Po pierwsze to zepsuł mi się laptop. Przez ostatnie tygodnie korzystam tylko z tabletu, a że pisanie notki w nim jest strasznie niewygodne, to… wicie rozumicie.
Dzisiaj jednak po prostu muszę się pochwalić, że w sobotę, po raz pierwszy w życiu byłam na międzynarodowym meczu!! Po raz pierwszy w życiu na lubelskim Stadionie Arena! I po raz pierwszy miałam wątpliwą przyjemność zobaczyć „naocznie”, jak to jest się wstydzić za pseudokibiców. Na szczęście wstyd był tylko w krótkich przebłyskach, bo rugby nie football, więc i kiboli przyszło zdecydowanie mniej.
Oglądając ten mecz przypominałam sobie, jak w sumie tak niedawno temu, biegałam z moim chłopakiem – rugbistą, na wszystkie mecze, które rozgrywały się w Lublinie, na znacznie mniej okazałym, stadionie Budowlanych. To wtedy nauczyłam się, że jak zawodnicy nagle wypinają w stronę widzów tyłki, jednocześnie łapiąc się za ramiona, a potem śmiesznie przepychają na boisku – to jest młyn, że jest on, oprócz wachlarza, jednym z najbardziej widowiskowych elementów meczu, że za „przyłożenie” zespół dostaje najwięcej punktów. Przekonałam się też osobiście, że kopnięcie jajowatej piłki i skierowanie jej do bramki, wcale nie jest proste.
W sobotę na nowo odkryłam radość z bycia kibicem. Razem z innymi wyśpiewywałam „Polska białoczerwoni”, (aż mnie na drugi dzień bolało gardło), robiłam falę, klaskałam jak szalona w rytm „Waka waka”, które wybrzmiewało po każdej niezłej akcji i podekscytowana podskakiwałam w górę, gdy pojawiała się nadzieja na wspomniane „przyłożenie”.
Kibiców było sporo, kiboli na szczęście mniej, ale nawet ich mała grupa robiła wystarczająco dużo zamieszania. I ten ich prostacki, w zamiarze zagrzewający do boju zaśpiew „Polacy pany, biało-czerwone szatany”! Pewnie nawet szczery, ale…..pany, szatany? Jakaś nawiedzona pseudo-szlachetczyzna przyszła? I baner o antyukraińskiej treści, który na kilkanaście minut zawisł na trybunach, bo ochrona stadionu bała się interweniować. I gwizdy, kiedy rugbista się skupiał przed wykopem. Najwyraźniej „pany” nie wiedzą, że na meczach rugby się nie gwiżdże.
Jeden z pseudokibiców zrobił sobie rundkę po boisku przerywając tym samym na chwilę grę. Nie był tak ładny jak Natalia Siwiec, może więc przestraszył się, że, oko kamery go nie wyłapie tak samo z siebie i celebryckość przejdzie mu koło nosa. Ale sorry, mógłby się trochę wysilić, bo już był i taki, który biegał po boisku i taki, który próbował po nim pływać. Mam nadzieję, że facet zostanie ukarany. Jeśli nie mandat, to chociaż czyn społeczny! Niech na przykład posprząta teren wokół Areny, tam jest jeszcze ciągłe dużo do zrobienia 🙂
Bardzo bym nie chciała, aby grupa kilkunastu osób rządziła kilkoma tysiącami, a sądzę, że Stadion Arena jako gospodarz sportowych wydarzeń, nie powinien chcieć, by jego goście przestali się czuć bezpiecznie.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…