Tl;tr

To nie pomyłka, taki właśnie jest tytuł tej notki. Tl;tr to skrót, na który trafiłam w najnowszej książce Remigiusza Mroza, a ponieważ go nie znałam, wygooglowałam i okazało się, że rzeczywiście istnieje i oznacza „to long to read”. Z kontekstu bym tego nie wyłapała, ale teraz rozumiem zamysł. Słyszymy, że coś jest zbyt długie, żeby przeczytać, więc albo jest za mało czasu, albo ktoś nam delikatnie daje do zrozumienia, że nasz tekst to nuda, że może trzeba pisać treściwiej, albo dzielić wypowiedź na mniejsze fragmenty.

Jako polonistka powinnam być oburzona ubożeniem (ale fajna aliteracja!!:-) polszczyzny. Jako racjonalistka uważam, że w pewnych sytuacjach to jest jedynie rezultat postępującej ekonomizacji wypowiedzi. Świat się zmienia, my się zmieniamy, ciągły pośpiech, wielozadaniowość, mnóstwo bodźców dokoła, więc i język musi nadążać. Musi się wpasować w szaleńcze tempo robienia wszystkiego naraz. O tej ewolucji języka pisałam wiele razy w różnych kontekstach (np: Nie czekając na wenęDużo czelendżu było w tym rokuO środkach przeciwbólowych i uwalnianiu emocji, Czwartek przedwyborczy). Zresztą nie tylko ja:-)

Bo język jest jak plastelina, w którą można wkleić mnóstwo różnokolorowych, pozornie niepasujących elementów, można też z niej odrywać to, co wydaje nam się w danym momencie zbędne. Paradoksalnie taki utworzony na potrzebę chwili, czy jednej jedynej wypowiedzi neologizm, może zacząć żyć własnym życiem i zająć mocne miejsce w codziennym słowniku (tak jest z „odjaniepawlać”, „wszystkomający”, czy choćby z ubiegłorocznym młodzieżowym słowem roku, „XD”). I ja właśnie to w języku mówionym kocham. Pamiętajmy, że to jest próba uatrakcyjnienia przez nadawcę tej swojej produkowanej w danym momencie wypowiedzi. On chce rozśmieszyć, zainteresować, zabawić i na koniec zostać właściwie zrozumianym. Ten liberalizm lingwistyczny dotyczy tylko języka mówionego, żeby nie było. Język pisany, bardziej formalny, to już zupełnie inna historia, od niego wymaga się znacznie więcej.

Ale wracając do tytułowego skrótowca, ja pewnie nie odpowiedziałabym „tl;tr”, ale młody człowiek, któremu zależy na tym, by nadążać za językową modą, by pokazać, że identyfikuje się ze swoją grupą rówieśniczą, z odbiorcami, chętnie sięgnie po takie słowotwórcze smaczki.

Td’tu?

(Angielski skrótowiec utworzony na potrzebę notki :-). Jakieś pomysły, co oznacza?)


This is not a mistake, this is the title of that note. Tl; tr is an acronym that I found in the newest book of Remigiusz Mroz, and because I did not know him, I gloogled it and turned out that it really exists and means to long to read. From the context, I would not have caught it, but now I understand the idea. When you hear that something is too long to read, it is also an information that maybe you should write more interesting, or divide the content into smaller sections.

I graduated Polish studies so, I should been shocked by poverty of Polish language, but as a rationalist, I think that in certain situations it is only the result of the progressive economization of expression. The world is changing, we are changing, constant rush, multitasking, a lot of stimuli around, so the language has to keep up. It must fit into the crazy pace of doing everything at the same time. I have written about this evolution of the language many times in different contexts (eg: Nie czekając na wenęDużo czelendżu było w tym rokuO środkach przeciwbólowych i uwalnianiu emocji, Czwartek przedwyborczy). I am not the only one 🙂

Because the language is like a plasticine, in which you can paste a lot of differently colored, seemingly mismatched elements, you can also detach, what seems unnecessary at the moment. Paradoxically, such a neologism created for the need of the moment or one single expression, may start to live its own life and take a strong place in the everyday dictionary (eg. LOl, XD as a word).

And I love it in spoken language. Let’s remember that this is sender’s obligation to attempt to make his current expression more attractive. He wants to make receipients laugh, interest, have fun and be understood properly. This linguistic liberalism applies only to the spoken language, let me say. A written, more formal language is a completely different story, there are many more requirements here.

But returning to the title acronym, I probably would not answer „tl; tr”, but a young man who cares about keeping up with language fashion, to show that he identifies with his peer group, with recipients, will gladly reach for such new formed neologism .

Td’tu?

(An English shortcut created for the need of a note :-). Any ideas, what does it mean?)

31 myśli w temacie “Tl;tr

  1. too difficult to understand?
    Taki mam typ.
    A ten wpis to jakby o mnie.
    Kiedyś mój mąż mówił o mnie, że przez takich jak ja język się nie rozwija. To było kiedyś.
    Teraz sama – ja, purystka – często pozwalam sobie na różne zaśmiecanki. Oczywiście jestem z nich bardzo zadowolona, a momentami zachwycona.
    Jeśli to razi, to daj znać, Caffe.
    Kto mi to może powiedzieć, jak nie polonistka…
    Pozdrawiam!

    Polubienie

    1. Brawo!! Dokładnie to miałam na myśli! Piątka z plusem! Jeśli chodzi o postrzeganie języka, to ja kiedyś też byłam bardziej surowa w ocenie, a dzisiaj śmieszą mnie ludzie, którzy zbyt surowo oceniają. Trzeba poprawiać, wtedy kiedy jest na to miejsce a nie, np przy kolacji. Mam taką koleżankę, która zawsze wytknie językowy błąd. Ludzie mówią szybko, w emocjach, mogą się przejęzyczyć. A jeśli nawet nie, to takie wtykanie swoich trzech groszy w czyjąś edukację (która wiekowo zakończyła się ileś tam lat temu), wg. mnie jest po prostu niegrzeczne. Dlatego, ja polonistka uważam, że w swoim blogu, to Ty sobie masz prawo pisać jak chcesz, pod warunkiem, żeby kogoś nie obrażać. A tego nie robisz:))) Także……spoko!:))))

      Polubione przez 1 osoba

    1. Wiesz, niektóre są po prostu strasznie naciągane. Jakby ktoś na siłę tworzył skrót dla samego skrótu. Ale może się mylę, bo patrzę na to z zewnątrz. Może jakbym była taką nastolatką, bawiłoby mnie to.

      Polubienie

    1. Marysiu, to nie jest za mądre, to jest po prostu tak bardzo slangowe, że bez internetu by się nie zrozumiało. I to jest w tym wszystkim najgorsze, albo najśmieszniejsze. Że bez internetu możesz nie zrozumieć drugiego człowieka:-)

      Polubione przez 1 osoba

  2. Wolę teksty pisane klasyczną polszczyzną, bez takich nowoczesnych usprawnień. Zwłaszcza, jeśli to teksty drukowane, na papierze. W necie to jeszcze pół biedy, w każdej chwili można sprawdzić wyszukiwarką o co chodzi. Ale siedzi sobie człowiek spokojnie w fotelu, czyta recenzje z wrześniowego numeru Kina i trafia na taki kwiatek:
    Jeśli więc szanujecie swój tajm, to ASAP wybierzcie inny film, bo w „Korpo” aż roi się od fakapów.
    W ramach szanowania swojego czasu postanowiłem omijać wzrokiem wszelkie teksty podpisane przez Grzegorza Fortunę Jr.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Komentarz Hebiusa swietnie pasuje do moich przemyśleń. Dodam tylko, ze jestem w stanie przymknac oko jeśli powstaje takie cudo z polskiego języka, jak np. czasoumilacz, rozkminiać aniżeli zaczerpniete z jezykow obcych. A juz pisane w spolszczonej formie tajm zamiast time woła o… zawieszenie w przydrożnym toi toi😉

      Polubione przez 1 osoba

      1. Ja też lubię takie neologizmy polskie, w ogóle lubię bawienie się słowem. Tylko niestety jest bardzo cienka granica pomiędzy zabawą słowem a zaśmiecaniem polszczyzny.

        Polubienie

    2. No właśnie, o tym pisałam w notce Dużo czelendżu. To mnie wkurza najbardziej, bo oprócz korpoludków, jest cała masa ludzi, którzy tego slangu mogą po prostu nie znać. Ja byłam kimś w rodzaju korpoludka przez jakiś czas, więc się trochę chociaż orientuję, ale reszta nie musi. I co to za przyjemność czytać i jednocześnie poszukiwać w internecie tłumaczenia z polskiego na nasze.

      Polubienie

  3. nowotwory językowe rozumiem – tzn rozumiem zasadność ich tworzenia na potrzeby młodszego pokolenia obdartego z możliwości pionierskich. tworzą, żeby mieć coś własnego, świeżego i dziewiczego. i to tak, żeby im pasowało. nie rozumiem natomiast wsypywania kilku języków do jednego wora, chociaż sam nie jestem wolny od tej wady, to jednak nos mi się marszczy, kiedy widzę wrzucone w środku zdania słowa z innego języka.

    Polubione przez 1 osoba

    1. A mnie w określonych przypadkach to nie denerwuje, to znaczy wtedy, gdy rzeczywiście nie ma innego odpowiednika, gdy robimy to dla żartu, lub gdy rozmawiamy w grupie mieszanej, trochę polskojęzycznej, trochę nie. Wtedy jest kwestia tłumaczenia, przekładania z angielskiego na polski, takie łączenie treści wtedy może trochę ułatwiać sprawę. Jednak śmieszy mnie takie prowadzenie rozmów jak ja to opisałam jakiś czas temu w notce „Dużo czelendżu….”. To historia prawdziwa, ta kobieta rzeczywiście tak mówiła i to mówiła bardzo głośno. W tramwaju. Mnie to śmieszyło, żeby nie powiedzieć wkurzało:)

      Polubienie

  4. Osobiście odmawiam nadążania. Za czymkolwiek. Nie ma rzeczy za długich by je przeczytać, ale faktycznie mogą być zbyt nudne. Przy czym poziom nudy niekoniecznie jest związany z długością tekstu. Znam sporo tweetów zbyt nudnych by je przeczytać do końca.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ha ha, niezła jesteś!! To niezupełnie to, ale blisko!! Ja używam skrótowców i powiem Ci, że nawet je lubię. Ale mojego brata telepie jak usłyszy spoko, nara, wykon itp. :-))) Ja chyba jednak jestem bardziej otwarta na zmiany. Nawet XD zdarza mi się czasem powiedzieć:)

      Polubienie

Dodaj komentarz