Kto wykonał ozdoby choinkowe samodzielnie? Pochwalcie się plis, wrzućcie zdjęcia:-)
Who made the Christmas tree decorations himself? Let me know please, upload photos:-)
Kto wykonał ozdoby choinkowe samodzielnie? Pochwalcie się plis, wrzućcie zdjęcia:-)
Who made the Christmas tree decorations himself? Let me know please, upload photos:-)
Pozaglądałam dzisiaj na ulubione blogi i czytam, że u jednych chandra, u drugich zmęczenie, gdzieś tam jeszcze pogodowy splin lub stres wywołany zbliżającymi się świętami, które jakby w opozycji do aury radosnego oczekiwania, niektórych osób wcale nie cieszą.
Przyznam szczerze, że ja się ich już nie mogę doczekać, ale dla odmiany niedomagam zdrowotnie. Na szczęście namierzyłam w końcu fajną przychodnię, gdzie nie czeka się tygodniami na wizytę u lekarza, (co w Warszawie nie jest łatwe), upolowałam tę wizytę (jak to brzmi!) i już wiem, że przynajmniej nie mam zapalenia płuc. Do świąt przejdzie!
Ale wracając do tematu okołoświątecznego, to okazuje się, że wspomniana chandra ma całkiem racjonalne, a nawet naukowe, wytłumaczenie. Otóż naukowcy z Karolinska Institute w Sztokholmie opublikowali niedawno wyniki swoich badań, z których jasno wynika, że w tym okresie zwiększa się ryzyko zawału serca (wzmianka na ten temat tu), co oczywiście nie ma związku z wymiarem religijnym, a z emocjami, które towarzyszą nam w trakcie przygotowań. Każdy najpierw chce dopiąć sprawy zawodowe, pracuje intensywniej, zostaje po godzinach, robi wszystko, żeby jednocześnie zdążyć ze wszystkim na czas w domu, działa więc inaczej niż zwykle, w przyspieszonym tempie, wkręcając się jednocześnie w te wszystkie gwiazdeczki, choinki i reniferki. Zakupowe szaleństwo, wiadomo.
Potem znowu pośpiech, wyjazd do rodziny lub przyjmowanie najbliższych we własnym domu, opłatek, życzenia, łzy w oczach, pełny brzuch i wreszcie uspokojony oddech. Ulga, że znowu wszystko się udało. Właśnie wtedy pacjent trafia na SOR z podejrzeniem, lub całkiem realnym, zawałem. Z analizy aż 280 tys. zawałów serca w ciągu 16 lat wynika, że dzieje się to najczęściej 24 grudnia około godziny 22.
Oczywiście mowa jest też o grupie ryzyka, o osobach chorych na cukrzycę, na schorzenia układu krążenia, czy osobach po 75. roku życia, jednak ryzyko tego szczególnego dnia wynosi aż 37 % w porównaniu do wszystkich innych w roku!
Także Moi Drodzy, ponieważ zostało już tylko 5 dni do godziny zero, proszę Was, nie szalejcie z przygotowaniami. Naprawdę nic się nie stanie, jeśli będzie skromniej, lub nie wszystko zdążycie wysprzątać.
Niedomyte okna po prostu zasłońcie roletami, a przed tym najgorszym postawcie choinkę 😉
I visited my favorite blogs today and I read that some people are very fatigue, in stress or bad weather’s mood but maybe tired the approaching Christmas time, which as in opposition to the aura of joyous expectations, some people do not enjoy it.
I must admit honestly, I can’t wait for Xmas, but for a change I don’t feel well. Fortunately, I’ve finally found a nice clinic where you do not have to wait long to see a doctor (which is not easy in Warsaw), I already know that at least I do not have pneumonia. I will recover until Christmas.
But coming back to the Christmas theme, it turns out that the mentioned chandra has a quite rational, and even scientific, explanation. Well, scientists from the Karolinska Institute in Stockholm recently published the results of their research, which clearly shows that during this period, the risk of a heart attack increases, which obviously has no relation to the religious dimension, but to the emotions that accompany us during preparations. Everyone first wants to finish their professional affairs, closed what have to be close, stays after hours, do everything what is needed, at the same time to catch up with everything on time at home, doing more than usual, at an accelerated pace, simultaneously screwing themselves in all those shining stars, Christmas trees and little reindeer. Shopping madness, you know.
Then again rush, a trip to the family or hospitality at your home, wafers, wishes, tears in your eyes, a full stomach and finally calmed breath. Relief that everything went well again and that’s that moment, when the patient gets to A&E with a suspected, or quite real, heart attack. From the analysis up to 280,000 heart attacks over the course of 16 years shows that it happens most often on December 24 at approximately 10 p.m.
Of course, researches are also talking about the risk group, about people with diabetes, cardiovascular disease, or people over 75, but the risk of hearth attack, on this special day is as much as 37% compared to all others in the year!
So, Dear, because there is only 5 days to the zero, time I am beggin you, do not go mad with the preparations. Nothing really happens if it will more modest, or you do not manage to clean everything up.
Unwashed windows just cover with a blind, and set the Christmas tree before the dirtiest 😉
Słyszeliście o młodzieżowym słowie roku 2018? Już chyba nie muszę o tym pisać, bo odtrąbili to wszędzie, a może muszę? No dobra, to krótko, wygrał „dzban”, co w porównaniu z ubiegłorocznym „xd” jest według mnie znacznie mniej śmieszne, za to niewątpliwie bardziej polskie. Ale ja jestem dziwna i lubię skróty chyba bardziej niż metaforykę.
A słyszeliście o burzy, która rozpętała się kilka dni temu w mediach społecznościowych po uwadze dziennikarki, która skomentowała wygląd jakiejś aktorki, że ona taka nieumalowana, taka niezrobiona i w ogóle wygląda na „zmęczoną”? Fotka została jej pyknięta w drodze do sklepu, samochodu, czy na spacerze z dziećmi.
Ja dowiedziałam się o wszystkim z Instagrama, gdzie masowo, w odpowiedzi na ten komentarz, w wyrazie aktorskiej, a w zasadzie po prostu babskiej, solidarności, zaczęły się pojawiać instastory aktorek nieumalowanych, z włosami w nieładzie, w powyciąganych dresach. Czyli w takim wydaniu, w jakim są poza światłami kamer. Ja całe życie preferowałam naturalny look, więc doskonale to rozumiem.
Tu mała dygresja, gdy ostatnio, w jednej z warszawskich, galerii mierzyłam beżową sukienkę, ekspedientka uparcie wpierała mi, że jej bardzo trudno jest ocenić, czy dobrze mi w tym kolorze, czy nie, bo: „wie pani, pani jest w ogóle nie umalowana”. No i w tym momencie chyba wpisuję się w dyskusję aktorek. Bo ja mam prawo być nieumalowana, a sukienka powinna być lub nie być twarzowa. Prawda?;-)
Oj Caffe, Ty dzbanie, jak zwykle wymyślasz!:)
Tak więc podsumowując, oczywiście rozumiem, że chodziło o to, by nie traktować kobiet przedmiotowo, jak obiekt, który musi zawsze wyglądać pięknie, szczupło, młodo, modnie i perfekcyjnie do ostatniego szczegółu. Dzisiaj nie daje się kobietom prawa do tego, by wyglądały na zmęczone gdy są zmęczone, by miały cellulit, gdy go mają, fałdki, czy plamy na twarzy.
One mają to natychmiast ukryć zanim się komuś pokażą na oczy! Faceci nie muszą, my tak!!
Tak więc wymaga się od kobiet czegoś, o czym być może, w danym momencie w ogóle nie mają ochoty myśleć i myśleć nie muszą, bo to ich sprawa! Ale wiecie, jak nie – to są przecież takie portale jak wspomniany Pudelek, który na pewno z przyjemnością wytknie im każdą niedoskonałość.
Stąd głosy skądinąd bardzo słusznego oburzenia.
Have you heard about the best youth’s word of 2018? I don’t think I need to write about it anymore, because they’ve been trumpeting everywhere, or maybe I do need? Ok, let me do it shortly, the winner is „the pitcher”, which in comparison with last year’s „xd” is, in my opinion, much less funny, but it is undoubtedly more Polish. But I’m strange and I like shortcuts more than metaphors.
Have you heard of a storm that broke looose a few days ago in social media after the attention of a journalist who said about an actress, that she had been without makeup, so „undone” and at all that she looks „tired”? The photo was shot maybe on her way to the store, the car, or during the walk with children.
I learned about it from Instagram, where, in response to this commentary, in as an act of acting solidarity but basically just feminine, began to appear the Instastory of no makeup actresses, with hair in disarray, in worn tracksuits . Such as they are outside the camera lights. I have always preferred natural look, so I understand it perfectly.
Here, a little digression, when recently, in one of the Warsaw galleries, I measured a beige dress, the saleswoman stubbornly advised me that it is very difficult to said if this color fit to me or not because, „you know, you don’t have makeup at all”!!”
And at this point, I think I am joining the actresses in the above discussion. Because I have the right to be unmarred, and the dress should or should not be facial. Truth?;-)
Oj Caffe, you are such a pitcher! 🙂
So, to summarize, of course I understand that the point is about the treating women as an object that must always look beautiful, slim, young, fashionable and perfectly to the last detail. Today, women are not allowed to look tired even if they are tired, to have cellulite even if they have it, have folds or spots on their faces.
They have to hide it immediately before they go outside! Men do not have to and we do!
So women are required to do something not thinking that they may not be able to consider that and they don’t have to at all, because it is their own business! But you know – we have such portals like the mentioned Pudelek, who will certainly be happy to point out any imperfections.
Hence the voices of a very righteous indignation.
Kapituła konkursu „Sukces Roku 2018 w Ochronie Zdrowia – Liderzy Medycyny” wybrała laureatów, zresztą podobno już po raz osiemnasty.
Jak co roku wśród nich są profesorowie, menadżerowie, placówki wyróżniające się innowacyjnym podejściem do kwestii ochrony zdrowia, czy działaniami promocyjnymi. No i to mnie akurat nie dziwi, może istnieją tacy ludzie i takie placówki. Ja ich nie znam, ale może istnieją:-)
Jednak w tym roku pojawił się bardzo nietypowy zwycięzca. Bo otóż:
„kapituła konkursu zdecydowała się wyróżnić zwykłego, szarego, polskiego pacjenta, gdyż to na nim spoczywa największy ciężar ochrony własnego zdrowia. Gdy porównać Polaka z Niemcem czy Anglikiem, to musi on zdecydowanie więcej wiedzieć o meandrach funkcjonowania systemu, by dożyć w dobrym zdrowiu starości.”
A ja sobie pomyślałam od razu tak: w 2018 roku zwyciężył polski pacjent, bo…. przeżył.
🙂
Trochę śmieszno, trochę straszno.
The jury of the contest „Success of the Year 2018 in Health Care – Medical Leaders” chose laureates, apparently for the 18th time.
As every year, among them there are professors, managers, institutions distinguished by an innovative approach to health protection or promotional activities. Well, it does not surprise me, maybe there are such people and such institutions. I don’t know them, but maybe there are:-)
However, this year a very unusual winner appeared. Because:
„the jury decided to distinguish the ordinary, simple, Polish patient, because it is the biggest burden of protecting one’s own health.” When you compare a Pole with a German or an Englishman, he must definitely know more about the meanders of the system to live in good health to the oldies age.”
And I thought to myself right away: the Polish patient won in 2018, because … he survived.
🙂
A bit funny, a bit scary.
W czwartki mam co jakiś czas takie spotkanie, które bardzo lubię, ponieważ przychodzą na nie ludzie z niesamowitym poczuciem humoru (wśród nich oczywiście ja ;-). Spotkanie trwa zwykle około 2 godzin, ale pomimo przedłużonego dnia pracy, nie narzekam, bo zawsze wracam wtedy do domu uchachana i zrelaksowana. I właśnie wczoraj, w Mikołajki, wypadło kolejne. Ponieważ widujemy się jak wspomniałam, raz na jakiś czas, to zwykle na początku gadamy sobie o tym, co u nas słychać, co się wydarzyło, co ciekawego w naszych firmach itp. Taka gadka szmatka.
Jeden z uczestników zaczyna opowiadać, że już wchodząc do budynku, w którym odbywało się to nasze spotkanie (bardzo szacownej instytucji btw) został napadnięty. Zaczepił go jakiś zapijaczony gość i zaczął zachowywać się wobec niego bardzo agresywnie. Pozostała część grupy zszokowana zaczęła się przekrzykiwać, czy nic się temu koledze nie stało, co to za facet i w ogóle, o co chodziło?
– Mijałem się z nim w drzwiach, już z daleka śmierdziało od niego alkoholem, przepuściłem go bo wiecie, to on wychodził, a ten wyskoczył z tekstem, że ja mu pracę zabieram, że to wszystko przeze mnie!
– Jak to napadł na ciebie!! I jaką pracę mu zabierasz, przecież Ty tu przychodzisz jako gość!! – zdenerwował się gospodarz spotkania.
– No właśnie sam się zdziwiłem – relacjonuje kolega dalej – W ręku miał reklamówkę i tą reklamówką chciał mnie zdzielić po głowie, ale potem się chyba rozmyślił, bo rzucił kilka epitetów i nagle wcisnął mi ją do ręki – w tym momencie kolega pochylił się i wyciągnął spod biurka reklamówkę.
– I co tam jest, zaglądałeś? – zapytał zszokowany gospodarz, który jak się potem okazało, już miał zamiar wzywać ochroniarza, żeby sprawdzić nagrania z monitoringu.
– No zobacz sam! – w tym momencie kolega podszedł do niego, otworzył reklamówkę, a gospodarz zaczął się głośno śmiać i wyciągnął czekoladowego mikołajka. Takiego samego otrzymał potem każdy z pozostałych uczestników spotkania.:-)
Daliśmy się wkręcić jak dzieci, a to nas wprawiło w jeszcze lepszy nastrój:-)
Fajny pomysł!
On Thursdays, I meet from time to time a group of people with an amazing sense of humorr (of course I am one of them ;-). The meeting usually lasts about 2 hours, and I have long work day but I do not complain, because I always come back home in high spirits and relaxed. And just yesterday, in Santa’s Day, we had such meeting. At the beginning of the meeting, we usually tell each other, what happened to each of us, about all news in our companies, etc. Such small talk about everything and nothing.
One of the participants said that when he was entering the building, where we were waiting for him (it is very respectable institution) he was attacked. A drunken man accosted him and began to behave very aggressively towards him. The remaining part of the group began to shout over, ask him he feel ok, to tell everything, what happened and who was the attacker, what was going on?
– I passed with him in the door, he stank of alcohol. I let him go to went out, and he accused me of stealing his job, and that’s all because of me!
– What!! How did he attack you !! What job did you steal to him? You come here as a guest !! – the host of the meeting got upset.
– Well, I was surprised – says a colleague further – He had a plastic bag in his hand and wanted to hit my head, but then I think he changed his mind because he started to insult me and suddenly he stuffed this bag to my hand – at that moment a colleague leaned over and pulled a plastic bag from under the desk.
– What’s inside, have you checked? – asked the host who, as it turned out later, was about to call a bodyguard to check the monitoring recordings.
– See for yourself! – at that moment the collegue approached host of the meeting, opened a plastic bag, and the host began to laugh and pulled out a chocolate Santa. The other participants of the meeting received the identic chocolate Santa’s a little bit later 🙂
He winded us up pretty good, and made our day even better 🙂
GReat idea!:)
Kiedyś chciałam zostać dziennikarką. Nie zostałam, ale prowadzę bloga, więc piszę, czyli robię to, co lubię najbardziej.
Jednak ostatnio coraz częściej nachodzi mnie myśl, że równie fajne, a może nawet fajniejsze jest kręcenie filmików. Zwyczajowym obiektem takich, które zrobiłam do tej pory jest mój pies, więc one są śliczne, słodkie, a w trakcie kręcenia w zasadzie nie wymagały dubletów. Może by jednak coś zmienić, unowocześnić, dodać!
Może by…. wprowadzić drugiego/nowego aktora? 🙂
Albo, gdybym tak sama stanęła przed obiektywem kamery, co? Czy umiałabym mówić na tyle ciekawie, żeby komuś chciało się oglądać? Przecież oprócz tego „o czym” gadać, trzeba wiedzieć „jak”, a potem to „jak” konsekwentnie realizować. Czy to w ogóle ma sens, żebym (teoretyzuję teraz) to, co tu na blogu opisuję, tam po prostu opowiadała, hm?
Mam kilka ulubionych kanałów na youtube, ale prowadzą je piękni, młodzi i uzdolnieni medialnie 30-latkowie. A ze mną jest trochę tak, jak kiedyś żartobliwie powiedziała Cindy Crawford: „Nawet ja, gdy rano wstaję z łóżka, nie wyglądam jak Cindy Crawford”:-) Czyli, że potrzebuję trochę więcej zaangażowania niż zrobienie fryzury i makijażu:-)
Przydałby się też prompter (a kiedyś mogłam tanio kupić!!), lub chociaż jakaś dobra tablica, którą mogłabym zawiesić w polu widzenia i przyklejać na niej ściągawki.
Nagrywanie filmów zajmuje dużo więcej czasu niż napisanie notki, ale to byłaby nowość, wyzwanie, adrenalinka!
Co Wy na to?
PS. Czy macie swoje ulubione kanaly na youtube prowadzone przez osoby po 40 stce? Jeśli tak, dajcie znać.
I once wanted to become a journalist. I didn’t, but I’m running a blog, and write, so I do what I like the most.
However, lately I’m more and more inclined to think that it’s equally cool or maybe even funier to make movies. The usual object of the ones that I have done so far is my dog, so they are cute, sweet, and during the filming they basically did not require doublets. However, maybe I should change something, modernize it, add it!
Maybe … to introduce another hero? 🙂
Or if I would stand in front of the camera lens, hm? Could I be able to talk interesting enough to make someone want to watch? After all, „what” to talk about, you have to know „how” and then „how” to consistently implement it. Does it make sense at all (theorize now) say on YouTube what I am describing here on the blog, hm? 😉
I have a few favorite YouTube channels, but they are run by beautiful, young and talented 30-year-olds. And with me is a bit like once Cindy Crawford said: „Even I, when I get up in the morning, do not look like Cindy Crawford” 🙂 It means I need a little more engagement than making a hairstyle and make-up 🙂
I also need a prompter (and once I could buy it cheap !!), or at least some table that I could hang in the field of view and stick there the scenario.
It takes a lot more time to record movies than writing a note, but it would be a novelty, a challenge, an adrenaline!
What do you say?
PS. Do you have your favorite YouTube channels run by people over 40 (in any language)? If so, please let me know.
Orzeczenie Sądu odnosi się do kwestii opłat i zgadzałabym się z nim w całości, gdyby dotyczyło oddziałów szpitalnych. Ale to jest oddział rehabilitacyjny. Pacjent nie przychodzi na kawkę czy pooglądać seriale, ale po to, aby poćwiczyć i aktywnie uczestniczyć w zabiegach.
Pamiętacie, jak kiedyś pisałam, że boli mnie ręka i stwierdzono łokieć tenisisty. No więc właśnie ostatnio załapałam się na rehabilitację i chodzę już drugi tydzień. Nie ma telewizora, ani czajnika. Jest za to dyspozytor z wodą, gdyby ktoś potrzebował napić się, czy popić leki, jest również darmowa szafa, w której mogę schować ubrania i uważam, że akurat w kwestii tej szafy zarówno Rzecznik Praw Pacjenta jak i Sąd mają rację. NFZ rozlicza się ze szpitalem za przeprowadzone zabiegi i szpital na tym zarabia, skąd więc pomysł, żeby jeszcze trochę pozarabiać na pacjencie? Czy opłata za użytkowanie szafy (jak to w ogóle brzmi), naprawdę tak znacząco zasila budżet placówki? Trochę żenada…
Jestem natomiast prze-szczęśliwa, że nie ma tam telewizora. Jest cisza i spokój, nie ma głośnego gadania przez telefon. Czasem ludzie zamienią ze sobą czy terapeutą kilka zdań, ale nawet to, w dosyć ograniczonym zakresie. Dodam tylko, że grupa wiekowo jest bardzo różna, teraz problemy kostno – stawowe mają coraz młodsi.
No więc ja, gdy tylko podłączą mnie do tych wszystkich urządzeń, poprzypinają kabelki i puszczą prąd :-), biorę do ręki kindle i czytam. To jest moje 40 minut.
Po zwariowanym, hałaśliwym dniu, to naprawdę super relaks.
In the rehabilitation ward of one of the Pomeranian hospitals, additional fees were charged to the patients for using the facilities, namely the cabinet, TV set and kettle. According to the price list, the fees for TV use and wardrobes were PLN 30 per week of stay per person. Patient Rights Ombudsman forbade the hospital to charge such fees, recognizing that this practice violates patients’ right to dignity and the Supreme Administrative Court confirmed what the MPC has said.
The Court’s decision refers to the issue of fees and I would agree with it in its entirety if it concerned hospital wards. But this is a rehabilitation ward. The patient does not come to the cup of coffee or to watch the series, but to practice and actively participate in the treatments.
Remember how I once wrote that my hand hurts and I found a tennis elbow. Well, recently I just got a rehabilitation and I’ve been going there for the second week. There is no TV or kettle. There is a dispatcher with water, if someone needs to drink, there is also a free wardrobe in which I can hide my clothes and I think that in this case both the Patient Rights Ombudsman and the Court are right. National Health Fund settles with the hospital for all treatments and the hospital earns money in that way, so why the same hospital try to profit off some extra the patient? Is the fee for the use of the cabinet (as it sounds) really really adds to the budget of the facility? It is embarrassment …
I am, however, very happy that there is no TV there. There is peace and quiet spot, there is no loud chats, no phone conversations. Sometimes people will say a few sentences to eachothers or to the therapist, but in a limited extent. I will just add that the age group is very different, nowadays even young people have the musculoskeletal disorderss.
Well, as soon as they connect me with all these devices, glue the wires and let the electric power’s running throught me :-), I take a kindle and read. This is my 40 minutes.
After a crazy, noisy day, it’s really great relaxation.