Uczucie przykrości z czasem powszednieje. Notka tylko pozornie w temacie mistrzostw.

Porażka w meczu z Czechami była przykra nie tylko dlatego, że przegraliśmy i wypadliśmy z grupy, była przykra również dlatego, że po raz kolejny zostaliśmy odarci ze złudzeń, a nadzieje okazały się płonne. W bolesny sposób przypomniano nam, że w polskiej kwestii footballowej dzieje się źle. Za dużo piłkarskiego biznesu, za mało sportowej werwy.

Nieprawda, że nic się nie stało. Stało się, bo pozostała nam już tylko funkcja gospodarza, a znacznie większą frajdę mieliśmy z uczestnictwa.

Niemniej jednak, rzeczywiście, mimo wszystko, czy tego chcemy czy nie, życie toczy się dalej.

Tylko na początku trudno jest przełknąć porażkę, trudno przestać o niej myśleć. Prawdopodobnie nie jesteśmy wtedy jeszcze gotowi rozstać się z emocjami, które do tej pory wypełniały serce. Więc pozostawiamy je w sobie, rozmawiamy o nich, przeliczamy punkty w tabeli, niektórzy bawią w „bukmacherkę”, typują i dywagują.

Moi Drodzy, w tym wszystkim tkwi, może i wątpliwej jakości, ale bardzo prosta życiowa prawda. Człowiek łatwo się przyzwyczaja do dobrego, do tego, co fajne, co sprawia mu przyjemność, co w pozytywny sposób podnosi adrenalinę. Z powodów czysto egoistycznych nie pozwalamy odejść emocjom, dlatego właśnie proces powracania do rzeczywistości (odzwyczajania) bywa bolesny. My po prostu chcemy tę przyjemność przedłużyć, chcemy tkwić w świecie wysublimowanych (lub bardzo prostych) zmysłów, w tym co jeszcze na chwilę oderwie nas od codzienności.

To takie ludzkie.

Racjonalnie podchodząc do tematu, nie ma przecież żadnego powodu, by tkwić w ułudzie. Lepiej byłoby móc zachować rozsądek na zawsze, dokładnie zapamiętać niemiłe uczucie porażki, by za jakiś czas nie pozwolić się znowu omamić słodkimi słówkami. Cóż, w przypadku sportu, nie jest to możliwe J. Zawsze na nowo wierzymy, na nowo rozpalamy w sobie ten wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju ogień. Znowu zasiadamy przed telewizorami i krzyczymy „Polska białoczerwoni!”.

Takie jest podejście do tematu każdego szanującego się kibica, jednak na innych życiowych płaszczyznach jest i musi być inaczej. Po kolejnych, bolesnych rozczarowaniach nie pozwalamy na następne, wiedząc już, że naiwność to nie to samo, co nadzieja. Przykrość powszednieje, oswajamy się ze stratą i zaczynamy żyć bez niej.

Bo z naiwności trzeba się leczyć, nadzieję zaś wolno hołubić tylko dopóty, dopóki nie przekształci się w naiwność.

21 myśli w temacie “Uczucie przykrości z czasem powszednieje. Notka tylko pozornie w temacie mistrzostw.

    1. Ja mam bardzo dobre wspomnienia z tego piłkarskiego okresu:)) Tak generalizując. I nawet przegrana naszych tego nie zmieni. Przegrana pokazuje tylko, że wyszło jak zwykle. Niemniej jednak, jak napisałam, to nie zmienia obrazu całości. A to jest bardzo pozytywny obrazek:)

      Polubienie

    1. Kris dopiero teraz godny pochlebstw. wczoraj oglądałam program o testach medycznych z jego udziałem. Facet jest niesamowity.

      Polubienie

    2. Kris dopiero teraz godny pochlebstw. wczoraj oglądałam program o testach medycznych z jego udziałem. Facet jest niesamowity.

      Polubienie

  1. dostajemy w zamian emocje i zero radosci;))bo takich warunkow do grania nie bedziemy mieli pewnie juz nigdy…i tak zostal nerwosal zamiast szampana,bo w uliczkę jak w Barcelonie….Boniek juz nie wyskoczy…a szkoooda;)))

    Polubienie

    1. Najbardziej żenujące było zachowanie niektórych kibiców gdy przy piłce był Ronaldo. Typowa zazdrość testosteronu:)) Młody, przystojny, zdolny i przy forsie. To jest mieszanka działająca nie tylko na kobiece zmysły:)))A nasi….cóż…..bez komentarza. To trochę tak jak na zdjęciu, które wrzuciłam na fejsie.

      Polubienie

  2. Droga Caffe, jeśli chodzi o naszą piłkę kopaną to raczej przyzwyczailiśmy się nie do dobrego, a do złudzeń i miraży. Jak pisze jakelo, polska piłka skończyła się 30 lat temu i od tego czasu najlepsze co nam się udało osiągnąć, to przebić warstwę mułu żeby z dna sobie pooglądać jak wygląda futbol. Pozwolę sobie, pamiętając o poziomie, jakości gry, i zachowując proporcje, strawestować określenie odnoszące się do drużyny hiszpańskiej: „reprezentację mamy jak nigdy, gramy jak zwykle” :). Ja jestem nieszczególnie zainteresowany naszą piłką, więc publicznie pytam zaangażowanych kibiców i fachowców: jakiego wyniku mogliśmy oczekiwać od drużyny, która przez ostatnie lata nie zagrała ani jednego meczu o stawkę, która mecze towarzyskie grała głównie z „kelnerami” i wg rankingów UEFA (albo innej FIFA) była ZDECYDOWANIE NAJGORSZĄ drużyną na tym turnieju?I na koniec moje uznanie dla któregoś z piłkarzy (przyznaję, że nie pamiętam nazwiska), który przyznał, że ten turniej to sp…li na własne życzenie i nie zasługują na takich kibiców. Może coś się zaczyna zmieniać….

    Polubienie

    1. Ostatni raz kibicowałam z takim zaangażowaniem w 83, kiedy jeszcze grał Boniek. Potem, nuda i coraz bardziej nuda. EURO przypomniało mi tamte emocje. I chociaż Polacy niestety jak zwykle nie przeskoczyli własnych umiejętności, to euforia kibiców, których widzę, ich radość, footballowe zacięcie, sprawiają, że nadal bawię się ogląając mecze. A to dla mnie nowość i zaczynam rozumieć ZImocha, który wczoraj powiedział, że jak wszyscy już sobie pojadą i znowu zrobi się normalnie i tak pusto…..będzie płakał:). Bardzo cieszę się, że dane mi było to wszystko zobaczyć.

      Polubienie

      1. Ja w ’82 na mistrzostwach w Hiszpanii :). Może chłopaki chcieli pokazać, że Polak potrafi mimo stanu wojennego? Nie wiem. Potem świat poszedł do przodu, a PZPN jeszcze się nie zorientował, że „trochę” odstajemy.Ale za każdym razem, jak udaje się nam awansować do finałów z uśmiechem obserwuję prężenie „reprezentacyjnych” mięśni szumne zapowiedzi, że tym razem to …. i kolejne kibicowskie „nic się nie stało….” :). Kibiców to faktycznie może i mamy najlepszych na świecie i chyba tylko dzięki nim ten cały futbolowy biznes jeszcze się kręci.

        Polubienie

  3. „Polska białoczerwoni!?, czy „Polska biało-czerwoni!!!” – oto jest pytanie…A co do poziomu biało-czerwonego futbolu, to było lepiej niż 4 lata temu, ale jest gorzej niż 30 lat temu…

    Polubienie

    1. Jacek, jest gorzej niż 30 lat temu, ale mimo to, właśnie teraz się zaangażowałam 🙂 Może to dlatego, że widzę codziennie radość kibiców, że mimo wszystko cała ta historia z kibolami skończyła się dobrze i teraz ich już nie ma a są tylko kibice. Nie wiem sama. Szkoda, że nie grają Polacy, ale mocno kibicuję Hiszpanii. Ty chyba też?:)Acha, ja tam wolę „białoczerwoni”.

      Polubienie

      1. krzyczymy „białoczerwoni” a piszemy „biało-czerwoni” chociaż nie wiem, czy to ma sens… gdyby prawo przewidywało jakąś inspekcję do zwalczania błędów ortograficznych, to miliony szalików musiałoby zostać zarekwirowane z powodu takiego krzyczącego napisu: „białoczerwoni”…

        Polubienie

    1. Oczywiście, że nic się nie stało w sensie jakimś takim życiowym. W końcu nikt nie umarł. Ale stało się, bo ciągle powielamy te same błędy. W tym sensie stało się. Ja też już się nie emocjonuję mistrzostwami, inaczej było jak grali Polacy, a teraz? Co mnie obchodzi kto wygra, skoro nie my:))

      Polubienie

    1. A ja miałam taką naiwną wiarę, że może się uda jeślli nie wygrać to chociaż dojść daleko. W końcu nasi byli u siebie a wtedy każdy czuje się pewniej, daje z siebie więcej. No cóż, wyszło jak zwykle.

      Polubienie

Dodaj komentarz