Ostatnio kolega wrzucił tą, którą wklejam poniżej, chociaż w zasadzie nie wiem po co:-) Bo po cóż komplikować?:)
„Wiśta wio, łatwo powiedzieć”, że tak zacytuję jeden ze starszych seriali, który czasem lubię obejrzeć w powtórkach, ze względu na obraz stolicy z lat 70 tych. Warszawę uwielbiam w każdym jej wydaniu, przedwojennym, powojennym, współczesnym. Nie przeszkadza mi ruch uliczny, zabieganie oraz panoszący się w centrum Pałac Kultury, który w sumie stanowi niezły punkt odniesienia dla przyjezdnych. Kiedyś, kiedy jeszcze nie znałam miasta, był moim kompasem, moim azymutem (wiesz coś na ten temat Caffe:-)). To dzięki niemu zawsze trafiałam do domu:)
Ale wracając do znienawidzonej, choć bardzo ludzkiej umiejętności komplikowania sobie życia, to czy potrafimy być w tak prostolinijny i nieskomplikowany sposób otwarci? Żeby mówić wprost? Mówić wszem i wobec czego chcemy? Oj mam wątpliwości…
Taka możliwość uzależniona jest przecież od charakteru znajomości, zażyłości, temperamentu człowieka, nawyków kulturowych, uzależniona od stereotypów, wartości, zasad itp. itd.
Łatwo jest okazać swoje zainteresowanie czy zadać trudne pytanie przyjacielowi. Nie narazimy się na odtrącenie czy śmieszność. Skoro to przyjaciel, zrozumie dlaczego pytasz, nie przekręci twoich słów, nie urazi brakiem odpowiedzi czy taktu. Odpowie, lub odłoży odpowiedź na później, ale jakoś skomentuje. Teoretycznie tak samo powinno być w relacjach rodzinnych, w rzeczywistości bywa różnie. Czasem nagromadzone przez lata żale zamykają człowieka tak skutecznie, że konieczna się staje wizyta u psychoterapeuty.
Rzecz się ma nieco inaczej w przypadku wszelkich pozostałych relacji (czyli tych pozaprzyjacielskich i pozarodzinnych), bliższych, dalszych, kiełkujących lub zamierających. Postawienie szczerego pytania wcale nie musi stać się furtką do wzajemnego porozumienia. Wyjaśnienie własnego punktu widzenia niekoniecznie może zostać właściwie odebrane. No i mogą się pojawić kolejne trudne pytania i kolejne punkty widzenia. Zaszłości i wzajemne żale są najtrudniejszym do przełamania momentem. I trzeba postępować racjonalnie. Jeśli raz czy drugi pytasz i otrzymujesz unik, krąg tematów w naturalny sposób ogranicza się do pogody i grzecznościowego „co słychać?”, jeśli druga strona tłumaczy się czymś, co według ciebie brzmi jak wymówka, prawdopodobnie jest wymówką. A wtedy trudno o każde następne pytanie, a jeszcze trudniej o wylewność na własny temat.
Ok, może i zamykasz się w sobie, otaczasz się murem, stajesz się nieufny (i wcale tego nie lubisz), ale sądzę, że w drodze do niekomplikowania życia, nie powinniśmy pozwalać robić z siebie idioty.
Ola
Czy robieniem z siebie idioty jest pytanie o sprawy, które mnie interesują? Czy może snucie wydumanych, niesprawdzonych teorii, bo wstydzę lub boję się zapytać? Niezadawania pytań jesteśmy uczeni w dzieciństwie, a później to zachowanie się utrwala, bo tak jest wygodniej.
To tak moim zdaniem i nie całkiem na temat 🙂
PolubieniePolubienie
I dlatego warto czasem przypomnieć sobie o sprawach, które wydają się oczywiste, gdy się o nich czyta np. w necie, a jednocześnie sa tak trudne do zastosowania w tzw praktyce życia codziennego
PolubieniePolubienie
Nie jest robieniem z siebie idioty pytanie o kwestie, na które ktoś z chęcią Ci odpowiada. Trudniej jest pytać o tematy pseudotabu, nie myślę tu o intymnych sferach. Raczej o tematach trudnych ze względu na łączącą ludzi zażyłość. Po prostu jeśli raz zapytasz a ktoś Ci odpowie „nie chcę na ten temat rozmawiać” drugi raz nie zapytasz raczej.
PolubieniePolubienie
Ależ oczywiście że zapytam, pod warunkiem, że będzie mnie to interesowało lub zależało na odpowiedzi. Gdyby było inaczej już dawno wyczerpałbym wszelkie możliwe tematy rozmów, no może poza pogodowymi :))
Może jestem nienormalny pod tym względem, ale w trudnych sytuacjach oczekiwałbym pomocy i rady właśnie od osób, z którymi łączy mnie pewna zażyłość niż od zupełnie obcych. Choćby dlatego, że znając mnie i moją sytuację doradzą lepiej niż obcy 🙂
PolubieniePolubienie
Pozwolicie, że włączę się w temat. Dla mnie oczywistą sprawą jest fakt, że należy tu rozróżnić dwojakiego rodzaju rozmówców.
Myślę, że jeśli nadawca i odbiorca (posłużę się profesjonalnym nazewnictwem) chcą się porozumieć, stosują naprzemienność wypowiedzi i tak formuują pytania i odpowiedzi, żeby wszystko było dla obu stron jasne. Jeśli coś się w tej kwestii zaburza, jeśli jednak ze stron robi uniki, trudno mówić o komfortowej komunikacji. Może się w końcu tak zdarzyć, że się ktoś wkurzy i nie będzie chciał rozmawiać, a już na pewno nie będzie się zwierzać:))) Zupełnie inaczej jest w sklepie z sukienkami, pyta się o rozmiar, ekspedientka nie odpowie bo akurat obsługuje kogoś innego = nikt się nie obraża:)))
Ja zrozumiałam, że o coś takiego Oli chodziło.
PolubieniePolubienie
Bo Ola miesza i kręci :))
PolubieniePolubienie
Ola, się wypowiedz w końcu, gdzie Ty w ogóle jesteś dzisiaj, co?
PolubieniePolubienie
Coś w tym stylu Caffe. Jednak chodzi mi też o to wysyłanie sprzecznych sygnałów. Z jednej strony niby rozmowa, z drugiej odczuwalna blokada.
A jestem ciągle poza domem, dlatego tak mnie mało. Zaraz dostaniesz e-maila.
PolubieniePolubienie
To chyba też zależy od tego, czy i jak, i ile razy zostaliśmy wcześniej z powodu własnej otwartości skrzywdzeni. Ile razy ktoś tą otwartość wykorzystał, nadużył, błędnie zinterpretował, niezbyt trafnie skomentował, wywołując tym samym efekt domina zamykającego nas na coś bardzo cennego. Na zaufanie i potrzebę bycia z drugim człowiekiem. Chyba lepiej takich emocji nie doznawać. 🙂
PolubieniePolubienie
To pewnie tak jest, a potem już nie pytamy, bo uznajemy że nie ma sensu.
PolubieniePolubienie