Nauczyciel w czasie zarazy / Teacher during the plague

Sytuacja epidemiczna odsłania bardzo wiele ludzkich emocji i prowokuje różne zachowania. Różne, ponieważ każdy z nas ma inną wrażliwość, kulturę osobistą, inaczej został wychowany, czy przebywa w innym środowisku, które albo przyzwala na jakieś działania, albo je piętnuje. 

Nawiązuję do programu telewizyjnego z nauczycielami w roli głównej. Pierwszy filmik, z którego dowiedziałam się o takiej formie aktywności nauczycieli i o takiej formie pomocy uczniom, zobaczyłam na Facebooku. Filmik nagrywał jakiś mężczyzna, zaśmiewając się przy tym do łez (te łzy to sobie tylko wyobraziłam), z nieporadności nauczycielki, która próbowała wykrzesać z siebie wszystkie aktorskie umiejętności, aby dzieci przed telewizorami wyniosły z jej lekcji jakiś pożytek. 

Dzień później przeczytałam, że nauczyciele, którzy zostali zaangażowani w projekt lekcji telewizyjnych, jak np. ta nauczycielka z filmiku,  są hejtowani i wyśmiewani tak bardzo, że boją się wychodzić z domu.

Przeczytałam też pełne oburzenia głosy pewnej dziennikarki,  że telewizja publiczna nie bierze za ten hejt odpowiedzialności, a powinna. I tak sobie myślę, że to jakiś absurd.

Stado oszołomów Grupa osób, nie doceniając pracy nauczyciela, który przecież nie jest aktorem, może został przymuszony do tej nowej formy aktywności zawodowej, a może się zgodził bo myślał, że sobie poradzi – tak więc to stado oszołomów, ta grupa osób siedzi sobie wygodnie w fotelu i krytykuje coś, co wymaga wiedzy i odwagi, a nie tylko talentu aktorskiego. Nawiasem mówiąc, ten bohater nagrywający film, swojej twarzy już nie pokazał.

Dlatego uważam, że to nie telewizja ponosi odpowiedzialność za hejt, tylko ten facet i inni jemu podobni.

I jeszcze jedno. Czy naprawdę ma znaczenie, która stacja telewizyjna wyemitowała lekcje? Przecież zaoferowała swój czas antenowy, żeby pomóc dzieciom i rodzicom w trudnej sytuacji w jakiej się znaleźli.

Krajanko, Ty mnie oświeć, jeśli coś piszę nie tak, albo wyjaśnij mi, o co common? Bo ja widzę tylko próbę sprowadzenia tej kwestii do rozgrywki politycznej, kolejnej z całej serii podobnych, których ostatnio jesteśmy grupowym świadkiem.  


Teacher during the plague

The epidemic situation reveals a lot of human emotions and provokes different behaviors. Different because each of us has a different sensitivity, personal culture, has been brought up differently, or rise in a different environment that either allows or condemns his activities.

I refer to the TV program with teachers in the lead role. The first video from which I learned about this form of teacher activity and about this form of help for students, I saw on Facebook. Some movie, was recorded by a man, laughing from the awkwardness of a teacher who was trying to use all her acting skills so that the children in front of TV sets would benefit her lesson.

A day later I read that teachers who were involved in television lessons, such as the teacher in the movie, are hated and ridiculed so much, that they are afraid to leave the house.

I also read the outrageous voices of a journalist that public television does not take responsibility for this hate, but should. I think it’s absurd anyway.

A group of haters, underestimating the work of a teacher who is not an actor, who may have been forced into this new form of professional activity, or maybe he agreed because he thought he would manage – so this haters sits comfortably in armchair and criticizes something that requires knowledge and courage, not just acting talent. The guy recording the tv lessons, did not show his own face. Such a hero!

That’s why I think that is not a TV channel responsibility, but that guy and others ,like him.

And one more thing. Does it really matter which TV station broadcast the lessons? After all, she gave her air time to help children and parents of these children in the difficult situation they found themselves in.

Krajanko, let me know, or explain what is going on? I see only an attempt to reduce this issue to the political game, the next one in a series of those we have recently witnessed.

40 myśli w temacie “Nauczyciel w czasie zarazy / Teacher during the plague

  1. Jesteśmy głupim społeczeństwem do granic możliwości. Krytykujemy wszystkich, za wszystko. Oczekujemy perfekcjonizmu na każdym calu kwadratowym. W zamian nie oferujemy nic albo bardzo niewiele.

    Polubienie

  2. Ok, właśnie skończyłam omawianie pierwszej porcji e-maili zwrotnych od uczniów na dziś. Zaczęłam dziś pracę tuż po ósmej, za chwilę 14. A wieczorem będzie druga seria, bo nastolatki żyją raczej w trybie nocnym.

    Widziałam tylko fragmenty tych lekcji. To prawda, co czytam w komentarzach: okropna oprawa. Nie mam czasu ani potrzeby oglądać całości.

    Myślę, że ludzie mają okazję wyżyć się na nauczycielach, wypunktować z dziką satysfakcją niedojrzałych nastolatków, zasiadających w ławkach, że ci nie okazali się nieomylni, złapać ich na błędach merytorycznych. Bo przecież nauczyciel nie ma prawa do błędu. (Inna sprawa, że są tacy, którym ciężko się do nich przyznać, a to błąd.) Stąd taki dziki rechot.
    Osobiście nigdy bym się nie zgodziła na udział w czymś takim. Staram się też nie brać udziału w publicznych dyktandach i konkursach, bo oczekuje się ode mnie nieomylności, a ja nieomylna nie jestem. Można to nazwać tchórzostwem, jak tam kto chce. Ja tam nie mam potrzeby udowadniania innym, że nie jestem wielbłądem.
    Uważam jednak, że przed puszczeniem tego w eter, ktoś powinien to sprawdzić. Jeśli nie mogły tego zrobić nauczycielki, a ci, którzy odpowiadają za ten program, nie zrobili tego sami, to jest to skandal. A tym pierwszym współczuję.

    Ubolewam zresztą, że w redakcjach nie ma już korektorów (chyba że się mylę, ale liczba błędów w podręcznikach na to nie wskazuje), a w mediach nie wymaga się nienagannej dykcji, bezbłędnego wysławiania się, znajomości zasad języka polskiego. O jego bogactwie języka nie wspomnę. Najwięcej uczymy się od tego, z czym najwięcej przebywamy, stykamy się, co jest modelowe w naszym otoczeniu. Jaki model/wzór, takie efekty. Dobra, ale to nie na temat;-)

    Idę rozruszać nogi, kręgosłup, plecy i kark, bo moje ciało nie jest przystosowane do tak długiej pracy przy komputerze, a ja nie mam odpowiednich warunków i po prostu odcina mi krążenie w nogach – robią się zimne i drętwieją.

    To pisałam ja – nierób.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Wiedziałam, że jak Ty tu zostawisz komentarz to będzie w punkt.
      Ja też uważam, że popełnionych zostało kilka błędów, ale żaden z nich nie powinien się odbijać na nauczycielach, którzy/o ile, sami się nie pchali przed kamerę. Jeśli się pchali, powinni wziąć pod uwagę kilka okoliczności między innymi takich, że trzeba wszystko sprawdzić, zanim się to wypuści w świat. To samo dotyczy bloga, pisanych notek, kanałów na youtube czy na instagramie. Trzeba wszystko weryfikować, poprawiać błędy, w przypadku takich ogólnokrajowych robić korektę wielokrotną, również przez inne osoby. Jeśli tak się nie stało, to należałoby zadać sobie pytanie, dlaczego?
      To pisałam ja – niedoszły nierób, sorry – sorka od polskiego:))

      Polubienie

    2. Rozsądnie napisane. Nie wiem, czy wszyscy ci szydercy zdają sobie sprawę z tego, że szydzenie z kogokolwiek nie jest dobrą metodą wskazywania błędów i raczej nie prowadzi do niczego dobrego. Co innego konstruktywna krytyka – podanie listy błędów, niedociągnięć, oraz wskazanie metod ich poprawienia. Bez niej ludzie tworzący programy (zwłaszcza edukacyjne) mogą utknąć w ślepym zaułku samozadowolenia i trudno będzie o rozwój.

      Słusznie zwróciłaś uwagę na motywację osób występujących przed kamerami. Czy ktoś im kazał, czy sami zapragnęli się pokazać. Jest też kwestia wynagrodzenia wszystkich pracujących przy tych programach edukacyjnych – nieco więcej można wybaczyć wszystkim pracującym za darmo, niż tym, którzy zarabiają na tym. Mam na myśli nie tylko ludzi prezentujących własne twarze, ale też zaplecze koncepcyjne i techniczne. Uważam, że nawet wolontariusze powinni mieć kogoś, kto zobaczy przygotowany materiał i z dystansu opowie im co było dobre, a co jest do poprawy. Inna rzecz, że nie wszyscy znoszą dobrze jakiekolwiek uwagi, formułowane w dowolnej formie, nawet bardzo delikatnej.

      Kwestię zdolności „aktorskich” w zawodzie nauczycielskim postrzegam, przez pryzmat własnych doświadczeń tak, że każdy nauczyciel stający przed klasową publicznością jest po trosze aktorem. I sądzę, że łatwiej jest w pracy tym, którzy mają tych zdolności, zacięcia aktorskiego ciut więcej. I to takich ludzi warto by słać przed obiektywy kamer.

      Z doświadczenia wydawniczego zaś wiem, że faktycznie w wydawnictwach zatrudnia się coraz mniej osób zajmujących się poprawnością językową publikacji. Są tu i ówdzie redaktorzy językowi, choć coraz częściej wydawnictwa ograniczają się do korektorów. Jest jeszcze coś – coraz bardziej ograniczany jest czas przeznaczany na redakcję i korektę tekstów. Narzucane redaktorom/korektorom „dedlajny” są często tak krótkie, że nie sposób jest zrobić przyzwoitą redakcję. Coraz częściej narzuca się też redaktorom przymus pracy wyłącznie ekranowej. Kto miał możliwość porównania pracy z tekstem na ekranie i z tym wydrukowanym, raczej zwrócił uwagę, że na papierze, jakimś cudem, łatwiej dostrzega się błędy. Rozumiem ducha czasów (ekologia, dążenie do minimalizacji wydatków, np. na wydruki), ale błędom można zapobiegać nawet przy jego zachowaniu. Trzeba dać redakcji więcej czasu na pracę z tekstem na ekranie i zadbać o to by w trybie ekranowym przeczytały tekst przynajmniej dwie pary oczu. To co napisałem dotyczy wydawnictw książkowych, bo w odniesieniu do gazet i mediów elektronicznych, zdążyłem się przyzwyczaić do braku jakiejkolwiek redakcji. Ich teksty żyją tak krótko, że właściciele uznali, chyba, że nie opłaca się im inwestować w poprawność językową treści.

      Może właśnie myślenie, że się nie opłaca w nie inwestować czasu i środków, stoi za taką a nie inną jakością pandemicznych materiałów edukacyjnych prezentowanych w telewizji. Przy czym myślenie to obejmuje nie tylko język, ale całość zagadnień produkcyjnych. Może producenci kierują się myślami zawartymi w powiedzeniach ludowych głoszących, że: – Na bezrybiu i rak ryba.
      – Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
      Nie jestem jednak przekonany, czy w odniesieniu do jakości kształcenia „przyszłości narodu”, powiedzonka ludowe zawsze mają sens…

      A na koniec podzielę się osobistą radością – cieszę się, że moja progenitura ma za sobą kształcenie szkolne.
      Zdrowia życzę każdemu.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Powiem Ci, że ja też się cieszę. Mam jakąś awersję do np. do nauki j. polskiego mimo iż o mały włos, sama nie zostałam nauczycielką. Ale może właśnie dlatego, że miałam nią zostać, rozumiem dylematy nauczyciela, rodzica, dziecka, człowieka. Bo każdym z nim byłam, lub jestem:-)
        Czas sprawia, że na wiele spraw po prostu już nie zwracamy uwagi. Dlatego tak bardzo rozpanoszyła się bylejakość, zła forma, zła treść, słaby przekaż. Ale w tej konkretnej kwestii, nauczycieli obwiniałabym najmniej. Czas sprawił, że oni wystąpili tu i teraz, z taką wiedzą jaką mieli.
        Ja wiem, że teraz wszyscy mówią o tych 2 mln, które poszły na tv, że z tego powinni dać część tej kasy nauczycielom, żeby wypadli lepiej. Tylko, że nawet to by nie pomogło, gdyby nie nauczyciele nie dostali czasu na przygotowanie swojego wystąpienia przed kamerą.
        I jeszcze jedna dygresja na temat jakości wypowiedzi. Ja zauważyłam kiedyś błąd na stronie, ważnej stronie, ważnej instytucji. Zgłosiłam do sekretariatu, bo tylko tam się dodzwoniłam. Powiedziałam o co chodzi, żeby przekazano informatykom, czy administratorom strony. Błąd jest do tej pory:-) A to jest naprawdę błąd, a nie moja blogcaffe’owa interpretacja:)
        Zdrowie jest teraz (i w zasadzie zawsze, tylko wcześniej o tym nie myśleliśmy) najważniejsze, więc ja również Tobie i wszystkim nam go życzę!:)))

        Polubione przez 1 osoba

        1. O swoich interwencjach w sprawie błędów językowych na stronach rozmaitych ważnych instytucji to mógłbym powieść kafkowską napisać. Efekty 99% moich akcji były identyczne, co w Twoim przypadku. Się odechciewa…

          Polubienie

          1. A propos korekty. To ja też swój poprzedni komentarz poprawiłam:) Niestety pisząc go, jest za małe okno, żeby wszystko wychwycić. Zwłaszcza, jeśli się odpisuje w telefonie komórkowym.

            Polubione przez 1 osoba

              1. No wiem, ale powiem Ci, że właśnie dlatego, że czasem jest mi głupio, a nawet wstyd, że coś puściłam bo nie zauważyłam błędu, to dziwię się, że prawdziwe redakcje nie czują się zawstydzone.

                Polubione przez 1 osoba

                1. Redaktorzy czują się zawstydzeni, więc… nie podają niekiedy swoich nazwisk w stopce redakcyjnej, jeśli szefostwo dało im za mało czasu na przyzwoite zredagowanie tekstu. Umieszcza się wówczas w stopce formułkę: redakcja językowa (albo korekta): zespół. W półświatku redakcyjnym żartujemy sobie z tego i przekręcamy ten zapis na: redakcja/korekta: zepsuł 😉

                  Polubienie

    1. Dokładnie o to mi chodzi!! Ktoś wymyślił niegłupią rzecz, przecież takie lekcje mogą być ok, można podawać na nich wiedzę trudniejszą, której uczniowie sami nie znajdą, albo nawet jak znajdą jakieś opracowanie, to będzie to trudne. Trochę też jest tak, jak napisała Krajanka, wymaga się od nauczycieli nieomylności, a od nauczycieli przed kamerą wręcz perfekcjonizmu, a to nie jest takie zerojedynkowe dla wszystkich.
      Pamiętasz Magdę Mołek, jak kiedyś „uśmierciła” Nergala? Przecież to dziennikarka, która przed kamerą spędziła mnóstwo godzin. A nawet ona popełniła straszny w wydźwięku błąd. No i co? I jakoś Nergal żyje, Magda Mołek też. Może trochę mniej jej przed kamerą, ale nie wiem, czy miał na to wpływ tamten niefortunny lapsus.

      Polubienie

  3. Nie widziałam, więc trudno się wypowiedzieć w tej kwestii. Co do hejtu….z przykrością stwierdzam, że jesteśmy w czołówce..smutne.

    Polubienie

  4. Krytykować zawsze łatwo, a mi jest ich po prostu żal, że dały się podpuścić. Mogły nie wyrazić zgody, ale nie każdy ma naturę buntownika…a ktoś to na antenę wypuścił…

    Polubienie

  5. Nie miałem oczywiście szans oglądania tego. Tak czy inaczej hejt nie wziął się z powietrza. Noe ma w naszym życiu już rzeczowej debaty publicznej tylko plucie gdzie się da i w kogo się da. Niestety przoduje w tym właśnie nasza telewizja publiczna. Występując trzeba się liczyć, że z drugiej strony barykady też są sfrustrowani hejterzy.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Frustraci są wszędzie. Mi bardziej chodziło o to, że kogoś do prowadzenia tych lekcji wyznaczyli, a siedząc sobie w wygodnym mieszkaniu, w jeszcze wygodniejszym fotelu bardzo łatwo jest oceniać czyjeś niedociągnięcia.

      Polubienie

  6. W ciągu godziny nauczycielka popełniła 50 błędów! Zestresowana i teraz po emisji się wstydzi i chciałaby zniknąć i przeprasza swoje dziecko, że dała się w to wciągnąć, bo nie miała okazji autoryzować swojej lekcji i poleciało!

    Polubione przez 1 osoba

    1. I to jest najgorsze. Te błędy. Ja tego nie widziałam, ale jeśli są, to może wynikać albo z tego, że wybrano słabego nauczyciela, albo z faktu, że ta kobieta przed kamerą się spala i popełnia błędy, których w rzeczywistości by pewnie nie popełniła. Szkoda, że nie nagrywają tego wcześniej, bo rozumiem, że to były lekcje na żywo?

      Polubienie

        1. Więc jak tu winić nauczyciela, chyba tylko można go winić o to, że nie był asertywny. Bo nauczycielka, którą ja widziałam, nie wyglądała jakby miała parcie na szkło.

          Polubienie

            1. Oczywiście, że tak! Ważne, żeby potrafił się do tego błędu przyznać, albo wręcz powiedział „słuchajcie, nie jestem pewien, na następną lekcję będziecie mieć odpowiedź”.

              Polubienie

  7. A dodając jeszcze … za hejt odpowiada zawsze hejter.

    Inną sprawą jest reakcja TVP, której oświadczenie skupiło się na tym, że „no ale niedawno Wy (ale nia wiadomo kto) mówiliście, że nauczyciele są super i fajnie, że strajkują, a teraz, że nie są super” i „to wynik Waszej (ale nie wiadomo czyjej) niedojrzałości”. Oświadczenie napisano po tym, jak media zapytały, w jaki sposób robiono casting do tych programów i czy podpisano z nauczycielami umowy. Jak się domyślasz, z oświadczenia TVP się tego nie dowiesz 😀 Musisz przyznać, że to conajmniej dziwne. Tak, jakby TVP sama chciała tych ludzi ośmieszyć.

    Polubienie

    1. Z Twojej wypowiedzi wynika to, co właśnie ja zaznaczyłam w swojej notce, że mi to z daleka śmierdzi polityką. Jedni coś robią słabo, drudzy się śmieją i na odwrót:)
      Nawet w tak ważnej kwestii jak próba sprawienia by uczniowie mieli jednak jakąś ciągłość nauczania, bo wiadomo, że przesyłanie lekcji na mejla to mało. Rodzice natomiast wolą, jeśli kwestia przekazywania wiedzy pozostanie w rękach nauczycieli.
      Myślę, że chcieli dobrze i jeśli nawet wyszło słabo, to może to poprawią.
      Nie sądzę, żeby ktoś chciał ośmieszyć nauczycieli, raczej nikt nie przewidział, że ci wybrani będą słabi przed kamerą. Nauczyciel musi mieć charyzmę, inaczej uczeń nie zwróci uwagi nie tylko na niego, ale przede wszystkim, na materiał, który ma być przekazany.

      Polubienie

      1. Yyyy, normalnie przed produkcją programu przeprowadza się casting. Producenci jako producenci nie zrobili niczego, po pierwsze zaś przed nagraniem odcinków nie podpisali umowy z nauczycielami. Wybór wydarzył się na zasadzie pociągania za sznurki – kuratorium NAKAZAŁO wytypowanie nauczyciela, i podobno szkoły typowały tych najmniej lubianych. Czy tak było … tyle jest w mediach.

        Piszę tylko to, co wiem z mediów. Które podają, że nauczyciele zgłaszali przymuszanie. Nie było mowy o żadnym pomyśle, że „wystąpię w tv, bo i tak nie mam co robić”. Nauczyciele powinni być charyzmatyczni. Ale składają się z osób, które zostały nauczycielami z przypadku i z pań, które sobie jako 15-latki wymyśliły, że będą paniami uczycielkami. O ironio, dość często to ta pierwsza grupa lepiej się sprawdza w zawodzie – taki chichot rzeczywistości.

        Polubienie

        1. A Ty wiesz, że ja miałam zostać nauczycielką?:-) I o ironio kiedyś żałowałam, że nie została, teraz się cieszę.
          Tak czy siak, to smutny obraz rzeczywistości, w którego tle jest jeszcze smutniejszy związany z koronawirusem, jakością służby zdrowia itp. Jeśli to było przymuszenie to nie bałabym się nazwać tego mobbingiem. W końcu do występowania przed kamerami trzeba mieć odpowiednią odporność, choćby po to, by potem odpierać ataki, takie jak te, o których rozmawiamy.
          Co do sprawdzania się w zawodzie – to znowu wspomniana rzeczywistość odziera ze złudzeń i nie każdy jest sobie w stanie z tym poradzić.

          Polubione przez 1 osoba

  8. Kłopot w tym, że telewizja nie „daje” swojego czasu antenowego, tylko jest producentem „Szkoły z TVP”. Zwróciła na to uwagę Korwin-Piotrowska, bo szkolenie do pracy z kamerą nie jest jej obce. TV nie zapewniła niczego poza koszmarną scenografią, skandaliczną charakteryzacją i najwyraźniej jednym kamerzystą. Gdyby to wyprodukowała jakaś stacja komercyjna, to pewnie byłby to znak, że firma zwija biznes. Ze swej strony natomiast nauczyciele zgodzili się na wystąpienie i się do niego nie przygotowali, argumentując to tym, że dyrekcji się nie odmawia. To z kolei dotknęło mnie osobiście, ponieważ to znaczy, że ktoś tu myli ten zawód z prostytucją. Pozdrowienia wieczorne.

    Polubienie

    1. No to jak jest producentem to i daje czas i produkuje:-)
      „Koszmarna scenografia i skandaliczna choreografia”…. ja myślę, że najważniejsza jest jakość przekazu. Podejrzewam, że TV chciała jak najszybciej zacząć to nauczanie i być może początki były po prostu słabe z powodu tremy nauczycieli. Pewnie stawiano na naturszczyków, a to nie zawsze się sprawdza. Ja widziałam nauczycielkę, która po prostu nie potrafi występować przed kamerą. Spalała się, więc jakoś była marna. Co do prostytucji, to bym polemizowała. Nie każdy nauczyciel może pracować z domu, słyszałam już o tych, którzy mają słabe komputery, marne łącza. Może to była taka próba pójścia na kompromis. Ktoś przyjeżdżał, nagrywał, a nauczyciel pozostawał w kontakcie z zawodem. Prawda jest taka, że my, widzowie, przed ekranem, jesteśmy zawsze bardzo krytykanccy. Trudniej jest po drugiej stronie kamery:-)
      Chciałabym, żeby się tu wypowiedział jakiś nauczyciel. Jakie byłoby jego zdanie na ten temat.

      Polubienie

      1. Ech, 2 lata temu wyszłam z zawodu. Mogę opowiadać godzinami. Ale nie będę, bo mnie szlag trafia. Obejrzałam sobie lekcję niemieckiego dzięki recenzji youtuberki, która sama uczy. Tragedia. Mówisz o jakości przekazu … do jakości przekazu dla klas 1-3 SP należy scenografia i pomoce naukowe. Tych nauczycieli wystawiono na strzał, a oni dali się ustrzelić. Wina leży po jednej i po drugiej stronie. Tyle, że tv się wykpi. Teraz ci ludzie muszą wrócić do uczenia face to face, ciekawa jestem czy uznają, że było warto iść na kompromis. Bo ja sądzę, że nie. Nie wydaje mi się, aby, skoro dają się szantażować dyrekcji, mieli duże poważanie u młodzieży i rodziców. Dla części ten szacunek pewnie właśnie spadł do zera.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Przede wszystkim powinien być ktoś, kto te lekcje zweryfikuje, oceni, sprawdzi pod każdym kątem. Bo tak jak Krajanka napisała, ona by przed kamerą nie stanęła, a poza tym każdy może popełnić błąd. Wiadomo, że bez przygotowania tych błędów będzie więcej. Ale nie można zwalać winy tylko i wyłącznie na nauczycieli, raczej najbardziej obwiniałabym Kuratorium i Dyrekcję szkół, z których ci nauczyciele zostali oddelegowani.
          Telewizja powinna była czuwać nad całością, dostali na tacy „aktorów”, powinni byli zadbać o sprawdzenie jakości. Ale myślę, że tu chodziło czas, telewizja szybko chciała wejść z lekcjami, dyrekcja chciała szybko mieć temat za sobą i wyszło jak wyszło. Jednak, ja sądzę, że to można poprawić, zmienić aktorów, poprawić jakość, tyle, że ja na miejscu tak shejtowanych nauczycieli już nigdy bym przed kamerą nie stanęła:)
          BTW. właśnie ze względu na ten wszechobecny hejt nie zaczęłam prowadzić swojego kanału na youtube.;-)

          Polubione przez 1 osoba

  9. Nie oglądałam, więc nie wypowiadam się, natomiast już pierwszego dnia, kiedy dzieci zostały w domu, słyszałam pytanie, co matki mają robić z dziećmi, kiedy te „nieroby” mają wolne, więc wiem, po co jest szkoła: aby rodzice mieli święty spokój.
    Serdeczności

    Polubienie

    1. No właśnie, mnie strasznie denerwuje takie uogólnianie. Pewnie są olewczy nauczyciele, tak jak bywają w każdym innym zawodzie.
      Na filmiku widziałam skoncentrowaną, ale w oczywistej tremie nauczycielkę, która miała odegrać jakąś scenkę. Coś w stylu kalamburów. Rzeczywiście nie było to zbyt porywające, ale kto wie, jak to odebrały dzieciaki. Początki są trudne. TV chciała szybko wejść z lekcjami, więc może to co na początku nie zadziałało dobrze, poprawią w następnych odcinkach.

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do bfcb Anuluj pisanie odpowiedzi