Nie. Już od dawna nie. Może kiedyś bycie kierowniczką wiązało się z prestiżem, trochę lepszą pensją, znajomościami, karierą. Że szczebel… w sensie drabiny społecznej. Ale dzisiaj?
Przeczytałam kilka dni temu, że ostatnio coraz więcej kobiet zostaje kierowniczkami (może i tak, bo parytet, feminizm itp.), niestety zwykle kierowniczkami średniego personelu, (cóż, aż tak się nam nie ufa). Przeczytałam także, że zwykle wiąże się to z koniecznością ogromnego emocjonalnego i związanego z obowiązkami domowymi, wsparcia rodziny*. Odkrywcze toto nie jest, ale za to poparte wieloletnimi badaniami statystycznymi. Oczywistą sprawą jest, że im więcej odpowiedzialności na stanowisku tym więcej czasu poza domem, większy stres, zmęczenie, a często zamiast delegowania obowiązków, wykonywanie jej za innych. Pensja kierowniczki zwykle bywa niższa niż pensja kierownika, a wymagania wobec niej są takie same, a nawet większe. Ona ciągle jeszcze musi udowadniać, że potrafi.
Pamiętam, że kiedyś sama marzyłam, żeby zostać kierowniczką. Czekałam najpierw na okoliczności, potem na zmianę umowy, a przez cały czas, naturalnie, na wyższą pensję, która (tak na marginesie) pozostała w sferze obietnic.
Jednak wtedy, oprócz możliwości podwyższenia zawodowego statusu i tej całej pseudoekonomicznej otoczki, chodziło mi także o wpisanie kierowniczości do CV słusznie kombinując, że CV będzie wtedy lepiej wyglądało. Zaczynaliśmy powoli dojrzewać do przeprowadzki, śledziłam ogłoszenia, sprawdzałam rynek.
Teraz po latach mogę ze zdziwieniem stwierdzić, że moje zarobki nigdy nie miały nic wspólnego z samym stanowiskiem, a najwięcej zarabiałam wtedy, gdy miałam najmniej pracy i obowiązków.
Dzisiaj „kierowniczka” kojarzy mi się z Gieniusiem znad jeziora, nad które jeździmy tak często, jak nam okoliczności pozwalają. Gieniuś, miejscowy drobny pijaczek, jest zawsze albo bardzo zalany, albo bardzo na kacu. Nigdy nie wchodzi na posesję, stoi grzecznie przy furtce i czeka, aż ktoś się pojawi w drzwiach. Ale wtedy bez namysłu, głosem Balcerka z „Alternatyw” próbuje znanego chwytu: „Kierowniczko, nie dałaby kierowniczka 2 złote na chleb?”**
* „Metro” z 8 października.
** Chyba oczywiste, że każda kobieta jest „kierowniczką”, a te 2 złote to na pewno nie na chleb.
Niewdzięczna rola – szefowie wymagają nad miarę, a nie docenią, a podwładni patrzą wilkiem…
O wrażeniach z filmu napisałam tu:
http://loonei.blog.pl/2014/10/23/mydlo-szydlo-i-powidlo-czyli-co-na-prezent-albo-jak-zwykle-skacze-po-tematach/
PolubieniePolubienie
Witaj u mnie:)) Szefowie bywają różni, jak to szefowie. Ja też miałam to szczęście w nieszczęściu, że trafiałam na różnych. To jest szczęście bo mam teraz porównanie i potrafię docenić takiego, który potrafi docenić. Ja też jestem już po filmie. „Bogowie” okazali się bardzo ludzcy. A to akurat pocieszające.
PolubieniePolubienie
Rzeczywiście dostrzegam problem deprecjonowania niewiast… Do mnie menele mówią „Prezesie!”:)
Kłaniam nisko:)
PolubieniePolubienie
Nie byłoby feminizmu, gdyby nie było deprecjonowania. To oczywiste. Czasem żałuję, że nie urodziłam się w epoce średniowiecza. Jednak, wbrew utartej opinii, kobieta średniowiecza- brzmi dumnie!
PolubieniePolubienie
Tak to jest, kiedy pracujesz tylko jako zwykły pracownik odpowiadasz za siebie, gdy jesteś kierownikiem odpowiadasz za siebie i tych, którzy ci podlegają. Przynajmniej w teorii.
PolubieniePolubienie
No i za tą odpowiedzialność powinno się dostawać jakiegoś ekstrasa prawda? Ja nigdy nie dostałam:)) Pensja pozostała czystą pensją. Wkurzające było to (i ponoć nadal jest), że w Lublinie pracodawcy pozwalają sobie na bezczelność wykorzystywania pracownika również i w tym względzie.
PolubieniePolubienie
Kierownicze stanowisko dzisiaj to duża odpowiedzialność stres.Wiem coś o ty , bo takie pozycje zamują członkowie mojej rodziny i marzą o emeryturze.Pozdrawiam.Ula
PolubieniePolubienie
Oczywiście, że tak. Duży stres, dużo pracy. Kiedy ja byłam kierowniczką osoby mi podlegające potrafiły dzwonić do mnie nawet późną niedzielą. Czy była potrzeba czy nie. Specyfika pracy czasem rzeczywiście tego wymagała, a czasem, żeby po prostu przerzucić na kogoś odpowiedzialność. Pozdrawiam:-)
PolubieniePolubienie
Masz rację, kierownik ma wydźwięk z lekka komunistyczny. Kojarzy mi się z takim granatowym, długim fartuchem:)
PolubieniePolubienie
Tak? Mi ten długi fartuch kojarzy się bardziej z magazynierem:))
PolubieniePolubienie
Ja znam wersję „Pani kochaniutka, daj 2 złote”. To jest o tyle właściwsze, że każda pani jest kochaniutka, a nie każda jest kierowniczką.
PolubieniePolubienie
Oj zdziwiłbyś się. Kobiety potrafią pokazać pazurki. Znasz ten tekst: „kobieta jest bezbronna, dopóki schnie jej lakier na paznokciach”;-))
PolubieniePolubienie