Mój mąż powiedział, że mimo soboty musi popracować i zaraz po śniadaniu zamknął się w gabinecie, więc ja, żeby mu nie przeszkadzać,… pojechałam na zakupy. Nie bez przyjemności 🙂 Spacer zresztą odpadał ze względu na zauważalny w Warszawie smog, btw. u Was też „smożyło”?
Wybrałam się do takiego centrum handlowego, o którym już dawno słyszałam, że tam jest wszystko. Rzeczywiście miejsce robi wrażenie, choć wyobrażałam sobie, że to będzie kolejna galeria handlowa. Tymczasem weszłam do ogromnej hali przypominającej trochę bazarek, a trochę skupisko butików w stylu dawnego KDT. Mnóstwo sklepów i zakładów kosmetycznych prowadzonych przez Wietnamczyków, ale też sporo, przyzwoitych cenowo, o różnorodnym asortymencie sklepów polskich.
Kupiłam sobie ażurowe buty, na które polowałam od jakiegoś czasu, a nie znalazłam nigdzie w mojej okolicy. W sklepach internetowych jakieś są, tylko ja nie potrafię kupować ubrań w ciemno. Przy okazji dowiedziałam się, że kilka znanych marek obuwniczych (w tym Lasocki), do tej pory produkujących buty skórzane, w niedalekiej przyszłości przejdzie na eko-skórę. Ja wiem, że z jednej strony to dobrze, z drugiej zaś, taka skóra w zimie się za bardzo nie sprawdza, a w dodatku pieką stopy.
No i tak, ogólne wrażenie z zakupów w tym miejscu dobre, ale…. po godzinie krążenia alejkami, których nie sposób zapamiętać, ani nawet policzyć, poczułam się jak Jacek Pałkiewicz, nasz polski dziennikarz i podróżnik, po powrocie z Amazonii. Otóż Pan Jacek powiedział, że przeżył tam dwie najwspanialsze chwile: kiedy wchodził do dżungli i kiedy z niej wychodził:-)