SAR-kastycznie nieco o współczynniku zdrowej pogawędki

Ostatni pobyt we Włoszech przypomniał mi, jak dawno, dawno temu, w zamierzchłych czasach początków ery komórkowej śmiałyśmy się z koleżanką widząc na ulicy faceta, który prowadził rozmowę korzystając z bluetootha. Wiecie jak to wyglądało, idzie facet po chodniku i gada do siebie. W dodatku, co chwilę wybuchając śmiechem, nienormalny jakiś! 🙂

Podobne zdziwienie, ale już zdecydowanie mniejsze (dojrzałość jednak zobowiązuje 😉 ) przeżyłam ostatnio w Rzymie. Tam, co dziesiąty użytkownik komórki (powiedzmy z tych młodszych użytkowników) prowadzi rozmowę w trybie głośnomówiącym. I nieważne**, że przechodnie uczestniczą w jakiejś dziwnej telekonferencji, ani że prowadzone w taki sposób rozmowy, tak jak tamta sprzed lat, wyglądają dziwnie. I skąd w ogóle taka moda?

No otóż to wcale nie moda, ani szpanowanie nowym modelem iPhona. Włosi są po prostu bardziej uświadomieni. Oni prawdopodobnie już doskonale wiedzą, co to takiego SAR* i wolą wyglądać dziwnie niż wyhodować sobie glejaka.

Z tym glejakiem to oczywiście przesadzam, ale przedmiotem najnowszych badań coraz częściej staje się mózg i wpływ emisji fal elektromagnetycznych na nasze zdrowie.

Specjaliści z WHO informują, że efekty zdrowotne, takie jak bóle głowy i nowotwory mózgu, najprawdopodobniej nie są wywoływane przez telefony komórkowe, czy anteny telekomunikacyjne. Ale po pierwsze prawdopodobieństwo to nie pewnik. Po drugie, organizacje prozdrowotne niektórych krajów europejskich zalecają, by jednak zmniejszać promieniowanie w okolicy głowy, trzymać telefony z dala od ciała, na noc wyłączać WiFi i routery. A po trzecie, coraz częściej mówi się o tym, że te same słuchawki, które miały być lepszą, zdrowszą alternatywą, zwiększają emisję szkodliwych fal elektromagnetycznych.

Może Włosi po prostu przywiązują do tej wiedzy duże znaczenie i szukają rozwiązań. A póki co wybierają takie, które jest w zasięgu ręki. Czasem im prostsze rozwiązanie, tym lepsze.

Poza tym, skoro nawet te wypasione, stanowiące przedmiot zachwytu i zazdrości flagowe modele, odznaczają się zbyt wysokim SAR, to po co niepotrzebnie ryzykować?

*SAR

*PROMIENIUJĄCE TELEFONY

** napisałam razem, a przez tyle dni wyświetlało się osobno… jak to możliwe?

Intelektualny fed up

Weekendu majowego w zasadzie nie było. Za to, po kilku dniach spędzonych w pracy powstała bardzo pożyteczna polska wersja instrukcji obsługi, bardzo pożytecznego urządzenia, dla bardzo pożytecznej instytucji. Powinnam być dumna i usatysfakcjonowana, ale jeszcze nie mam siły:)

Majówki nie było, ale było niedzielne spotkanie z przyjaciółmi, którzy wiedząc o naszej wycieczce do Rzymu oraz planach wyjazdu do Lizbony w przyszłości, przygotowali kolację we włosko-portugalskim stylu. A w zasadzie w śródziemnomorskim, ponieważ były również ośmiorniczki w sosie greckim (słodko pikantny, na bazie miodu, rewelacja!!), oraz hiszpańskie croquetas de jamón*.

Nie obyło się bez prawdziwej włoskiej kawy podanej z pysznymi pasteis de nata** –  portugalskimi tartaletkami z francuskiego ciasta (fajne połączenie:-), które, jak nas zapewniali gospodarze, nie odbiegały w smaku od oryginału. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła potwierdzić…. lub zaprzeczyć. Termin naszego wyjazdu, co prawda jeszcze nie został ustalony, ale ja mentalnie jestem gotowa!

I jak tu trzymać linię:)

Dzisiaj znowu w pracy, ale już bez tego napięcia, pędu, obaw, że się nie zdąży na czas, że umowa, terminy i zobowiązania.

A wieczorem może napiszę notkę, którą miałam napisać wczoraj, (a nawet w ubiegłym tygodniu), ale po powrocie do domu padłam jak nieżywa. Intelektualnie nieżywa. Dlatego nawet zwykła blogowa notka była zadaniem w stylu każdej z 12 prac Herkulesa:)

Nie robiłam zdjęć wszystkiego co na stole (jak co poniektórzy:-), więc dla zobrazowania wrzucam linki znalezione w sieci *np. tu  i **np. tu