„Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość”, to słynne zdanie Woodego Allena pasuje do mnie jak ulał, co zresztą potwierdza reblogowana notka z grudnia 2010 roku. Och jak byłam wtedy wkurzona, rozgoryczona, rozżalona.
A przecież tylko jedenaście miesięcy wcześniej, nieświadoma nadciągających wydarzeń, śmiałam się, że plany są po to, żeby je zmieniać. Początek roku dawał nadzieję, napisałam, że ocieram się o szczęście, czułam wiatr w żaglach, mogłam przenosić góry, byłam silna, i co? Powiedziałam o tym głośno.
Styczeń 2010. Tamten rok, tamten miesiąc zmienił wszystko, stał się cezurą, znienawidzonym „przed i po”, stał się życiem po życiu. Brzmi strasznie, ale tak nie jest.
Przecież żyję.
„If you want to make God laugh, tell him about your plans for the future,” then Woody Allen’s famous phrase fits me perfectly, which is confirmed by the December 2010 note. Oh how I was pissed, bitter, resentful at the time.
And yet, only eleven months earlier, unaware of the upcoming events, I laughed that the only reason for plans is their change. The beginning of the year gave hope, I wrote that I feel kind of happy, I felt the wind in my sails, I could move mountains, I was strong, and what? I said it out loud to.
January 2010. That year, that month changed everything, became a turning point, hated „before and after”, became life after life. Sounds terrible, but it’s not.
I’m still alive.
Potrzeba wysyłania esemesów potwierdza, że żyjemy w tyranii chwili. Tak intensywny kontakt zagęszcza teraźniejszość, której kurczowo się trzymamy. Nasze plany na przyszłość sięgają czasem najbliższego wieczoru. A jedyną pewną rzeczą wdaje się data spłaty kolejnych rat kredytu [prof. Roch Sulima].
Wiadomo, że w języku polskim są trzy prawdy* i właściwie wszystkie trzy mogę odnaleźć w słowach pana profesora. Rzeczywiście żyjemy w tyranii chwili, czas rozciągamy do granic możliwości, komasujemy czynności i wydarzenia, okazuje się, że nie zawsze ze szkodą dla czynności i wydarzeń. Na pewno kosztem prywatności, czasu dla rodziny i czasu dla siebie. Zagęszczenie teraźniejszości wydaje się być świetnym terminem, który dokładnie odzwierciedla dzisiejszą modę na bycie wszędzie.
Jeśli zaś chodzi o plany, a dokładniej, o moje plany, to oczywiście jakieś tam robię, ale już nie trzymam się ich kurczowo. Nauczyłam się boleśnie, że im lepiej zaplanowane wydarzenie, im mocniejsze powiązania kolejnych punktów cudownej koncepcji, tym większe rozczarowanie, kiedy…
View original post 152 słowa więcej
Czuję gorycz, smutek. Dziecko, cóż nie wyszło Ci, jeśli mogę spytać?
PolubieniePolubienie
Wtedy nastąpiła kumulacja różnych chorób w rodzinie, oraz różnych problemów. Każda z tych kwestii miała swój bardzo smutny koniec, lub równie smutny dalszy ciąg. Życie nie rozpieszcza, ale….. było minęło:-) Czasem mi się tylko to wspomnienie czkawką odbija:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak kumulowanie, nawarstwianie złego zabija siłę do walki. Współczuję
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A już odzyskałam pion:)) Dziękuję 💕
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Będzie dobrze. Myślę o Tobie.
PolubieniePolubienie
Dziękuję ślicznie!!:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
mi planowanie nie wychodzi nic a nic. Zawsze coś się popsuje 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bo los bywa cholernie złośliwy:-).
PolubieniePolubienie
Nie lubię planować. Często właśnie tak bywa, ze coś planujemy a życie swoje
PolubieniePolubienie
Weryfikacja błyskawiczna. Niestety u mnie to norma.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
dlatego nie układam misternych planów na dalszą przyszłość, ba nawet na tą bliższą tego nie robię 😉 zazwyczaj zarys wystarcza 😉
PolubieniePolubienie
I ja przeszłam na zarysy:-). Dopiero kiedy tak zaczęłam żyć, bez spinania sie, trochę się wszystko uporządkowało:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na przedmiotach ekonomicznych w mojej szkole powtarzałem konsekwentnie czyjeś słowa:|
„Nikt nie planuje przegranej,
przegrywa, bo nie planował”.
Młodzi słuchali kiwając głowami, a jak postępowali? Tego się nie dowiem
Napisałem o tym. Rzucisz okiem?
https://tatulowe.wordpress.com/2018/03/11/pracuj-pracuj-a-garb-ci-sam-wyrosnie/
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Czyli, że planowanie jednak popłaca? Idę czytać:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak ja Bogu o moich planach na przyszłość mówię ,to on raczej płakać zaczyna 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ha ha, czyli masz swój sposób na te Boskie plany:-)
PolubieniePolubienie
Dlatego wielkich planów nie robię… po co się stresować?
PolubieniePolubienie
To prawda:-) ja teraz też to już wiem. Po jaką cholerę ja się kiedyś tak męczyłem z tą całą logistyką wszystkiego?:-)
PolubieniePolubienie
Plany na pszyszłość… aż takich dalekich nie robię. Nie wiem co przyniesie życie – wszystko zawsze może ulec zmianie
PolubieniePolubienie
Tylko zmienność jest stała, coś w tym jest:-)
PolubieniePolubienie
Życie na każdym kroku zaskakuje 😉
PolubieniePolubienie
Ale, nie mogłoby tak czasem bardziej pozytywnie?:-)
PolubieniePolubienie
Planów dalekosiężnych nie robię, krótkoterminowe robią się same, tak jakoś 🙂 bo całkiem bez planów się nie da.. A sms-y pisać bardzo lubię, od momentu gdy dopadłam taką możliwość (jeszcze kiedyś 1.60 zł od sztuki ;)) Odpowiedzi na komentarze w blogu to też forma sms-owego dialogu, zwłaszcza że piszę głównie z telefonu..
PolubieniePolubienie
To Ty masz tak jak ja, w sensie tego pisania w telefonie. Z tego powodu czasem mi się wyślą głupoty, bo mój telefon lubi zmieniać literki, a ja czasem nie zauważę, jak jestem gdzieś w drodze:))
Co do smsów, to ja swój pierwszy telefon dostałam w spadku po bracie, który kupił sobie nowy. To było w 2002 roku:) A jak życie wyglądało wcześniej???? 😉
PolubieniePolubienie
Już nie pamiętam 😉 Za to pamiętam że każdy SMS był pisany bez spacji między wyrazami, a nowe słowo zaczynane od dużej litery, żeby w ogóle dało się odczytać sens ale nie wydać więcej 😉 A literówki w dzisiejszych czasach to już norma ogólnie przyjęta..
PolubieniePolubienie
Tak było!! Sms mial określoną ilość znaków A jak się przekroczyło to licznik bił podwójnie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak by nie żyło się pod dyktando, .. może i mi pomoże..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To jest dobra myśl! Życie pod dyktando na dłuższą metę się nie sprawdza. Zawsze wyjdzie bokiem.
PolubieniePolubienie
Gorzej stracić te plany na przyszłość.. żyć tak bez celu , to się wcale nie żyje…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Po warunkiem, że człowiek nie zacznie się bać tych planów, że nie uzna ich bezcelowości. Ja w pewnym momencie miałam dosyć wszystkiego, a potem machnęłam ręką, coś w stylu, a niech się dzieje co chce. Pomogło.
PolubieniePolubienie