Park Ujazdowski

Sezon na spacery po parku uważam za otwarty!

Sądząc po pięknym ubarwieniu samców, kaczki mandarynki są już przygotowane do okresu godowego. Wiecie, że w Chinach, skąd pochodzą, są one symbolem wierności? Łączą się w pary na całe życie i podobno, gdy jedna z kaczek ginie, druga umiera ze zgryzoty. I choć to nie jest  naukowo potwierdzona teoria, brzmi bardzo romantycznie:-)

Park żyje, zaczyna „śpiewać” i zazieleniać się. Zupełnie inaczej pachnie! Wiosna!!

wp-15514280700401134038761594028464.jpg

A jeszcze niedawno było tak. Brrrr.:-)


Season for walks in the park is open!
Judging by the beautiful coloration of males, mandarin ducks are already prepared for the mating season. You know that in China, where they come from, those ducks are a symbol of fidelity? They combine in pairs for life and even if one of the ducks dies, the other dies of grief. And although it is not a scientifically proven theory, sounds very romantic 🙂

The park is alive, it begins to „sing” and greening. It smells different! Spring!!

And just recently it was like this( this picture made in winter time). Uh!

40 myśli w temacie “Park Ujazdowski

    1. To cudownie tam masz!!:)) W sensie tych saren i bażantów, nie mrozu. U nas pięknie, może nie upalnie, ale fajna wiosna się robi. Oby to wytrzymało do weekendu, bo być może będziemy mieć gości, więc chciałabym móc ich gdzieś w miacho zabrać. Jak będzie padało czy wiało to kicha.

      Polubienie

  1. A ja właśnie wracałam do domu i padał deszcz ze śniegiem. Na szczęście są cztery stopnie na plusie, więc się nie utrzyma, tym bardziej że deszcz zbyt silny.
    Ale ogólnie to wczoraj wieczorem słyszałam żurawie – było tak ciepło (10 stopni), że po 21.00 wyszłam na spacer, widocznie dolatywały tam, gdzie miały dolecieć. Dziś widziałam mały klucz gęsi – taki biedny, osiem ich leciało;-) W ogródku wypełzły już przebiśniegi, a dwa bociany u nas przezimowały. Dały radę. Trochę ludzie podkarmiali, ale dały radę na gnieździe. Podobno się wzmacniają i biorąc pod uwagę ocieplenie klimatu, może się to zdarzać coraz częściej. U nas się zdarzyło;-)

    Polubione przez 1 osoba

    1. O tych gęsiach i żurawiach czytałam też na innych blogach. Jak cudownie móc obserwować te cuda, ale to chyba raczej w mniejszych miastach lub w ogóle poza nimi. Raz zdarzyło mi się widzieć żurawie, gdy przelatywały nad Starym Miastem w Lublinie. I jeden jedyny raz cudowne stado bocianów, które przyleciały do nas z ciepłych krajów i było ich setki! Strasznie to było śmieszne, bo moja koleżanka, która zobaczyła je przez okno pierwsza, zaczęła głośno krzyczeć, ale z tego zdziwienia nie mogła się wysłowić, że to bociany, a one już przelatywały nad budynkiem. Więc ona poderwała się zza biurka i zaczęła biegać od okna do okna po drugiej stronie biura, i krzyczeć, żebym biegła za nią:))) Biegałam, tylko jeszcze cały czas nie wiedziałam, na co mam patrzeć:))
      No ale w końcu zobaczyłam, już w oddali, jednak na tyle wyraźnie, żeby wiedzieć, że to rzeczywiście najprawdziwsza wiosna, taki jej bociani zwiastun.

      Polubienie

  2. Śliczne te mandarynki. A ja muszę w parku przeciskać się między krzyżówkami. Niby też kolorowe, ale nie aż tak, no i trochę większe. I w ogóle się nie boją. Niedługo będę musiał powiedzieć „przepraszam”, żeby przejść, bo kaczka uwali się w przejściu i ma wszystko w kuprze. Ustąpić, ustąpi, ale z jaką miną!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Krzyżówki też tu są, ale masz rację, nie takie urokliwe. Wylegują się w upalne dni w cieniu, w chłodniejsze poranki – w słońcu. Ach ta wolność:) Mandarynki są bardziej strachliwe i mniejsze.

      Polubione przez 1 osoba

  3. u mnie sezon spacerowy i rowerowy trwa na okrągło… np. spacer z kotą dookoła osiedla i reakcje zdumionych ludzi: „to pański kot?”… a to przecież takie praktyczne: nie trzeba smyczy i kup nie trzeba zbierać…
    ale do parku z kotem nie pojadę, to fakt, bo zaburzy tamtejszy mini ekosystem… pozostaje obserwacja mandarynek i użeranie się z rudymi, których rozpaskudzenie i rozbezczelnienie przechodzi nie tylko ludzkie pojęcie, ale też wiewiórcze…
    ale najlepsze miałem kiedyś z łabędziem… mieszkałem wtedy obok Łazienek i co dzień rano chodziłem tam pobiegać i poćwiczyć… ciemno, mroźno, bo to zima była… i cicho, ale nagle słychać jakiś huk… podchodzę bliżej, patrze, a to łabędź niczym lodołamacz poszerzał sobie akwen na zamarzniętym stawie…
    p.jzns :)…

    Polubione przez 1 osoba

      1. nie ucieka… trzyma się blisko, jak na niewidzialnej elastycznej gumie, czasem odbiegnie gdzieś na bok, zniknie na chwilę, ale szybko wraca… na przechodzących ludzi nie reaguje, chyba że z psem, wtedy nieco zbacza z kursu, obiera inną, okrężną trasę, ale gdy nas miną już jest przy mnie, przy nodze…
        nie wszędzie tak chodzimy i nie o każdej porze, wybieram bardziej spokojne okolice, gdzie jest sporo zieleni po bokach… ale raz kiedyś uparła się, by iść ze mną do sklepu… tylko po drodze była jezdnia, niezbyt ruchliwa, ale jednak… nie było innej opcji, jak ją wziąć na ręce przed przejściem dla pieszych i wmaszerować do sklepu z sierściuchem za pazuchą…

        tak w ogóle, to kot na smyczy w zbyt ruchliwej okolicy to nie jest zbyt dobry pomysł… kot może się czegoś wystraszyć, a wtedy, jak to kot, ucieka na drzewo… jako że najbliższym „drzewem” jest wtedy opiekun(ka), może to się skończyć poharataniem, nawet głowy i twarzy…

        Polubione przez 1 osoba

        1. To ja byłaby przekonana, że ten kot, jak się przestraszy, będzie biegł przed siebie, do najbliższego drzewa, bo człowiek jest przecież dużo niższy. Pisałam tu na blogu wiele razy, że bardzo chciałabym mieć kota, marzy mi się niebieski brytyjczyk. Ale to się wiąże chyba z zabudowaniem balkonu, i to jest jeden minus, no i właśnie z tymi kwestiami behawioralnymi.
          Pies jest chyba bardziej przewidywalny.

          Polubienie

          1. tak, ale skoro kot jest na smyczy, to zwykle drzewo może być nieosiągalne…
            kot brytyjski… hm…
            https://www.krakvet.pl/artykuly/kot-brytyjski/
            fajna, spokojna temperamentem rasa…
            jednak nie byłbym sobą, gdy nie zasugerował zajrzenie do schroniska i nie patrzenia na rasę…
            jakby nie było dom bez kota to głupota i tylko alergicy są usprawiedliwieni…
            rozumiem, że kot ma być niewychodzący?… tedy warto zapoznać się z terminem „kotyfikacja” (mieszkania)…

            Polubienie

    1. Sam się zamknął:)) Wiesz, pogody słonecznej, ciepłej, ze śniegiem zimą nie było za wiele. Najcieplej jest w południe. Weekendy miałam bardzo wyjazdowe. Trochę spacerowałam ale trudno mówić o jakimś szaleństwie w tej materii:) Dlatego mam nadzieję, że teraz sobie odbiję.

      Polubienie

  4. Wiosny jeszcze nie ma, kwiatów nie ma, wieje na moim wzgórzu chłodem i tylko leszczyna kichaniem o sobie przypomina.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

  5. Przed chwilą wróciłem ze spaceru. Szukałem przylaszczek i zawilców w miejscach gdzie się najwcześniej pojawiały. Za wcześnie. Pięknie natomiast wyglądają kwitnące leszczyny i olchy. Spotkałem też żółte kwiatuszki podbiału. Cieszą te przejawy wiosennej pory ale dla alergików to kolejne zagrożenie.

    Polubione przez 1 osoba

  6. kiedyś marzyłam by zobaczyć mandarynki na żywo, w Pl mi się nie udało, ale w Poczdamie, też w parku, pływały w rzeczce, piękny widok i piękne kolory,
    myślałam, żę mandarynka pochodzi od koloru owocu, a okazuje się być od jednego z języków chińskich czyli Mandaryn i stąd ich nazwa, nie przez kolor a pochodzenie, pozdrawiam kolorowo

    Polubione przez 1 osoba

    1. 🙂
      Ja to w ogóle byłam zdziwiona jak rok temu przeczytałam, że one zmieniają kolory, że właśnie tak się nazywają, że żyją u nas mimo, że pochodzą z tak daleka:-) Mówi się, że te pierwsze uciekły z ogrodu zoologicznego i się przystosowały. Coś w tym jest. Pozdrawiam!!:-)))

      Polubienie

      1. całkiem ciekawe co piszesz, bo już czytałam o jakimś zwierzaku co u nas zadomowił a pojawił się tylko dlatego, że uciekł z jakiegoś przemytu, więc i z mandarynką może być podobnie, ale widziałam na żywo i wiem, że są piękne

        Polubione przez 1 osoba

        1. Przykładem takiej ucieczki są przecież te węże, o których się co jakiś czas mówi. One potem przemieszczają się w podmokłe tereny, najlepiej blisko rzeki. Rok temu szukano takiego okazu w okolicach Wisły. Mówili chyba o tym nawet w TV.

          Polubienie

          1. Swoją drogą – na czym skończyła się ta historia z wężem uciekinierem? Znaleźli go? Ja też pierwszy raz w życiu widziałam mandarynki w Poczdamie. Byłam zachwycona.

            Polubienie

            1. Chyba znaleźli martwego, ale po prostu zaczęły się mrozy i wiadomo było, że nie przetrwa. Ale skoro mandarynki się przystosowały, to kto wie co się może stać z wężem, za jakiś czas.
              Jeszcze słowo na temat mandarynek. Mnie w ubiegłym roku ktoś z moich Czytelników uświadomił, że one tak się nazywają, gdy wiosną wrzuciłam pierwsze tematyczne zdjęcia. Ja nawet nie wiedziałam, że po pierwsze takie istnieją, po drugie, że się wybarwiają:-)
              Ani po trzecie w zasadzie – że pochodzą z innych krajów:)

              Polubienie

    1. I niech naciera!!
      Właśnie u mnie za oknem zrobiło się ciemno, jakby za chwilę miała być burza. Może będzie, taka pierwsza, wiosenna?:-)

      Polubienie

Dodaj komentarz