Wiem, że dzisiaj wszyscy o Majdanie, ale ja w zasadzie w tym samym tonie, tylko o innym kraju.
Kiedy 7 lat temu wyruszyliśmy spod Klasztoru Świętej Katarzyny, by wspiąć się na Górę Mojżesza, było ciemno. Przewodnik naszej grupy Mohamed (oni zawsze mają na imię Mohamed lub Amr:-) miał nas całych i zdrowych dotransportować na szczyt, wziąć kasę, a potem bezpiecznie sprowadzić na dół. Egipcjanom się nigdy nigdzie nie spieszy, więc zamiast wyjść odpowiednio wcześniej i spokojnie pokonać kilkukilometrowy odcinek serpentyn, wyruszyliśmy za późno i potem w dzikim pędzie wspinaliśmy się, żeby zdążyć przed wschodem słońca.
Nie będę robić wykładu, dlaczego akurat na Synaj, i dlaczego przed wschodem, bo każdy może sięgnąć do źródła i doczytać. Dodam tylko, że ostatni, najtrudniejszy odcinek, to 700 schodów biegnących stromo w górę. Koszmar:)
Za to, jak już się uda…..widok niezapomniany, wschód słońca – nieziemski, a kolory masywu w marsjańskim klimacie, z przewagą szaroczerwonego, ceglastego i pomarańczowego. Istne cudo!
A dzisiaj czytam, że właśnie na Półwyspie Synaj jest najbardziej niespokojnie. Grasują tam bandy pozbawionych stałego dochodu Beduinów oraz członkowie dżihadystycznego ugrupowania Ansar Bajt al–Makdis*, którzy po raz pierwszy skierowali pogróżki wprost do turystów, a przecież nawet po rewolucji w 2011 r. aż do tej pory obcokrajowcy czuli się w Egipcie w bezpiecznie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróż do Egiptu w ogóle, a poza jego ośrodki turystyczne w szczególności.
Z powodu zamieszek zawsze najbardziej cierpią zwykli ludzie, a z powodu wojen, całe populacje. Smutne, że ten piękny kraj, z jego wspaniałościami, kulturą i historycznym klimatem na wiele lat może stać się niedostępny dla innych narodowości. A mieszkańcy Egiptu, do tej pory utrzymujący się z turystyki odczują brak przyjezdnych na własnej skórze. Było biednie, będzie jeszcze bardziej.
*Metro, ubiegły tydzień