Scenka rodzajowa: w autobusie/ Short story: at the bus

Wczoraj wieczorem, tuż za mną wsiadła do autobusu para z, na oko może 2-3 letnim, płaczącym wniebogłosy dzieckiem, które ojciec chwycił pod pachy i próbował szybko dotrzeć do najbliższego siedzącego miejsca. Odniosłam wrażenie, że ten płacz to bardziej histeria, strach przed autobusem albo tłumem ludzi. Potem pomyślałam, że mała płacze bo jest chora, tylko że ona płakała, a rodzice nie reagowali, nie próbowali uspokajać, zagadywać, przytulać. Jak moje dzieci były małe, to ja od tego zaczynałam. Przytulałam i odwracałam uwagę. Jeśli rozpacz działa się w autobusie, to była prościzna, za oknem poruszający się świat, mnóstwo obrazów, wrażeń, mogłam szybko je wciągnąć do jakiejś rozmowy, a one zapominały o płaczu.

Tatuś posadził małą na siedzeniu, wyciągnął telefon komórkowy, otworzył na nim kolorową aplikację i podał dziecku. A ono się cudownie uspokoiło i przestało płakać.

No co, też odwrócił uwagę.

Ale ja sobie pomyślałam, jak ten człowieczek ma poznawać własne miasto, gdy zamiast je obserwować, od małego siedzi z nosem wściubionym w komórkę? Skąd kiedyś będzie wiedział, które przystanki omijać, a na którym wysiąść? No dobra, trochę przesadzam, kiedyś się nauczy, ale raczej później, niż wcześnie.

Ważniejsze jest co innego.

Czy ci rodzice nie zdają sobie sprawę, że właśnie od tego zaczyna się fonoholizm, późniejsze problemy emocjonalne, osłabienie kontaktów z rówieśnikami, brak zainteresowań, pasji, zaburzenie funkcji biologicznych (sen, odżywianie), alienacja?

Nie mam pojęcia, ale komentowali z dumą, że mała świetnie sobie radzi z obsługą smartfona.


Yesterday evening, just behind me, got on the bus a couple with, perhaps a 2-3 year-old crying baby, and a father grabbed her and tried to reach the nearest sitting place quickly. I got the impression that this cry is more hysterical, maybe becouse of the fear of a bus or a crowd of people. Then I thought that she was crying because she was sick, but she was crying and her parents did not react, did not try to calm down, talk, hug. When my children were small, I was starting with that. And I turned their attention away. If the despair started on the bus, it was simple, outside the window, the world was passing by, lots of images, impressions, I could quickly draw them into some conversation, and they forgot about crying.

Daddy seated the little girl in the seat, pulled out a cell phone, opened a colorful application on it and handed it to her. And the child, miraculously calmed down and stopped crying.

Well, he also turned the attention away.

But I thought, how this little girl would know her own city, when instead of observing it, she sits with her nose in a cell phone? How will she ever know which stops to avoid and where to get off? Okay, I’m exaggerating a little, she’ll learn sometime, but rather later than early.

Do not these parents realize that in that way starts the phonoholism, later emotional problems, weakening of contacts with peers, lack of interest, passion, disruption of biological functions (sleep, nutrition), alienation begins.

I have no idea, but they commented with pride that the little one is doing very well with the smartphone.

40 myśli w temacie “Scenka rodzajowa: w autobusie/ Short story: at the bus

  1. WALL*E się kłania. Kiedyś myślałem, że gość, który wymyślił tę historię, miał wielką fantazję, a on po prostu miał wehikuł czasu. Przybył, zobaczył, cofnął się, opisał.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ha ha. Nie mogę się odnieść bo nie oglądałam tego filmu:-) ale zawsze z uśmiechem wspominam książki Lema, np. taki fragment, w którym napisał (nawet nie wiem, gdzie to było), że książka, którą wziął do ręki miała tylko jedną kartkę, na której pojawiały się litery, pojawiały się i znikały …czy jakoś tak.
      A dzisiaj mamy kindle i inne e-czytniki. Czyż to nie o nich?:-)

      Polubienie

  2. My dawaliśmy dzieciom książeczki i objaśniaiśmy świat, dziś życie zdominowała technologia i nie ma co się zżymać tylko umiejętnie z niej korzystać.
    Mój wnuk ma 7 lat i ma telefon, zresztą, to mój poprzedni iPhone. Korzysta z WA a od niedawna Messengera. Bawią mnie i wzruszają teksty jakie do mnie wysyła. Czy za wcześnie? Pewnie tak, ale do przedszkola go nie bierze i nie chodzi z nim w kieszeni. Chodzi za to na taekwondo, uczy się jeździć na łyżwach, a po domu zasuwa na wrotkach i nie może doczekać się, kiedy wsiądzie na rower. Coraz lepiej czyta, więc zacieśnia się przyjaźń z książką. I choć ma gry na komputer, to bardzo lubi grać w planszówki. Mnie nie szokuje małe dziecko z nosem w tablecie czy telefonie (bo tak naprawdę nie nam bladego pojęcia ile czasu w nim spędza), bardziej szokują mnie rodzice, którzy to robią np. przy wspólnym posiłku, spacerze etc… z własnymi dziećmi. Przykład idzie z góry.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Roksanno, nie da się cofnąć postępu technicznego, techonologii i przecież nie o to chodzi. To jest ogromne udogodnienie!:)
      Niech korzystają, tylko może nie tak wcześniej jak w mojej notce i nie „zamiast” zabawy z rodzicami. W tym wieku obecność matki i ojca jest najważniejsza w poznawaniu świata. A na smartfony przyjdzie czas.

      Polubione przez 1 osoba

  3. Great post Beata!!! Have a nice week!!!

    …..”Using a smartphone to entertain a child is a temptation that nearly every parent succumbs to at one time or another, and not just in Japan: One US survey found that 70% of children under the age of eight have used a mobile device, while research in Ireland shows 62% of children between the ages of 4 and 11 use smartphones and tablets. The American Academy of Pediatrics says that children under two years of age “learn best by interacting with people, not screens.”

    https://qz.com/148280/parenting-via-smartphone-is-a-bad-idea-and-not-just-for-the-babies/

    Polubienie

    1. Well, and everybody knows that , and yet most parents make this mistake. They puts the phone in the hand of a toddler and „let him take care of himself for a moment”. Thank you for the comment Efi.

      Polubione przez 1 osoba

  4. Jakieś 3 tygodnie temu byłem w Czechach.
    W hotelu przy śniadaniu zaobserwowałem scenkę bardzo podobną do opisanej.
    Rodzice z dzieckiem w hotelowej restauracji. Na śniadaniu. Dziecko +/- rok. Siedziało w wózku spacerowym. Na brzegu stołu rodzice postawili laptop i puszczali jakieś kolorowe obrazki przy dźwiękach wsciekłej muzyczki.
    A sami byli pochłonieci sami sobą.
    Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tacy rodzice dają do zrozumienia nie tylko to, że bawi pismo obrazkowe, obraz i dźwięk. Oni dają do zrozumienia, że dziecko bawi się bez nich! To się potem zemści, bo przyjdą czasy, kiedy rodzic będzie chciał porozmawiać, będzie próbował ściągnąć na siebie uwagę. Dostanie…….smsa lub filmik:-)

      Polubienie

  5. srajfon śpiewa, srajfon świeci, srajfon wychowuje dzieci… i potem biorą się z tego takie nieprzytomne panienki, które pchają się pod koła samochodów i rowerów…
    albo taka telewizja, temat sąsiadujący, wręcz pokrewny… obecnie dzieci zwykle nie pamiętają i nie umieją opowiedzieć nic o filmach, które oglądały, ale za to reklamy mają opanowane do perfekcji, potrafią cytować słowo w słowo…
    od czasu do czasu znajoma zamawia do szkolenia jej córek w matematyce… dziewczyny nie są takie głupie i dość łatwo pojmują temat, ale mają problemy z koncentracją, a ręce co chwila sięgają po gadżet, by choć na chwilę wsadzić tam nos… kiedyś znajoma zajrzała do pokoju aby zapytać o postępy… akurat w tym momencie dziewczynka sięgnęła po srajfon, a ja odpowiedziałem: „nie będzie postępów, bo jak widzisz młoda postanowiła zostać dałnem”… ale takie złośliwostki w sumie na nie wcale nie działają, więc teraz gdy jestem proszony o dokształt stawiam krótki warunek: „pomogę, wytłumaczę, ale najpierw srajfon chcę widzieć na szafie, bez tego nic”…
    p.jzns :)…

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja to się zastanawiam czasem, czy nie wprowadzić w domu zakaz wchodzenia do salonu z telefonem w ręku. A koszyczek na telefonu postawić w przedpokoju, gdzieś najdalej jak można. Bo nawet moje dorosłe dziecko nadużywa, na szczęście studia skończyło 😉

      Polubienie

  6. Nie podoba mi się to, że społeczeństwo coraz bardziej przywiązane (soc!) jest do świata wirtualnego. Nie mam nic przeciwko korzystaniu z udogodnień cyfrowych, lecz przenoszenie życia w świat zero-jedynkowy nie jest dla mnie. Mój syn pierwszą komórkę dostał w wieku 15 lat. Nie miała internetów, bo służyła tylko do komunikowania się dziecka z nami i na odwrót.

    Polubienie

    1. Obawiam się, że to przywiązanie jest nieodwracalne. Dzieci rodzą się już w tej konkretnej rzeczywistości i nie widzą nic dziwnego w przesiadywanie przez całe dnie z telefonem komórkowym w ręce. A tłumaczenie rodziców mylą z różnicami pokoleniowymi, tym bardziej, że wiele osób ciągle jeszcze się na „tych internetach” nie zna, więc dzieciaki nie mają w tym względzie płaszczyzny porozumienia.
      Ja już od dawna twierdzę, że tego się nie da zatrzymać, jeszcze takie dinozaury, jak ja, które urodziły się w erze przedkomputerowej, będą czasem ze smutkiem patrzeć, jak dzieciaki marnują swoje dzieciństwo. Kiedy na świecie pozostanie już tylko i wyłącznie pokolenie (już nie wiem jak się je dzisiaj nazywa), dla którego real to wirtu – nikt się nie będzie dziwić. Ciekawe czym się będą oburzać rodzice?:-)

      Polubienie

  7. Welcome to the virtual jungle. Kiedyś widział dwa zdjęcia zestawione koło siebie. Pierwsze, prywatka sprzed skomputeryzowanego świata młodzi śmieją się rozmawiają, tańczą, trochę popijają i jest zabawa.
    Drugie, prywatka w skomputeryzowanym świecie, siedzą przy stole wpatrzeni w ekrany smartfonów. Brrrrrrrrrrrrrrr.
    Współczuje dzieciakowi.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ten dzieciak nie będzie wiedział, że można inaczej. Ale rodzice tracą najpiękniejszy czas, na dawanie dziecku towaru zastępczego. Ono i tak się nauczy funkcjonować w świecie wirtualnym, rodzice powinni jak najdłużej pozwalać córeczce być w tym realnym. Z nimi.

      Polubione przez 1 osoba

  8. Teraz rodzice jedyny ratunek dla swoich dzieci widzą w podaniu mu telefonu, tabletu itp. Nie widzą w tym nic złego, bo oni na chwilę mają spokój od dziecka i to się widzi już wszędzie. Takie czasy i jeśli świat się nie ocknie, że powinny być kary dla rodziców podjących im urządzenia w przestrzeni publicznej, to czarno widzę przyszłe, nieme istoty na Ziemi.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja rozumiem, że rodzic też chce czasem odpocząć, wychowywanie dzieci i prowadzenie domu, praca i inne zajęcia- to wszystko sprawia, że czasem po prostu trzeba. Ale kiedy maluch poznaje świat i ma do tego świetną okazję jadąc gdzieś z rodzicem, po co mu tę ciekawość przenosić na gadżety?
      Ono i tak żyje w świecie gadżetów, nie da się tego uniknąć. Musi tam funkcjonować, bo postęp technologiczny, trzeba być na czasie. Ale wtedy kiedy można mieć taką chwilę dla siebie i dziecka, po co to psuć. Ciekawa jestem czy tamci rodzice czytają dziecku bajki przed snem, czy wciskają tablet?

      Polubienie

  9. Bardzo ciekawy i mądry artykuł, oczywiście jestem zdania, że od „techniki”, która nam ułatwia przecież życie nie da się uciec! Ale trzeba zachować pewien umiar! Przecież to straszne, że LUDZIE ODCHODZĄ OD TEGO, co jest takie „normalne i naturalne”, choćby zwyczajnych spotkań i rozmów! Po prostu BYCIA ZE SOBĄ, wszak jesteśmy ludźmi, a nie jakimiś cyborgami! Strach i smutek mnie ogarnia, gdy widzę, jadąc choćby autobusem, czy tramwajem, jak większość pasażerów trzyma nosy w swoich komórkach! Ktoś z książką lub gazetą staje się już dziś jakimś unikatem 😉

    Polubione przez 2 ludzi

    1. To prawda, chociaż przyznam, że jak ja wsadzę nos w książkę, to też odpływam i nie widzę, co się dzieje dokoła:)
      Na Twojego e-maila zaraz odpiszę. Cały weekend byłam offline:)

      Polubienie

  10. Szkoda. To nie moje dziecko, bo nie mam dzieci. Podobnie ze smartfonem. Nie mój uspokoił dziecko bo ja nie posiadam takowego urządzenia. Pewnie z tego powodu żyje nędznie i jestem zgryźliwa, wredna i podła a nie uczyłam się w rzeczywistości obrazkowej więc może i z takich dzieci ludzie wyrosną. (Byle nie tacy jak ja).

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ha ha, masz poczucie humoru, które lubię:)
      Tak czy siak, dzieci przetrwają, kiedyś „wychowywały się same” i dzisiaj jakoś mamy następne pokolenia. Tylko że, jeśli stawiamy na rozwój, to trzeba i z tym się uporać. Ja akurat jestem gadżeciarą, uwielbiam swój telefon i jego wszystkie opcje:))) Mógłby jedynie od czasu do czasu poodkurzać……Ale to uwielbienie nie zwalnia ze świadomego poczucia, że muszę od niego odpocząć. Muszę go wyłączać, żeby nie zwariować.

      Polubienie

      1. Myśl do mnie dotarła, pewnie kradziona , jak większość mojego posiadania, że jednak nie jest tak ,że jest inaczej bo wciąż na świecie jest troszkę aktorów a reszta to widzowie. Gdy potrafiłam zapamiętać kilka, lub kilkanaście stron kropek na kreskach papieru nutowego, odtworzyć to na instrumencie, byłam aktorką ale gdy słucham czyjegoś grania, odtwarzania, jestem widzem. Otwierając wystawę, byłam autorką ale idąc na wernisaż do kogoś, byłam już tylko widzem …czy jak ten ze smartfonem…zarozumiałość podpowiada ,że nie ,że jestem kimś lepszym…ale czy jestem ? Nie mam smartfona. Uwielbiam piersi mojej kochanki ale czy to czyni ze mnie kogoś lepszego ?… Kiedyś spotkałam pewna dojrzałą kobietę a ona dała mi komplement , na którym woziłam się lata całe nie robiąc niczego :”masz piękny charakter pisma”-powiedziała. Wielka mi rzecz…ładnie pisać, nie będąc w stanie napisać czegoś co treścią uwagę przykuje. Z pewnych względów, czasem mogę przyglądać się małym dzieciom. Wszystkie startowały z jednego poziomu. Półek pełnych przeróżnych zabawek. Większość miała być wybitnie kreatywnymi. Dla dorosłych. Dzieci przebrały je i wybrały , czasem niezrozumiale ale i tak zastanawia jeden z wyborów. Klocki bez sensu. Zrobione przez stolarza , który nie zachował żadnych zasad poza tym by było bezpiecznie. Klocki są niepodobne, nierówne. Powierzchnie nierównoległe, niepodobne. Przypadkowe kształty, wymiary. Nie ma dwóch takich samych. Do tych dzieci wracają…dlaczego…
        Dlaczego tutaj zostawiam tyle słów ?….mam przecież swoje miejsca i swoje słuchaczki z pewnością….pewnie tak…pewnie tak…

        Polubione przez 1 osoba

        1. Ależ, ja się bardzo cieszę, że zostawiasz tu „tyle słów”. Po to jest ten blog, żeby porozmawiać, żeby ja się mogła rozpisać (tu akurat staram się nie przesadzać w ilość, bo długiego się nie czyta :-), a Wy, żebyście mogli i chcieli to czytać. Cieszę się, że tak jest.
          Co do zabawek. Ja nie wiem jak jest dzisiaj z małymi dziećmi, ale kilkanaście lat temu moje dzieci w jakimś momencie zaczęły woleć przekładanie pudełeczek i słoików w kuchni, niż bawić się zabawkami ze sklepu. Dlaczego? Przecież nie chodziło o to, że pudełka były ładniejsze, a dzieci głupie:) Nie, dzieci tak właśnie poznawały dom. Raz jedna szafka, raz druga, potem ukryte regałowe szuflady:-) Na tym polega życie, nie tylko na patrzeniu, również na dotyku, mówieniu i słuchaniu.

          Polubienie

          1. Dziwnie się czuję, ostatnio, czytając :”moje dzieci”. Ciastko, którego nie spróbuję a pewnie jest bardzo słodkie i gorzkie zarazem. Dzieci, chyba powinny uczyć się życia , to przydatniejsze niźli, jak przejść z lewela na lewel , tak chyba się mówi na stopnie trudności gier a może nie. Z moich doświadczeń z dziećmi, wykluwają się dwa obrazy. Jeden, urzędnicy i przepisy , które w doskonały sposób potrafią zamordować każdą inwencję, radość, szczerość itd w żłobku, przedszkolu, szkole. Drugi, to rodzice, którzy , których zbyt wielu jak gdyby opierało wychowanie dzieci na „wiadomościach z pudelka”. Jak gdyby nie było babci, dziadka, sąsiadki, itp. Widziałam kiedyś tworzenie pewnego projektu. Pomysły świetne, możliwości niesamowite, chęć, pasja….i …nim zaczął się dziać, wszyscy byli tak zmęczeni, że cała radość gdzieś zniknęła. Szkoda dzieci ale cóż,
            W temacie było dziecko ze smartfonem. Ktoś z niego wyrośnie . Pewnie i też coś dobrego czego ja i nie tylko nie dostrzegam.

            Polubione przez 1 osoba

            1. Tak, dzieci to i słodycz a czasem słodycz doprawiona:-). Jak to w życiu:)
              A rodzice muszą przez to przejść tak jak dzieci musza się nauczyć. Lewel – tak się określa. Lewele życia:) A trudności się piętrzą. Odnoszę wrażenie, że nasze dzieciństwo było prostsze, ciekawa jestem co obecne maluchy powiedzą kiedyś o swoim dzieciństwie? Może to zwykła różnica pokoleń?

              Polubienie

  11. Podobna scenę widziałam w szpitalnej przychodni, po prostu dla rodziców to łatwe rozwiązanie, później przychodzą do szkoły dzieci, dla których nauczyciel jest mało atrakcyjny, nie mamy szans konkurować z grą komputerową.

    Polubione przez 3 ludzi

    1. Wiesz, trochę to wygląda tak, jakby te wszystkie dzieci stały się przypadkiem, a przecież jest całe mnóstwo dorosłych, którzy zaplanowali własne rodzicielstwo. Ale nawet oni potem idą na łatwiznę. Ja tego nie rozumiem.

      Polubienie

  12. Poruszyłaś ciekawy temat. Dorośli są odpowiedzialni za swój sposób postrzegania rzeczywistości i wynikające z tego skutki. Dzieci są „skazane” na środowisko, które organizują dorośli. Od błyskawicznie rozwijających się technologii nie uciekniemy, pozostaje tylko pytanie jakim kosztem dostosujemy się do wciąż zmieniajacych się warunków życia. Gdy byłem nastolatkiem, ściany pokoju były obklejane wizerunkami muzycznych idoli… co było nie do pojęcia dla mojej babci. Teraz nie tylko muzyczni idole…są w tym małym urządzeniu, w zasięgu ręki. Współczesnie żyjemy w epoce fake news’ów co tak czy owak zmusza nas do samodzielnego myślenia. Jestem optymistą. Pozdrawiam !

    Polubienie

    1. Dlatego edukacja przez rodziców jest taka ważna. A przecież nawet ona nie daje gwarancji. Sama znam rodziców, którzy edukowali dziecko w zakresie wspólczesnych zagrożeń, uzależnień, a potem to wyedukowane dziecko zrobiło dokłądnie wszystko, krok po kroku, czego rodzice się obawiali. Teraz walczy z uzależnieniem, podobno chodzi na terapię. Niemniej jednak, im więcej będzie odpowiedzialnych i świadomych rodziców, tym lepiej dla przyszłch pokoleń. Pozdrawiam:)

      Polubienie

  13. Świetny blog! Ja w ogóle jestem za tym by dzieci jak najpóźniej zaczęły używać telefony komórkowe czy komputery. To do niczego dobrego nie prowadzi, a w życiu jest sporo innych fajnych rozrywek. No ale co rodzicom najprościej jest dać dziecku do zabawy komórkę, niż np zbudować z nim domek z klocków.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję Iva, za komentarz i odwiedziny, to miłe że przychodzą nowi Czytelnicy:)
      Jestem teraz w drodze, ale przyjdę z rewizytą:)
      Co do rodzin, no niestety w wielu sam fakt posiadania komórki przez dziecko, jest pewnego radzaju wyróżnieniem. Choćby we własnych oczach. Pozdrawiam:-)

      Polubienie

  14. Pracuję w kawiarni i niestety spotykam się z takim zachowaniem codziennie.

    Jest tylko jedna para, która przychodzi wraz z synem na oko 6 letnim..Chwilę pogadają, wypiją tak z połowę kawy po czym wyciągają książkę, a młodemu zabawki. Da się? No da, tylko trza chcieć! A z tym już trochę trudniej. Prościej i szybciej ogłupić dzieciaka ruszającymi się obrazkami.
    Najgorzej jest w niedziele, gdy przychodzą całe rodziny. Każdy z telefonem w ręku. Przy jednym stoliku sześć osób, oglądających różne filmiki Oczywiście bez słuchawek . Oszaleć można…

    Polubione przez 1 osoba

    1. A przecież, przynajmniej w teorii, te rodziny przychodzą celebrować wspólny obiad. Wspólny, a nie z dziećmi, którym się wsadzi telefon do ręki, żeby nie przeszkadzało.

      Polubione przez 1 osoba

  15. Gdzieś ostatnio czytałem, że amerykańskie elity (głównie finansowe i to takie z górnej półki) starają się już wychowywać swoje dzieci bardziej analogowo, z komórką, którą się dostaje dopiero w okolicach 10 urodzin, z ograniczaniem czasu spędzanego przy komputerze etc. Do nas kiedyś też o dotrze i będzie można b.łatwo rozpoznać biedaków po tym, że są otyli i siedzą z nosem w jakimś mniejszym, czy większym ekraniku.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja z kolei słyszałam, że w którymś z krajów skandynawskich ma wejść program nauczania, w którym nauka alfabetu będzie się odbywa już tylko na tabletach czy komputerach. Znak czasu? Kiedy ludzie się opamięają, bo umysły dzieciaków będą zubożone o to, czego nawet dzisiaj nie podejrzewamy, może być za późno.

      Polubienie

        1. No wiesz….nawet podpis może być elektroniczny. Tego własnoręcznego podpisu jest coraz mniej. Kiedyś będzie tylko siatkówka oka i linie papilarne.
          Tak prorokuję:)

          Polubienie

Dodaj odpowiedź do Caffe Anuluj pisanie odpowiedzi