Proekologiczna bezdzietność/ Pro-ecological childlessness

Wy zakochane w swoich dzieciach mamusie, oczarowani słodkimi oczętami swoich córek tatusiowie, Wy, świadomi, mądrzy i spełnieni w swoim rodzicielskim dziele, czy przyszłoby Wam kiedykolwiek do głowy, żeby z tego wszystkiego, równie świadomie, zrezygnować… dla matki Ziemi?

A Szwedzi nie tylko o tym myślą, ale również to robią! Środowisko szwedzkich ekologów, w jego najbardziej radykalnym odłamie, nawołuje do rezygnacji z posiadania dzieci. Notowane są już przypadki sterylizacji, u podłoża której leży poczucie winy wobec, niezaprzeczalnych skądinąd faktów, zanieczyszczania naszej planety.  Wyliczono, że rok życia dziecka, związany z konsumpcją i transportem, emituje tyle dwutlenku węgla, ile codzienna eksploatacja samochodu przez 24 lata.

Mniej radykalni Szwedzi sugerują jedno dziecko mniej, bardziej radykalni uważają, że w obecnej sytuacji płodzenie dzieci to wstyd (barnskam).

Z ekonomicznego punktu widzenia, ma to sens. Przeludnienie dotyczy wielu miejsc na Ziemi i na pewno zaradziłaby temu migracja, jednak nie taka, jaka odbywa się w ostatnich latach. Nie z Afryki do Europy. Ziemia nie obdarowała człowieka równomiernie, istnieją obszary całkowicie niezamieszkałe z powodu ich położenia geograficznego i trudno mi sobie wyobrazić, że w wyniku polityki proekologicznej, ktoś nagle spróbuje przenieść tam całe swoje życie. Ja nie potrafiłabym żyć z dala wielkomiejskiego zgiełku, a co dopiero gdzieś np. w afrykańskiej głuszy.

Szwedzkie pomysły nie są jednak odosobnione. Już dwa lata temu Prof. Yuan Tseh Lee, tajwański chemik i laureat Nagrody Nobla, zalecił zmniejszenie liczby ludności, by ułatwić przejście światowej gospodarki na energię odnawialną. Do 2050 roku powinniśmy zredukować liczbę ludności o połowę, bo bez tego nie będzie zrównoważonego rozwoju i szersze otwieranie się na odnawialne źródła energii nic nie da. Za wzór podawał swój kraj, w którym liczba dzieci uczęszczających do szkoły podstawowej  spadła od 1994 roku właśnie o połowę.

Miejsca na Ziemi jest dla nie więcej niż 1 mld. ludzi, a w 2018 populacja światowa liczyła ponad 7,6 mld. Ostrzeżenia przed konsumpcjonizmem i wzrostem ludzkiej populacji, która jest zagrożeniem nie tylko dla ziemskiej biosfery, ale także samego człowieka, wygłaszane przez Paula Ehrlich, cyklicznie od  70-tych lat ubiegłego wieku, nic nie dały.

Można byłoby na koniec metaforycznie powiedzieć, że mleko się rozlało. A także, że skoro sami nawarzyliśmy tego piwa, trzeba je teraz wypić.

Co Wy na to?


You, mums in love with your children, you, dads enchanted with sweet eyes of your daughters , you, aware, wise and fulfilled in your parental work, would you ever think of resignation from that… for the Mother Earth ?

And the Swedes not only think about it, but also do it! The environment of Swedish ecologists, in its most radical branch, push for the resignation of having children. There are already cases of sterilization, at the base of which lies a feeling of guilt towards, undeniable facts, pollution of our planet. It was calculated that the child’s year of life, associated with consumption and transport, emits as much carbon dioxide as the daily operation of the car for 24 years.

The less radical Swedes suggest one child less, the more radical think that in the current situation, having a kid is a shame (barnskam).

From an economic point of view, it makes sense. Overpopulation applies to many places on the Earth, and it would certainly be solved by migration, but not as that kind of migration we have in recent years. Not from Africa to Europe. The earth did not give human uniformly, there are areas completely uninhabitable because of their geographical location and it is difficult for me to imagine that as a result of pro-ecological policy, someone will suddenly try to move their whole life there. I could not live far away from the big city noise, let alone anywhere in the African wilderness.

However, Swedish ideas are not isolated. Two years ago, prof. Yuan Tseh Lee, a Taiwanese chemist and Nobel laureate, recommended a reduction in population to facilitate the transition of the global economy to renewable energy. By 2050, we should reduce the population by half, because without it there will be no sustainable development and a wider opening to renewable energy sources will do nothing. He gave a good example – his country, in which the number of children attending elementary school dropped by half since 1994.

Space on Earth is for no more than 1 billion. people, and in 2018, the world’s population was over 7.6 billion. Warnings against consumerism and the rise of the human population, which is a threat not only to the earth’s biosphere, but also to the man himself, made by Paul Ehrlich, cyclically from the 70’s of the last century, didn’t help.

So, in the end, it could be said that the damage is done. And also, that we reap what we sow.

What do you thing about it?

39 myśli w temacie “Proekologiczna bezdzietność/ Pro-ecological childlessness

  1. Całkowicie zgadzam się z ekologami. Uważam że większość ludzi nie powinna mieć dzieci mysle że robią dzieci dlatego że „co ludzie powiedzą” Ja osobiście nie mam dzieci nie wiem czy w ogóle je będę mieć,myślę że nasza planeta powinna mieć max kilka milionów ludzi nie więcej niż 10. Bo zabraknie tak zwanych surowców czyli zdrowych ryb, warzyw,owoców to co nam sprzedają jako jedzenie uważam że nie nadaje się do jedzenia ludzie tylko chorują. Ale zobaczymy co przyniesie przyszłość.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Przy okazji jakiejś starej notki pisałam w kometnarzu o eugenice. To trochę w temacie, tak bardzo ratujemy nie do końca jednak zdrowe ciąże, że nasza naturalna selekcja uległa zaburzeniu. Słabe dzieci rosną i potem rodzą również słabe dzieciaczki, nasza planeta jest przeludniona, a co zrobiliśmy z naturą, to wiadomo. Obawiam się, że niektórzy filozofowie mają rację. Tylko jakaś globalna wojna może to zmienić, a potem może wróci równowaga.

      Polubione przez 1 osoba

    1. Czytałam, to rzeczywiście byłoby ciekawe posunięcie. Bezbolesne, choć może dla niektórych kobiet stanowiłoby pewnego rodzaju życiową tragedię. Brak dziecka może być powodem depresji.
      Z drugiej strony, gdyby tak 1/3 społeczeństwa stała się bezpłodna, to potroiłaby się po pewnym czasie liczba emerytów.

      Polubienie

  2. Od dawna już zastanawiamy się czy warto płodzić dzieci w tym świecie, który za chwilę ma się rozpaść. I wiecie co, ja się martwię o moje wnuki i prawnuki. W jakim świecie będą żyły? Czy w ogóle będą. Mam nadzieję, że nasze dzieci będą miały więcej rozumu jeśli chodzi o dbanie o ziemię. Zabranianie posiadania dzieci to dla mnie science fiction. Jak bez moich nie wyobrażam sobie życia.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja też:-) Niemniej jednak świat się zmienił i zmienia się każdego dnia. Kiedyś katastrofy globalne można było zobaczyć tylko na ekranie kin, czy telewizorów. Dzisiaj są coraz bardziej realne i przerażają. Niby nie wierzymy tak do końca, zwłaszcza patrząc na słońce za oknem, ale jednak słuchamy tego, co mówią w tej kwestii uznane autorytety. Ja wolę wierzyć, że Ziemia przetrwa, skoro przetrwała tyle milionów lat. Fakt, że to było przed człowiekiem. Największym psują świata.

      Polubione przez 1 osoba

  3. Wiele osób wcale nie chce mieć dzieci, a ma je tylko i wyłącznie dlatego, że naciska na to otoczenie. Jeśli ubranie ich niechęci do dzieci w jakąś ideę pomoże im w życiu, to czemu nie.

    Polubione przez 2 ludzi

      1. Mogą nie lubić, mogą też to jakoś przeprawcować. Ile ja się naoglądałam tych matek, które zapytane, chciały życie swoje dla dziecka poświęcać, a nie miały pojęcia czy dzieciak kończy lekcje o pierwszej czy o trzeciej i czym się interesuje (to a propos matek, które nie lubią swoich dzieci, a mają je, bo wszyscy mają). Ile znam kobiet, które, gdy widzą niemowlaka, pochylają się i robią dźwięki gili gili, gulu gulu, bzium bzium bzium, bo wiedzą, że tak się robi. Jeśli dotrze do nich przekaz „już nie musicie udawać, że lubicie dzieci”, może będą szczęśliwsze 🙂

        Polubione przez 1 osoba

        1. Tak wiem, o czym piszesz. Ja tez się spotkałam z takimi matkami, ale nigdy ani te matki nie były szczęśliwe, ani te dzieci (piszę z obserwacji, mam nadzieję, że się mylę). Presja społeczeństwa i wizerunek matki Polki, i w ogóle matki, jest ogromna. Chociaż trochę się to już zmienia.

          Polubione przez 2 ludzi

    1. Oczywiście, że tak. To bardzo ludzkie i takie dylematy na pewno pojawiałyby się, gdyby planowanie rodziny zostało uregulowane prawnie. Co niestety może się zdarzyć.
      Był taki moment, że ja żałowałam, że nie miałam 3 albo czwórki:-)

      Polubione przez 1 osoba

  4. W Chinach była (a może jeszcze jest, nie wiem) polityka jednego dziecka. Mimo to jest ich, że tak to ujmę, dużo. W Europie mamy politykę prorodzinną bo większość krajów ma ujemny przyrost naturalny. Indie, te w ogóle chyba nie są do „opanowania”. Z jednej strony widzimy problem przeludnienia, z drugiej staramy się zrobić coś z tym by kraj nie wymarł i żeby było komu pracować na starzejące się społeczeństwa. A Ziemia? Mam jedno dziecko i chciałabym, żeby żyła na takiej Ziemi jaką ja znam z dzieciństwa, bez problemu smogu, ocieplenia, braku wody, topniejących lodowców i wymierającej, przez nas ludzi, fauny i flory

    Polubione przez 1 osoba

    1. Polityka jednego dziecka byłaby możliwa tylko wtedy, gdyby przy urodzeniu tego dziecka, podwiązywano kobiecie jajniki, lub mężczyźnie robiono wazektomia. Pomijam fakt, czy jest to etyczne czy nie, czy jest to dla kobiety/ mężczyzny zdrowa i komfortowa sytuacja. Jednak tylko w ten sposób można mieć pewność, że nie będzie następnych poczęć i porodów. Trzeba jednak brać również pod uwagę to, że gdyby pierwsze dziecko umarło, co niestety się czasem zdarza, to wtedy rodzice zostają bez potomstwa. Wazektomia jest odwracalna, więc może właśnie trzeba byłoby w tym zakresie skupić się na mężczyznach.
      Szczerze mówiąc, religie wszystkich krajów świata mogłyby mieć z tym problem, ale w obliczu wojen i stanów podwyższonego ryzyka, religie schodzą chyba na dalszy plan.
      To jest złożony problem, bo masz rację, że przeludnienie to jeden biegun, a brak siły roboczej, która płaciłaby podatki i utrzymywała starzejące się społeczeństwo – to drugi. Jednak w tym wszystkim jest właśnie kwestia tego utrzymywania starzejącego się społeczeństwa. Jakie utrzymywanie! Przecież ci ludzie, którzy teraz są emerytami też całe życie pracowali na swoją emeryturę! Wkurza mnie to, że dzisiaj mówi się, że ich trzeba utrzymywać. To nie jest prawda! To państwo wciska ludziom ten kit, bo przehulało pieniądze tych emerytów.

      Polubione przez 2 ludzi

  5. A w innych krajach jak np. Japonia społeczeństwo jest na wymarciu, bo rodzi się za mało dzieci i nie będzie miał kto pracować na tych starszych!

    Polubienie

    1. Proszę nie wierzyć w tę propagandę, że to nasze dzieci będą nas utrzymywać itd. Bogate kraje (cywilizowane) potrafią sobie poradzić z problemem starzenia się społeczeństw. Najlepszy przykład: Norwegia.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Właśnie do tego zmierzam. To przecież my sami sobie wypracowujemy emeryturę. Dlaczego teraz mówi się, że dzieci na nas będą pracować?
        Odwraca się to wszystko do góry nogami. Oczywiście dzieci mogą wspierać, a nawet powinny, jesli rodzic ma małą emeryturę i po prostu nie daje rady finansowo. Wiadomo, leki, psujący się sprzęt w domu, remonty. To wszystko kosztuje. Ale to system jest słaby.
        Podejrzewam, że gdyby oddano nam te pieniądze, które z naszych zarobków odkładano na system emerytalny – każdy byłby milionerem:-)

        Polubienie

    2. W Japonii żyje 126,8 miliona ludzi i jeszcze mają problem , w innych krajach azjatyckich na przykład Indie albo Chiny to już w ogóle tam to już chyba miliardy ten idiota co wymyślił ten system emerytalny jestem pewna że skoro wymyślili taki system to mogli wymyślić też inny który nie będzie polegał na tym że każdy powinien mieć przynajmniej trójkę albo piątkę dzieci

      Polubione przez 1 osoba

  6. Mam 3-kę kochanych, mądrych, dobrych Dzieci i jestem z nich dumna:)
    Póki co mam większe problemy ( wciąż ze zdrowiem) niż zamartwianie się globalizacją świata!
    Pozdrawiam serdecznie na kolejne letnie dni:)

    Polubienie

  7. Mega trudny temat, bo nieposiadanie dziecka w dzisiejszych czasach jest w oczach ludzi czymś strasznie dziwnym, przynajmniej ja mam takie odczucia.
    Sama idea jak najbardziej godna poparcia, natomiast wydaje mi się, że należałoby też edukować społeczeństwa innych kontynentów w tym kierunku, bo co z tego, że Europejczyków będzie coraz mniej, kiedy Chińczycy, Hinusi i narody Afrykańskie dalej będą się mnożyć?

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Umknął mi Twój komentarze, więc teraz na niego odpowiadam. Sorry.
      Właśnie o tym pisałam w innym komentarzu, że wielorasowość świata stoi pod znakiem zapytania, jaka rasa będzie dominującą i jak wtedy będzie wyglądać świat – można sobie tylko wyobrażać.

      Polubienie

  8. Już lepiej rezygnować z dzieci dla względów ekologicznych, niż z powodu pracy. Widziałem jakąś zajawkę artykułu prasowego, że Hinduski usuwają macice, żeby nie mieć miesiączki. Bo okres przeszkadza w robocie.

    A tak w ogóle przyrost naturalny w Polsce w zeszłym roku i bez namów ekologów był na poziomie −0,7%. I średnia życia (nadal o wiele niższa niż w krajach zachodniej Europy) przestała nam rosnąć.

    Polubienie

    1. O tych Hinduskach nie słyszałam, ale to straszne. Natomiast co do przyrostu to zgadam się, czytałam że już nie rośnie. Za to rośnie innym rasom, więc tu proporcje w niedługim czasie drastycznie się zmienią. Już się zmieniły, ale to się pogłębi.
      Względy ekologiczne tego nie zmienią.

      Polubienie

  9. Już i tak wiele par nie decyduje sie na dzieci, inne natomiast mają ich w nadmiarze. Niech każdy decyduje sam, już kiedyś w Chinach były podobne ograniczenia i wiele tragedii z tego wynikało.
    Nie wiem czy rezygnacja z potomstwa uratuje nasza planetę, raczej plany globalne by ją ratować…

    Polubione przez 1 osoba

  10. To o czym piszesz na wstępie, czyli #BirthStrike w ramach #XR może mieć sens tylko pod warunkiem, że depopulacja dotyczyć będzie całego świata a nie tylko być pomysłem białych aktywistów. Dla mnie to nie ma sensu, bo:

    1. Kto będzie walczył o lepszy świat? To moje dzieci mają stwarzać lepsze życie dla wszystkich, bez względu na okoliczności. Jak dorosną. Jeśli uznamy, że fala imigracji rozwiąże problemy związane np. z miejscami pracy w starzejących się społeczeństwach bogatej Północy, to kto będzie naukowcem w tej nowej społeczności?

    2. Bez dzieci łatwiej uciekać przed najazdem, albo przed upałem, huraganem, powodzią.

    3. Bez dzieci, być może w myśl nieświadomej myśli, że już pozamiatane, więcej do konsumpcji zostanie dla tych, co żyją… Bo być może trzeba będzie odwiedzić Mauritius zanim on zniknie pod powierzchnią wody?

    4. Znów wybór przekładany jest na jednostkę, która ma myśleć, sądzić, czuć, że jej indywidualne wybory są tym, co uratuje Ziemię, albo spowolni jej agonię w kształcie, który znamy. A to w mojej ocenie guzik prawda: liczy się nadal ekonomiczny interes tzw. biznesu a państwa i rządzący nimi są uwikłane w ten mariaż polityki i ekonomii ciągłego wzrostu.

    5. Wyliczenia typu rok życia dziecka = 24 lata codziennej eksploatacji samochodu są niebezpiecznym uproszeniem, które jest wymowne i robi nam w mózgu „wow”, ale nie uwzględnia wielu innych czynników. Każde uproszczenie jest rezygnacją z czegoś, co może w perspektywie tych 24 lat nabierze całkiem innego znaczenia.

    Temat jest rozległy, poruszający ludzi i na moje oko adresuje po raz kolejny problem nie tam, gdzie on w największym stopniu występuje.

    Polubienie

    1. Przede wszystkim jest to temat bardzo złożony, bo dotyczy tego, co nadal jeszcze możemy zrobić, czyli coś w stylu prewencji, i tego, co już się stało, a więc ratowania, co nam do uratowania zostało. Na te dwa czynniki nakłada się syf, który wyprodukowaliśmy. Tak więc w sumie trzy kwestie.
      Posiadanie lub nieposiadanie dzieci wpisuje się w prewencję, ale zaburza trochę możliwość ratowania tego, co do uratowania zostało, ponieważ może zabraknąć jednostek, które będą reagować na zagrożenia i realnie z tym zagrożeniem walczyć. Dużo się oczekuje od robotyzacji, że roboty przejmą rolę człowieka – robotnika, ale czy to jest tak naprawdę proekologczne? Co potem z tym szmelcem powstałym przy produkcji robotów.?
      Gdzieś przeczytałam, że następne pokolenia coś wymyślą, ale tak sobie myślę, że jeśli nasze pokolenie nic nie wymyśliło, to skąd taka radosna wiara w przyszłe?

      Polubienie

      1. Być może problemem jest pójście po najmniejszej linii oporu. Czyli np., skoro chińskie społeczeństwo chce jeść wieprzowinę, bo się bogaci, to na potrzeby chińskiego rynku trzeba obsiewać soją coraz większe areały brazylijskich pól, które wcześniej były Amazonką… I takie przykłady można mnożyć. Rynek jest globalny, wszystko ma służyć konsumentowi, być tanie, dostępne, w dużym wyborze. Niby od naszych wyborów zależy wiele, ale spróbujmy wyobrazić sobie, że np. świat (cały) rezygnuje w pięć lat z jedzenia mięsa… Lobby takie, czy inne w hodowli, przemyśle przetwórczym i tym wszystkim, co z takiej produkcji korzysta stawi opór nie mniejszy, niż klimatyczni aktywiści… I to jest realny problem, że decydenci raczej grają na przeczekanie, niż podejmą się realnych decyzji.
        Co do następnych pokoleń, które coś wymyślą. Niektórzy mówią, że powstanie baza na Marsie. Chyba jednak tylko po to, żeby uciec przed umieraniem tutaj, na Ziemi. Mimo wielu głosów, które mówią, że świat jaki znamy zmierza ku upadkowi, nadal wierzę w człowieka, jego pomysłowość, zdolność do adaptacji i humanitaryzm. Być może tego ostatniego będzie najmniej w najbliższym czasie.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Ja też wierzę w zdolność adaptacyjną człowieka. Z jego pomysłowością też jest ok, co widać na przestrzeni choćby ostatnich 100 lat. Nawiasem mówiąc to własnie efekt tej pomysłowości jest teraz naszym problemem:)
          Jednak odnosząc się do zdolności adaptacyjnej, sądziłam zawsze, ze bardziej będzie chodziło o zanieczyszczenie powietrza, a nie o brak miejsca na Ziemi. Tu obawiam się, że w najmniej drastyczny dla Ziemi sposób, problem może rozwiązać tylko epidemia lub wojna. Jednak najbardziej drastyczny dla człowieka.

          Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz