Właściwie to do końca nie wiem, dlaczego tak tego chciałam. Nie mam lustrzanki, czy jakiegoś super hiper wypasionego aparatu, nie biorę udziału w konkursach fotograficznych, nie staram się o pracę w agencji reklamowej i nie zostanę kolejnym paparazzi. Mam za to całkiem przyzwoity kompakt, który robi zdjęcia prawdopodobnie lepsze niż ja:-)
Może chciałam sprawdzić, czy jak już się nauczę, to będę potrafiła wycisnąć z niego więcej. Chyba nadal nie potrafię.
Ale to nie ma znaczenia. Lubię wyzwania, nowości, a nawet konieczność uczenia się, lubię jak powstaje coś fajnego. Lubię fotografować, więc jak tylko nadarzyła się okazja (Dziewczyny, jeszcze raz dziękuję za możliwość!:))), skorzystałam z niej. I nie żałuję! Nauczyłam się jak patrzeć na obiekt, jak kadrować świat i ludzi, jak szukać właściwego punktu widzenia. Poznałam wszystkie możliwości mojego aparatu, wszystkie jego tryby. Oczywiście wcześniej też robiłam zdjęcia, ale zawsze dostawałam do ręki gotowy, ustawiony na konkretną funkcję aparat, a o samodzielnej zmianie opcji w zasadzie nie było mowy.
Poza tym, poznałam wiele fajnych osób, a dzięki nim i kilku zbiegom okoliczności Beę z naszej dawnej „sekty”. Kto pamięta, czyta mojego bloga od początku, to wie:) Pierwszą wspólną kawę mamy już za sobą, mam nadzieję, że nie ostatnią.
A poniżej efekt tułania się po lubelskich zakamarkach. Nie bądźcie zbyt surowi w ocenie (kilka zdjęć przeszło edycję).