Piątkowe kontemplacje/ Fridays contemplations

20180817_0741135367607178461482598Ten piątek powinien być podwójnie wesoły, beztroski, nieco wyluzowany, taki jaki zwykle jest ostatni piątek tuż przed urlopem.

Do pracy jeżdżę ostatnio tylko rowerem więc i dzisiaj także, ale właśnie sobie uświadomiłam, że to być może ostatni raz w tym roku. Jak znam życie, to po powrocie z wakacji będzie dla mnie już za zimno. Wrześniowe poranki bywają naprawdę chłodne, a pęd roweru (przyjmując nawet moje tempo jeżdżenia – w porywach do 15/h) sprawia, że marznę w uszy i głowę. Wiem, że mogę zakładać czapkę, ale wiecie jak potem wyglądają włosy? No właśnie, dlatego być może będę musiała zaśpiewać sobie „żegnaj lato rower na rok, stoi jesień za mgłą” i przeprosić orbitreka!

Tak więc dzień powinien być piękny, tak jak ta fotografia obok, którą zrobiłam rano.

Ale potem dowiedziałam się, że Adaś nie żyje.

 


This friday should be double cheerful, carefree, somewhat relaxed, as is usually the last friday before the vacations.
I recently traveled to work only by a bike, so I also did it today, but I just realized that it may be the last time this year. If I know life, it will be too cold for me when I come back from vacation. September mornings sometimes are really cold, and the rush of the bike (even taking my driving speed – up to 15 / h) makes me freeze in the ears and head. I know I can put on a hat, but you know how my hair looks after? Exactly, that’s why I may have to sing „goodbye summer bike for a year, autumn stands behind the fog” and to apologize my elliptical cross trainer!

So that day should be beautiful, just like the photo I made in the morning.

But then I found out that Adam is dead.

Podryw na Nicolasa Cage’a/ Picking up as Nicolas Cage

Wczoraj na Facebooku wysłał mi zaproszenie do kontaktów…….Nicolas Cage!! Wow, co??? Jak mi nie wierzycie, to poniżej dowód!!

20180813_1035524801297974464645967

No dobra, powiem Wam, wygląda na trochę starszego, trochę grubszego, jest siwy, ma wąsy i imię napisał dla kamuflażu nieco inaczej…. no ale przecież nie będę się obrażać o takie różnicujące szczegóły! W końcu to Nicolas Cage, wolno mu!:))

Nie czepię się nawet tego, że cały profil to jedynie zdjęcia niebieskich róż z połyskującymi srebrnymi gwiazdeczkami w tle. Może lubi niebieski?

Ja się tylko zastanawiam, to miał być podryw, czy próba wyłudzenia informacji o mnie, gdybym jakimś cudem przyjęła zaproszenie? Zaproszenia z zamiarem zawarcia znajomości w tle najczęściej wyglądają nieco inaczej, takie też miewam od czasu do czasu. Wtedy profil posiada wpisane normalne imię, nazwisko i zdjęcie, które zwykle sugeruje, że gdzieś tam, po drugiej stronie ekranu siedzi mężczyzna gotowy na spotkanie. Że jest prawdziwy. I myślę, że taki prawdziwy przy odrobinie szczęścia trafi na jakąś samotną kobietę, która przyjmie zaproszenie i w zależności od elokwencji obojga, rozmowa się potoczy.

Ale podryw na Nicolasa Cage’a??? No błagam…..

***

Yesterday on Facebook, I was invited by ……. Nicolas Cage !! Wow, isn’t it??? If you don’t believe, the proof below !!

Ok, I admit, he looks a little bit older, a little bit fatter, he’s gray, has a mustache and he wrote his name in slightly different way … but I will not be offended by such differentiating details! In the end it’s Nicolas Cage, he’s allowed! :))

I will not even picking on the fact that the whole profile is decorated with blue roses with shimmering silver starlets in the background. Maybe he likes blue?

I’m just wondering, it was supposed to be a pick-up or an attempt to extort information about me if I will somehow accept the invitation? Invitations with the intention of making friendships in the background mostly look a bit different, I also have such invitations from time to time. Then the profile has a normal name, surname and photo, which usually suggests that somewhere on the other side of the screen is a man ready for a meeting. That looks like real. And I think than looking like real man, with a bit of luck, will find a lonely (or simply willing) woman who will accept the invitation and depending on the eloquence of both, the conversation will roll out.

But picking-up using Nicolas Cage? Well,no!

Obiecałam/ Promised

A ponieważ staram się obietnic dotrzymywać, to na prośbę moich kochanych Czytelniczek wrzucam zdjęcie smartfona:-)

W zasadzie powinnam otrzymać od producenta jakąś gratyfikację, choćby w naturze, bo ta notka może być uznana za reklamę produktu:-) A skoro telefon kupiłam sobie sama, to drogi Samsungu, przydałaby mi się na przykład stacja dokująca, żebym mogła ładować telefon bez kabla albo…. słuchawki bezprzewodowe. Albo jakiś samsungowy gadżecik na rękę, co? Taki damski, zgrabny gear, żebym mogła założyć go idąc na rower i on by mierzył odległość, kalorie i numer buta :-))) Power bank już kupiłam, przecież ja w ciągu dnia jestem w stanie rozładować baterię każdego telefonu. Kiedyś policzyłam aplikacje, z których aktywnie wtedy korzystałam, no i powiem Wam, żeby było tego ponad 20, a przecież każda z nich działa w tle i czerpie z baterii ile wlezie. No jasne, że mogę je za każdym razem wyłączać, a przy następnym użyciu najpierw włączać, ale jaki to byłby fun? To ja mam jeszcze o tym pamiętać???? A niech sobie żyją swoim aplikacyjnym życiem, aktualizują się jak im dam dostęp przez wifi, wysyłają mi wiadomości, piszą do mnie, rozmawiają ze mną (sic!!) i podpowiadają działania. Ja będę tylko ładować baterię, a telefon już niech sobie sam ustawia je w stan uśpienia, czy pobudzenia:) Stąd ten power bank – żeby mieć stałą dostawę prądu:))

No ale nie chcę uchodzić za osobę uzależnioną od rzeczy, więc dwa słowa również o tym co w tym telefonie robię. A w zasadzie jedno słowo. Wszystko:))

Powaga, no może poza sprzątaniem i gotowaniem obiadu, ale już przepis na tenże obiad często ściągam sobie przez odpowiednią aplikację:))

Także….. wicie rozumicie.

***

And because I try to keep my promises, at the request of my beloved Readers I drop a photo of the smartphone 🙂

Basically, I should receive some kind of gratification from the producer, even in nature 🙂 Because it can be by someone recognized as an advertisement! So, if I already bought the phone myself, Dear Samsung, that I could receive from you a docking station for example to charge the phone without a cable or … a wireless telephone handset. Or a gear for hand, huh? Such a womanly, shapely that you can take for a bike and he would measure the distance, calories and number of the shoe :)))

I already have a power bank because I am able to uncharge the battery of each phone during the day. Once I counted the applications that I actively used, I will tell you that it was over 20, and each of them works in the background and draws from the battery as much as it can.

Of course, I can turn them off each time, and the next time I use it, turn it on, but what a fun it is? It’s me who I still have to remember about it ???? No! I just let them live their application’s life, update themselves as I give them access via wifi, send me messages, write to me, talk to me (sic !!) and suggest actions. I am only that person who have to load the phone battery. The phone has to put all application to sleep or to wake up depending on the need! 🙂 Hence, becouse of that this purchase of bank power – to have a continuous supply :))

Well, I do not want to be seen as a gadget addict, so two words also about what I do in this phone. And basically one. All:))
Seriously, maybe except for cleaning and cooking dinner, but the recipe for this dinner I receive by the appropriate application :))

So you understand.

Już za minutkę, już za momencik… / Just in a minute, just in a moment

O jejku, jejku, jejku, już się nie mogę doczekać!:))

Bo dzisiaj będzie dostawa mojego nowego telefonu. Poprzedni wyzionął ducha i ja się najpierw bardzo zmartwiłam, bo on był z tych wszystkomających, ale potem równie bardzo ucieszyłam. Ucieszyłam się jednak dopiero wtedy, gdy mój mąż, wiedząc jaka ze mnie telefoniczna gadżeciara (pisałam o tym TU), poszperał na allegro i wybrał mi nowy. I ten stan permanentnej radości trwa do tej pory, niczym u komunijnego dziecka w oczekiwaniu na nowy rower, chociaż w zasadzie dzisiaj powinnam napisać, że na laptop:-)

No i właśnie czekam na dostawę śliczniutkiego, kobiecego, z wypasionym aparatem, na czym mi bardzo zależało, a w zasadzie z podwójnym przednim i całkiem niezłym tylnym, takim do selfie:-), fioletowo-purpurowego smartfona!!

Czy Wy Mojego Drogie widzicie to?? Fioletowo-purpurowy!!!:-)

***

Oh, my God, my God, my God, I can’t wait! :))

Because today will be the delivery of my new phone. The previous one yielded up his spirit and I got very upset because he had morethaneverything, but then I was more than happy.
However, I was very happy as I saw that my husband, knowing how much I love such mobiles gadgets (I wrote about it HERE), searched for Allegro and chose me a new one. And this state of permanent joy lasts until now, like a communion child in anticipation of a new bike, although today it is probably anticipation for a laptop 🙂

Well, I’m just awaiting for the delivery of a cute, feminine, with a great quality of camera, which I really wanted, and basically with a double front camera and quite a good one of back camera, for selfie :-), liliac purple smartphone !!

Can you imagine, my Dear?? Lilac purple!!!:-)

Gdzie jesteś?/ Where are you?

Zaginął nasz przyjaciel (link do ogłoszenia TU)

Jeszcze w sobotę widzieliśmy się na urodzinach koleżanki!

Przedwczoraj dowiedziałam się, że w niedzielę rano wyszedł  z domu  i słuch po nim zaginął. Poszukiwania trwają, policja dosyć szybko przyjęła zgłoszenie, ponieważ Adaś jest chory na bardzo ostrą formę cukrzycy i w efekcie tej choroby niedowidzi. Jeszcze w liceum dowiedzieliśmy się, że bierze insulinę, że prawdopodobnie nie dożyje 30-stki, na takim poziomie była wtedy medycyna. A on żyje i ma się całkiem dobrze, dzisiaj przy zachowaniu właściwego trybu życia, diety i przyjmowania insuliny nowej generacji, można żyć i żyć.

Adaś jest odpowiedzialny, więc jeśli do tej pory nie wrócił do domu, to musiało się coś stać. Ogłoszenia o zaginięciu już pojawiły się w mediach i portalach społecznościowych. I wiecie co, wkurzają mniej ludzie, którzy szufladkują człowieka i komentują jego zniknięcie tym, że pewnie chciał odpocząć od żony. Oczywiście mógł sobie chcieć odpocząć, ale taki wyjazd zapowiedziałby rodzinie, nie wyszedłby bez słowa, odezwałby się do córki, dałby znać. I nie zaniedbałby pracy, którą bardzo lubi i jest dla niego bardzo ważna.

Ktoś napisał „widać ewidentnie, że się chłop zagubił i potrzebuje oddechu od rzeczywistości – odetchnie i wróci”. I to by mnie może nawet przekonywało, gdyby nie to co napisałam w akapicie powyżej. Nawet jeśli człowiek się zagubi i potrzebuje oddechu od rzeczywistości, to fakt posiadania dzieci, żony, fakt bycia jedynym żywicielem rodziny te potrzeby skutecznie weryfikuje.

Znamy Adasia od 30 lat, nawiasem mówiąc wszyscy się dziwią, że mamy taką zgraną paczkę składającą się z wielu par i że ciągle trzymamy się razem, bez względu na to gdzie mieszkamy. Jesteśmy prawie w tym samym wieku, mamy w podobnym wieku dzieci, podobne problemy i pomimo wielu różnic, bardzo się lubimy.

Boimy się, że nie wziął zastrzyku z insuliny na czas, albo wstrzyknął za dużą dawkę. I jedno i drugie mogłoby skończyć się źle. Boimy się, że może stracił przytomność albo pamięć, i teraz błąka się nie wiadomo gdzie, gdy w Lublinie czeka na niego jego własny, ciepły dom. I rodzina.

I my.

***

Our friend has gone missing (link to the alert HERE).

On Saturday we were at the same birthday party!

The day before yesterday, I found out that on Sunday morning he left the house and afterwards we haven’t heard from him again. The search is underway, the police quickly accepted the application because Adaś is ill with a very severe form of diabetes and is partially-sighted. Even in high school, we learned that he was taking insulin, that he will probably not survive the 30th, but at that level medicine was then. And he is alive and well, today you can live and live with the right lifestyle, diet and taking the next generation of insulin.

Adam is responsible, so if he has not come home yet, something must have happened. Advertisements on disappearance have already appeared in the media and social networks. And you know what, some people pisse me off because they comment his disappearance that he probably wanted to take a break from his wife. Of course, he could have wanted a break from his wife, but about such an idea he would tell the family, he would not leave without a word, he would speak to his daughter, let her know. And he would not neglect the job he likes very much and is very important to him.

Someone wrote, „evidently, that the guy feel lost and needs breath from reality – he will breathe and come back.” And that would even convince me, except that what I wrote in the paragraph above. Even if a man gets lost and needs a breath from reality, the fact of having children, a wife, the fact of being the only breadwinner of the family, effectively verifies these needs.

We’ve known Adaś for 30 years, by the way everyone is surprised that we have such a harmonious group of people consisting of many pairs and that we are constantly sticking together, no matter where we live. We are almost at the same age, we have children of similar age, similar problems and despite many differences, we like each other.

We are afraid that he did not take an insulin injection in time, or injected too much. And both could end badly. We are afraid that he may have lost consciousness or memory, and now he is wandering do not know where, while in Lublin his own warm home is waiting for him. And family.

And we are.

 

Help!:-)

Kto wie jak zapisywać zdjęcia w mediach WP tak, aby zajmowały mało miejsca i nie traciły na jakości? Czy tylko zwykła kompresja, czy mogę coś jeszcze zrobić używając jakiegoś programu? Bo w takim tempie wrzucania notek i zdjęć, za chwilę nie będę miała przestrzeni na media.

***

Who knows how to save photos in WP media to save place and do not lose their quality. Is it just simple compression, or maybe should I do something extra by using a some application? Because at such a pace of uploading notes and photos, in a moment I will exceed a media’s space.

Fasola na rozdrożu:)/ Bean at the crossroads

Nie Jaś Fasola:-)

Taka prawdziwa, żywa, teraz już pięknie wspinająca się po zainstalowanej podpórce. W środku Warszawy, przy ogromnym skrzyżowaniu dróg, z przechodzącym obok codziennie tłumem przechodniów. Zresztą nie tylko fasola, również kapusta, zboże, tymianek, kartofle, jarmuż, pomidory, słoneczniki.

Pomysł hodowli czegokolwiek w takim ruchliwym i odymionym metalami ciężkimi miejscu mnie zdziwił i szczerze mówiąc na początku trochę rozśmieszył, ale pomyślałam sobie, „O co Ci chodzi Caffe?”, „No, co Cię tak zdumiewa?”. Przecież wystarczy sobie przypomnieć film „Daleko od szosy”. Pamiętacie, jak Leszek mieszkający już na stałe w Łodzi (Paweł mi uświadomił, że to byla Łódź a nie Warszawa, dziękuję Ci za to ślicznie, więc poprawiłam), pojechał z synkiem do matki na wieś? No i ten synek wołał do kaczek „hau hau”, lub do kurek „muu, muu”, czy coś w tym rodzaju. Bo to dziecko nigdy wcześniej nie widziało wiejskich zwierząt! A przecież to film sprzed 40 lat. Współczesny mały mieszczuch sądzi, że mleko jest z biedronki, kotlecik z fabryki, a fasola z żabki. Inna sprawa, że ten schab czy szyneczka, są tak nafaszerowane chemią, że rzeczywiście można je uznać za produkt fabryczny, ale to jest zupełnie inny temat. Tak czy siak, dopóki się maluchowi nie wytłumaczy, żyje w niewiedzy, czasem jego edukacja oparta jest o zdjęcie w książce. Tu miał to wszystko podane namacalnie i naocznie. Fajna rzecz.

W każdym razie, rozumiem zamysł organizatorów tej hodowli. Każdy mógł zobaczyć co jest czym, już na poziomie wzrostu łodyżki i wszystko zostało pięknie podpisane. No dobra, może na początku było pięknie opisane, bo potem w magiczny sposób karteczki albo poznikały całkiem, albo roślinom nadano nową nazwę (jak w przypadku ziemniaków:-).

Jeszcze tylko moja mała reminiscencja pod wpływem widoku prawie dojrzałego zboża. Kiedy będąc dzieckiem jeździłam do babci na wieś, to takie właśnie łany zbóż można było zobaczyć na polach. Słomkowa barwa dojrzewającego zboża poprzetykana czerwienią maków, błękitem chabrów i jeszcze liliowym kolorem polnej wyki, które się wysiały pomiędzy kłosami. I można sobie tak było iść polnymi ścieżkami i mieć wszystko w d…pie i cieszyć oczy feerią barw.

***

But not Mr. Bean 🙂

Such a real, alive, now climbing beautifully after the installed support leg. In the middle of Warsaw, at a huge crossroads, with a crowd of passers by passing every day. Besides, not only beans, also cabbage, grain, thyme, potatoes, kale, tomatoes, sunflowers.

The idea of breeding anything in such a busy place, generating a lot of metal surprised me, and to be honest it made me laugh a little at first, but I thought, „Why are you surprise, Caffe?”, „What is so strange for you?” After all, it’s enough to remember the movie „Far from the road.” Do you remember how Leszek, already living in Warsaw, went with his son to his mother still living at the countryside? Well, this son talked to the ducks „hau hau”, or to the cock „muu, muu”, or something like that. Because this child has never seen rural animals before! And this is a movie made 40 years ago. On present day small townspeople think that milk is from a ladybug (in Polish called „biedronka”, and this is also the name one of the largest discount supermarket chain in Poland), a chop from a shop (or factory), and a bean from a frog (in Polish called „żabka”, and this is also the name the second discount supermarket chain in Poland).

The other thing is that this pork chop or ham is so stuffed with chemistry that it can really be considered a factory product, but that’s a completely different topic. Anyway, until he can explain himself to a toddler, he lives in ignorance, sometimes his education is based on a picture in a book. Here he could experience everything in palpation way and visually. Ingenious.

In any case, I understand the intention of the organizers of this breeding. Everyone could see what is already at the lowest level of stalk growth, everything has been beautifully signed. Well, at the beginning it was beautifully described, because later on the cards or disappeared quite, or the plants were given a new name (as in the case of potatoes :-).

And now, in conclusion, my small reminiscence under the influence of almost ripe cereal rye. When I was a child, I used to went to my grandma’s, to the country, when you can see beautiful ryes in the fields. The straw color of the ripening cereal, interspersed populated with red poppies, blue cornflowers and still lilac color of field vetch. And it was possible just to go for walk accross those paths and have everything in the ass, and enjoy the eyes with a feast of colors.

Pamiętam/ Remember

20180801_141735-228523199.jpgSłyszę jak składają kwiaty pod pomnikiem AK i chociaż okropnie mnie wkurza ostentacyjne przybieranie barw flagi, pokazywanie, która partia jest ta „bardziej”, a potem wrzucanie zdjęć gdzie popadnie, tylko po to, żeby wszyscy widzieli, to trudno, dzisiaj jestem na tak!

Bo niby jak inaczej mamy pokazać całemu światu, że tamci ludzie, tamte dzieciaki to nie było nadaremnie. Ja nie tylko pamiętam, ale też nie dam sobie wmówić, że to była głupota. Bardzo łatwo mówić o głupocie 70 lat po wojnie, prawda? Ty masz 70 lub więcej, oni tego nie doczekali. I nawet jeśli wtedy, być może, mogli coś zrobić inaczej, to przecież najważniejsze jest to, że uwierzyli w słuszność swoich działań i poświęcili siebie.

Kto dzisiaj by tak potrafił?

Dlatego ja pamiętam i o godzinie W stanę w bezruchu, jak mam nadzieję wszyscy w tym kraju.

***

I hear them fold flowers at the AK monument, and although I am usually horribly annoyed by the ostentation of flag colors, showing which party is so „more” and later on throwing those colorful photos for show to everybody. Today I am on „Yes”!

Because how else can we show the whole world, that these people, these kids, it were not a lost lifes, in vain. I not only remember, but also no one will not convince me that those actions was stupid. It’s very easy to talk about stupidity 70 years after the war. You have 70 and more. They did not wait to their seventy. And even if they could do something in different way, then the most important is fact that they believed in the rightness of their ideas, ane sacrificed themselves.

Who would be able to do that today?

So, that’s why I remember and at 5 o’clock p.m. („W” Hour) I will stand motionless, as I hope everyone in Poland.