W niedzielę było….. bosko

Beata, czy Ty nie możesz tak po prostu pójść do teatru albo kina, usiąść, pośmiać się i zrelaksowana wrócić do domu?

No może i mogę……

Ale czasem czuję wewnętrzną potrzebę, żeby to obejrzane coś rozłożyć na czynniki pierwsze, przeanalizować, porównać z innymi, poczytać o podobieństwach, różnicach, wadach i zaletach, a dopiero wtedy, bogatsza o nową wiedzę, spokojnie odkładam temat.

Tak właśnie było po niedzielnym spektaklu „Bóg” na podstawie scenariusza Woodego Allena, który  to scenariusz został za zgodą i wiedzą autora przeniesiony na grunt polski, a nawet lubelski.

Idąc do teatru miałam nadzieję, że będzie zabawnie, może nawet absurdalnie, ale nie spodziewałam się, że obejrzę spektakl w konwencji teatru otwartego, eksperymentującego, „kreującego nowe układy przestrzenne, nowe metody pracy i nowe relacje między aktorem a publicznością”*. Dlatego, mimo że gra aktorska mnie nie poruszyła, to pomysły scenograficzne, momenty totalnego zaskoczenia i zwykłej zabawy z całą pewnością tak!

Nastąpiło chaotyczne pomieszanie czasu i miejsca (tu i teraz, Grecja i przeszłość), w jednym momencie aktorzy odgrywali rolę bohaterów sztuki, w drugim dowiadywali się, że sami są bohaterami spektaklu, a my – widzowie zostaliśmy wpisani w ramy tej poplątanej, literackiej fikcji.

I to było fajne. Byłam sobą i jednocześnie częścią  nieznanego show (trochę to zalatuje Calderonem de la Barca). Rzeczywistość kontra fikcja. A w tym wszystkim człowiek szukający Boga, który nie jest wszechmocny, a wręcz bardzo ludzki w swojej słabości i śmiertelności. To było jedyne filozoficzne przesłanie, dlatego czuję lekki niedosyt. W końcu wychowałam się na klasyce, romantyzmie i literaturze przesyconej wzniosłymi ideałami:-).

Wyczytałam, że przedstawienie Woodego Allena odgrywane było także w innych miastach, że autor zgodził się na modyfikację scenariusza, na dodawanie cech rodzimych, stanowiących charakterystyczne dla danego miejsca tło. Taka swoboda twórcza musi  być niesamowitym wyzwaniem,o ile nie spełnieniem marzeń, nie tylko aktorów, ale także reżysera i polskiego (lokalnego) scenarzysty.

Przedstawienia różnią się wszystkim, a więc także (co oczywiste) obsadą.  W Olsztynie główny bohater przyjeżdza na rowerze, w Teatrze Polonia gra go kobieta, w Lublinie został wystylizowany na geja.  Pojawiają się lubelskie nazwy osiedli i podmiejskich miejscowości. Swoboda twórcza!

Spodobał mi się pomysł z usadowieniem niektórych aktorów na widowni. Dorris (główna kobieca rola) usiadła akurat obok mnie, możecie więc sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy nagle wstała i zaczęła rozmawiać z aktorami. Jescze wtedy nie wiedziałam, że to zabieg artystyczny.:-)

Takich niespodzianek było więcej.

Szkoda, że nie zagrał u nas (jak u Jandy) sam Woody Allen, a właściwie jego głos. Gdyby nagle zadzwonił do Teatru Osterwy (jak do Teatru Polonia), prosto z Hollywood, byłoby to bardziej zaskakujące niż spadający z nieba niczym Deus ex machina, mitologiczny Zeus, z zupełnie niepodobnym do niego,  lękiem wysokości.

­­*Wikipedia

11 myśli w temacie “W niedzielę było….. bosko

  1. Następnym razem daj znać, że idziesz, kupię bilet na spektakl i będę się uważnie rozglądał. Ciekawe czy w ten sposób można rozpoznać blogerkę?:)

    Polubienie

  2. Mnie gra aktorów nie powalila na kolana, natomiast zabiegi sceniczne już tak, choć to bardziej zasługa Woodego niż lubelskich artystów.
    Co do praw autorskich i zgody, to myślę że zawsze jest konieczna jeśli autor żyje, a w tym przypadku tak przecież jest. Tutaj może po prostu Woody Allen wyraził tą zgodę od razu, tym samym dając wolną rękę potencjalnym reżyserom. Ale tak czy siak, ona musiała być wydana. Prawa autorskie itp:)
    Moja koleżanka też była na Bogu jakiś czas temu i sobie chwaliła. Ja zresztą też nie żałuję, że poszłam.

    Polubienie

  3. Umieram z ciekawości na co była wystylizowana Dorris… a jak kiedyś byłem w cyrku to obok mnie siedziała akrobatka (na widowni oczywiście) się nie zorientowałem, tylko dziwiło mnie, że tak dokładnie opatuliła się płaszczem…

    Polubienie

    1. Była ubrana w jakąś elegancką, ale baaardzo krótką sukienkę, ale nawet mnie to nie zdziwilo, bo wiele osób na widowni było elegancko ubranych. Ta elegancja zdziwiła mnie jak wchodziłam, bo wydawało mi się, że teatr spospoliciał w takim sensie, że i dżinsy pasują 🙂
      Rozbawila mnie też inna sytuacja. Ze sceny uciekł aktor, powiedział, że nie będzie więcej grać. Za chwilę głównym wejściem, przez widownię, przyprowadził go wydawało by się prawdziwy policjant komentując głośno, że złapał go na ulicy, jak ten „biegał z gołym tyłkim po Narutowicza” :-))

      Polubienie

        1. Właśnie!!:) Z drugiej strony nie podobało mi się, że wszystko w tej sztuce nawiązywało do seksu, i nie przeszkadza mi seks w żadnym dziele, jeśli jest jakoś uzasadniony. Tutaj był równie absurdalny, jak całokształt. Ale i tak miło spędziłam czas.

          Polubienie

  4. Załuję, że nie widziałem, choć samą sztukę znam – czytałem wielokrotnie. Ale to nie to samo, co obejrzeć ją na scenie.

    Polubienie

    1. A ja nie żałuję, że widziałam:-) To jest jednoaktówka? Gdzie ją znalazłeś, w wydaniu osobnym, czy jakichś zbiorowych sztukach Allena? Jeśli chodzi o możliwość obejrzenia, to oczywiście youtube, znalazłam ten spektakl z Olsztyna, choć to też nie to samo, co na żywo.

      Polubienie

Dodaj komentarz