Najlepiej na piechotę/ Better on foot

Wiele razy pisałam, że lubię być mobilna, lubię testować te wszystkie, ułatwiające człowiekowi przemieszczanie się nowości, zwłaszcza w drodze do pracy, lub jeszcze lepiej, dla zdrowia. Jednak najbardziej lubię przemierzać świat na piechotę, co oczywiście nie zawsze jest możliwe, stąd też poszukiwanie innych wrażeń:-)

Z łezką w oku wspominam czasy, gdy pracowałam w takiej odległości od domu, że mogłam sobie dwa razy dziennie robić 2-kilometrowy spacerek. Ktoś mi powie, ok, w Lublinie to może i możliwe, ale przy warszawskich odległościach nie za bardzo. Ale ja przez pewien czas miałam tak nawet tutaj. Chodziłam w deszczu, wiał rozwiewał mi włosy, nie korzystałam z komunikacji nawet wtedy, gdy przymroziło:-)

I nie musiałam się martwić o to, czy autobus przyjedzie na czas, albo, czy w ogóle przyjedzie. Jak dzisiaj.

Rano wybrałam się do ZTM, żeby w końcu wyrobić sobie Kartę Warszawiaka, która uprawnia do różnych zniżek. Pojechałam do najbliższego punktu obsługi klienta, z którego do pracy mam średnio dobre połączenie, ale liczyłam, że po prostu podjadę kilka przystanków tramwajem, żeby się nie spóźnić. Na spacer już nie miałam czasu.

I co? Kicha!

20190919_1014052717882568597630869.jpg

Wystarczy, że zepsuje się jeden i wszystkie linie jeżdżące tą samą trasą stoją uziemione.

W związku z tym jednak był poranny spacerek, i to 2,5 km:-)


I wrote many times that I like to be mobile, I like to test all those vehicles, which help people to move on, especially on the way to work, or better yet, for health. However, I like to travel the world most on foot, which of course is not always possible, hence the search for other inclings:-)

With a tear in my eye I remember times when I worked at such a distance from home that I could take a 2-kilometer walk twice a day. Someone will tell me, okay, in Lublin it may be possible, but at Warsaw distances not really. But for a while I even had it here. I walked in the rain, wind in my hair, I didn’t use communication even when was very cold or icy:-)

But I didn’t have to worry about whether the bus would arrive on time or whether it would arrive at all. Like today.

In the morning I went to ZTM (Municipal Transport Authority) to finally get a Varsovian Card, which entitles to various discounts. I went to the nearest customer service point, from which I have a good connection to work, and hoped that I would take a few tram stops so that I would not be late. There was no time for a walk.

And what? Dead end!

Just break one and all lines on the same route are grounded.

Therefore, I had a morning walk –  2.5 km 🙂

43 myśli w temacie “Najlepiej na piechotę/ Better on foot

    1. No tak, czasem człowiek chce po prostu dotrzeć do pracy bez uszczerbku dla zdrowia. Jak bywały takie urwania chmury czy mróz poniżej 20 stopni to i ja nie szukałam choroby, tylko starałam się czymś szybszym dotrzeć. Ale sam fakt, że jestem niezależna od środków transportu dawał mi jakiś taki wewnętrzny komfort:-)

      Polubienie

  1. Spacer to najprostszy sposób, żeby zaserwować sobie zdrowie, a przy okazji spaceru do pracy jest połączenie pożytecznego z przyjemnym.

    Polubienie

  2. Dobrze móc tak codziennie spacerować, choć dla mnie największym problemem byłoby to, że muszę wcześniej wstać, żeby dojść. Ostatnio robię postępy, jak jestem w DM- mniej się rozbijam taksówkami, a korzystam z własnych nóg i ewentualnej komunikacji miejskiej. Z własnego auta już dawno zrezygnowałam, bo upolowanie miejsca pod blokiem to jakiś cud, więc jak już zaparkuję, to stoi tam do samego wyjazdu😀

    Polubienie

    1. Jak jadę do Centrum Warszawy to też rzadko samochodem. Miejsca brak, wszystko płatne, masakra. Ale z drugiej stron myślę, że to dobrze, mniej samochodów to mniej spalin w miejscu, w którym przewija się średnio milion ludzi dziennie.

      Polubienie

  3. Spacerek zawsze polecany. Tyle, że wzdłuż ulic powoduje wdychanie spalin. Czytałam dziś, że za 60% zanieczyszczeń stolicy odpowiadają samochody.
    Pozdrawiam

    Polubienie

    1. To niestety prawda. Uważam, że ludzie przesadzają z tym wożeniem własnych tyłków. Wyobraź sobie, że jeden na 20 samochodów osobowych jedzie z kilkoma pasażerami w środku, pozostałe to 1 samochód=1 pasażer. Nic dziwnego, że stolica jest zakorkowana i że śmierdzi spalinami.
      Bo wstyd, żeby pan dyrektor jechał do pracy ZKM…..
      Trochę w tym samym temacie, komuś już to pisałam, mam nadzieję, że nie Tobie:-) Podobało mi się w Maroku to, że taksówkarze „dobierają” po drodze pasażerów. Jak widzi, że ktoś stoi przy krawężniku, znaczy że może czeka na taxi. Kierowca, który ma w środku tylko jedną lub dwie osoby, krzyczy przez okno dokąd jedzie i jeśli pasażerowi kierunek odpowiada, dosiada się. Super pomysł, prawda?

      Polubienie

      1. U nas na Podlasiu funkcjonuje coś takiego, że ludzie jadący do tego samego miasta, zamiast każdy własnym autem oddzielnie, jadą razem, jednym autem. Dużo ludzi tak robi. Raz jedzie jeden przez tydzień, potem drugi, potem trzeci. Spotykają się w ustalonym punkcie, gdzie każdy zostawia swoje auto i dalej jedzie innym. Do tego punktu, każdy musi dojechać sam. Mój mąż do tej pory tak jeździł, od ładnych paru lat. W tej chwili doszły mu dzieci, więc chyba będzie musiał jeździć sam, bo dla nich miejsca już nie ma. To też jest dobry pomysł, aby zmniejszać emisję spalin i myślę, że w miastach również w jakiś sposób mogłoby to funkcjonować.
        A spacery lubię najbardziej. Wolę chodzić niż jeździć rowerem. Niestety, jak się mieszka na wsi i do miasta jest daleko, to spacer odpada. Chyba że… zepsuje się auto. Raz tak się zdarzyło w przeddzień Wigilii czy samą Wigilię, nie pamiętam. Mróz -15 w dzień, śnieg, sklepy wkrótce zamknięte na kilka dni a tu auto padło. Zakupy zrobić trzeba. Plecak na plecy, ubranie odpowiednie i na piechotę szliśmy z mężem. Wspominam to bardzo ciepło. Cudowny spacer. Słoneczko, skrzypiący śnieg, mróz szczypiący w nos. Bosko. Zapamiętam ten spacer do końca życia i tę lekcję.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Cudowny spacerek, choć pewnie w momencie gdy musieliście tak spacerować odbieraliście to inaczej, ale po latach wszystko się wspomina się z łezką w oku:-) Niemniej jednak masz rację co do tych spalin, możemy robić więcej, żeby zadbać o ich emisję. A u Was to trochę taka metoda „Park and ride”, która przyjęła się w Warszawie. Ludzie dojeżdżają do najbliższego przystanku (kolejka miejska, tramwaj, autobus, metro), parking w tym miejscu jest za darmo, żeby się to ludziom opłaciło, i dalej jadą już komunikacją miejską. Unikają stania w korku, zadymiania ulic, emisji spalin i płacenia na za bilety parkingowe, które w ostatecznym rozrachunku są droższe niż bilet miejski.

          Polubienie

          1. A wiesz, że nie? Wtedy też to było bardzo przyjemne. Szliśmy w milczeniu, podziwiając krajobraz, wciągając mróz nosem a ciszę uszami. 😉 Częściowo droga prowadzi przez las, a ten jest mega przyjemny. W pewnym momencie zabrał nas jakiś Pan. W powrotnej drodze ten sam Pan się przy nas zatrzymał i też nas kawałek podrzucił. I została najprzyjemniejsza droga przez las. Znów cisza, spokój. Uwielbiam las i spacery po nim. Nie, odbierałam to wtedy tak samo jak teraz. Z trudnych sytuacji trzeba umieć czerpać radość. Wróciliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. Produktów nabraliśmy tyle, żeby dać radę unieść, więc było trochę biednie, ale to były najfajniejsze święta. Po naszemu…

            Polubienie

            1. A coś w tym jest, że w trudnych sytuacjach, jeśli odpowiednio do nich podejdziemy, możemy nie tylko czerpać przyjemność, ale też czuć najnormalniejsza w świecie radość. Nam się kiedyś zepsuł samochód, w szczerym polu, z 3 dzieci, pełnym bagażnikiem. Wracaliśmy z wesela. Samochód ktoś nam odholował do warsztatu, ale my musieliśmy jakoś dotrzeć do domu. Jechaliśmy kilkoma środkami lokomocji, w tym również na stopa:)) To był jeden z fajniejszych dni w naszym życiu, taka wycieczka, z przejazdem na pace samochodu dostawczego:)) Wiesz, jeszcze dzień wcześniej na szpilkach, ą, ę, proszę, dziękuję, a następnego dnia stanie na stopie, przejazd dostawczakiem, spacer przez pola:)))

              Polubione przez 1 osoba

  4. Gdy jestem w Polsce, dużo chodzę. Poznaję nowe osiedla, ulice, mosty. Zmęczona wskakuję w autobus i podjeżdżam kilka przystanków. Nie straszna mi żadna pogoda, ważne aby się odpowiednio ubrać.

    Polubienie

    1. To rzeczywiście luksus. Ja w Lublinie miałam ten luksus, ale też tylko przez pewien czas. Potem kolejna moja firma miała siedzibę na obrzeżach. Za daleko na spacerek, za to w lecie jeździłam rowerem:-)

      Polubienie

    1. No właśnie ta leniwość sprawia, że i mi się czasem nie chce, tak jak dzisiaj, gdy wymyśliłam sobie tramwaje:-)
      W sumie ta awaria, która spowodowała, że wszystko w Centrum stanęło,. zmusiła mnie do ruchu. Powinnam się cieszyć. Zwłaszcza, że żeby zdążyć, szłam bardzo szybko.

      Polubienie

  5. A co z planem elektrycznej hulajnogi? 🙂 Teraz byś miała w sam raz, choć na zimę i oblodzone chodniki nie bardzo.. Ta jazda konna kusząca, ale stajnia już mniej 😉 Nie auto, nie MZK, chyba faktycznie zostaje „drepcedesem”.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ha ha, nie słyszałam tej nazwy, super jest:)))
      Elektryczna hulajnoga jest spoko, dla mnie bardzo, ale powoduje, że człowiek jednak się za bardzo nie rusza, więc kondycyjnie rewelacji nie ma. Ja bym jeździła, bo nie szaleję z prędkością, mogę zakładać kask, jedynie musiałabym zmienić torebkę na plecak, żeby nie tracić równowagi.

      Polubione przez 1 osoba

    2. Ja mam starego mercedesa, który pomaga mi w docieraniu do miejsc, gdzie być chcę i tych, których szukam, aby je uwiecznić. Niestety nóżki już nie noszą.
      W szkole, często powtarzałem sentencję:
      „Ruch może zastąpić każde lekarstwo, ale żadne lekarstwo nie zastąpi nam ruchu”.
      Nie wiem kto to zawarł w tak zgrabnym zdaniu ale przemawiało

      Polubione przez 2 ludzi

      1. Rzeczywiście ta „myśl” jest trafiona w samo sedno! Ruch to nie tylko przyjemność, to zdrowie samo w sobie. Ja wsiadam do auta, kiedy mam naprawdę daleko, i, ciągle jeszcze przecież nie znając Warszawy zbyt dobrze, gdy nie wiem jak gdzieś dojechać. Wtedy wsiadam w auto i jadę z GPS:-)
        Uwielbiam prowadzić, uwielbiam się przemieszczać samochodem, bo mogę słuchać muzyki, przemyśleć sobie wszystko, zaplanować przyszłość:)
        Jednak możliwość pójścia przed siebie jest bezcenna.

        Polubione przez 1 osoba

  6. Spacer sprawia przyjemność kiedy człowiek ma na to ochotę, sprzyjaja warunki pogody, jest odpowiednie nastawienie i nastrój a nie przymus… na przymusie nic nie sprawia przyjemności 😦

    Polubienie

  7. Rozumiem Cię …Spacerek zaplanowany i owszem, bardzo lubię, może być długi ale spacerek „z musu”-wkurza, zwłaszcza gdy jeszcze czas goni. Czasem ratuje miejski rower ale gdy jest awaria tramwajów/ autobusów to zawsze ich jest za mało :)…więc jak to mówią : pięta palec, i hajda, byleby nie na szpilkach :)…miłego dnia

    Polubienie

    1. Rowery miejskie też mnie ostatnio zawodzą. Ludzi chętnych do takiej formy przemieszczania się po Warszawie, jest mnóstwo, a rowery wiecznie popsute! W ciągu ostatniego tygodnia tylko 1 x udało mi się dopaść sprawny rower na tej stacji rowerowej, którą mam najbliżej. Za każdy razem piszę do nich e-maila z informacją, że coś stoi niesprawne. Kurdę, za mało mają ludzi do pracy, czy co?

      Polubienie

    1. Myślę, że my powoli dochodzimy do wniosku, że nie tego chcieliśmy, tylko jeszcze nie za bardzo wiemy, co z tą wiedzą zrobić. Ja nie jestem jakaś strasznie zagorzała eco baba, ale staram się. Unikam, czego mogę unikać, robię to co mogę zrobić. Korki w mieście powodują, że ludzie najchętniej powróciliby do etapu jazdy konnej, tylko jak? 😉

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do artdecozbloxu Anuluj pisanie odpowiedzi