Wczoraj wracając z pracy, zostałam poproszona o krótką wypowiedź dla Radia Zet.
„Jak się Pani szykuje na święta, co obowiązkowo znajdzie się na stole, bez czego nie może się Pani obejść?”
Wiecie, że o ile na dwa pierwsze pytania łatwo znalazłam odpowiedź, o tyle z trzecim miałam problem? Bez czego nie mogę się obejść? Gdybym podeszła do tematu filozoficznie, musiałabym odpowiedzieć, że dzisiaj mogę się obejść bez wielu rzeczy (i ludzi), których brak kiedyś wydawał mi się nie do zniesienia. Bo dzisiaj tych rzeczy nie ma, a ja przecież nadal żyję.
Zmieniłam się.
Mogę się też obejść bez czystych okien w święta. Oczywiście jeśli mam czas i akurat jest ładna pogoda, myję, jeśli nie, to nie! Tak po prostu. I nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Kiedyś stawałabym na rzęsach, żeby ze wszystkim zdążyć na czas.
„Jak się Pani szykuje na święta?”
Gdybym była z dziennikarką szczera, powiedziałabym, że na święta to ja mam ochotę rzucić wszystko i pojechać w świat. Choć z samymi świętami nie ma to nic wspólnego 🙂
Yesterday, getting back home, I was asked for a short opinion for Radio Zet.
„How are you preparing for the Easter time, what will be obligatory on your easter table, what you can entirelly go without?”
You know, while I found the answer to the first two questions immediately, I had a problem with the third one. What can I go without? If I were to approach the subject philosophically, I would have to say that today I can do without many things (and people), I have never realized before, and I’m still alive.
I am changed.
I can also do without cleaned windows on Easter. Of course, if I have time and the weather is nice, I clean windows, if not, then no! Just like that. And I do not have any pangs of conscience about it. Once I used to do one’s utmost to make it on time with everything.
„How are you preparing for that time?”
If I was honest with the journalist, I would say that for that time I want to throw everything and go somewhere straight ahead. But it is not about the Easter 🙂
Moje szykowanie polega na tym, ze na 10 pojadę w niedziele na śniadanie i wrócę 😉
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Moje polega na upieczeniu dwóch ciast i kilku kilogramów mięsa (trochę się wytopi, więc spoko), potem musimy to zawieźć do mamy, co może być o tyle trudne, że zima nie chce odejść, sypie i jeśli do jutra nie przestanie, to podróż zajmie więcej niż 2,5 godziny.
W zasadzie mięsem się zajął mąż, więc nie będę sobie przypisywać jego zasług, ale w sobotę moja rola to sałatki i takie tam ogarnianie całości:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Faktycznie da się obejść bez wszystkiego. Nawet bez obchodzenia świąt.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W sensie organizacyjnym tak, w sensie religijnym – to ja je bardzo lubię. W dodatku mają wartość dodaną – zjazd rodzinny 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ciekawe kiedy to puszcza. Chetnie posluchalabym Cię, ot chocby w radio zet 😉
Cos jest na rzeczy, ze kiedy musimy bez czegos/ kogos sie obyc, to się obywamy. Inna sprawa czy to obywanie sie jest miłe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O ile mnie nie wytną:)) Obywanie się jest niemiłe, przynajmniej na początku, ale potem może nawet dojść do sytuacji, w ktorej człowiek sobie zaczyna zadawać pytanie dlatego wcześniej było to trudne. To nieobywanie:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Po świętach wróciła…
Szczęśliwa była
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Może zrozumiała
Że za dużo chciała
Uderzona tym, jak gromem
Zatęskniła za swym domem
Dobry omen
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
I tak trzymać! Powiadają: Życie bez świąt jest jak podróż bez przystani, gdzie można posilić się odpocząć…”
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Tak jest! Ja wszystkie święta lubię i staram się celebrować. Chęć rzucenia wszystko w diabły to akurat okoliczności poboczne 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I mam nadzieję, przejściowe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Taka jedna, co wyjechać chciała,
cisnęła wszystko i wyjechała…
Tak, jak stała
PolubieniePolubione przez 2 ludzi