje od 2007 roku – aktywnych jest tam ok 20 tyś użytkowników – serwis jest moderowanymoze Wam sie przyda…;)P.S.http://interia360.pl/artykul/przeznaczeni-czy-zapisani,31769
PolubieniePolubienie
I po półwieczu mamy rozwiązanie „problemu” szybkiego zaczynania i kończenia (co często jest ważniejsze) wspólnego życia, czyli akceptacja dla wszelkiej maści związków nieformalnych. Natura nie znosi próżni 🙂
PolubieniePolubienie
A ja byłam szczerze zdziwiona jak bardzo wyzwolone były bohaterki tego filmu. Mimo tylu lat wstecz. Jeśli chodzi o zawarty ślub, to młodzi małożonkowie mówią „nie martw się, jutro się rozwiedziemy”. To wszystko zanim podjęli decyzję o wspólnym życiu.
PolubieniePolubienie
Nie pamiętam filmu, ale jeśli to wyzwolenie przejawia się słowami ” nie martw się, jutro się rozwiedziemy” to może złóżmy je na karb młodzieńczej fantazji i fanfaronady
PolubieniePolubienie
Fakt, że młodzi dają się złapać w pułapkę małżeństwa (bo przecież nie mieli zamiaru wychodzić za mąż/żenić się) sugerowałby, że nie są zbyt postępowi ale to nie prawda. W całym filmi czuje się nowego ducha, powiew wyzwolenia, mowa o atomowej mlodzieży, chęci wyrwania się spod władzy rodzicielskie (to chyba ponadczasowe), podjeście do życia, do pracy. Ale kwestia rodziny staje pod znakiem zapytania……odpowiedzi udziela właśnie decyzja tych dwojga młodych ludzi. Skoro decydują się zostać razem, to trochę tak, jakby uznawali wyższość uprowomocnionego związku.Ale to tylko takie moje dywagacje na temat. Każdy może wyciągnąć swój własny wniosek.Bo może tak chodzi prozaicznie o…..miłość. Taką od pierwszego wejrzenia. I cała reszta jest skutkiem postępowania pod wpływem:)
PolubieniePolubienie
A mnie się wydawało, że to u mnie się działo błyskawicznie. Od „pierwszego wejrzenia” – do ślubu – równiutko rok. Ale właściwie już po miesiącu wiedziałem, że to jest ta i że chcę się żenić. Ale w PRL studenci na garnuszku rodziców, w dodatku oboje grzeczni do nieprzytomności nie mają takich możliwości – zakładów, wyprowadzki, rzucania się na głęboką wodę.
PolubieniePolubienie
Szczerze mówiąc rok wydaje mi się takim najlepszym czasem, nie za krótko – bo można czegoś nie zauwazyć, nie za długo – żeby właśnie nie poznać wszystkiego:)
PolubieniePolubienie
Jeśli chodzi o idee szybkich ślubów to uważam to za absolutną i bezgraniczną głupotę. Mój przyjaciel ożenił się po 2 miesiącach znajomości i ostro teraz tego żałuje. Głupio mu przyznać się do swojej bezmyślności dlatego myślę ze pomęczy się jeszcze z jakiś rok może dwa zanim się rozwiedzie. Z szybkim ślubem jest jak z grą na giełdzie lub z kupowaniem walut -jeśli się na tym w ogóle nie znasz to oczywiście może Ci się trafić „ślepy traf” i zyskasz pieniądze ale regułom jest że ludzie którzy się na tym nie znają tracą. Najlepsi gracze giełdowi to ludzie najlepiej poinformowani. Tak samo jest ze związkiem- im więcej wiesz tym masz większe szanse powodzenia.
PolubieniePolubienie
Ja w zasadzie też tak myślałam, czas, poznawanie się przez jakiś okres wyklucza kupienie kota w worku. Niemniej jednak zobacz jak wiele jest komentarzy, mówiących coś zupełnie innego.
PolubieniePolubienie
Kilka lat temu miałem być świadkiem na ślubie brata. Kilka dni przed ślubem oświadczył mi że nie będę świadkiem bo będzie nim syn jego szefa. Ot taki interes z szefem taki układ bo zamierzają zrobić interes. Ale jak stwierdził przecież nic się nie stało. Wypijemy na ślubie flaszkę i przecież jestem jego bratem. Udawałem że się ucieszyłem z tej nowiny pytając się czy dobrze zarobi bo to najważniejsze. Zadowolony z tego był ojciec i matka którzy nic złego w tym nie widzieli. Na ślub nie poszedłem . Brat dzwonił dlaczego nie nie ma bo czekają. Powiedziałem mu że brata to miał ale sprzedał go i teraz ma interes. Dzwoniła matka ojciec. Nie mam brata nie chce ich znać. Wiem tylko tyle ze owy interes wyszedł mu bokiem a rok po ślubie był rozwód. Matka zrozumiała dopiero ponoć na ślubie jak rodzina dała jej popalić co zrobiła lecz było za późno. Nie wybaczam.
PolubieniePolubienie
To przykre, ale szkoda, że nie wybaczasz. Brat może już dostał solidną nauczkę od życia, a przecież kiedyś rodzice umrą, znajomi dzisiaj są jutro ich nie ma, a rodzina to rodzina. Zwłaszcza ta najbliższa. Ja bardzo się cieszę, że moi najbliżsi nie dali sobie zrobić wody z mózgu kiedy było takie możliwości. Kocham ich za to jeszcze bardziej.
PolubieniePolubienie
Cos podobnego Jane Austin wlozyla w usta Charlotte w ‚Pride and prejudice’. Tyle, ze Charlotte dodala jeszcze, ze bez wzgledu na to, kim jest malzonek, i tak pojawia sie niesnaski pozniej, wiec im mniej sie wie wczesniej, tym lepiej 🙂
PolubieniePolubienie
Z tego wniosek, że wszędzie ludzie borykają się z podobnymi problemami damsko-męskimi i wpadają na równie dziwne pomysły:)
PolubieniePolubienie
Takie rzeczy to tylko…. w filmach. Ja wolę pograć ze znajomymi na imprezie w beerponga (tutaj zasady ww.redcup.pl) i wygrać w tego typu grach niz zakładać sie o takie rzeczy.
PolubieniePolubienie
I życie spędzić przed komputerem?:)
PolubieniePolubienie
Przecież ta stocznia już nie istnieje,!!!I
PolubieniePolubienie
Zuber, nie doczytałes do końca notki, a fe!!:) To stary film z 1963 roku, tytuł filmu podałam na dole. Oczywiście, że stocznia już może i nie istnieje, ale nie chodzi o stocznię prawda? Film stał się tylko punktem wyjścia:)
PolubieniePolubienie
Przecież ta stocznia już nie istnieje,!!!I
PolubieniePolubienie
Jesli jest sie zakochaym to szybki slub jest dobrym rozwiazaniem :)Co wynika z dlugiego nazeczenstwa np. piecioletniego? W przypadku klopotow potrafi sie ZERWAC takie nazeczenstwo nie walczac o MILOSC.W przypadku malzenstwa mamy wieksza motywacje do walki z problemami. Kawalerowie i panny ile razy chcecie probowac? Do starosci?
PolubieniePolubienie
Jesli jest sie zakochaym to szybki slub jest dobrym rozwiazaniem :)Co wynika z dlugiego nazeczenstwa np. piecioletniego? W przypadku klopotow potrafi sie ZERWAC takie nazeczenstwo nie walczac o MILOSC.W przypadku malzenstwa mamy wieksza motywacje do walki z problemami. Kawalerowie i panny ile razy chcecie probowac? Do starosci?
PolubieniePolubienie
Długie narzeczeństwo może znudzić obie strony, bo przez tych kilka lat można się o sobie dowiedzieć mnóstwo dobrych i niedobrych rzeczy.
PolubieniePolubienie
facet przegrał zakład w momencie założenia i nawet o tym nie wiedział… dobre 😀
PolubieniePolubienie
Nie tylko facet, kobieta też:)
PolubieniePolubienie
W październiku 76 roku – będąc po studiach i bez żadnej narzeczonej przy boku, założyłem się z kumplami o butelkę koniaku że do końca roku się ożenię. Dziewczynę poznałem pod koniec października na weselu kolegi. Po raz pierwszy spotkaliśmy się 10 grudnia, a 31 w sylwestra wzięliśmy ślub cywilny, u niej bo małe miasto nie miało zapchanych urzędów stanu cywilnego. Różnie bywało w życiu, ale mamy dwoje całkowicie dorosłych dzieci, trzecie ma dopiero 19 lat, a sami obchodziliśmy teraz 35 rocznicę ślubu. Znaliśmy się – można powiedzieć, że z widzenia, ale okazało się że trafiliśmy na siebie. Nie zawsze jednak tak się udaje, całuję mocno moją Aniutkę… 😉
PolubieniePolubienie
Wg historii rodzinnej rodzice widzieli się dwa razy, za trzecim razem był ślub . nie przeszkadzało im to przeżyć w miarę szczęśliwie ponad 50 lat razem
PolubieniePolubienie
No tak, w dawniejszych czasach mogli się nawet wcale nie widzieć, rodzice ustalili i już. Dzisiaj takie metody nie przeszłyby.
PolubieniePolubienie
Wyjaśniam młodzierzy: to scenariusz filmu choć tyułu nie pamiętam. Poszperajcie a znajdziecie.Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ale ja nawet podałam tytuł tego filmu:) Na dole notki. To jest stary film, bo ostatnio lubię takie staruszki, z 1963 roku bodajże pt. „Rozwodów nie będzie”
PolubieniePolubienie
http://www.jestemprzeciwacta.pl/
PolubieniePolubienie
bylam w prawie podobnej sytuacji tzn zalozylismy sie ale ja przegralam bo wykrecilam przed wejsciem do USC :))) a ze gosciu mial pieniadze (spore) wiec slub mial sie odbyc-wszystko bylo zalatwione tylko ze 1 dzien znajomosci to jednak troche krotko hahaha
PolubieniePolubienie
Naprawdę?:) Powinni więc na podstawie Twojej historii nakręcić remake tego filmu.
PolubieniePolubienie
naprawde :)))) na schodach do USC „wykrecilam” i nie zaluje, kilka miesiecy pozniej poznalam obecnego meza – po 2 mc mieszkalismy razem po nastepnych 2 bylismy malzenstwem :))) to bylo ponad 20 lat temu :)))) zycie czasami uklada lepsze scenariusze niz najlepszy film
PolubieniePolubienie
Oj to prawda, życie jest nieprzewidywalne, ale ważne że wszystko się dobrze skończyło i jesteś szczęśliwa. Bo jesteś?
PolubieniePolubienie
a potem mieli córkę któa zaczęła cpac
PolubieniePolubienie
Bardzo to pesymistyczne i wcale nie takie znowu nierealne. W obecnych czasach co 3 gimnazjalista miał przygodę z marihuaną. Niektórzy nie kończą na przygodzie.
PolubieniePolubienie
EEE tam:) poznałam się z mężem w lutym, w kwietniu ustaliliśmy datę ślubu i we wrześniu ze względów organizacyjnych wzięliśmy ślub:) nie da się? da się:) i powiem Wam, że do tej pory czyli 2 lata (już minęło) znam Męża tak samo jak podczas pierwszego tyg znajomości:) to był nasz najlepszy wybór:)
PolubieniePolubienie
A więc jednak lepiej szybko niż z ociąganiem:)
PolubieniePolubienie
baju baju….
PolubieniePolubienie
bzdury , UCS czeka sie caly miesiac
PolubieniePolubienie
Agnes…..doczytaj do końca.
PolubieniePolubienie
Totalna bzdura. Przepisy i biurokracja.
PolubieniePolubienie
Masz rację, bzdurą był zakład, mamy przepisy i biurokrację. Od zawsze.Tylko, że ja niezupełnie o tym…..
PolubieniePolubienie
Ha ha „spontan” zastąpił sponsalia… czy to dobrze, czy źle? nie wiem, czasem tak, czasem nie… mnie uczono, że beczkę soli zjesz, a do końca kobiety nie poznasz…
PolubieniePolubienie
Ale skoro tak (nawiązuję do tej beczki soli), to nie ma znaczenia jak długo znajomość trwa przed slubem, prawda? Myślę, że lepiej nawet krócej niż dłużej.
PolubieniePolubienie
no, pewnie, bo po co tracić czas… i przecież w tym narzeczeństwie to on nie dowie się, czy ona potrafi ugotować chociażby grochówkę na boczku….
PolubieniePolubienie
Grochówka na boczku jest niezdrowa:)) Lepiej niech tego nie gotuje, za to niech zacznie kupować sałatę i pomidory:)
PolubieniePolubienie
to na drugie, do kotleta…
PolubieniePolubienie
No coś Ty!! Zamiast kotleta :)))) (żartuję)
PolubieniePolubienie
Od ważywiny oczy ropieją
PolubieniePolubienie
nie ma reguł: historie z życia wzięte: kuzyn „chodził” z dziewczyną 10 lat a gdy się pobrali po pół roku wystąili o rozwód mimo że dziecko było w drodze, inna historia – koleżanka z pracy wzięła śłub po 3 miesięcznej znajomości z chłopakiem a dziś są coś koło 30 lat po ślubie- i nadal razem
PolubieniePolubienie
Tylko jaka jest przyczyna, że jeden związek się rozpada a drugi trwa? Jedni i drudzy na to pracują, bo przecież nie tylko chodzi o dopasowanie i podobne temperamenty.
PolubieniePolubienie
Pozwalam Ci się : a) zgorszyć, b) pośmiać, bo moje narzeczeństwo trwało 6 miesięcy, zupełnie się nie zastanawiałam czy i jak długo będziemy razem, japo prostu uciekałam przed innym związkiem. Mało romantyczne, prawda? Ale za to jakie trwałe!!! Miłego, 😉
PolubieniePolubienie
W zasadzie to nie ważne jakie są początki, nie ważne nawet jakie są motywy. Ważne, żeby przeżyć wspólnie życie bez zjadliwości, kłótni, bez ciągłego narzekania i zrzędzenia. Z okresem narzeczeństwa przed ślubem lub bez niego.I nie śmiałam się:)
PolubieniePolubienie
Takie historie mogą mieć miejsce tylko w filmach 😉 W życiu USC i kościół nie udzielą ślubu z dnia na dzień. Trzeba poczekać – w USC miesiąc, w kościele – kilka miesięcy – chyba właśnie po to, by się lepiej poznać ;)Karioka
PolubieniePolubienie
Karioka, zgadzam się z Tobą. W USC czeka się miesiąc. Miałam podobną sytuację. Pod wpłyem chwili chłopak, z którym nie mogliśmy się zdecydować, w którą stronę ma iść nasza znajomość, zaproponował mi ślub następnego dnia. Gdyby można było wziąć ślub z dnia na dzień byłabym dzisiaj po ślubie, a tak wszystko rozeszło się po kościach. 🙂
PolubieniePolubienie
Karioka, zgadzam się z Tobą. W USC czeka się miesiąc. Miałam podobną sytuację. Pod wpłyem chwili chłopak, z którym nie mogliśmy się zdecydować, w którą stronę ma iść nasza znajomość, zaproponował mi ślub następnego dnia. Gdyby można było wziąć ślub z dnia na dzień byłabym dzisiaj po ślubie, a tak wszystko rozeszło się po kościach. 🙂
PolubieniePolubienie
taaa…. to dlaczego moi znajomi czekali aż dwa dni… a ja ze swoją drugą połówką niecały tydzień…??
PolubieniePolubienie
Z filmu wynika, że w 1963 nie było żadnych problemów. Ktoś napisał, że stocznia już nie istniej, ja tylko dodam, że Urzędu Stanu Cywilnego w tym miejscu, w którym umiejscowiony jest w filmi, też już nie ma. Życie toczy się dalej.
PolubieniePolubienie
no właśnie… nieznajomośc prawa podważa twoją wiarygodnośc
PolubieniePolubienie
Moją?
PolubieniePolubienie
Dzidziuś był w drodze?
PolubieniePolubienie
W filmie nie.
PolubieniePolubienie
bo pewnie mieszkacie w jakiejs zabitej deskami dziurze
PolubieniePolubienie
Oj butonierko, nieładnie.
PolubieniePolubienie
moi znajomi czekali na ślub cały 1 dzień 😀 tak w Polsce 😉
PolubieniePolubienie
Ale kiedy to było? Bo historia, którą ja opisałam, jest z 1963 roku. Wtedy śluby odbywały się bez pompy a młodzi tramwajem wracali do domu.
PolubieniePolubienie
Ale kiedy to było? Bo historia, którą ja opisałam, jest z 1963 roku. Wtedy śluby odbywały się bez pompy a młodzi tramwajem wracali do domu.
PolubieniePolubienie