No i otóż mamy wiosnę

Za moim blokiem również.

Wczoraj, po porannym spacerze z czworonożnym terrorystą, stwierdziłam po raz kolejny, że przyszło mi mieszkać w baaaardzo dziwnym miejscu. Front budynku upiększony szerokim pasem zieleni, obsadzony bujnym żywopłotem, na wiosnę obsypany białym kwieciem, tuż obok zielona ławeczka, plac zabaw dla dzieci. Takie ą, ę, dziękuję, przepraszam, wszystko bardzo ładne, estetyczne i w ogóle.

A z tyłu bloku?

MASAKRA!

Naprawdę, jeśli ktoś myśli, że psie kupy są w mieście największym problemem, to się grubo myli. W mieście problemem są ludzie!

A zwłaszcza ci, którym wydaje się, że są tacy szlachetni, bo dokarmiają. W zasadzie nie wiem kogo, ale sądząc po tym, co bywa na trawniku z tyłu bloku, dokarmiają wszystko, co się rusza: od gadów i płazów, przez dzikie i bardziej udomowione ptactwo, po wszelkiej maści zwierzęta. No i oczywiście owady! Głównie muchy. Ludzi raczej nie, bo wszystko zalega tam, gdzie zostanie fantazyjnie wyrzucone przez kuchenne okno. Za to nie trzeba tyłka ruszać, żeby przejść dwa kroki do zsypu, prawda? I to bezcenne poczucie spełnienia dobrego uczynku…

Dzięki Bogu wszystkie okna kuchenne w tym bloku wychodzą na tylną stronę budynku, w przeciwnym razie mielibyśmy taki sam widok również z przodu.

Tak więc, wychodząc na spacer z psem mogę w zasadzie bez trudu skomponować ostatnie menu sąsiadów. Na trawniku ląduje niedojedzona sałata, jakieś pomidory, czasem zwykłe pajdy wysmarowanego masłem lub całkiem suchego chleba. W poniedziałek rano było na bogato, wiadomo po niedzieli, dlatego obraz dopełniały kolorystycznie resztki papryczki, tu i ówdzie gotowana marchewka, kawałki niedojedzonego kurczaka czy kiszone ogórki. Ale na głowę biła wszystko inne, panosząca się przy rynnie, kupa wysmarowanego czerwonym sosem spaghetti.

MASAKRA!

Psie kupy zutylizuje najbliższy lub kolejny deszcz, a to?? Można sobie wyobrazić, jak po kilku dniach będzie wyglądała trawa z resztkami gnijących warzyw i owoców. Przyblokowy rynsztok.

I teraz już się wcale nie dziwię, że widuję za blokiem jeże, szwendające się bezpańskie,a  może nawet pańskie, koty i psy. Kilka dni temu przebiegł tuż przed moim nosem mały lis!

PS 1. Szanowni Państwo, wrony może ogryzą mięso (jak mnie zapewniała wczoraj sąsiadka wyrzucając swoje resztki), bo to są ptaki wszystkożerne, ale na pewno pozostawią kości kurczaka, które w końcu skuszą łakomego psiaka lub kota, a on z całą pewnością nie wie, że te drobiowe łamią się wzdłuż i mogą mu uszkodzić jelita.

PS. 2.  O tym, jakie szkody przynosi dokarmianie ptaków w okresie od wiosny do jesieni już pisałam, więc nie będę się powtarzać (TU).

PS. 3. Wyrzucanie przez okno śmieci, zużytych pampersów i resztek niekulinarnych, które również za blokiem widuję, to już temat na inną notkę.

65 myśli w temacie “No i otóż mamy wiosnę

  1. Trzeba dzwonić po straż miejską, bo jeśli ktoś z domu nie wyniósł ogłady, to trzeba go jej nauczyć. Może kilka mandatów za zaśmiecanie sprawi, że ktoś się zastanowi.

    Polubienie

    1. Ale co da telefon do straży miejskiej w przypadku tych wszystkich innych śmieciarzy, których akurat za rękę nie złapałam. Jedynie panią od kurczaka udało mi się przypadkiem namierzyć. Poza tym, wolałabym żeby sami zrozumieli.

      Polubienie

  2. Fuj! Ludzie są leniwi i obleśni. Co oni koszów nie mają? Moja sąsiadka np. lubi trzepać dywan na balkonie… z tym, że ja mieszkam tuż pod nią :/

    Polubienie

  3. piszecie o mieście, ja napiszę o przedmieściach.
    Do domku przeprowadziłam się niedawno i jak to typowy mieszczuch zachłysnęłam się pięknym lasem tuż za oknem i świeżym powietrzem. Tylko że prawie z każdego spaceru mój pies wracał z poharatanymi łapami. Ilość śmieci w podmiejskim lesie jest przerażająca. I cały przekrój. Od odpadków komunalnych, łącznie z resztkami jedzenia, puszki, butelki, przez pampersy, butelki plastikowe, po cegły, potłuczone płytki, gumolit, papa, nawet stara muszla klozetowa się znajdzie. Kiedyś leżał cały worek cebuli z pobliskiego targowiska. I nie miałabym nic przeciwko temu, bo cebula za rok się rozłoży, ale worek był plastikowy.
    Dwa lata temu zorganizowaliśmy z sąsiadami akcję sprzątania pobliskiego lasku. Śmieci było dwa 7-mio metrowe kontenery. A dziś, po 2 latach las wygląda jak przed sprzątaniem.
    I niby jest ustawa śmieciowa, niby wszyscy płacą, a i tak wyrzucają do lasu.

    Polubienie

    1. To też jest temat wałkowany od lat i echo! Trochę patetycznie to zabrzmi, ale prawdziwie, dla naszej planety nie są problemem zwierzęta, problemem są ludzie, którym wydaje się, że im wszystko wolno, bo mają rozum i władzę. Człowiek to psuja. Niszczy wszystko co piękne, psuje to co fajne. Czasami nieintencjonalnie, czasami z premedytacją.

      Polubienie

  4. i dlatego mieszkam w domku, jak sobie pościelę tak się wyśpię, czytaj: jak sobie nasram (lub naśmiecę) tak będę miała:)

    Polubienie

    1. No tak, ale wokół Twojego domku są inne domki, bloki, wieżowce, chodzą ludzie, gdzieś się przemieszczają, spacerują, śmiecą, wyrzucają. To nie jest problem tylko jednego bloku, to nie jest też brak problemu na własnej posesji, bo teoretycznie Twoja działka może kiedyś zacząć stanowić jedyną niezaśmieconą enklawę.

      Polubienie

  5. Dokarmiam kota blokowego. I kilka razy znalazłam przy jego misce stos starannie(!) ogryzionych kości skrzydełek drobiowych. raz trafiłam na darczyńce i miałam okazję spytać – skoro to takie dobre, ze szkoda wyrzucić tylko łaskawie kotu się daje, to dlaczego państwo sami nie zjedli.
    Ryzykowałam, ale kot im nie zaczął nagle przeszkadzać, tylko nie kłaniają sie.
    Za to kot zdrów.

    Polubienie

    1. Właśnie, bo dokarmiać trzeba z głową! Zamiast najpierw trochę poczytać na temat tego, co jakiemu zwierzęciu wolno, rzucają co popadnie, gdzie popadnie.

      Polubienie

  6. O czym tu pisać? Frak dobrze leży dopiero w 5-tym pokoleniu a i tak w przypadku Polaka, słoma będzie wyłaziła do 10 pokolenia. Nonszalancja, buta, chamstwo, hipokryzja, sobkostwo, pewność nieomylności i zwykle buractwo poraża. Buty i śmieci w workach na korytarzach, psie odchody, śmiecenie w miejscach publicznych, nawyk „karmieni gadziny” przez ….okno blok mieszkalnego, plucie gumą do żucia na chodniki, aleje, korytarze, pety, plucie po chodnikach….to nasze…polskie

    Polubienie

  7. Sądząc po specjałach wyrzucanych za okno, dokarmiane są przede wszystkim szczury… bo wątpię, by po osiedlu hasały swobodnie świnie zagrodowe.
    U mnie „na wsi” ostatnio na środku chodnika szpaki obdziobywały sporą kość. Na trawnikach przed blokiem / kamienicą (jak zwał, tak zwał) w równej mierze: worki foliowe z niewiadomą zawartością, pety i psie kupy. Okolica usłana dodatkowo: puszkami, „małpkami” i papierami.
    Śmieci z deszczem z nieba nie lecą.
    Wkurza mnie, gdy ktoś mówi, że trzeba dać zarobić osobie sprzątającej – ona ma wystarczająco dużo sprzątania i bez dodatkowych syfów.
    Wiem, że pies musi załatwić swoją potrzebę – natury nie oszukasz, ale cukier mi skacze, gdy widzę pana w gajerku, „wysrywającego” swojego pasa pod cudzym balkonem i idącego dalej.
    Kiedyś delikatnie zwróciłam młodemu człowiekowi uwagę (gdy wyrzucił na chodnik papier z niedojedzony kebabem) – powiedziałam: „Coś Panu wypadło” i wbiło mnie w chodnik, gdy usłyszałam odpowiedź: „Nie, sam to wyjeb..em!”

    Polubienie

    1. Mnie też wkurza takie mówienie. Osoba sprzątająca nie obleci codziennie każdego jednego rzuconego peta, czy pozostałości po zablokowej libacji. Psie kupy nie są fajne, oczywiście, że w miejscach publicznych psiarze powinni sprzątać, ale psie kupy znikną po jednym czy drugim deszczu, a butelki, puszki po piwie, reklamówki, zużyte pampersy, prezerwatywy, pety itp.itd? Historyjka, którą opisałaś, może i byłaby nawet śmieszna, gdyby nie była taka żenująco smutna.

      Polubienie

    2. Moja sąsiadka szybko nauczyła się sprzątać po swoim pupilku…
      Nie pomogło zwracanie uwagi, wypuszczała psinę na klatkę schodową i co zwierzak miał zrobić? Drzwi sobie sam nie otworzy. Tak było jakiś czas, do momentu, kiedy biedaczyna załatwiła się na mojej wycieraczce. Do psa nic nie mam, bo gdzieś musiał, ale że w takich sytuacjach wredna jestem, to zebrałam wszystko ładnie, zapakowałam do zaadresowanej koperty i wrzuciłam do właściwej skrzynki na listy… I wiecie? Podziałało!

      Polubienie

  8. Przyszła wiosna i jak co roku prasa lokalna zwraca uwagę czytelników na problem zaśmiecania miasta.
    Jednakże autorzy takich artykułów zaledwie napomykają o piętrzących się górach nieorganicznych odpadków, za to całą swoją uwagę koncentrują na kwestii psich odchodów, czyniąc tym samym ich właścicieli – świadomie bądź nie – osobami najbardziej odpowiedzialnymi za brzydki wygląd miast w naszym regionie.
    Zastanawiam się, dlaczego z równą determinacją nie piętnuje się innych grup społecznych: palaczy, osób spożywających alkohol, miłośników chipsów, słodyczy i napojów gazowanych, bo nietrudno zaobserwować, że większość śmieci na naszych ulicach stanowią niedopałki, opakowania po papierosach, batonach i chrupkach, puszki po piwie i plastikowe butelki.
    Rzecz w tym, że w przypadku zwierząt i ich właścicieli łatwo jest wskazać „winnych” i potępić ich z całą stanowczością. Wiadomo bowiem, do kogo należy kierować swoje uzasadnione (lub też nie) pretensje o pojawienie się kupki na chodniku. Jeśli idzie o inne zanieczyszczenia, prawie niemożliwym jest ustalić ich pochodzenie, a więc odpowiedzialność za ich powstawanie rozkłada się na całą społeczność. Nikt nikogo nie oskarża i nikt nie poczuwa się do winy.
    Nie zapominajmy jednak, że słowo pisane, zwłaszcza jeśli ukaże się w prasie, posiada wielką moc. Wielokrotne powtarzanie słowa „pies” w kontekście zanieczyszczania miasta może niektórych czytelników doprowadzić do bardzo niepożądanych skojarzeń i wniosków. Rodzi bowiem uprzedzenie albo nawet nienawiść wobec zwierząt, których jedyną winą jest to, że w ogóle ośmielają się ulegać jakimkolwiek prawom fizjologii.
    Agresja bojowników o czystość i ład zbyt łatwo kieruje się przeciwko bezbronnym zwierzętom albo ich opiekunom. Ktoś taki jest przekonany, że dba o porządek w swojej dzielnicy, bo przegonił kamieniem bezdomnego psa czy kota albo zwymyślał staruszeczkę, której psiak załatwił się na trawniku.
    Jest kwestią bezdyskusyjną, że właściciele psów powinni sprzątać po swoich pupilach, a przynajmniej dopilnować, aby załatwiały one swoje potrzeby w miejscu, gdzie ich „efektów” nie dojrzy żadne ludzkie oko. Psia kupa na chodniku to bowiem faktycznie nic przyjemnego.
    Jednak edukację ekologiczną i kulturalną społeczeństwa należy zacząć od tych, którzy naprawdę zanieczyszczają swoje najbliższe otoczenie.
    O tym, czy miasto jest postrzegane jako czyste, zadbane i atrakcyjne wizualnie nie decyduje to, czy na chodniku da się zauważyć psie odchody. Najbardziej rzucają się w oczy (i najbardziej rażą!) zarośnięte chwastami i zasypane od lat stosami odpadków działki i ogrody, których właścicieli nie sposób zidentyfikować, przepełnione kosze na śmieci, cuchnące podwórka, od dawna przeznaczone do rozbiórki rudery w centrum miasta, odrapane i pokryte wulgarnymi napisami kamienice. Oto pole do działania dla odpowiednich władz i instytucji.
    Na koniec optymistyczny, wiosenny akcent:
    Wszelkie zanieczyszczenia organiczne mają te niezmiernie miłą i fenomenalną właściwość, że w bardzo krótkim czasie rozsypują się w proch.
    Gdyby Ziemię zamieszkiwały wyłącznie zwierzęta, pozostałaby ona czysta i nieskalana jak w pierwszych dniach po Stworzeniu. Odpadki i brud pojawiły się na świecie dopiero w momencie, gdy człowiek zaczął wytwarzać i konsumować swoje dobra. Weźmy więc odpowiedzialność na siebie, a nie obwiniajmy naszych braci mniejszych za własne niechlujstwo i śmietnik wokół nas.

    Polubienie

    1. Agnieszko, Twój komentarz powinien był wpisem! Ujęłaś rzeczywiście największy obecnie problem, który i ja zaobserwowałam. Jest on tak ogromny, że uznałam, iż wymaga osobnego potraktowania. Jeśli wyrażasz zgodę, wrzucę go jako tekst główny. To bardzo mądre i dojrzałe spojrzenie na nasz świat i na to, co my ludzie z nim zrobiliśmy. Chyba, że ten wpis jest wpisem z Twojego bloga, jeśli tak, zostaw proszę link. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.

      Polubienie

  9. mieszkam w mieście i w małym 4piętrowym bloku który jest tak zaprojektowany że mieszkańcy z parteru mają ogródki male po 40m2. Blok jest w literke U więc ogródki są od środka. Ja mam nieprzyjemność mieszkać na parterze i posiadam ogródek ponieważ ludzie wyżucają mi na niego pety, chleb, kości, zgnile warzywa niewspominając o pięknym rzygu na meblach ogrodowych :/ Najgorsze jest to że nawet okna kuchenne nie wychodzą na ogródki tylko ludzie mają tam balkony więc podążają ze swoimi odpadkami na balkon żeby mi wyżucić do ogródka. Raz tylko straciłam cierpliwość i sąsiadowi z góry który nie reagował na moje prośby żeby przestał wyrzucać wysypałam wszystko co wyrzucił mi na ogródek na wycieraczke 🙂 i podziałało niestety chyba trzeba być chamskim żeby się z ludźmi porozumieć. I najgorsze jest to że to człowiek ą ę który całe 5 lat mieszka w mieście więc jest warszawiakiem ;/ i niech mi ktoś powie że to my rodowici warszawiacy jesteśmy chamstwem i pospólstwem

    Polubienie

    1. Z tymi oskarżeniami dotyczącymi chamstwa przyjezdnych w Warszawie akurat nie trafiłaś:)) Mieszkałam w stolicy dłuższy czas i uwierz mi, że zarówno chamstwo, jak i przejawy kultury widywałam w każdym wydaniu. To nie jest tak, że w stolicy śmiecą tylko przyjezdni. Śmiecą niewychowani. Śmiecą najnormalniejsze lenie, którym się nie chce przenieść tyłka do zsypu. Mówienie o przyjezdnych w ten sposób, tylko dlatego, że fajnie rozkręciła się w mediach kwestia „słoików” i bardzo łatwo jest po przyjezdnych pojechać, jest krzywdzące. I co masz na myśli mówiąc „rodowity Warszawiak”? Ten powojenny, który przyjechał odbudowywać stolicę, w większości ze wsi, czy ten prawdziwy, sprzed wojny? I w ogóle, jakie to ma znaczenie? W moim mieście jest mnóstwo przyjezdnych, z małych miasteczek, ze wsi. Nigdy bym nie powiedziała, że śmiecą tylko oni. To też byłoby krzywdzące. Śmiecą śmieciuchy!

      Polubienie

      1. nie mam nic do przyjezdnych 🙂 są często pomocni i często przyczyniają się do rozwoju naszej pięknej stolicy. Moja rodzina akurat zalicza się jeszcze do warszawiaków przedwojennych, chociaż jak mawia mój tata Warszawa to największa wieś w Polsce. Tylko krew mnie zalewa jak się ciśnie po nas a tak naprawdę w dużej mierze to przyjezdni rozrabiają 🙂 wiadomo dużo zależy od wychowania i nigdy nie pojmę że ktoś niesie butelkę z piciem to mu nie ciąży a jak wszystko wypije to staje się tak okropnie ciężka że trzeba ją wyrzucić na ulicę. Powinniśmy się uczyć czystości od singapurczyków 🙂

        Polubienie

        1. Okej, odebrałam to trochę napastliwie:-) A zawsze mi się wtedy robi trochę głupio, bo ja strasznie polubiłam Warszawę. Z jej mieszanką kulturową, wielkomiejskością, słoikowatością, zaletami i wadami:)) Oczywiście dużo zależy od wychowania i tylko wychowania. To co wyprawiają przyjezdni jest czymś w rodzaju spuszczenia psa z łańcucha. Taki młody człowiek jedzie na studia do większego miasta, rodzice już nie mają szansy kontrolować, pełna wolność i pełen luz. Dlatego potem zdarzają rozróby. To samo akurat bywa u nas, gdzie uczelni jest więcej niż dobrych przychodni:) Ale śmiecą ludzie niezależnie od tego, czy się urodzili w naszym mieście, czy akurat do niego przyjechali. To wychowanie, trochę animuszu jak popiją i mamy potem trawnik uciapciany czym się da.

          Polubienie

  10. trudno mi zrozumieć wywalanie za okno kawałków gotowych „dań”, no cóż, tacy są właśnie ludzie. ale jak się ma mózg, to się widzi też pewną subtelną różnicę. kiedy zostaje nam w domu mnóstwo suchego, niespleśniałego chleba, nie ma co się bawić w wyrzucanie go do śmieci, żeby jakiejś paniusi przypadkiem nie raziło w oczy. wystarczy namoczyć żeby nie ptakom stawało w gardle i zrzucić z okna, a w 5 minut zniknie wszystko. ale trzeba wiedzieć gdzie są ptaki. tam, gdzie nie ma zwierząt, lepiej faktycznie nic nie wyrzucać, bo tylko by gniło.

    najgorszym problemem jest nie zrzucanie z okien resztek takiego jedzenia. znacznie gorsze rzeczy to nagminnie: butle i buteleczki po żołądkowej, (na moim osiedlu walają się wszędzie, ale przecież kto by na to narzekał, wszyscy się boją meneli. narzeka się za to na „odpadki spożywcze”! które jak tylko się pojawią to zaraz znikną), są też puszki po piwie, pety, brudne waciki do uszu, żyletki(!!!) opakowania po czipsach, siatki nylonowe, stare gazety, jakieś skóry wypełnione łojem, które na dłuugo zasyfiają chodniki pod ścianami bloku. nieraz się z zadbanego, kwitnącego ogródka babci wyciągało torby takich okazów bo debile z pięter wyżej nie wiedzą, że takie rzeczy się ani nie rozkładają, ani nikt tego nie zje, co najwyżej można tym zabić.

    Polubienie

    1. Gotowe dania to jest za duże słowo, raczej ich resztki, choć spaghetti było na tyle okazałe, że można je uznać za danie główne:) Ale spaghetti to był jednorazowy wyskok. Najczęściej to stare kartofle, stary chleb i sałata. W każdym razie masz rację, że nie chodzi o dokarmianie. Jeśli chcemy to robić, to róbmy to z głową, żeby nie narobić więcej szkody niż pożytku. Co do najzwyklejszych w świecie, a niebezpiecznych śmieci, to jest chyba temat na osobną notkę. I odnoszę wrażenie, że ten syf pozostawiają pod blokiem nie tylko tzw. osiedlowe obszczymurki, czyli drobne pijaczki. To chyba brak wyobraźni tych trochę już starszych dzieciaków. Albo znowu….dorosłych.

      Polubienie

  11. Typowe dla kundlarzy. „A bo ludzie pety rzucają”, „a bo koszy na śmieci nie ma”, „a bo psie g*wno się rozkłada”, „a bo podatek za psa placę” i tak w ten deseń się fleje rozgrzeszają ze srania po chodnikach.

    Polubienie

    1. No to tak się rozgrzeszą kundlarze jak ich uroczo nazwałaś, a jak się rozgrzeszą ci, którzy wyrzucają śmieci przez okno?

      Polubienie

    2. Pampeluno kochana! Jestem psiarą! Tak! W moim mieście nie wolno z psem wejść do parku, więc chodzę tam rzadko. Nie tylko dlatego, że nie mogę zabrać ze sobą psa, za którego płacę podatki i sprzątam w torebki, w które zaopatruję się sama. Główną przyczyną jest to, że nie chcę wdepnąć w g…o pozostawione przez najsłodszego potomka ‚kóltóralny” mamuni! Toaleta w parku jest płatna, to fakt, ale jak damuńci nie stać zapłacić złotówkę za skorzystanie, to niech sprząta po swoim osrałku tak, jak ja po psie albo niech z nim siedzi w domu! Bo wdepnąć w ludzkie g.. jest tak samo nieprzyjemnie, jak w psie! Mamuś „wysadzających” swe pociechy pod krzaczek albo bezpośrednio na alejkę widziałam wiele, ale ŻADNA po swoim nie posprzątała.
      Co do śmiecenia z okien w bloku – u mnie jest podobnie. Wielkie państwo, „ą” „ę” a zachowuje się jakby u mamuni za stodołą było… I żeby było jasno – ludzi mieszkających na wsi szanuję, ale takie miejski „wsioki” działają mi na nerwy niemożebnie.

      Polubienie

      1. Zołza, mój komentarz na Twój, to już byłoby za dużo. Napisałaś dokładnie wszystko to, co ja też zaobserwowałam! Dokładnie tak jest!

        Polubienie

  12. Mieszkam w dużym mieście. Moje osiedle jest stale, ale bardzo ładne – dużo zieleni (trawniki, dorodne drzewa) wokół bloków (bo to oczywiście blokowisko) a na trawnikach jest dokładnie tak jak piszesz. Często zdarzają się roztrzaskane reklamówki ze śmieciami więc na pewno wyrzucane z okien i to nie tylko z tyłu bloku, ale i od frontu. Ponadto całe trawniki usłane są petami… z daleka wygląda to jak kwiaty, aż strach patrzeć na te kwietniki z bliska. Mniemam, że wyrzucają to wszystko młodzi ludzie bo starzy chyba aż tyle nie palą a i kultury jednak trochę mają. Nie mam nic do młodych ludzi, ale ich zachowania mnie powalają. Przecież to młodzi ludzie walczą o ochronę środowiska, teraz wymuskani, pachnący (w większości) a zachowania jak z epoki kamienia łupanego. Mam nieszczęście mieszkać w bardzo dużym bloku, gdzie na parterze mieści się wiele sklepów i zakładów usługowych i niejednokrotnie widziałam panienki z zakładu kosmetycznego czy biura rachunkowego palące papierosy na zewnątrz i oczywiście zostawiające niedopałki… wygląda to strasznie… nie jest dobra reklama dla firm. Uwiecznię to kiedyś na zdjęciu. Jakem stara palaczka, nigdy takich rzeczy nie robiłam. Z Bogiem sprawa jeśli ktoś mieszka na piętrze… współczuję ludziom z parterów, którzy niestety muszą wąchać wszystkie te unoszące się smrody z rozkładających się odpadów i robactwo mnożące się na nich. Wielokrotnie widziałam kawały surowego, zepsutego mięsa także. Otworzyłaś Puszkę – jak ją zamknąć? Trudne pytanie…

    Polubienie

    1. Ktoś tu w komentarzach powiedział, że płaci się ludziom za to że sprzątają. Idealnie byłoby jakoś zmusić do sprzątania tych ludzi, którzy śmiecą, tylko już pisząc to mam sceptyczny uśmiech na twarzy. Dzisiaj do niczego nie jesteśmy człowieka w stanie zmusić, bo człowiek ma prawa, a zapomina o podstawowych obowiązkach. Otworzyłam puszkę Pandory, ale zauważ, że nie ma krytycznych komentarzy wobec autorki wpisu, są krytyczne wobec problemu, więc wygląda na to, że większość ludzi jednak myśli podobnie.

      Polubienie

  13. To chyba ogólnopolskie. Jakiś czas temu pracowałam koło takiego bloku. Teoretycznie powinno być czysto, gdyż blok należał do wspólnoty mieszkaniowej a nie jakiejś dużej spółdzielni. Nic z tego! Jedzenie było wyrzucane na trawnik przed głównym wejściem, od strony ulicy. Kilka razy dziennie. Bo od tyłu był parking. Nie muszę mówić, że „karmiły się” tam wszelkie zwierzęta, ptactwo…I pozostawiały po sobie odchody, których nikt nie sprzątał. Wspólnota nie mogła znaleźć pracownika do sprzątania, bo za chwilę było to samo.

    Polubienie

    1. Pracownik do sprzątania wielu tu nie zdziała, jak się ludzie nie zmienią. Taki pracownik będzie sprzątał od poniedziałku do piątku, a wysyp resztek jedzenia jest w sobotę po południu i w niedzielę po obiedzie. Akurat w zasadzie wtedy, gdy wszyscy wylegają ze swoich mieszkań bo jest coraz cieplej. Naprawdę dziwię się, że nikomu to nie przeszkadza???

      Polubienie

  14. Jeże,psy lub koty to jeszcze nic. U nas na osiedlu zimą pojawiają się dziki. A ludzie beztrosko wyrzucają na trawniki resztki jedzenia. Kompletny brak wyobraźni.

    Polubienie

  15. Otóż droga pani muszę Cię pocieszyć ,bo u nas jest to samo!!!Mieszkam tu w takim 11 piętrowym bloku od 2 lat . A od kilku lat w tym bloku zlikwidowano zsypy na śmieci, ponieważ było masakrycznie dużo w nich szczurów.( ludzie nie umieli z nich korzystać)To sobie wyobraz jak wyglada placyk pod naszymi balkonami, bo u nas jest odwrotnie ,ludzie wyrzucają śmieci z balkonu, i resztki jedzenia dokarmiając gołębie wrony sroki kawki,i szczury!To ptactwo tak się zadomowiło że w nocy śpią na barierkach balkonowych i zanieczyszczają nam balkony .Dzisiaj musiałam sprzątać zafajdany róg balkonu,i donicę,barierka cała w kale ptasim.Dozorczynie tego miejsca pod balkonami nie zamiatają w ogóle!!!W środę pozamiatał sąsiad z 1 pietra, i przy okazji dowiedziałam się że może z 6 lata tu nie było sprzątane.Nie wiem gdzie to jeszcze mogę zgłosić ,bo administracja jest odporna na wszelkie zgłoszenia.Jedynie można usłyszeć żebym sobie domek kupiła, skoro nie podoba mi się mieszkać w bloku.

    Polubienie

    1. Chyba mnie to nie pociesza, wolałabym myśleć, że są jeszcze miejsca normalne. Tu nic się nie zmieniło. Od tamtej pory widziałam nowe porcje starego spleśniałego chleba. Czy nikt tych ludzi nie uczył, że się nie rzuca chlebem?:) To chyba nie jest religijny zwyczaj, tylko nasz polski. Na początku myślałam, że to jakaś córka anorektyczka wyrzuca kanapki tak, żeby mama nie widziała. Ale to się dzieje na całej długości bloku!

      Polubienie

  16. Temat psich kup – mój ukochany na wiosnę! :p Nie mam psa, ale ten wrzask, który się podnosi z każdym marcem, wychodzi mi już bokiem. Zwłaszcza, że nikt nie toczy bojów o to, o czym piszesz. Szkła, pieluchy, podpaski itp. wyrzucane wprost z okien. Przydomowy ogródek moich rodziców w czteropiętrowym bloku, jest wiosennym przeglądem ludzkiej kultury…

    Polubienie

    1. W moim mieście toczą się boje o psie kupy w zrewitalizowanym parku, do którego przed remontem można było pójść na spacer z psem, a teraz jest zakaz ze względu na to, że właściciele po swoich pupilach nie sprzątają. Cóż, rozumiem obie strony konfliktu. Sama chciałabym móc tam wejść z moim psiuńkiem, ale z drugiej strony to oczywiste, że ludzie chcą, chociaż w tym jednym miejscu mieć czysto. Jednak szczerze mówiąc obawiam się, że jeśli w tym parku zacznie być brudno, to nie z powodu kup tylko ludzkiej niedbałości, papierów, butelek, petów. No ale….zobaczymy. Wiosenny przegląd ludzkiej kultury…..to dobry tekst!:))

      Polubienie

      1. Bo, w odróżnieniu od dworskich czworaków sprzed powstania listopadowego, współczesne czworaki (czyt. bloki mieszkalne) dla nisko opłacanej służby dworskiej (czyt. nisko opłacanego pracownika najemnego) ogródków wokół domów nie mają. Jakby miały i mieszkająca tu służba (tak jak 100 lat temu) musiałaby je uprawiać aby mieć co do gara włożyć, i dbać o nie, to byłoby inaczej. Skoro jednak płacą w czynszu za utrzymanie trawnika, to i dbają o to, żeby ten, co je sprząta, nie brał pieniędzy za darmo (kiedyś służba płaciła dziesięcinę, czyli 10% podatek dochodowy, 90% zostawało do ich dyspozycji. Dziś proporcje się odwróciły – realnie płaci 82% w postaci co najmniej 140 różnych podatków na utrzymanie pana i jego świty – więc co się dziwić? PŁACĘ za utrzymanie czystości TO WYMAGAM i oczekuje, że ktoś to posprząta).

        Polubienie

        1. A wiesz, że Twój komentarz w niektórych krajach wcale nie jest taki mijający się z prawdą. Była kilkanaście lat temu w Anglii i na pytanie, dlaczego nikt nie rzuca śmieci do kosza….który stał na każdej ulicy, usłyszałam, że ten kto sprząta musi na siebie zarobić. Więc co na rzeczy jest w mentalności ludzkiej.

          Polubienie

  17. A gdzie Ty mieszkasz? Bo na moim osiedlu to szczęśliwym trafem okna kuchenne wychodzą na ulicę.Strona podwórkowa też u nas jest poogradzana, żeby psiska nie brudziły. Dla ptaków są „oficjalne” zainstalowane przez ADM karmniki. Dokarmianiem kotów zajmują się określone i znane w ADM panie, pojemniki z jedzeniem dla kotów są wstawiane do zamykanych altan śmietnikowych, w siatkach których wycięto otwory dla kotów.
    Poza tym trawniki u nas są codziennie niemal grabione, co się miejscowym ekologom nie podoba. No i jest spory teren nieogrodzony, na którym psy hasają. Poza tym są ogrodzone wszystkie place zabaw
    dla dzieci i nawet są na nich ławki dla opiekunów.dla dzieci, Szkoda, że tego wszystkiego nie było gdy moja była małym dzieckiem. I, co najważniejsze- coraz więcej osób jednak sprząta po swoich pupilach.
    Miłego, 😉

    Polubienie

    1. Osiedle jak osiedle. Nie patologia:)) W każdym razie dzisiaj rano……wszystko zniknęło. Nie wiem, czy to te wspomniane przez sąsiadkę wrony, czy ktoś po prostu posprzątał nasze trawniki. Nie jestem aż tak próżna, żeby myśleć, że to moja notka czyni cuda, więc ktokolwiek to był, jestem mu wdzięczna. Dzisiaj wyglądało zupełnie przyzwoicie. Generalnie nie mam nic przeciwko dokarmianiu zwierząt, wręcz przeciwnie, tylko nie w ten sposób. Wiadomo, że zwierzęta czego nie zjedzą, rozwłóczą po trawniku i tak pozostawią. Takie rozwiązanie, jak u Ciebie na osiedlu jest sensowne, zamknięte altanki dla czworonogów, którym można zrobić małe przejście. U nas ogrodzona jest piaskownica dla dzieci, ale jak to zwykle z dziećmi bywa, po zabawie wracają do domu, a furtka pozostaje zwykle otwarta. Wtedy, swój spacer z psem zaczynam od jej zamykania, żeby psiaków nie kusiło….koty i tak wejdą. Co do sprzątania po swoich pupilach, jestem za tym żeby to robić. Zdecydowanie! Bez względu na wielkość psiej kupy, to jest obowiązek właściciela psa!

      Polubienie

      1. To jest taki zbieg okoliczności.Ponieważ ja pisałam pisma ,i prośby do Spółdzielni, o pozamiatanie pod naszymi balkonami, bo od kilku lat dozorczynie w tym miejscu nic nie robią ,właśnie za karę że ludzie wyrzucają z balkonów śmieci. Za tydzień usłyszałam że pod balkonami ktoś sprząta w końcu. Ucieszyłam się wyjrzałam ,i oczom nie wierzyłam bo to sprzątał sąsiad z 1 pietra, któremu również nie miło było patrzeć na ten śmietnik.Sam z własnej woli to zrobił, i dzięki mu za to serdeczne!!

        Polubienie

        1. Gdyby mieli sprzątać mieszkańcy, którzy bałaganią, może to byłaby dobra rzecz. Taki dawny czyn społeczny. Ale wiemy jak jest w efekcie. Jeden śmieci, drugi sprząta.

          Polubienie

  18. bo to jest tak chyba: „człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka nigdy..”
    u mnie, na szczęście, blok jest tak położony, że coś takiego nie mogłoby mieć miejsca choć i tak mamy kobietę, która dokarmia kota (póki co jednego..) … ale ostatnio zauważyłam, że jedna z pań, która prowadzi sklep na osiedlu, wysypuje na parking ziarno dla gołębi… domyślasz się, co te gołębie robią z samochodami?… ja akurat swój stawiam gdzie indziej, ale…

    Polubienie

    1. To fakt, czasem przysłowiowa słoma wychodzi….i wcale nie chodzi o wieś…..żeby nie było:) Ja jestem zawsze, nieodmienni zdziwiona, że komuś to w ogóle przychodzi do głowy. Prawdopodobnie to nie są psiarze, bo gdyby choć raz przeszli się z psem na skwerek, który jest za blokiem, nigdy więcej nic nie wyfrunęłoby z ich okien. Uwierz mi, najgorsze chyba było to spaghetti. Trochę jak wymiociny. Fuj! A wspomniane przez Ciebie gołębie też należałoby w lecie przeganiać gdzieś, gdzie nie robiłyby tyle szkody. Na to jednak chyba nie ma ratunku, bo one się bardzo przyzwyczajają do miejsca.

      Polubienie

    2. To nie prawda że ze wsi to świni wszędzie.To zależy jak w domu go wychowali jaki przykład widział od rodziców.Tu mam nad sobą taką panią sąsiadkę która od pokoleń jest z miasta, a flejtuch z niej taki że żygać się chce!Nie pomagają jej moje upomnienia żeby nie trzepała mi na mój balkon kojcy po swoich psach- dwóch,i wycieraczek. Na dal to robi ,tylko wieczorem, a ja rano mam co sprzątać.Tak że mam tu” wesoło”

      Polubienie

      1. Ależ oczywiście, że dzisiaj mówiąc o kimś wieśniak nie mamy na myśli człowieka ze wsi. Została tylko nazwa. To jak się człowiek zachowuje, to kwestia wychowania, może też tego w jakim miejscu się znajdzie. Wiesz….coś w stylu jak wejdziesz między wrony kracz jak i ony. Ale ja mimo wszystko nie wyrzucam z okna nic! I nie rozumiem ludzi z mojego bloku, ale czytając komentarze widzę, że nie tylko z mojego.

        Polubienie

  19. Ludzie to są problemem nie tylko w mieście, ale tak ogólnie – wszędzie. 🙂
    Poza tym nie rozumieją, że to co my jemy, często zwierzętom może bardzo zaszkodzić.
    Podobnie jak w zoo. Kiedyś zwróciłam pani uwagę, że nie powinna karmić misia. To mnie zwyzywała, nawrzeszczała, że przesadzam i psuję jej dzień, i odeszła ciężko obrażona. A rzucała mu… kolorowe (!) chrupki kukurydziane.
    Głupota ludzka nie ma granic. I lenistwo. Ale gdyby ktoś inny wyrzucił im śmieci pod okno, to by wezwali policję (straż miejską) i zrobili awanturę.
    Ale niestety tak jest wszędzie: inni robią źle, ale my jesteśmy w porządku, mimo że robimy tak samo. Nie rozumiem tego.
    Pozdrawiam:)

    Polubienie

    1. Człowiekowi wydaje się, że jest wszechwiedzący i to „wydaje się” bierze za pewnik. Jeśli dodamy do tego brak empatii wobec stworzeń niższych rzędem, które jednak mimo wszystko czasem przewyższają go „ludzkością” zachowania, powstaje niewesoły obraz świata.
      Ja do tej pory nie mogę przeboleć historii, która wydarzyła się w Krakowie rok temu. Ktoś nafaszerował kawałki kiełbasy gwoździami, wiele psów w okolicy zdechło, bądź trafiło na stół operacyjny. Powód? Złość na właścicieli, którzy po psach nie sprzątali. Nie muszę dodawać, że ofiarą padły też zwierzaki, które pojawiły się w okolicy przypadkiem, czy te zwierzęta, po których akurat sprzątano. Człowiek bywa okrutny.

      Polubienie

  20. Matko jedyna, kulturalne masz sasiedztwo. Rozumiem dokarmiane bezdomnych kotow, ale golebi, labadzi juz nie, bo szkody w tym wiecej niz pozytku.

    Polubienie

    1. Właśnie, ale czym jest wyrzucanie kapusty, sałaty, pomidorów, niedojedzonych kawałków mięsa, chleb itp itd? Jeszcze gdyby to wszystko było wrzucane w jakieś korytka dla zwierząt, uznałabym że to rzeczywiście dokarmianie. Ale tak rozrzut w każdą ze stron świata – to zdecydowanie jest niedbalstwem. Chociaż uwierz mi, że ci ludzie naprawdę uważają, że dokarmiają zwierzęta i ptaki

      Polubienie

    1. Lub pierwiosnków:))
      Najgorsze jest to, że ta zgnilizna naprawdę przyciąga różne stworzenia i stworzonka. Jak to z rozkładającym się jedzeniem bywa.

      Polubienie

  21. Mnie denerwują śmieci. Papier jak papier, ale plastik się nie rozłoży przez setki lat. :/

    Dokarmiamy ptaki, bo… nie wiemy, co zrobić z resztkami jedzenia. Mama wyrzuca je blisko swojego miejsca pracy, czym zaskarbiła już sobie przyjaźń masy gawronów. Za to nasz balkon regularnie nawiedzają sroki. Jest ich więcej niż pospolitych swego czasu wróbli.

    A właśnie – gdzie są nasze cudne swojskie wróbelki?!?

    Polubienie

    1. Właśnie Kiro, nasze cudne swojskie wróbelki przepłoszyły większe ptaki. Ja nie dokarmiam. Z drugiej strony, w zimie nie wyganiam też gołębi, a one przecież niszczą elewacje. Ale było mi ich w zimie po prostu szkoda, więc mój parapet wyglądał nieszczególnie:-). Jednak teraz, wiosną gonię towarzystwo, bo wiem że tak trzeba. Natomiast w Wawie rozpanoszyły się gawrony i czasem stanowią zagrożenie, głównie w ich okresie lęgowym, gdy stają w obronie młodych i gniazda. Tak czytałam. Natomiast co do śmieci to jakiś koszmar. Mówię Ci, ludzie są tak leniwi. Przecież mają utylizację za darmo, nie muszą płacić za te wyrzucane worki.

      Polubienie

    2. Rany, mnie też szlag trafia przez tych [ocenzurowane], którzy wyrzucają kości 😦 Ba, znajdowałam je w takich miejscach, że ewidentnie nie zostały po prostu wywalone z okna, tylko świadomie wyłożone „dla zwierzątek”, czy wręcz „dla ptaszków”. (Jakich ptaszków, ja się pytam? Bo sępów w Warszawie nie uświadczysz!) A rezultat jest taki, że muszę te śmierduchy psisku z pyska wydzierać – i martwić się, że mu zaszkodzą, jeśli wydzieranie się nie udało. Ktoś już nawet na naszym osiedlu rozkleił w zeszłym roku kartki z uprzejmą prośbą do sąsiadów, żeby nie wyrzucali żarcia, bo to po prostu zaśmiecanie i tak dalej. Ale gdzie tam – zero efektu…

      Polubienie

      1. A ja myślałam, że to tylko u mnie. No nie pomaga żadna sensowna rozmowa i potem nie bardzo można spuścić psa ze smyczy mimo, że miejsce jest nieuczęszczane przez ludzi, bo nigdy nie wiadomo, co psiak wygrzebie z trawy.

        Polubienie

Dodaj odpowiedź do Caffe Anuluj pisanie odpowiedzi