Humanizacja alkoholizmu/ Humanization of alcohol

Przeczytałam dzisiaj wypowiedź ratownika medycznego (o ich trudnej pracy pisałam tu), który narzekał, że największą plagą jest alkohol, ponieważ aż połowa zgłoszeń dotyczy osób nietrzeźwych, zgarnianych bezpośrednio z ulicy, ze śmietników, trawników. Ratownicy wzywają policję, która czasem przejmuje delikwenta i po rozpoznaniu przewozi go na izbę wytrzeźwień (za co potem wystawiany jest rachunek), a czasem ten delikwent trafia na SOR. Większość utonięć, do których również wzywa się ratowników, też jest skutkiem wcześniejszego picia alkoholu, do czego nawiązywałam tu.

Dzisiaj chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że nadmierne picie alkoholu jest złe, że to uzależnienie, które dotyka całą rodzinę, i z którego trzeba się leczyć. A jednak… zauważyłam, że ostatnio próbuje się alkoholizm humanizować, usprawiedliwiać, racjonalizować motywy. Ludzie piją bo są tacy samotni, smutni, tracą sens życia, przechodzą kryzys, i wszystko to próbują sobie rekompensować alkoholem. Głośno mówi się o uzależnieniu lekarek, prawniczek, nastolatek i gospodyń domowych, o tym, że może się ono przytrafić każdemu, a pijących jest coraz więcej i coraz młodszych.

Znalazłam też nawet wypowiedź lekarza, który stwierdził, że w codziennym piciu alkoholu nie ma nic złego, a o problemie możemy mówić dopiero wtedy, gdy z powodu zapicia, człowiek nie przychodzi do pracy, odnosi kontuzje lub źle się czuje bez alkoholu. Ten lekarz tłumaczył, iż wszystko zależy od stylu picia. Mniej niebezpieczne jest, gdy człowiek wypija codziennie kieliszek wina, bardziej, gdy jednorazowo wlewa w siebie morze alkoholu tracąc przy tym kontakt z rzeczywistością (jak w przypadku pub crawl).

Czyli, co? Można pić, nawet dużo, nawet codziennie, pod warunkiem, że się kontroluje swoje życie i nie zalicza tzw. zgonu?

Wiecie co? Jakoś mnie to nie przekonuje. Uważam, że takie podejście to przyzwolenie i amplifikacja limitu. Przecież, jeśli człowiek pije codziennie, czasem mniej, czasem więcej, (choć zwykle spożywanie używek idzie w kierunku zwiększania ilości), to nie ma siły, żeby się w końcu nie uzależnił. A wtedy rzeczywiście zacznie się źle czuć bez alkoholu, lub zaczną się różne problemy, osobiste, zawodowe, również te zdrowotne. Chyba, że zdąży, w którymś momencie wyhamować. Ale nawet jeśli nie, to ile razy słyszeliście, że trzeba mu wybaczyć, bo „to przecież nie on był agresywny, pobił żonę, nawrzeszczał na dzieci, to nie on, to choroba”.

I na koniec ciekawostka. Wyczytałam, że obecnie, obok klasycznych terapii, które kończą się absolutnym zakazem picia i wpojeniem człowiekowi, że już do końca życia będzie niepijącym alkoholikiem, są również nowocześniejsze. Zakładają one, że łatwiej jest uzależnionego człowieka doprowadzić do poziomu kontrolowanego picia niż utrzymać w przeświadczeniu absolutnego zakazu. Przy kontrolowanym piciu pacjent odzyskuje władzę nad własnym życiem, natomiast absolutny zakaz często kończy się nawrotem.

A kontrolowane picie nie może się skończyć nawrotem?


Some EMT (about difficult EMR job I wrote here) in todays interview complained, that alcohol was the biggest scourge in his job, as half of the reports concerned drunk people, taken directly from the street, from garbage dumps, lawns. Rescuers call the police, who sometimes take over the drunker and after the diagnosis transports him to the sobering-up center (for which then the bill is issued), and sometimes the drunker goes directly to E.R.. Most drowning, to which rescuers are also called, is the result of previous drinking too, which I referred to here.

Today, I do not need to explain to anyone that excessive drinking is bad, it is an addiction that affects the whole family and which needs to be treated. And yet … I have noticed that alcoholism has recently been attempted to humanise, to justify, to rationalize motives. People drink because they are so lonely, sad, lose their sense of life, go through a crisis, and try to compensate for it all with alcohol. There is a loud talk about the addiction of doctors, lawyers, teenagers and housewives, about the fact that it can happen to everyone, and number of drinkers are much more and they are getting younger.

I also found a statement from a doctor who said that in the daily drinking of alcohol there is nothing wrong, and we can only talk about the problem when, due to being drink himself, a person does not come to work, gets injured or feels ill without alcohol. This doctor explained that everything depends on the style of drinking. It is less dangerous when a person drinks a glass of wine every day, more, when he pours a sea of ​​alcohol into himself, at the same time losing contact with reality (as in the case of pub crawl).

So what? You can drink, even a lot, even daily, provided that you control your life and do not get blackout drunk?

You know what? It does not convince me. I believe that this approach is the consent and amplification of the limit. After all, if a person drinks daily, sometimes less, sometimes more, (although usually consuming stimulants goes in the direction of increasing the amount), he has to finally become addicted. And then it will really start to feel bad without alcohol, or different problems will start, personal and professional, including health problems. Unless he stops at some point. But even if not, how many times have you heard that somebody have to forgive him, because „it was not him who was aggressive, he beat his wife, he shouted at children, it was not him, it was disease.”

And finally, a curio. I read that now, alongside classic therapies that end with an absolute ban on drinking and instilling in a man that he will be a non-alcoholic until the end of his life, they are also more modern ones. They assume that it is easier for an addicted person to lead to a level of controlled drinking than to maintain an absolute ban. With controlled drinking, the patient regains control over his own life, while the absolute prohibition often ends with relapse.

And whether a controlled drinking can not end with a relapse?

70 myśli w temacie “Humanizacja alkoholizmu/ Humanization of alcohol

  1. Osobiści jestem zdania, że terapia ma sens jedynie, gdy alkoholik stanie się całkowitym abstynentem. Kontrolowane picie może przynosić wiele pokus, którym w trudniejszym okresie nie będzie potrafił sprostać, a po jednym kieliszku przyjdzie kolejnym. Najskuteczniejsze w leczeniu tej choroby jest udanie się do prywatnego ośrodka leczenia uzależnień, gdzie chory znajdzie profesjonalną pomoc w wychodzeniu z nałogu.

    Polubienie

    1. Dziękuje Ci za komentarz, to jest co prawda stara notka, ale mam nadzieję, że poszukujące osoby na nią trafią. Uważasz, że tylko prywatny ośrodek daje taką pomoc? Taki refundowany przez NFZ nie spełnia odpowiednich warunków?

      Polubienie

  2. nie zgadzam się z tym, że alkohol się humanizuje, po prostu zmieniły się metody leczenia, wiadomo więcej o naturze nałogu, co może być jego przyczyną, niektórzy mają tendencję do uzależnień i muszą się kontrolować bardziej. Nie można odrzucać osoby tylko dlatego że się pogubiła w życiu, moja przyjaciółka po rozwodzie była mocno podłamana, zaczęła zaglądać do kieliszka, zaliczyła prywatny ośrodek leczenia alkoholizmu, czy to znaczy że jest złym człowiekiem, nie mam się z nią przyjaźnić? To tylko pokazuje że jest silną osobną, chce się leczyć, wyszła na prostą. Każdy ma prawo do potknięć, jeden będzie pił, a drugi będzie pracoholikiem czy zakupoholikiem

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ależ zgadzam się z Twoim komentarzem w 100 %. Nie wolno zamykać człowiekowi drogi do wyleczenia, nie można go odrzucać jeśli chce się leczyć. Nigdzie też nie napisałam, że alkoholik to od razu zły człowiek. To człowiek, który utracił kontrolę nad swoim życiem. To człowiek, który stał się słaby. I w tym wszystkim chodzi właśnie o to, żeby po pierwsze wzmocnił się (do tego służą ośrodki, pomoc, terapie), po drugie, co jest celem terapii – żeby znów był dyrektorem swojego życia. A tego się nie osiągnie, gdy będziemy człowieka głaskać po główce i mówić „rozumiem, że pijesz, bo się rozwiodłaś”. Nie. Tu trzeba wspierać inaczej. Tym bardziej, że jak sama napisałaś/sam napisałeś, niektórzy mają tendencję do picia, ja bym dodała, że do uzależnień w ogóle. Taka osoba jak nie będzie pić, to będzie zajadać, albo nałogowo uprawiać sport, czy właśnie rzucać się w zakupy. Tylko taka adrenalinka będzie kręcić. Na szczęście niektóre uzależnienia są mnie bolesne dla rodziny i otoczenia od innych. Każdy ma prawo do potknięć…. Trochę tak, a trochę nie. Właśnie tu nawiązuję do tej „humanizacji alkoholizmu”. Np. rodzic wg mnie nie powinien mieć prawa do takich potknięć. I generalnie każdy człowiek, który odpowiada za drugiego człowieka nie powinien mieć prawa do takich potknięć. Ale właśnie dzisiaj daje mu się takie prawo. Ja rozumiem, że młody człowiek sięgnie po używki raz drugi dziesiąty, przekonany, że w jego przypadku to nie problem, że on się nie uzależni, bo taki twardziej, bo nie rozumie jak ten mechanizm uzależniania się działa. Ale jest młody, nie wie gdzie szukać ratunku, i nawet nie wiem, że ma problem. I że tego, przez co sięga po używki, nie wyleczy używkami. Bo najpierw musi sobie odpowiedzieć na pytanie, po co pije. A jemu się zakodowało pod wpływem płynących z każdej strony przekazów,, że on w chwili słabości, może sobie golnąć i spoko. Nie wiem, czy lubisz czytać książki, ja ostatnio ciągle trafiałam na takie książki, w których bohater albo pił, albo przestał pić, albo wrócił do picia. I tak w kółko. Być może właśnie dlatego, że widzimy to wszędzie, słyszymy to wszędzie, człowiek przestaje być czujny. I wpada w „sidła nałogu”.

      Polubienie

  3. Mój brat ma tę chorobę i nigdy nie chciał się jej pozbyć. Mówi, że w takim razie po co żyć, że nie będzie miał już żadnej przyjemności. Oni jak oni, na życzenie niszczą swoje życie, ja bardziej współczuję dzieciom, ich zmarnowane dzieciństwo i życie współmałżonka. Boje się alkoholików, może za dużo złego przeżyłam

    Polubienie

    1. Ja też współczuję tym rodzinom, a brata Twojego bardzo mi szkoda. To jest stracony kawał życia, bo taki człowiek nie potrafi cieszyć się życiem bez alkoholu. To samo w sobie jest już bardzo smutne. I wcale Ci się nie dziwię, że boisz się alkoholików. Przecież nigdy nie wiadomo, jak zareagują po dużej ilości alkoholu.

      Polubione przez 1 osoba

            1. Straszne, bo nawet jeśli człowiek sobie uświadomi, że rządzi nim coś innego niż on sam, zwykle na początku, a czasem całe życie, nie ma wystarczającej siły, żeby zawalczyć o kontrolę nad tym życiem.

              Polubione przez 1 osoba

                1. Wydaje mi się że rozumiem o czym piszesz. Twój żal prawdopodobnie wynika z tego, że przecież uzależnianie się to proces, to nie staje się z dnia na dzień. Twój brat, tak jak każdy człowiek, miał szansę zatrzymać się w pewnym momencie i nie zrobił tego. Przekroczył granicę, za którą jest już bardzo trudny powrót.

                  Polubione przez 1 osoba

                    1. Można powiedzieć że to jest też trauma bo co prawda nie dotyczy Ciebie ale dotyczy osoby bardzo bliskiej. Wiedziałaś, że mama cierpienie i nie mogłaś jej pomóc. To naturalne że jesteś zła na brata, że masz żal to bardzo ludzkie i myślę że masz do tego pełne prawo.

                      Polubione przez 1 osoba

                    2. Niestety i mnie dotyczy. Nie tylko brat jest.. Terapia próbowała uleczyć mnie. Chyba nie do końca udało się. Na pewno nie

                      Polubienie

                    3. Nasze społeczeństwo ma problem, to nie tylko Twoja rodzina, to coraz większy krąg uzależnionych. Btw. oglądałaś „Zabawa, zabawa”?

                      Polubione przez 1 osoba

                    4. Ja może nie nienawiść, ale ogromny smutek, że pozwolili na to, bo przecież każdy człowiek dzisiaj wie, że alkohol uzależnia, a mimo to brną w uzależnienie.

                      Polubione przez 1 osoba

  4. Nie można kogoś na siłę wyprowadzić z nałogu, kluczem do wyzdrowienia jest by sam nałogowiec tego chciał. Uważam, że kontrolowane picie nie jest dobrym wyjściem, gdyż łatwo można przekroczyć granicę i na nowo wpaść w nałóg.

    Polubione przez 1 osoba

    1. No niestety nie można, a szkoda. Ja jestem zdania, że powinno się uzależnionych ludzi izolować od społeczeństwa. W ten sposób szybko rozumieliby co tracą i łatwiej przyszłoby im podjąć decyzję o abstynencji. Powrót do nałogu byłby wtedy rozpatrywany od razu w kategorii powrotu do izolacji. A ludzie lubią być wolni.

      Polubienie

        1. Dokładnie tak. Wstrząs czasem przywraca porządek, ustawia wszystko na swoim miejscu. Taki kubeł zimnej wody. Ultimatum ma sens tylko przy konsekwencji, a o nią bardzo trudno, bo konsekwencji muszą być ci wszyscy ewentualni współuzależnieni, a oni zwykle kochają, pozwalają na manipulację. Dlatego to wszystko jest takie trudne. Stąd uważa, że izolacja byłaby dotkliwsza i zrzucałaby z bliskich ten ciężar bycia twardym wobec osoby, którą się kocha.

          Polubienie

  5. Słyszałam też o tych nowych metodach. I jakoś mnie to nie przekonuje. Ale kto wie..
    Nie wyobrażam sobie że niemąż wraca do domu i codziennie pije piwo. A w wielu domach to norma. Byłam w sytuacji w której znajoma pukała się głowę dlaczego to w ogóle kontroluję, przecież to normalne wypić piwo po robocie.
    Jak łatwo przejść od jednego piwa po pracy do dwóch, potem do dwóch i setki wódki a potem taki zestaw i przed pracą.
    Ja to wszystko znam. Napatrzyłam się w życiu.

    Polubienie

    1. Myślę, że każdy z nas ma albo w rodzinie, albo wśród sąsiadów kogoś takiego. Polska to bardzo rozpity naród. Dużo się zmieniło od czasów PRLu, ale w tej kwestii tylko na gorsze.

      Polubienie

      1. Wiesz, właśnie to jest najgorsze że niemal każdy ma w bliższej lub dalszej rodzinie alkoholika. Myślę że ogólnie za mało się walczy z tą chorobą, za mało mówi i robi prewencyjnie. Alkohol nadal jest dostępny wszędzie i tani. W moim mieście wprowadzono zakaz sprzedaży alkoholu między 23 a 6 rano.

        Polubienie

        1. No właśnie, prohibicja nie była głupią sprawą, wiem, że traciło na tym państwo, bo akcyza i podatki, ale czy teraz państwo nie traci? Społeczeństwo jest rozpite, ośrodki terapeutyczne – w większości za darmo, ale przecież za darmo dla pacjenta, ktoś za nie płaci. Więc summa summarum koszty utrzymania takich placówek są ogromne!

          Polubienie

          1. Ale wiadomo że rozpite społeczeństwo mniej się domaga, mniej walczy o równe prawa. Łatwiej się steruje takimi którym tylko zależy na wypiciu rano. Komu się opłaca zdrowe społeczeństwo. Na pewno nie rządzącym.

            Polubienie

            1. Może się i łatwiej steruje, ale przecież człowiek uzależniony jest nieprzewidywalny, nie można na niego liczyć, partaczy robotę, oczywiście już w tym zaawansowanym stadium choroby. Po co państwu taki obywatel, który co chwila jest niezdatny do pracy.

              Polubienie

              1. Alkohol nic nie daje, tylko zabiera. Często to powtarzam to mojemu niemężowi. Mamy na to gro przykładów. Byliśmy jakiś czas temu na filmie „Pod mocnym Aniołem”. Taki film powinni pokazać młodym ludziom na wstrząs. Że tak to się kończy.

                Polubienie

                1. Powinni, tylko że to niestety zwykle nie jest wstrząs. Pośmieją się trochę i dalej myślą, że ich to nie dotyczy i nigdy nie będzie dotyczyć.
                  Narkomani też się uzależniają, bo na początku myśleli, że to będzie tylko raz.

                  Polubienie

  6. Czytałem podczas pobytu w Polsce kryminał. Kiepskawy, jednak na okładce pisało, że autor, Polak nawiasem mówiąc, choć nazwiska nijak nie mogę sobie przypomnieć, sprzedaje się jak świeże bułeczki. Jego główna bohater prawniczka Chyłka, nie może logicznie myśleć bez butelki piwa. Z takimi wzorcami alkoholizm to walka z wiatrakami.

    Polubienie

    1. Tak, Remigiusza Mroza, mi też się ta wersja głównej bohaterki nie spodobała. Tym bardziej, że poznajemy ją jako osobę, która sobie nie odmawia, ale nie jest uzależniona, potem popada w nałóg, traci bardzo wiele w swoim życiu, a na koniec znowu przestaje pić.
      Wiesz, to może z jednej strony jest jakiś dobry przekaz, pokazuje uzależnionym osobom, że można bardzo łatwo przekroczyć granicę, ale że można też przestać, jeśli podejmie się taką walkę. Bo to już nie próba, to autentyczna walka. Zawsze współczuję tym ludziom, którymi byli zanim się stoczyli.

      Polubienie

      1. Powiem tak Caffe, na papierze to wyglada relatywnie fajnie. Piwko na dobry humor. Potem dwa i trzy. Kiedyś się z tego da wyleczyć. Realia są inne. Z alkoholizmu wyjść jest ciężej. Każdy nałóg to okrutna walka.
        Dokładnie mówiłem o Remigiuszu Mrozie. Martwi mnie popularność jego twórczości. Piwo to taki tani napój i przemawia do mas. Nie jestem krytykiem ani znawcą, uważam jednak, że kultura masowa dzisiaj okrutnie podupadła. Osobiście wolę nawet naiwne przygody Tomka, one pobudzały moja wyobraźnie.

        Polubienie

        1. No tak, ale mamy co mamy. Ja akurat Mroza bardzo lubię, pokazuje Polskę nienajlepszą, to fakt. Niemniej jednak nawet lubiąc go, widzę, że przesadza w tym epatowaniu alkoholizmem. Bo nie tylko w tej jednej serii bohater ma problem z alkoholem. To trochę tak, jakby wszyscy pili!

          Polubione przez 1 osoba

  7. Widziałam rozpad rodziny alkoholika, próby pomocy, której nie chciał. Nawet gdy już odszedł z tego świata jego rodzina nadal cierpi, bo geny robią swoje. Jego syn zaczyna iść tą samą drogą, na dokładkę pojawiły się problemy psychiczne. Dla mnie alkohol mógłby nie istnieć. Nie przynosi nic dobrego. Nic.

    Polubienie

    1. No to prawda, dzisiaj już wiadomo, że jest gen, który się dziedziczy po rodzicach czy dziadkach. Jednak myślę, że wiedząc o tym, że się ma w bliskim pokrewieństwie alkoholika, trzeba się bardziej pilnować, żeby okazje nie stały się normą. Masz rację, alkohol nie przynosi nic dobrego, zobacz, że pijąca ciężarna może urodzić upośledzone dziecko. To samo już świadczy o tym, jak bardzo źle alkohol wpływa na człowieka. Zresztą z punktu widzenia objawów, alkohol jest tym samym, co narkotyki. Wpływa na świadomość, uzależnia psychicznie i fizycznie. Niestety mamy go zalegalizowanego i w tym jest problem.

      Polubione przez 1 osoba

          1. Trudno mi powiedzieć jak to jest. Ja mam oczy i uszy szeroko otwarte. Sama mam ojca alkoholika ale ponieważ rodzice się rozwiedli nie dotknęło mnie to tak jak np mojego niemęża. Ja zdecydowanie tego genu nie posiadam.

            Polubienie

            1. Ja też mam oczy i uszy szeroko otwarte, zwłaszcza, że takie kobiety w okolicy 50, gdy już dzieci wyfruną z gniazda, często sięgają po alkohol, bo już nie muszą się spinać opieką nad tymi dziećmi. Pozwalają sobie bo mogą, bo czują się samotne, bo nie potrafią sobie tej pustki niczym wypełnić. Ale myślę, że to dotyczy tych kobiet, które żyły życiem swoich dzieci i zapomniały co im sprawiało radość przed ciążami. One mają szansę do tego wrócić, ale nie zawsze im się to udaje., a alkohol jest zawsze pod ręką.

              Polubienie

  8. Problem istnieje i warto się nad nim zastanowić. Skłonności do uzależnienia dość łatwo dostrzec zwłaszcza patrząc z boku. Zona, matka, rodzeństwo mała tu wiele do zrobienia.

    Polubione przez 1 osoba

    1. A ja wiem, że rodzina często nic nie może. Jeśli człowiek czegoś nie straci w wyniku swojego uzależnienia, nie podejmie terapii. Bo leczenie musi być zawsze tylko jego inicjatywą i przekonaniem, że musi.

      Polubienie

      1. Najtrudniej przyznać się do nałogu, a gdy on już panuje nad zachowaniem i postępowaniem człowieka, to jest trochę za późno, chociaż szanse na normalne życie nadal istnieje

        Polubienie

        1. Szansa jest zawsze, problem tylko w tym, by powiedzieć sobie jasno, że się ten problem ma i że potrzebna jest pomoc. Rzadko zdarza się, żeby alkoholik, czy narkoman, poradzili sobie sami. Ot tak. To ogromnie trudne, po to są te wszystkie grupy wsparcia, meetingi itp.

          Polubienie

  9. jak dla mnie uzależnienie jest już wtedy jak ktoś bez codziennej, wieczornej lampki wina, kieliszka nalewki, czy piwa nie jest w stanie zasnąć, zrelaksować się, czy nie wyobraża sobie,kolacji bez jednego kieliszka. Niby pije tylko jeden kieliszek, ale kiedy staje się on niezbędny do życia to już dla mnie jest uzależnienie. Tak jak moja koleżanka niestety, musi wypić piwo wieczorem bo inaczej nie zaśnie. To jest groźne. Ja prawie w ogóle nie piję, w życiu pewnie mniej niż jedną butelkę wina wypiłam -całego alkoholu. No jakoś nie lubię. A poza tym mając lat 7, podczas spaceru po jarmarku, pijany facet uderzył mnie w twarz, wypadł mi ząb(mleczny), rodzice byli obok oczywiście, i mówiąc szczerze mam takie skojarzenie z alkoholem, że picie to agresja. Więc unikam, nie lubię, nie piję.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja myślę, że każdy człowiek powinien sobie postawić zasadnicze pytanie, czy np. chce się spotkać z przyjaciółmi, czy czeka na drink, który przy tej okazji będzie sączyć. Ludzie są jak te psy Pawłowa – niestety, u nich też dochodzi do „skojarzenia” przyjemności, z konkretnym smakiem, konkretnym działaniem. Sięgnięcie po alkohol wywołuje czasem właśnie spotkanie ze znajomymi, ale u innych może je wywołać wszystko. To jest najgorsze, bo potem już nie musi być wyzwalacza, potem jest już nałóg.

      Polubienie

        1. Tak, to leżenie na ulicy to już najgorsza forma alkoholizmu, wcześniej bywają te ukryte przed wszystkimi, takie niewinne sączenie winka do wieczornego filmu. Ciekawa jestem, czy już wtedy coś tam się człowiekowi w głowie kołacze? Bo nie wierzę, że człowiek uzależniony nie wie, że jest uzależniony. On się tylko do tego nie przyznaje przed innymi. Ale przed sobą? Ciekawe.

          Polubienie

          1. mi się wydaje, że niektórzy też siebie oszukują-pracuję, niczego nie zawalam, mam rodzinę, jestem czysty i sympatyczny, a to, że nie zasnę bez dwóch lampek wina to żaden problem. I pewnie wiele osób tak na to patrzy.

            Polubienie

            1. Na pewno tak! Nic się nie dzieje, skoro wszystko się jakoś trzyma. Tylko, że to może być do czasu. Aż pierdyknie, bo człowiek zaśpi, zawali jakieś sprawy w pracy, zapomni o czymś ważnym.

              Polubienie

  10. Alkoholizm, to trudna choroba, cierpi rodzina, a pijący nie zawsze chcą się leczyć!
    Najgorszym jest fakt, że piją coraz młodsi, niekoniecznie z patologicznych rodzin!
    Temat trudny, ale warto o nim rozmawiać, psica, uczulać!

    Polubienie

    1. No właśnie na tym niestety polega problem, że uzależniony bardzo długo nie przyjmuje do wiadomości, że to już nałóg. Dlatego tak trudne jest rozpoczęcie terapii.
      I masz rację, trzeba o tym pisać, mówić, im więcej te dzieciaki osłuchają się z tematem, zobaczą, jak to się wszystko kończy, tym większe szanse, że coś do nich dotrze.
      Dorośli to druga kategoria problemu, a przecież dzisiaj nawet dorosły się uzależnia. I co o tym myśleć, że jest nieświadomy tego co robi?

      Polubienie

  11. Pan doktor niestety nie ma racji. prowadziłam zajęcia z profilaktyki uzależnień, więc trochę sie podszkoliłam w temacie. Nawet pijąc odrobinę codziennie mamy duże szanse na uzależnienie, nie mówiąc o wątrobie, która po każdej dawce alkoholu regeneruje sie 3 dni.
    Oczywiście geny także maja tu znaczenie, na 10 pijących alkohol osób, jedna z nich uzależni sie na pewno.
    U nas wszyscy trafiają na SOR, bo zlikwidowano izbę wytrzeźwień, a jeszcze pan minister od rolnictwa chce ustawą zalegalizować pędzenie bimbru, brawo!

    Polubienie

    1. No i właśnie ten brak izb wytrzeźwień jest w niektórych miastach podobno plagą. Bo zamiast ludzi, którzy dbają o siebie a coś im się przytrafiło, leczy się narkomanów i alkoholików, których się traktuje często jako tych „w pierwszej kolejności” bo jest zagrożenie życia. Nikt przecież nie różnicuje człowiek pod względem tego, że sam sobie to zagrożenie życia stworzył. Lekarze mają obowiązek traktować wszystkich na równi. Zresztą, żeby to nie zabrzmiało, że ja uważam tych ludzi, za kogoś gorszej kategorii – nie. Uważam, że potrzebują pomocy, ale żeby można było im tej pomocy udzielić, powinni tego chcieć. Tymczasem wszystko inne jest działaniem doraźnym.

      Polubione przez 1 osoba

  12. Rozumiem, chodzi mi jednak o rozróżnienie picia czegolkowiek (także herbaty, bo faktycznie wszyscy muszą pić) od picia alkoholu. Alkoholizm to choroba, która dotknąć może każdego … kto chce być chory? Czy choroba jest normą? Kłopot polega na tym, że w Polsce picie alkoholu kojarzy się z łatwo dostępną przyjemnością. Ludziom nie mówi się jasno, że dla alkoholika alkohol to już nie jest przyjemność tylko konieczność. Nie pije się dla przyjemności, tylko żeby nie cierpieć.

    Polubienie

    1. I chyba ciągle jeszcze za mało mówi się o tych pierwszych symptomach choroby, o tym wszystkim, co ją poprzedza. Wszystkie filmy, w których ona go rzuca kończą się jego zalaniem w trupa w pobliskim bardzie. Obejrzałam ostatnio film „Zabawa, zabawa” i to jest właśnie taka produkcją, którą powinien zobaczyć każdy. To kobieca wersja „Żółtego szalika”. Bardzo przejmujący, pokazujący skutki picia właśnie takich wysokofunkcjonująych alkoholiczek.
      Niestety czasem jest tak, że pije się dla przyjemności, a dopiero potem, dlatego, że już jest nałóg.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Mnie się wydaje, że element przyjemności w piciu jest dość często przegapiany. Pamiętam, że gdy piłam lampkę wina dla towarzystwa, ta lampka nie robiła na mnie jakiegoś kolosalnego znaczenia. Ale znam osoby dla których lampka wina to jakieś wyżyny smaku i odprężenia. Ludzie nie rozumieją, że jeśli już na samym początku „nic ich tak nie odpręża jak to”, to znaczy ni mniej ni więcej, że mają skłonność do wpadnięcia w nałóg. Film „Zabawa , zabawa” uważam za świetny (pisałam o nim kiedyś u siebie). Czytałam też o nim krytyczne opinie, które opierały się na tym, że „alkoholizm tak nie wygląda”. No właśnie ludzie nie wiedzą, że wygląda i tak.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Dokładnie tak, wino jest mniamuśne, likierki słodkie, takie kobiece drinki to też smak sam w sobie. Łatwo zapomnieć, że w środku jest jednak alkohol. A ludzie, którzy nie mieli nigdy kontaktu z kimś uzależnionym, nie mają zielonego pojęcia jak może taki alkoholik wyglądać. Wiele osób po prostu nie wychodzi wtedy z domu, wstydzą się, ale piją. Nie każdy jest, tak jak napisałaś w poprzednim komentarzu, żulem spod budki z piwem.

          Polubione przez 1 osoba

  13. W samym stwierdzeniu, że w alkoholizm wpadają ludzie z różnych środowisk nie ma o tyle nic złego, że ma to uświadamiać, iż każdy, bez względu na pozycję społeczną i wykształcenie, może być w nałogu. Alkoholika utożsamia się z zaniedbanym, osikanym facetem, ale to nie o „walory” estetyczne w nałogu chodzi. Podstawą jest utrata kontroli nad życiem. Oczywiście do tego bywają jeszcze alkoholicy wysokofuncjonujący, którym przez dłuższy udaje się nie zawalać spraw zawodowych. Ale alkohol na dłuższą metę demoluje emocje i także alkoholik wysokofunkcjonujący w końcu ucierpi.

    Jeśli chodzi o wypowiedź lekarza … coś mi tu śmierdzi. Brzmi to tak, jakby już sam siebie zaczął usprawiedliwiać.

    W alkoholizmie nie ma czegoś takiego jak kontrolowane picie. Alkoholizm jest chorobą. Ale to, że jest chorobą nie jest usprawiedliwieniem dla alkoholika, jest to tylko wskazówka, że można się leczyć.

    Polubione przez 1 osoba

    1. W tym zdaniu, że coraz więcej osób pije i że piją już kobiety i młodsi nastolatkowie chodziło mi o to, że takie stwierdzenia niosą za sobą pewne usprawiedliwienie picia. Coś w stylu, skoro wszyscy piją, skoro i kobiety i osoby na wysokich stanowiskach, to znaczy, że to jest normalne. A potem nie wiadomo kiedy wpada się w nałóg. Młody człowiek wybiera to co mu wygodniej, a nie to, co mu grozi. Zresztą chyba nie tylko młody. Przynajmniej na początku odrzuca się negatywy.

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Made in Aldoan Anuluj pisanie odpowiedzi