Niezupełnie himalajska, niekoniecznie zdrowa/ Not exactly Himalayan, not necessarily healthy

No i stało się to, co podejrzewałam od dawna. Różowa sól jest śliczna, ładnie wygląda w białej porcelanowej solniczce, lub jako lampa (jeśli ktoś lubi), ale po za tym nie ma żadnych ekstra właściwości. No może z wyjątkiem tych, które ma każda inna sól w nadmiarze – ekstra szkodzi:-)

Tymczasem w internecie większość artykułów nadal podkreśla cudowną przewagę soli himalajskiej, zupełnie pomijając fakt, że już udowodniono iż jej skład chemiczny tylko nieznacznie różni się od składu białej. W dodatku, w obu znajduje się ok. 97 % chlorku sodu, natomiast śladowe ilości innych pierwiastków (w tym również promieniotwórczych) nie są ani szkodliwe, ani nie mają istotnego efektu prozdrowotnego.

To samo podkreśla Andrea Ghiselli, włoski ekspert od spraw żywienia, który uważa, że moda na sól himalajską to nic innego jak tzw. „fake news”, oraz bardzo dobry marketing, przy dużym wsparciu mediów społecznościowych, influencerów kucharskich lub recenzentów. A ona jest różowa, ponieważ nie została oczyszczona z takich minerałów jak żelazo, cynk, magnez, wapń i tlenek żelaza. Substancje te nie są jednak obecne w niej, w takich ilościach, by można mówić o dobroczynnym wpływie na organizm.

Na jednej ze stron internetowych przeczytałam, że sól różowa „jest wydobywana w tradycyjny sposób u podnóża wyniosłych Himalajów w Pakistanie„.  Zgadza się jedynie to, że w Pakistanie. Kopalnia Khewra, (w której się ją wydobywa), znajduje się w Górach Słonych, w odległości ok. 300 kilometrów od Himalajów, a samej eksploatacji dokonuje się już najczęściej przy pomocy maszyn.

To trochę tak, jakby lubelskie cebularze nagle zacząć nazywać tatrzańskimi. Też 300 km w linii prostej.

Ciekawa jestem, gdy już sól himalajska stanie się passe (jak przecież kiedyś morska), to czy nastąpi moda na kolejną, np. czarną „Kala Namak”, która dobrze wpływa na problemy trawienne? Jej charakterystyczny zapaszek gotowanego jajka może zniechęcać, tak samo jak cena, ale …. od czego są marketingowcy?:-).

Well, what I suspected for a long time, just has happened. Pink salt is beautiful, looks nice in a white porcelain salt shaker, or as a lamp (if you like it), but after that there are no extra properties. Well, maybe with the exception of those that have every other salt in excess – is extra harmfull 🙂

Meanwhile, on the internet still, most articles emphasize the advantages of Himalayan salt, completely ignoring the fact that it has already been proven that its chemical composition only slightly differs from the white salt. In addition, in both cases there is about 97% sodium chloride, while trace amounts of other elements (including radioactive ones) are neither harmful nor have a significant pro-health effect.

The same is underlined by Andrea Ghiselli, an Italian nutrition expert who believes that the fashion for Himalayan salt is nothing more than the so-called. „fake news” and very good marketing, which, and the huge support of social media, influencers’ chefs or reviewers . And it is pink because it has not been purified of minerals such as iron, zinc, magnesium, calcium and iron oxide. These substances, however, are not present in it, in such amounts that one can speak of a beneficial effect on the body.

I read on one of the websites that the salt „is extracted in the traditional way at the foot of the hilly Himalayas in Pakistan”. The only thing that’s true, is that „in Pakistan”. The Khewra Mine (in which it is mined) is located in the Salty Mountains, about 300 kilometers from the Himalayas, and the exploitation itself is usually done with the help of machines.

It’s a bit like if the Lublin onion roll suddenly start to use a name „Tatra’s onion roll”. It is also 300 km in a straight line.

I wonder when the Himalayan salt will become passe (as it was once with Dead Sea salt), will there be a fashion for another, eg black one named „Kala Namak”, which is good for digestive problems? Its characteristic scent of a boiled egg can be discouraging, just like the price, but … what is the product marketing for? :-).

 

 

 

32 myśli w temacie “Niezupełnie himalajska, niekoniecznie zdrowa/ Not exactly Himalayan, not necessarily healthy

  1. Pamiętacie refren jakiejś piosenki?
    „Ludzie to lubią.
    ludzie to kupią,
    byle na chama, byle głośno, byle głupio…”
    Ileż reklam jest tak konstruowanych? A jacy my jesteśmy łatwowierni by wierzyć w te wszystkie brednie

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zwłaszcza w dzisiejszej reklamie jest tak dużo głupoty, że aż szok.
      Choćby niezwiązana co prawda z żywieniem ostania reklama jakiegoś płynu do płukania ubrań. Reklamuje go między innymi Lewandowski. To jest żenada. Po meczu mają się wymienić koszulkami, i Lewy zaczyna zdejmować koszulkę, i w połowie tego ruchu, czyli głowa w koszulce, już tak zostaje. Pokazują za chwilę głowę w środku, on tak jest oszołomiony zapachem swojej koszulki……po meczu. Że niby nadal taka pachnąca jak przed.
      No naprawdę….

      Polubione przez 1 osoba

  2. Potwierdzasz tym wpisem moja notkę o Potędze pozytywnego myślenia. Ci co wierzą w czystość soli himalajskiej pewnie z niej nie zrezygnują. Ci co nie, to to pewnie nigdy jej nie stosowali. Zdrowie w dużej mierze zależy właśnie od tego co do ciebie przemawia i w co wierzysz mocniej. O czym oczywiście wiedzą specjaliści od reklamy.

    Polubienie

    1. Ja nawet nie mówię, żeby jej nie kupować, tylko nie wciskać ludziom, że różowe lepsze, czy że to z najwyższych szczytów gór……bo to szczyt……..głupoty:)
      Mogę się tylko ewentualnie przychylić do tej czystości, skoro białą się oczyszcza, to pewnie chemicznie, a zresztą nie wiem jak to jest, przecież sól się wydobywa od setek lat.

      Polubienie

  3. Generalnie nie lubię zmian i już to samo czyni mnie nieco uodpornionym na wszelkie nowinki. A soli jeszcze dodatkowo nie lubię i używam jej w ilościach subśladowych. Odzwyczaiłem się od niej do tego stopnia, że „w gościach” niewiele jem, głównie owoce, bo wszystko inne jest dla mnie za słone.
    Z tego też powodu ominęła mnie moda na tę różową sól.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja lubię, ale podchodzę do nich ostrożnie. Kiedysz lubiłam zaszaleć z nowościami, ale wiesz…człowiek się starzeje, to i mądrzeje trochę:) Co do różowej soli to ja jej w ogóle w sklepach nie zauważyłam. Fakt, że wszystkie te stoiska z żywnością eco jakoś tak z zasady omijam. Nie dlatego, że nie chciałąbym być eco, bardziej dlatego, że uważam, że eco mogę sobie wyprodukować tylko sama. To znaczy mogłabym, gdybym miała gospodarstwo. Reszta to w mniejszym lub większym stopniu żywność przetworzona. A może gdzieś tam leżała i różowa sól.

      Polubienie

  4. E tam takie gadki szmatki i nie nabieram się na to, a nie wiem czy dobrze robię, ale solę wszystko jarzynką i soli uzywam bardzo mało, choć w jarzynce też się znajduje.

    Polubienie

    1. Sól jest dzisiaj w zasadzie wszędzie, przecież dodaje się ją nawet do wypieków. Ja myślę, że tu chodzi jak zwykle o złoty środek, czyli umiar w jej spożywaniu.

      Polubienie

  5. Sól Himalajska ładnie wygląda w kolorowej solniczce i ładnie się nazywa, aż kipi zdrowiem. 😉
    Co do zwykłej soli kuchennej, ona przez swoją nie całkiem czystą zawartość, niszczy żyły od środka co uwalnia nadmiar cholesterolu. Warto inwestować w dobrą sól, ale nie musi to być od razu himalajska.

    Polubienie

    1. Ale niszczy zdrowie podobno nie ta jej nie całkiem czysta zawartość, tylko ten chlorek. W sensie, że jeśli jemy jej dużo, to on szkodzi. A nie minerały.
      Pozdrawiam:-)

      Polubienie

    1. Do mojego domu też nie:-) Dopiero artykuł tego włoskiego eksperta sprawił, że zaczęłam drążyć temat. Ja używałam kiedys jedynie morską jodowaną. Bo zawsze się mówiło, że jodowana jest zdrowsza.

      Polubienie

Dodaj komentarz