A plan na ten weekend był zupełnie inny niż sprzątanie mieszkania, robienie pizzy na kamiennej płycie, czy relaksacyjna kąpiel z maseczką Planet Spa na twarzy. Nie tak miało wyglądać przełamywanie rutyny, o której pisałam w poprzedniej notce!
Przygotowałam się, zrobiłam obowiązkowe szczepienia, przeczytałam wszystko co turysta powinien przeczytać, spakowałam walizkę, która już od poniedziałku czekała na mój czwartkowy powrót z pracy. Weekend miałam spędzić tu:
i np. oglądać to:
Ale dwa dni przed wylotem @Garfield_Hug, z bloga Garfieldhug dała mi znać, że płoną lasy w Indonezji, (ogień objął obszar większy niż Bory Tucholskie!!), co sprawiło, że nie tylko w samej Indonezji, ale też w Malezji i niestety również nad Singapurem zawisł smog. Little Red Dot jeszcze trzy dni trzy dni temu wyglądała tak:
Dlatego z bólem serca zdecydowałam, że jednak nie lecę. Zresztą serce boli do tej pory:-)
Dzisiaj dostałam co prawda cynk (oraz ten filmik i zdjęcie Singapuru nocą), że nie jest już tak tragicznie jak wcześniej, jednak nadal uważam, że biorąc pod uwagę moje problemy z alergią i oskrzelami, lepiej było nie ryzykować.
Liczę, że to tylko przesunięcie w czasie, ale wiecie co, następnym razem nikomu nie zdradzę swoich planów, tak na wszelki wypadek, żeby nie zapeszyć:-)