Piszę mało i niestety drogi Onecie to Twoja wina. To już nie wiosna, nie przesilenie, przemęczenie, chęć odpoczynku, nuda, czy brak weny blogotwórczej.
Jak sobie pomyślę, że poza wysiłkiem związanym z napisaniem notki, o ile w ogóle uda mi się zalogować do systemu, muszę podejmować jeszcze walkę z szablonem, który NADAL, czyli już dwa miesiące, nie działa prawidłowo, to mi się najnormalniej w świecie odechciewa. Myślę, że wypadałoby poinformować blogowiczów czy awaria zostanie naprawiona oraz z jakiego typu problemem mamy do czynienia. Czy my w ogóle mamy na co czekać?
W związku z tym blog założony na blogspocie również czeka, albo na moje totalne wk….nie albo na deklarację Onetu. Jedno i drugie jeszcze nie nastąpiło, więc jeszcze się nie zadomowiłam.
Cóż, nie jestem z tych, którzy jednym szast prast odcinają pępowinę (była już mowa o tym w kontekście tej lubelskiej), długo się zaprzyjaźniam, trudno zdobyć moje zaufanie, za to, jeśli już kogoś polubię, to zwykle daję mu szansę lub nawet kilka szans (do trzech razy sztuka, prawda?). Onet robi taki numer dopiero po raz pierwszy, dlatego grzecznie, choć już lekko zdenerwowana, czekam.
Ze spraw pozablogowych:
Najbliższy weekend upłynie pod hasłem lubelskiej Nocy kultury. Rok temu byłam zaskoczona rozmachem tego wydarzenia, więc mam nadzieję, że i tym razem będę się fajnie bawić. A program zachęcający, zapowiada się ciekawie*.
To już rok??
Bo również rok temu pożegnałam kogoś bardzo bliskiego, co wymagało uporania się ze wspomnieniami, wiązało z uporządkowaniem myśli i emocji. Uporałam się. Może jedynie emocje nadal we mnie tkwią, ale dzisiaj wiem, że to dobrze. Tak być powinno.
Przywożę do Warszawy rower i zamierzam pokonywać piłkarskie strefy EURO na dwóch kółkach. Połączenie przyjemnego z pożytecznym: oszczędność czasu i rozrzutność w spalaniu kaloriiJ. To chyba dobre połączenie?
Już się cieszę, bo brakowało mi cyclingu jak powietrza.
* Mam nadzieję, że Poziomka nie wykręci mi jakiegoś numeru, sama przecież nie pójdęJ