Zamiast notki o pączkach/ Instead the note about Fat Thursday

images (7)W jednym ze szczecińskich szpitali wprowadzono na OIOM-ie „nowatorski program muzykoterapii”. Muzykoterapia taka znowu nowatorska nie jest (znana od starożytności), ale zgodzę się, że jest tu novum w zakresie miejsca stosowania. Zresztą „nowatorski” to zawsze ładniej niż zwykła terapia, prawda?;-)

Dowiedziono naukowo, że muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, ale również ciężkie stany chorobowe. Dźwięki oddziałują na układ wegetatywny, krążenia oraz na układ oddechowy, pozytywnie wpływają na psychikę, zmniejszają depresję, leczą bezsenność. Będąc same w sobie wyzwalaczem i katalizatorem emocji, dźwięki przyśpieszają powrót do zdrowia.

Niektórzy pacjenci, po przeżyciu poważnych zabiegów lub wybudzeniu się ze śpiączki, opowiadali, że leżąc na OIOM-ie słyszeli wszystko, co docierało do nich z otoczenia, dlatego właśnie ktoś ze szpitala w Szczecinie uznał, że można to właśnie wykorzystać dla dobra pacjentów. A mianowicie warto rozpocząć stymulację dźwiękami przyjemnymi dla ucha, by w ten sposób pobudzić psychiczną i somatyczną sferę ludzkiego organizmu. Muzyka jest tam więc (na OIOM-ie) włączana na 30 minut co 4 godziny, rano i wieczorem relaksacyjne odgłosy ziemi, a w ciągu dnia jazz i muzyka rozrywkowa.

Być może potem, już po wyjściu ze szpitala, te wszystkie słuchane w szpitalu utwory będą się pacjentom kojarzyć z chorobą, z cierpieniem i bólem (o pamięci skojarzeń pisałam kiedyś TU), ale w trakcie choroby na pewno spełnią swoją terapeutyczną rolę.

A na koniec refleksja, że jest to z całą pewnością jedna z najtańszych metod terapeutycznych (nawet biorąc pod uwagę prawa autorskie), więc NFZ musiał się bardzo ucieszyć.

Pączek/ Donut

I jeszcze, żeby nie kończyć tak serioznie, jak zaczęłam, jedno pytanie: czy taka muzyka relaksacyjna może sprawić, żebym nie zjadła dzisiaj już żadnego więcej pączka?:-)


In one of Szczecin’s hospitals an „innovative music therapy program” was introduced. Such music therapy is not very innovative (becouse is known from ancient ages), but I agree that there is a novelty here in terms of the place of application. Anyway, an „innovative ” is always nicer than ordinary therapy, right? 😉

It is scientifically proved that music not only soothe bad manners, but also severe disease states. Sounds affect the vegetative system, circulation and respiratory system, positively affect the psyche, reduce depression, and cure insomnia. Being in themselves a trigger and catalyst for emotions, sounds speed up the recovery process.

Some patients, after experiencing serious treatments or waking up from a coma, said that while lying in the critical care, they heard all ambient noises, which is why someone from the hospital in Szczecin recognized that those circumstances could be used for the benefit of patients. It is worth to start stimulating with sounds that are pleasant to the ear, in order to stimulate the psychic and somatic sphere of the human body. Music is there (on ICU) turned on for 30 minutes every 4 hours, in the morning and in the evening relaxing sounds of the earth, and during the day jazz and pop music.

Perhaps later, after leaving the hospital, all these musical works heard in the hospital will associate patients with illness, suffering and pain (I used to write about memory of associations HERE), but before, they will certainly fulfill their therapeutic role during the illness.

Finally, the reflection that it is certainly one of the cheapest therapeutic methods (even taking into account the copyrights), so the Polish NFZ had to be very happy.

And the last but not the least, to close the note not as seriously as I started. Can such relaxing music make me not eat any other donut today?
Even if it is Fat Thursday! 🙂

37 myśli w temacie “Zamiast notki o pączkach/ Instead the note about Fat Thursday

  1. Mój wnuczek urodził się za wcześnie w 6, 5 miesiącu i trafił do inkubatora. Tam rodzice kupili mu małe słuchaweczki i słuchał Beethowena, Bacha… Kiedy przyjechał do domu, zawsze uśmiechał się, gdy słyszał muzykę poważną i do dziś jej lubi słuchać.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubione przez 3 ludzi

  2. Też o tym już gdzieś czytałam, i jeśli faktycznie pomaga to super sprawa. Co do pączków to dziś taki dzień, że zjem całe 2 tzn jednego już zjadłam. Uwielbiam te ciastka no ale niestety ze względu na ich bogactwo kaloryczne nie mogę sobie na nie pozwalać.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Hmm, nie pomnę gdzie, ale czytałem kiedyś, że muzykoterapia jest OK, ale dobór repertuaru musi być jednostkowy, zależny od leczonego schorzenia oraz charakterystyki osobniczej pacjenta. Bo takie hurtowe aplikowanie muzyki przypomina trochę Haškowe leczenie lewatywą wszelkich dolegliwości 😉

    Polubienie

    1. No ale to w tym przypadku może też być skuteczne, takie bez doboru, bo może zadziałać na człowieka szokowo. Pacjent może chcieć się wybudzić, żeby, żeby już dłużej nie znosić nielubianej muzyki. Nie sądzisz, że wtedy umysł ludzi będzie te wszystkie bodźce próbował ukierunkować właśnie na wybudzenie?

      Polubione przez 1 osoba

      1. Nie wiem, nie znam się na medycynie, w przeciwieństwie do większości naszych rodaków 😉 Zawsze obawiam się, że to co jednemu może pomóc, to innym zaszkodzi, tym co to przypadkiem staną się uczestnikami seansu 😉

        Polubione przez 1 osoba

        1. Ja też się nie znam, ale umysł ludzi jest ciągle jeszcze tak wielką niewiadomą, że wcale bym się nie zdziwiła, że właśnie tak chciałby/mógłby zareagować. Gdyby nagle spokojnego człowieka zaczęli nagle bombardować muzyką Nergala,, ocknąłby się na 100 %: 🙂

          Polubione przez 1 osoba

                1. Ja Behemotów to wcale, a inne jakieś to różnie. Jak mnie coś czymś szczególnym zachwyci to potrafię się przemóc. Przemogłam się kiedyś i posłuchałam jakiegoś Krvavego, którego nigdy nic wcześniej nie słyszałam. Potem posłuchałam i już nic innego mi się nie spodobało. Jednak tekst:
                  „….To jednak kiedyś każdego dosięgnie
                  Zjawi się u nas, was też dogoni
                  Ta chwila, gdy w nagłej samotności
                  Człowiek swą głowę chce zważyć na dłoni

                  A wiernie milczą- ziemia i bory
                  To wszystko ciebie wśród ciszy wspomina
                  I ty w tej ciszy wiesz, że od tej pory
                  Jesteś- głębina….”

                  do mnie przemówił:)))

                  Polubione przez 2 ludzi

                    1. I generalnie nie moja. Ale był taki czas, że słuchając muzyki znacznie młodszego pokolenia, zwłaszcza w tej zbuntowanej przeciwko światu, szukałam przekazu, który wskazywałby na głębsze przemyślenia.

                      Polubione przez 1 osoba

                    2. To są ci co covery tylko wykonują? Jeśli tak, to pamiętam, że po wysłuchaniu pierwszej zwrotki Simona and Garfunkla wyłączyłem z powodu landrynkowatości. Zaraz zrobię krótki przegląd reszty ich wykonów, czy też tak słodzą 😉

                      Polubienie

                    3. Nie wiem czy też tak, bo ja nie odnoszę takiego wrażenia w ogóle 🙂 Po prostu, jeśli oryginał był fajny to i cover wykonują fajnie. Jeśli coś było słabe w oryginale, to oni z tego cudu nie uczynią. Śpiewają bez instrumentów muzycznych, a ja lubię taką formę przerabiania znanych przebojów. Może kiedyś będą mieć swoje piosenki, ale wtedy nie będzie już tak fajnie. Ja lubię porównywać ich wykonanie do oryginału:)

                      Polubione przez 1 osoba

                    4. Wiadomo, co człowiek to upodobanie muzyczne i o takie rzeczy spierać się nie warto. Zrobiłem szybkie wysłuchanie tych Pentatonixów i niestety nie weszli mi zupełnie. Może by było inaczej gdybym nie znał oryginalnych wykonań. Dałem radę wytrzymać cztery kawałki – lenonowski Imagine, cohenowskie Halleujah, Garfunkelowy Sound of Silence, queenowy Bohemian Rapsody. W moich uszach to wykonaniom pentatonixowym brakuje charakteru, ognia. Bez przedstawiania swoich zapatrywań zapodałem synowi te same kawałki i spytałem o opinię. Jego komentarz był bardziej stanowczy (to pewnie kwestia młodzieńczości) – nazwał rzecz „muzyką do windy”, zaśpiewaną tak by spodobało się prawie każdemu. Po krótkim namyśle stwierdzam, że chyba jest coś na rzeczy. A muzycznie różnimy się z synem dość głęboko, głównymi płaszczyznami stycznymi naszych gustów muzycznych są duże partie jazzu, Arvo Pärt, Philip Glass i Brian Eno, a z Polaków to Janerka.

                      Polubienie

                    5. A ja nawet nie mam zamiaru się spierać, dzięki temu, że każdy lubi co innego i chłopaki mają co robić (Waglewscy) i dzieciaki z Pentatonix. Poza tym, jak dałeś radę wytrzymać 4 kawałki słuchając jednego zespołu, to oznacza, że zespół jest dobry:))
                      Ja po jednym czy dwóch przeskakuję na innego wykonawcę, wolę urozmaicenie. Co do gustów muzycznych, to u mnie eklektyzm i to tak szeroki, że nawet nie jestem w stanie wymienić, co znajduje się w tym jednym wielkim worze. Na pewno nie ma w nim Nergala i heavy metalu, nie ma hip hoopu z wyjątkiem 2 piosenek, które trzymam tam z sentymentu i nie ma w nim techno:-)
                      Reszta w zależności od tego czegoś, dzięki czemu człowiek słucha. No i nastroju:)

                      Polubione przez 1 osoba

                    6. Co do różnorodności muzycznej, eklektyzmu i doboru nutek do samopoczucia, to mamy bardzo podobnie 😉 U mnie też zainteresowania muzyczne rozciągają się od horyzontu po horyzont i w moim worku mieszczą się nawet fragmenty Nergala, duża część twórczości metalowców i kawałek działań hip-hopowców. Podobnie jak Ty, łukiem omijam techno. Mam też niski próg odporności na muzykę biesiadną i dansingowy pop. No ale mam też spory zestaw wykonawców, do których nieustannie wracam. W zestawie jest zdecydowanie więcej starszej muzyki niż nowości z ostatnich 5-10 lat. Wciąż trudno znaleźć coś lepszego od Mozarta 😉

                      Polubione przez 2 ludzi

                    7. No i tak oto doszliśmy do wniosku, że muzyka jest dla wszystkich. Biesiadne mi też za bardzo nie podchodzą, ale wyobrażasz sobie wiejskie wesele bez biesiadnej? Ja na paru takich właśnie byłam (i były super:-) – nie ma mowy, żeby się obyło bez tych wszystkich przyśpiewek biesiadno – weselnych. Zresztą nie tylko na wiejskich weselach.

                      Polubione przez 2 ludzi

                    8. Prawda, muzyka jest tak wielka, że każdy w niej znajdzie swoją działkę 😉 Jako gość to wesel unikam jak diabeł święconej wody. Niestety całkiem mi się nie udaje unikać, bo je fotografuję 😉 Zdecydowanie bardziej podoba mi się gdy się ludzie przy polkach, kujawiakach, sztajerkach i walczykach bawią. Fotografowałem i takie weseliska 😉

                      Polubione przez 2 ludzi

                    9. Ale już chyba nie dzisiaj co? Chyba, że jest to wesele kogoś, kto tańczy np. w Kaniorowej czy Mazowszu:)
                      Ja osobiście wolę tańce towarzyskie, a nawet latino.

                      Polubione przez 2 ludzi

                    10. No właśnie dzisiaj! W ubiegłym roku byłem na dwóch takich „ludowych” – jedno w Warszawie, drugie pod Krakowem. Wyobraź sobie, że nawet nastolatkowie się przy tym bawili. Ruch parkietowy mocno improwizowali, choć wszyscy goście byli uprzedzeni z duuużym wyprzedzeniem, że na weselu będzie taka właśnie muzyka, żadnych Zenków, ni Sławomirów. Nie było więc zaskoczenia. Sądząc z tego co zarejestrowałem na fotografiach, to nie było też rozczarowania 😉 Wesela z tańcami towarzyskimi też się pewnie gdzieś w Polsce organizują, wszystko zależy od determinacji nowożeńców. Bywałem też na weselach rockowych, gdzie nie tylko discopolo nie grali, nawet Krzyśka Krawczyka uznano za leżącego już za granicą tolerancji 😉 Z tamtego repertuaru zapamiętałem B52’s, The Police, New Order…

                      Polubienie

                    11. Posłuchałam trochę Waglewskich. Niektóre ich wykonania brzmią trochę jak w czasie wygasającej imprezy suto zakrapianej alkoholem:))

                      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz