La Tomatina once again

Pamiętacie La Tomatinę w Warszawie? (pisałam o niej TU). Raczej się nie przyjęła. Poza tym takie marnotrawstwo pomidorów w kraju, w którym się generalnie nie przelewa….. nie do przyjęcia. Osobiście zdecydowanie wolę pomidorówkę w talerzu, niż ketchup na asfalcie.

Nie widziałam pomidorowej bitwy ani u nas, ani w Hiszpanii, a szkoda, bo mogłabym porównać zaangażowanie, skalę szaleństwa, sprawdzić czy Polacy potrafią się bawić tak samo bez zahamowań, jak mieszkańcy krajów śródziemnomorskich, którzy uchodzą za bardziej wyluzowanych.

U nas za udział w bitwie trzeba było zapłacić ok. 40 zł, czy ktoś wie jak to jest w Hiszpanii?

W temacie seksu po 60 -tce

Od kilku dni mówi się w mediach o aktorce, która mając 60 lat urodziła bliźnięta. Pojawiły się pytania, czy w tym wieku możliwe jest naturalne poczęcie, czy może chodzi o in vitro, lub kurację hormonalną przywracającą starszej kobiecie funkcje rozrodcze? Lekarze skłaniają się ku in vitro. Mama bliźniąt zapewnia, że wszystko odbyło się w sposób naturalny.

Mnie osobiście zupełnie nie interesuje ani jak ta pani zaszła, ani z kim.

Mnie interesuje kwestia odpowiedzialności lub jej braku. No i trochę odwagi.

Zaczęłam sobie zadawać pytanie, co ja, kobieta po czterdziestce, bym zrobiła, gdybym teraz, nieoczekiwanie, zaszła w ciążę. Ciążę ryzykowną, nieprzewidywalną do końca, ciążę, która może wygenerować o wiele więcej problemów zdrowotnych u dziecka, niż wtedy, gdy zachodzi w nią młoda dziewczyna.

Na szczęście wspomniana aktorka urodziła zdrowe dzieci, ale przecież mogło być inaczej. Dzisiaj prosi o pomoc materialną, a pewnie sobie nawet nie wyobraża, jak kosztowne byłoby utrzymanie dzieci, gdyby urodziły się kalekie lub upośledzone. Gdyby wymagałyby opieki już do końca życia.

Poza tym, czy pomyślała, ile będzie dane jej dzieciom cieszyć się matką? Średnia długość życia kobiety w Polsce to 81 lat, więc statystycznie rzecz ujmując umrze, gdy jej bliźniaki będą już pełnoletnie. Nie zobaczy jednak jak się żenią/ wychodzą za mąż. Nie ujrzy wnuków i prawnuków. A jeśli nie  doczeka wieku statystycznego? Co się z nimi stanie, skoro nie mają ojca (stąd spekulacje o in vitro)?

Ona bardzo chciała mieć dzieci, ale one też na pewno bardzo chciałyby mieć matkę.

Chęć posiadania potomstwa „pomimo wszystko”, jest czystym egoizmem i niepotrzebnym dodatkowym ryzykiem, w które wikła się małego człowieka. Chęć posiadania potomstwa w wieku 60 lat jest głupotą do kwadratu.

Ale rozumiem tak zwane wpadki, sytuacje, w których metody zapobiegania ciąży po prostu zawiodły.  Cóż, kilka razy w życiu i mi zdarzyło się liczyć dni z niepokojem w sercu. Bo może to jednak….. A nie planowałam.

No i tu już nie ma mądrych, trzeba podjąć decyzję i trzymać się jej konsekwentnie i do końca. Jeśli w opisywanym przypadku tak właśnie się stało, to nie ma nad czym debatować. Kobieta potrzebuje pomocy, więc trzeba jej jakoś pomóc. I mieć nadzieję, że da radę.

Btw….dzisiaj, będąc kobietą po czterdziestce, mój niepokój zastąpiłoby przerażenie:-). Już chyba wolałabym menopauzę…:-)

Przesilenie słoneczne

Dzieje się tak dużo, że aż nie mam czasu o tym pisać:-) Powaga!

A wieczorami padam zmęczona, buszowanie w sieci przekładając na jakieś wirtualne „jutro”. Mam nadzieję, że to przejściowe i wraz z pierwszym afrykańsko-lubelskim deszczem minie, jak ręką odjął. Nie żebym tego egzotycznego klimatu w swoim mieście nie lubiła! Kocham! Wiąże się z nim tak wiele fantastycznych wspomnień, że mógłby być sobie taki zawsze. Pomyślcie tylko: zamiast pół metra śniegu słoneczko, zamiast jesienno – zimowej słoty….słoneczko. Odkryte ramiona, suche buty, garderoba wypełniona  zwiewnymi fatałaszkami i strojami do opalania….Brak ciężkich kurtek, długich płaszczy i zajmujących dużo miejsca na półce swetrów:)

No cóż, zdaję sobie sprawę, że w tej kwestii na wiele liczyć nie mogę, więc liczę na dziecko:-). Niech sobie znajdzie drugą połówkę pomarańczy (zauważyliście, że jabłka w tej kwestii są już passe?) na jakimś włoskim lub hiszpańskim wybrzeżu, a mamusia (dla niektórych kochana teściowa), będzie to wybrzeże czasem odwiedzać. Obiecuję, że po 2 – 3 miesiącach będę zawsze wracać do kraju jak, nie przymierzając, bociany 😉

Zresztą po pierwsze, mam w sobie gen tubylczości. A po drugie, właśnie przeczytałam, że najlepszym lubelskim start-upem okazał się internetowy sex shop. To chyba najlepszy dowód na to, że w naszym mieście zawsze można połączyć przyjemne z pożytecznym.

I na pytanie rzucone kiedyś prezydentowi „jak żyć?”, odpowiedzieć z bezwstydnym uśmiechem……….”seksem!” :-))