Czasem warto poprzestać na fonii

Niepocieszeni wracaliśmy z kończącego się właśnie długiego weekendu. Mąż nieszczęśliwy podwójnie, bo w tym samym czasie, w którym na poznańskim boisku rozpoczynał się mecz Chorwacja – Irlandia, on musiał prowadzić auto. Od razu wyszukał stację, która transmitowała mecz, więc miałam do wyboru albo natychmiast zasnąć snem głębokim i błogim, albo udać, że interesuje mnie wszystko, o czym zaraz będzie mowa.

Cóż, nie jest łatwo zasnąć snem głębokim i błogim w takich okolicznościach.

Siedziałam więc początkowo kompletnie niezainteresowana, potem lekko rozbawiona fantazją komentatora*, jednak z minuty na minutę coraz bardziej wciągała mnie erudycja mężczyzny, tempo relacji i oczywiste w takiej sytuacji potknięcia, przejęzyczenia, a czasem zupełnie chybione porównania. Nie ukrywam, że czekałam właśnie na te potknięcia.

Mecz należał do udanych, z często zmieniającą się akcją, więc komentator miał, co robić. Mówił szybko i sprawnie, używał zdań wielokrotnie złożonych, porównaniami sypał jak z rękawa, stosował dygresje i zawieszenia głosu.

Czasem go naprawdę ponosiło i wtedy zaczynała się najlepsza zabawa.

W relacji pojawił się Seneka i podróbki z miejskiego bazarku, była mowa o postawie piłkarza, który „musi gryźć trawę i rywala”, o czarnych szybkach na oczach sędziów, (pewnie chodziło mu po prostu o „klapki na oczach”), pojawiła się analogia, że prawnik bywa niedoszły, ale ktoś, o kim akurat mówił (nie pamiętam o kim:-), jest jak najbardziej „doszły” erudyta i prawdziwy humanista.

Po jakiejś decyzji sędziego (albo piłkarza, nie wiem dokładnie, bo czasem traciliśmy połączenie) komentator stwierdził, że poznańskie koziołki na pewno teraz stukają się głowami ze zdziwienia (chodził o koziołki na zegarze poznańskiego ratusza, które owszem, bodą się codziennie o godz. 12.00 ;-). Innym razem skomentował trzydniowy zarost gracza (znany sposób, żeby nie zapeszyć wygranej) doprecyzowując, że mężczyzna nie ogolił ani policzka z lewej strony, ani tego z prawej. To ja się pytam, czy jest jeszcze jakiś trzeci?

Mniej więcej w połowie meczu zauważył rezolutnie, że mimo zmiany koloru nieba, które się mocno zachmurzyło, koszulki piłkarzy nie zmieniły swoich kolorów i te Chorwacji są nadal niebieskie a Irlandii nadal zielone. Zwrócił też uwagę na pogniecione spodenki trenera, dodając, że wyglądają jakby spędził noc w śpiworze harcerskiego namiotu, że ktoś inny wypiął pośladki w stronę kibiców, ale wcale nie chciał ich obrazić… Itp. itd.

Takich kwiatków było sporo i na moją wyobraźnię działało rewelacyjnie. Bawiłam się świetnie, znacznie lepiej niż w trakcie jakiejkolwiek transmisji telewizyjnej, więc po skończonym meczu stwierdziliśmy zgodnie, że czasem warto poprzestać na fonii.

*Tomasz Zimoch

14 myśli w temacie “Czasem warto poprzestać na fonii

  1. Zaletą transmisji radiowych jest to, ze docierają do słuchacza 5 sekund zanim dotrze telewizyjna… co można wykorzystać w nieświadomym tego towarzystwie i zostać uznanym za jasnowidza… mnie się to zdarzyło podczas meczy Szwecja-Anglia… Kiedyś natomiast (MŚ w Korei) oglądałem transmisję z francuskiej stacji i słuchałem radia… nie dało się musiałem wyłączyć (też Zimocha) – po prostu dwa razy za dużo słów…

    Polubienie

  2. Taki urok pracy komentatora radiowego, że nie opisuje on tego co widz ma na swoim ekranie, tylko musi „namalować” ten, czasami szybko się zmieniający, obraz swoimi słowami. No i warunek dodatkowy: to nie może być nudne. Stąd czasem przenośnie zbyt przenośne i porównania, po których szczęka przygniata stopy. Ale jeśli ta relacja skróciła i umiliła Ci czas podróży to cel został osiągnięty 🙂

    Polubienie

    1. Ta relacja mnie rozbawiła, ale nie mogę nie docenić wiedzy tego komentatora (o którym tego wieczoru usłyszałam po raz pierwszy – co za ignorancja:)). Facet nie tylko poprawnie wymawiał wszystkie nazwiska ale jeszcze o każdym uczestniku wydarzeń, bo również o sędziach i trenerach, miał coś ciekawego do powiedzenia. A porównania iście homeryckie:))

      Polubienie

      1. No dobrze, tu miałaś okazję wysłuchać komentarza do meczu piłki nożnej, gdzie, co by nie mówić, jakaś akcja dzieje się cały czas, przerw jest stosunkowo niewiele i w zasadzie można się ograniczyć do opisywania tego co dzieje się na boisku. A co powiesz o sportach typu bilard czy choćby tenis gdzie tej, typowo sportowej akcji, jest powiedzmy, na kilkanaście sekund, a, powiedzmy, minutę trwają przygotowania do niej? A wyścigi formuły 1? Zwykle, dla niekibica, akcji w nich tyle co w odcinku teletubisiów, a wyścig trwa i przez ponad dwie godziny trzeba o czymś mówić :). Tu dopiero znajomość wszelakich interesujących historyjek i anegdotek jest wręcz nieoceniona 🙂

        Polubienie

        1. A wyścig kolarski??? Ja, skądinąd fanka rowerów, nie cierpię maratonów czy innych wyścigów kolarskich. Co tutaj komentować: „Jadą……dalej jadą……ciągle jadą”. Całe życie byłam katowana tego typu relacjami, masakra:)

          Polubienie

          1. Za czasów popularności Wyścigu Pokoju zawsze miałem poczucie winy, że te wielogodzinne transmisje, którymi się „wszyscy” pasjonowali, są dla mnie tak nuuuuudne….

            Polubienie

            1. Bo jedyne co tam się zmienia, to obraz……sami kolarze ciągle i w zasadzie tak samo – jadą. W dodatku jeden za drugim, żeby wykorzystać swój własny tunel powietrzny, czy jak go tam zwą. A ja lubię zmienność samego sportu, w narciarstwie na przykład nie interesują mnie skoki a bardziej zjazdy przełajowe, czy slalom. W pływaniu – nie basen, bo tu zmieniają się tylko ułamki sekund, natomiast już triatlon tak. Może chodzi o dynamikę, o zmienność, o moment zaskoczenia. Może w tej pozornej statyce nie odnajduję ani emocji, ani zaskoczenia?

              Polubienie

  3. Oj. Radiowi komentatorzy sportowi zawsze muszą opisać to, czego oczy nie widzą. Stąd taka opisowa wersja. Z gryzieniem trawy włącznie.Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Właśnie, musiał opisać akcję na boisku a mimo to jeszcze wystarczyło mu czasu i inwencji na wymyslanie tych różnych porównań:)) Ja to naprawdę doceniam. Trochę był śmieszny, przyznaję, bo czasem porównania były od czapy, ale jego emocje, tempo wypowiedzie wszystko tłumaczą.

      Polubienie

    1. Ja się nie znam, ale doceniam wiedzę. O każdym piłkarzu „przy piłce” powiedział kilka słów, czasem całe historie, a wszystko to szybko, żeby nie stracić ani sekundy z samego meczu. Często wyglądało to tak, że płynnie przechodził z tematu osobistego danej osoby na akcję meczu po czym znowu wracał do opowieści:)

      Polubienie

Dodaj komentarz