Lajki i folołajki czyli życie influencera/ Likes and following. The life of an influencer

Im dłużej obserwuję blogo- i nie tylko -sferę, utwierdzam się w przekonaniu, że zarabiać pracując w domu, prowadząc swój kanał społecznościowy, musi być cholernie fajnie. Oczywiście jestem świadoma minusów, jednak w moim odczuciu, plusów jest więcej. Ale nie o tym notka.

Już na długo przed Poznaniem wiedziałam, że znane marki współpracują tylko z tymi blogerami (instagramerami, youtuberami itp.), którzy mają dobre statystyki. To logiczne, marka decydując się na taką współpracę oczekuje szerokiej reklamy produktu, a algorytmy nie kłamią, ci z małym zasięgami, mają…. małe zasięgi:-) Dlatego dla influencera bardzo ważne są lajki, subskrypcje i followersi:-) Wiem, że śmiesznie to brzmi, ale tak właśnie jest. 

Tylko, że przecież taki bloger (czy blogerka), nie od razu staje się sławny (może z wyjątkiem Kasi Tusk), rozkręcenie własnego kanału społecznościowego zajmuje miesiące, a nawet lata. Nowicjusz nie ma więc jeszcze „zasięgów”, liczniki nie szaleją, nikt nikogo nie poleca, mało osób lubi, nie ma więc serduszek, rączek bijących brawo i podniesionych kciuków 🙂

Dygresja. Co można odpowiedzieć osobie, która zamiast komentarza wrzuca ikonkę bicepsa? Albo klaszczących rąk? Mam wrzucić ikonkę sztangi czy odklaskać?

Taki człowiek bez zasięgu ma dwie możliwości. Jeśli jest kreatywny i cierpliwy – podkręci statystyki podkręcając atmosferę na własnym kanale, poprzez tworzenie ciekawego kontentu*, ciekawych treści, tak często jak to możliwe, czyli bardzo często. Kreatywny i niecierpliwy – kupi lajki, followersów, subskrypcje i wszystko, co mu tam jeszcze będzie potrzebne, żeby wygenerować dobre statystyki 🙂 Są specjalne agencje dla ifluencerów, wystarczy wpisać hasło „pozyskiwanie fanów” i masz.

A potem na blogu, który istnieje zaledwie od miesiąca wszystko hula i nakręca się, niczym trąba powietrzna w Wojciechowie. Mi się to trochę kojarzy z dawnymi ogłoszeniami o pracę na stanowisko sekretarki. Młoda i z doświadczeniem🙂 Ale nie ma się za bardzo nad czym zastanawiać, rynek wszystko zweryfikuje. Jeśli ktoś ma naprawdę smykałkę do pisania czy tworzenia filmików, to nawet taki początek mu nie zaszkodzi. Skróci jedynie czas. Jeśli ktoś chce szybko zacząć zarabiać, a ma już kapitał do zainwestowania, to inwestuje go tak, jak uważa za stosowne. Biznes is biznes.

Myślę, że dzisiaj mniej ważne jest to, jak influencer zaczyna, producenta to zresztą zupełnie nie interesuje (pamiętamy słynne, „nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy” – dalej będzie więc trochę a propos końca). Znacznie ważniejszy jest wspomniany zasięg i przebieg współpracy. Marki chciałyby, żeby promocja ich produktu nie okazała się marketingowym niewypałem, a nawet totalnym fuckapem. I tu niestety bywa różnie. Zaufanie to podstawa. Gdy szanująca się firma motoryzacyjna powierzy swój produkt blogerowi, cieszącemu się ogromną popularnością, a on zostanie potem przyłapany na prowadzeniu auta pod wpływem alkoholu lub narkotyków, to będzie dla obu stron strzał w kolano. Firma z całą pewnością zerwie umowę, ale smrodek pozostanie. Bloger ma pod tym względem nieco inaczej. Jeśli firma postawi go w niezręcznej sytuacji z powodu wyprodukowania wadliwego/szkodliwego produktu, zwykle wystarcza szczery wpis na własnym profilu, bo ludzie mimo wszystko cenią uczciwość (o czym pisałam trochę tu: O etyce w blogosferze). Dla blogera odcięcie się od nieuczciwej marki może więc okazać się wystarczającym samobiczowaniem.

* Zauważyliście, że dzisiaj wszystko jest kontentem? Już nikt nie mówi „treść”, czy wypełnienie, zawartość. Wszystko to kontent:-)


The longer I watch the blogo – but not only- sphere, I am convinced that earning while working at home, running my social channel, must be damn cool. Of course, I’m aware of the minuses, but in my opinion, there are more pluses. But this note not about it.

I knew for a long time before the ILPoznań that well-known brands work only with bloggers (instagramers, youtubers, etc.) who have good statistics. It’s logical, the brand decides to cooperate trying to place on the market a product, and the algorithms do not lie, those with small ranges, have … small ranges 🙂 Therefore, for influencers are very important: likes, subscriptions and followers 🙂 I know, that it sounds ridiculous, but that’s how it is.

Only that such a blogger does not immediately become famous (maybe with the exception of Kasia Tusk – a doughter of the previous Prime Minister), it takes months or even years to pick up your own social media channel. The novice does not have „ranges” yet, the counters do not go crazy, no one recommends, few people like it, so there are no hearts, emoticons with clapping hands and raised thumbs 🙂

Digression. What can be answered to a person who instead of a comment throws a biceps icon? Or clapping hands? Should I throw another ona with barbell or re – clapped?

Such a man without a range has two options. If he is creative and patient – he will turn up the statistics by turning up the atmosphere on his own channel, by creating interesting content, as often as possible, meaning very often. Creative and impatient – will buy likes, fallowers, subscriptions and everything else that will be needed to generate good statistics 🙂 There are special agencies for ifluencerów, just enter to google : „acquire fans”, and you that’s it!

And then on the blog, which has only been in existence for a month, everything carouse and twist like a whirlwind in Wojciechów. I associate it with some old job advertisements for a assistant. Young and with experience 🙂 But there is not much to wonder about, the market will verify everything. If someone has a real flair to write or create videos, even such a beginning I mentioned before, does not hurt him. It will only shorten the time. If someone wants to start earning fast and has the capital to invest, they invest it as they want. Business is business.

I think that today it is less important how the influencer begins, the manufacturer is not interested in anyway. The mentioned range and course of cooperation is much more important. Brands would like the promotion of their product not to be a marketing misfire or even a total fuckup. And here, unfortunately, is different. Trust is the cornerstone. When a self-respecting automotive company entrusts its product to a blogger who enjoys great popularity, and he is later caught driving a car under the influence of alcohol or drugs, it will be a shot at the knee for both sides. The company will definitely break the contract, but the stench will remain. Bloger has a bit different in this respect. If a company puts him in an awkward situation because of producing a faulty / harmful product, it is usually enough to write an honest note on his own profile, because people value honesty after all (I wrote about it here: Ethics in the blogosphere). For a blogger, cutting off from an unfair brand can turn out to be enough self-flagging.

54 myśli w temacie “Lajki i folołajki czyli życie influencera/ Likes and following. The life of an influencer

  1. Za namową mojej koleżanki też posiadam Instagram i powiem tyle, że mam sporo obserwatorów, i z grzeczności sama obserwuję, dodałam kilka fotek, ale tak do końca tego nie ogarniam.
    Zaś co do Facebooka oj to wiele znajomych powinnam odlubić, bo nie mamy w ogóle kontaktu itp,no ale jakoś zawsze na planach zrobienia czystki się kończy.
    Miłego weekendu!

    Polubione przez 1 osoba

  2. Hm, obserwując swoich znajomych o dużych ciągotkach do bycia influencerem (nie lubię tego słowa jak jasna cholera), widzę jak duże zmiany w nich zachodzą. Nagle normalni ludzie przechodzą w stan błyszczącej gwiazdki. Kupują sobie followersów, kupują sobie ludzi. Osobiście uważam, że to słabe. Bo to takie ułatwienie. Nie własne osiągnięcie. Ale masz rację, teraz nie liczy się jak ktoś zaczyna a jak kończy. Nikogo nie obchodzi w jaki sposób zyskałeś ‚publikę’. A wamo zjawisko niekończącego się kontentu… co raz mniej osób tworzących dla siebie, dla innych bez oczekiwania korzyści. Teraz nie zawsze liczy się przekaz tylko cała otoczka. Jak mówisz mądrze, ale nie umiesz tego sprzedać, to nic nie znaczysz.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Właśnie, kupowanie może jest słabe, ale jeśli po takim działaniu człowiek (influenzer – też nie lubię tego słowa:-) rozkręca biznes, to cóż, trzeba jedynie stwierdzić, że to kupno było skuteczne. Co do zachowań ludzkich, z tym bywa różnie. Zresztą sama wiesz:-) Nie napisałam jeszcze, że dzisiejsi blogerzy, czy inni influencerzy mogą już wynająć agenta, który zajmie się całą marketingową otoczką:-) Jak to w biznesie:)

      Polubienie

  3. Boję się, że wraz z finansowym zaangażowaniem weszłabym w obowiązek. Czułabym moc, że to już nie może być takie sobie pisu pisu z przyjemności , trochę z przekąsem jajem, tylko tzw.właściwe. Chyba nie sprawdziłabym się. Za cienka jestem, pozostanę na pisu pisu dla ludzi, których czuję przychylność.

    Polubione przez 2 ludzi

  4. Jeśli zaczynam zarabiać na blogu, to staje się on moim obowiązkiem. Jeśli jest moim obowiązkiem, to już go nie lubię. Jeśli go nie lubię, nie jestem w stanie napisać niczego, wartego przeczytania. Jeśli nie piszę dobrze, przestaję zarabiać.
    Oczywiście, zakładając, że kiedykolwiek będę chciał na nim zarabiać. Warto jedną z nielicznych przyjemności zamieniać na obowiązek?

    Polubione przez 3 ludzi

    1. W nosie masz lajki i folołajki (mój neologizm)?:-) Dobre, zdrowe podejście.
      Ale tylko jeśli się nie prowadzi takiego internetowego biznesu. Pozdrawiam:-)

      Polubienie

  5. Good afternoon darling, exactly, creativity and patience and hard work is the key for success, have a wonderful weekend❤️

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ha ha, no jeszcze jakąś kontrowersją, jakimiś treściami z „pogranicza”, smaku, dobrego gustu. Lub rzeczywiście całkiem realnym, prawdziwym talentem i osobowością.

      Polubione przez 1 osoba

    1. Myślę, że jeśli się swój własny „prywatny” blog przekształca w blog zarabiający to bardzo ważne są dwie kwestie. 1 – żeby informować uczciwie, że notka jest reklamą, czy że jest sponsorowana. 2. – żeby te reklamy wrzucać rzadziej niż notki w danym stylu.
      W przeciwnym razie można utracić czytelników.

      Polubienie

  6. Niektórzy piszą dla przyjemności. Inni dla zysku ale są też tacy którzy piszą dla przyjemnosci a przy okazji zarabiają. Są różne grupy, różne blogi… ja pisze dla przyjemności a zagladam tam gdzie jest miło, przyjemnie i ludzie są przyjemni – oczywiście czytam to co mnie interesuje 😉

    Polubione przez 2 ludzi

    1. I taki podział jest bardzo ok, tylko że wieszczy się upadek blogosfery. Nie ten moralny, tylko ten jak najbardziej realny 🙂 Bardzo jestem ciekawa w jakim kierunku to pójdzie.

      Polubienie

  7. W zarabianiu na blogu nie ma nic zdrożnego, przy czym zauważyłam, że gdy blog zaczyna być popularny i ma sporo komentarzy w sensie ikonek i „super napisałaś” to przestaję do niego zaglądać … nie z zazdrości, tylko zwyczajnie – bo i ten bloger do mnie nie zagląd i znika element ludzki, chęć pogadania, wymiany informacji. Trudna jest niezobowiązująca wymiana myśli, gdy trzeba podtrzymywać statystykę. Poza tym trudno jest utrzymać poziom merytoryczny prowadząc bloga zarabiającego. Jeszcze szafiarstwo się broni, ale już blogi motywacyjne czy o tematyce ogólnospołęcznej nie za bardzo … na tym się trochę znam i gdy czytam takie teksty pseudopsychologiczne, obliczone na lajki, to aż zęby mnie bolą.

    Jeszcze piszę dla przyjemności, z chęci zanotowania dla potomności, dla samej siebie, co tam i gdzie robiłam. Mogę sobie wyobrazić siebie zarabiającą na YT, ale to tylko świat wyboraźni, przynajmniej na razie 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

    1. To co napisałaś o pseudopsychologicznych tekstach i ja zauważyłam, chociaż akurat z psychologią nie mam wiele do czynienia. Nie licząc faktu, że czasem chciałabym komuś przywalić:-)
      Dla mnie przyjemność jest tu kluczowym pojęciem. Podejrzewam też, że z prowadzenie bloga zarabiającego mogłoby być tak, jak z czytaniem lektur szkolnych. Te czytane z przymusu nie cieszą:-)

      Polubione przez 1 osoba

  8. W zarabienie kasy na blogach i innych niech się bawią młodzi ludzie. Piszę bloga dla siebie raczej i czy ta minie kilka osób i to mi wystarczy! Bez szaleństw więc.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ale to jest podstawa, by każdy prowadził takiego bloga, jaki mu odpowiada i z takim zasięgiem jaki się po prostu wytworzył. Ja raczej pisałam o grupie ludzi, dla których staje się to głównym źródłem utrzymania, a wtedy statystyki nabierają zupełnie innego znaczenia. Nawet dla mnie, która chciałabym, żeby mi od czasu do czasu coś tam wpadło za wpis, nie jest to warunek konieczny. W końcu tyle lat bloguję bez zarabiania:)

      Polubione przez 1 osoba

  9. Ja w zupełnie innej rzeczywistości obserwuję np. poczynania kuzyna mej żony, który stał się jeszcze jako dziecko „jutuberem” i zarabiać zaczął po ok. 3 latach swojej aktywności, wciąż będąc niepełnoletnim. Rozmawiałem z nim, motywacja na starcie była raczej związana z zaistnieniem, niż wynagrodzeniem, ale w którymś momencie już wiedział, że zasięg ma taki, że będzie z tego coś więcej niż frajda.
    Co do zarabiania na blogu to właśnie jest ten problem, że (przynajmniej z mojej perspektywy osoby będącej w tej sferze od 15 lat), sama treść się nie obroni – możesz pisać dużo, ładnie, zgrabnie, czytelnicy lubią to, co robisz, ale „agencje omijają”. Trzeba się – moim zdaniem – wyspecjalizować i mieć tę siłę przebicia. Teraz miarą przebicia jest np. zasięg, ale być może jest to jakiś bożek głównego nurtu? Z drugiej strony na każdej pasji próbuje się zrobić pieniądze, nawet na tych z marginesu i skraju rozkładu normalnego.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ma rację, że sama treść się nie obroni. Specjalizacja, jaka zapanowała w polskiej blogosferze spycha na bok takie blogi jak mój:-) Nie rozpaczam, jedynie stwierdzam. Mimo wszystko ciągle jeszcze się zastanawiam nad zmianą. Być może jednak nigdy nic nie zrobię w tym kierunku, takiego konstruktywnego. Na ostatnim ILPoznań dowiedziałam się od mądrzejszych:-), że takie blogi jak Caffe też będą istniały nadal. To nie znaczy, że one nie przetrwają w tym zalewie blogów sponsorowanych. Więc, podsumowując, albo wprowadzę jakiś „specjalizujący” nurt, albo nie. Ciągle się zastanawiam, co ja takiego potrafię, żebym to mogła rozwijać, pełniej o tym pisać. Przecież musi to coś być we mnie, ja tylko o tym nie pamiętam. Powaga. Mam takie poczucie:-)

      Polubione przez 2 ludzi

      1. No właśnie. Specjalizacja wydaje mi się jest trochę wymuszana przez właśnie rynek, który jak to się ładnie mówi monetaryzuje blogi. Z innej strony niektórzy trąbią, że blogi to już przeszłość, ale jak sama usłyszałaś na IL Poznań, jest potrzeba czytania także tego typu blogów jak Twój. Natomiast specjalizować się tutaj nie musisz w celu sprzedaży. Zrobisz to w innym miejscu.

        Polubione przez 1 osoba

  10. Ja też piszę tylko dla przyjemności, dla zatrzymania wspomnień i ku poznaniu sympatycznych osób 🙂 Nie patrzę na statystyki, ale bardzo cieszą mnie komentarze i polubienia.. Mimo wszystko rozumiem, że można mieć chęć zarabiania na blogu i rozkręcania swojej strony. Powodzenia 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ja myślę sobie nawet, że jedno nie wyklucza drugiego. To znaczy można pisać dla przyjemności i czasem wrzucać notki sponsorowane. Dzisiaj to już nikogo nie dziwi. Moim zdaniem, jedyny problem w takiego typu blogach jak nasze Myszo, żeby tych sponsorowanych nie było więcej niż innych. Bo wtedy Czytelnicy, którzy przychodzą, żeby sobie z nami pogadać, nie odeszli z poczuciem, że blog się zmienił, autor się zmienił, i że oni po prostu nie chcą już tego czytać:-)

      Polubione przez 1 osoba

            1. No jasne, nic na siłę:-) To tak jakby mi ktoś kazał prowadzić kanał na YouTube i się nagrywać. A w życiu!! Zrobiłam sobie kiedyś taką próbkę telefonem (taką z wizją, nie tylko głos) i nie. Chyba to nie dla mnie:)

              Polubione przez 1 osoba

  11. tylko ja w tym świecie jakaś zacofana jestem 😉 piszę bo lubię od 13 lat, nigdy nie myślałam o zarabianiu na blogu, a słowo kontent oznacza dla mnie zadowolony, usatysfakcjonowany 😉
    Ale prawdą jest wszystko o czym tu piszesz

    Polubione przez 4 ludzi

    1. Ja dojrzałam do tego, żeby blogiem zarabiać, ale nadal nie za bardzo wiem jak:-))
      Jeszcze nie dojrzałam do zatrudnienia agencji, ale dużo czytam na temat. Myślę, że gdybym nie miałam pracy etatowej, szybciej by to poszło:-) A tak, dla mnie byłby to taki fajny, miły zastrzyk gotówki. Do tego punktu, powoli, dążę:)

      Polubione przez 2 ludzi

      1. Jak się zastanowić to taki rodzaj „pracy”/zarobkowania może być fajny. Myślę, że sprawiałby mi radość, pod warunkiem znalezienia tej właściwej ścieżki tematycznej (bo moje obecne pisanie to może być frapujące co najwyżej dla marsjan 😉). Jedynie co to obawiałabym się zatracenia siebie na rzecz świata internetowego (w sensie jakiegoś uzależnienia). Także raczej pozostanę przy moim pamiętniczku 😉
        A Tobie życzę powodzenia w przechodzeniu na kolejny level 🙂

        Polubienie

Dodaj komentarz