Spokojne ulice Lublina pozostawiłam 176 km stąd. Nie wiem czy na zawsze, ale na pewno na długo. Nic więc dziwnego, że w którymś momencie zaczęliśmy szukać jakiegoś geograficznego bodźca, topograficznego impulsu, który wywołałby w nas poruszenie, mocniejsze bicie serca, lub choćby nikłe, zdradliwe poczucie zadomowienia:-). Albo jego namiastkę.
Dzisiaj nieśmiało mogę przyznać, że znalazłam takie miejsce. Saska Kępa.
To właśnie tu, wiele lat temu, wypiłam pierwszą warszawską kawę. Dzisiaj, przejeżdżając obok Agnieszki Osieckiej w drodze do pracy uświadomiłam sobie, że ona pisząc swój, chyba największy przebój, opisała po prostu to, co poczuła. Synestezja zmysłów, którą wspaniale przelała na papier. Bo Saska Kępa naprawę pachnie, szalonym, zielonym, pełnym majowego kwiecia, bzem!
Na Saskiej Kępie mieszkała Chyłka, główna bohaterka serii kryminałów Remigiusza Mroza (którego oczywiście z tego miejsca pozdrawiam, obiecuję że przyjdę na kolejny wieczór autorski i polecam książki), jej ulubiona restauracja „Saska Gęba”, (jeszcze nie byłam) i kilka sklepów monopolowych, do których miała słabość (nie polecam) :))
No i w końcu tu strzygę swojego psa, a naprawę nie jest łatwo znaleźć kogoś, kto spacyfikuje mojego temperamentnego antydepresanta:)) BTW: jego fryzjer bierze więcej niż mój….
To chyba całkiem sporo jak na początek prawdziwej przyjaźni?