Amerykańskie wyluzowanie / American chillout

Obserwuję na Instagramie fajną amerykańską rodzinę. Ona – była baletnica, on – były pracownik nowojorskiej korporacji. Teraz rodzice 5 dzieci i posiadacze farmy świń w Utah:-) Świnie dla zarobku, a na swoje potrzeby także krowy, owce, kury, gęsi, i jak na Amerykanów przystało – indyki:-)

Farmerskie życie w Utah

Na instagramie pokazują to nowe, farmerskie życie, które wydaje się proste i nieskomplikowane, ale tylko ktoś, kto nigdy nie był na wsi, ulegnie takiemu złudzeniu. Bycie rolnikiem to ciężki kawałek chleba.

Ostatnio influencerzy byli na weselu. Ja nie wiem jak wygląda prawdziwe kowbojskie wesele, ale wyobrażam sobie, że może właśnie tak, jak widziałam na ich instastory. Tylko młodzi w tradycyjnym eleganckim stroju, garnitur i biała suknia. Goście w jeansach i koszulach flanelowych, mężczyźni obowiązkowo w kowbojskich kapeluszach, wesele w zwykłej stodole, a zamiast pierwszego tańca – jazda młodych na mechanicznym byku. Nic dziwnego, w końcu oto właśnie zaczynają swoje własne, prywatne, długoletnie rodeo:-)

Mechaniczny symulator rodeo/ Mechanical bull rodeo symulator

Poniżej dla zobrazowania, coś, co znalazłam na youtubie, tu akurat panna młoda w wersji po kilku głębszych.

I powiem Wam, że ja bardzo lubię naszą tradycję ślubną, ale podoba mi się amerykańskie wyluzowanie.

Czytaj dalej „Amerykańskie wyluzowanie / American chillout”

Gravatar

Mam krótką informację, dla wszystkich, którzy prowadzą swojego bloga na WordPressie. Otóż zauważyłam, że u kilku osób, kliknięcie w podany w komentarzu nick (u mnie Caffe) przenosi na jakąś wordpresową podstronę, na której pojawia się informacja: „Coming soon”. Kilka takich osób odnalazłam googlując nazwę ich bloga, ale wielu nie znalazłam w ogóle. Oczywiście to może oznaczać, że ktoś uzupełniając dane, które pojawiają się przy tworzeniu gravatara, wpisał nazwę nieistniejącego bloga, bo go po prostu nie prowadzi, więc wtedy ok. Jednak może być też tak, że nie podlinkował gravatara linkiem do własnej strony, utrudniając w ten sposób złożenie rewizyty ewentualnym chętnym:-)

Jeśli nie chcecie utrudniać, a po prostu nie wiecie jak to zrobić, wejdźcie w ustawienia, albo napiszcie do mnie, pomogę:-)

Czytaj dalej „Gravatar”

Teksty na podryw / Pick-up lines

Wyczytałam (w artykule, który nie wiadomo dlaczego wyświetlił się na głównej stronie mojej przeglądarki, bo co jak co, ale do ciekawych to on nie należy, ale jednak do niego zajrzałam, więc w sumie chyba osiągnął pożądany efekt), że teksty, które poniżej zapisałam kursywą, są wśród tych najpopularniejszych, wybieranych przez mężczyzn na podryw. Pokusiłam się o moją interpretację tych tekstów, lub ewentualną odpowiedź, gdybym poniższe usłyszała osobiście. Dodam, że w poniedziałkowe poranki nie ma we mnie krzty romantyzmu. W inne dni też jest go mało:-)))

Wiem, że zabrzmi to głupio i banalnie, ale dziś jest właśnie ta chwila, w której każdy z nas ma szansę poznać kogoś, kto uczyni jego życie szczęśliwym. Nie przegapmy tej szansy… – Czyli że co, facet zamiast powiedzieć, że oto spotkał mnie, która może uczynić jego życie szczęśliwym, mówi, że dopiero ma szansę? No to cześć, idę szukać tej szansy.:-)

Czy mogę pożyczyć twój telefon? Obiecałem zadzwonić do mamy, jak tylko spotkam kobietę z moich marzeń! – U mnie totalna dyskwalifikacja. Po pierwsze – bo nie ma swojego telefonu:-) Po drugie, bo od razu leci się pochwalić mamusi. I oczywiście niech się tej mamie pochwali, matki cieszą się z udanych związków swoich dzieci, ale potem, po spotkaniu:-)

Masz może mapę? Bo bez niej zgubię się w błękicie twoich oczu. – Sorry, ale mam błękitno zielone. Od zawsze.

Już ci wpadłem w oko, czy mam przejść jeszcze raz? – A to bym akurat mogła uznać za żart, gdyby facet odpowiednio zagrał tę scenkę.

Czeka nas w nocy czyste niebo, bo wszystkie gwiazdy schowały się w twoich oczach. – W tym momencie wkładam dwa palce i wywołuję wymioty.

Twój tato musi być z zawodu złodziejem, bo ukradł wszystkie gwiazdki z nieba i umieścił w twoich cudnych oczach. – Wywołuję wymioty po raz drugi.

Masz niebiańską urodę! Twoje nogi pną się aż do chmur! – Naprawdę? Ale, że co? Reszta została tu, na dole?

Bolało Cię jak spadałaś z nieba? Zmęczona? Cały dzień chodziłaś mi po głowie. – Taaa, to widać, bo gadasz jak potłuczony.

Gdybyś była rzodkiewką, już dawno bym cię wyrwał – Gdyby padał deszcz odpowiedziałabym, że po takim tekście oprócz deszczu opadło mi wszystko inne.

Mam dosyć. Kto, i po co, robi takie żenujące zestawienia?:-)

Czytaj dalej „Teksty na podryw / Pick-up lines”

Jako facet byłabym ładniejsza:-)

W klimacie piątkowej zabawy

Lubicie się bawić aplikacjami zmieniającymi twarz, przenoszącymi na chwilę w jakąś obcą rzeczywistość? Bo ja tak!! Najwyraźniej jest we mnie jeszcze dużo z małego dziecka, skoro tak łatwo wpadam w wirtualną pułapkę bycia kimś innym, lub gdzie indziej, odmładzania, postarzania, upiększania, poddawania karykaturalnej hiperbolizacji. Może po prostu chcę wiedzieć jak by to było, gdybym była kimś innym.

I to jest ok, to taka zabawa. Jednak dostrzegam coś, co mnie niepokoi. Czy nie macie wrażenia, że jako facet jestem ładniejsza!!! 🙂

Latka lecą czyli update dot. Bajta/ Time’s going by, an update about Bajt

Wczoraj było o nas, dzisiaj o naszym psie. Znowu!:)) Ale Bajt kilka dni temu skończył 15 lat!! Naprawdę braliśmy pod uwagę najgorsze, a ten mały twardziel starzeje się, choruje, traci siły, ale żyje!

Już raczej nie wychodzimy z nim na dwór, boimy się, że się przeziębi, to w końcu starszy pan, zresztą on sam też zwykle nie ma na to ochoty. Jednak, gdy pogoda jest wyjątkowo ładna, a on to wyczuwa tym swoim psim nosem, zdarza się, że jak dawniej staje przy drzwiach pokazując, że chce na spacer. A na spacerze niemal zapomina, że coś mu dolega, i chociaż łapy mu się trochę plączą, a o bieganiu w ogóle nie ma mowy, to gdy chcę go wnieść po schodach, żeby nie obciążać schorowanego serca, ucieka.

Taki samodzielny 🙂

Dlaczego ja tam tak sapię?:-)))

Na koniec wrzucam Wam mój osobisty pomysł na psi pampers, to patent dla tych, którzy mają zwierzaka z nietrzymaniem moczu. Trzeba kupić podpaski urologiczne, przykleić do elastycznego bandaża i voilà:-).

Oczywiście już wymyślono pampersy dla psów, ale są droższe.

Jak widać, taki pampers w niczym pieskowi nie przeszkadza:-)

Czytaj dalej „Latka lecą czyli update dot. Bajta/ Time’s going by, an update about Bajt”

Efekt śnieżnej kuli, czyli kwarantanna i home office / The snowball effect, i.e. quarantine and home office.

O ile jeszcze tak niedawno mogłam napisać, że nie znam nikogo, kto zachorował, to teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Nadal nie wiem, czy przeszłam koronawirusa, o swoich obawach pisałam kilka notek temu. Może to rzeczywiście była tylko zwykła grypa. Test zrobię, ale w tym momencie ma sens tylko taki na przeciwciała, a przeciwciała oznacza się dopiero po 2-3 tygodniach od przebytej choroby. Jeśli to był Covid, to przeszłam go wyjątkowo łagodnie i w związku z tym chciałabym móc oddać osocze.

Covid-19 w rodzinie

W ubiegłym tygodniu zachorowała córka i zięć. Również łagodnie, choć z objawami zdecydowanie koronawirusowymi, takimi jak utrata węchu i smaku.

Z koronawirusem miał kontakt także nasz syn, który kilka dni przebywał w szpitalu. Jego zabieg przebiegł szybko i bez zakłóceń, ale wyszedł ze szpitala z zaleceniem odbycia kwarantanny, ponieważ u kilku osób leżących na oddziale, na szczęście na innych salach, wykryto koronawirusa. Oczywiście robili wszystkim testy, syn miał wynik negatywny, więc ta jego kwarantanna to tak profilaktycznie.

Samoizolacja

Ale w związku z tym i my – rodzice, którzy kontaktowaliśmy się z osobami chorymi bądź z osobami, które miały kontakt z osobami chorymi – zdecydowaliśmy się na samoizolację. Dla mnie to było proste, bo ja już od miesiąca pracuję zdalnie. Mąż natomiast musiał się trochę przeorganizować. Już jesteśmy po okresie kwarantanny i mimo wszystko cieszymy się, że przeszliśmy ten etap łagodnie i bez komplikacji.

I mam nadzieję, że tak zostanie.

PS. No i rozumiecie, nie byłabym zadowolona, gdyby mój testy wyszedł negatywnie….

Czytaj dalej „Efekt śnieżnej kuli, czyli kwarantanna i home office / The snowball effect, i.e. quarantine and home office.”

W wolnym czasie/ In free time

W ciągu ostatnich kilku wolnych dni, zaliczyłam cały sezon „Gambit Królowej”, przeczytałam kryminał „Miałeś tam nie wracać” Wojciecha Wójcika, (świetnie napisana książka, trzyma w napięciu, zaskakuje, gorąco polecam!) oraz w trakcie uprawiania zappingu obejrzałam wiele różnych fajnych programów.

Nie wiecie, co to zapping?

To jest takie ulubione zajęcie znudzonych ludzi, np. w czasie przymusowego urlopu, choroby, lockdownu, czyli skakanie z jednego kanału telewizyjnego na drugi w poszukiwaniu inspiracji, lub czegoś, na czym będzie można zawiesić wzrok dłużej niż przez 5 minut. 🙂

Uprawiając tenże zapping trafiłam w sobotę na kolejną edycję „Lego master”, w dodatku na pierwszy odcinek tej serii. Wiem, że mogę sobie włączyć powrótkę, mam taką opcję w telewizorze, albo włączyć online, na stronie TVN, ale wiecie co, ja chyba mam sentyment do oglądania „telewizji” zgodnie z programem:-).

Ja – miłośniczka klocków Lego, a swojego czasu wręcz ich fanatyczka, miałam półtorej godziny super zabawy. Tematem przewodnim było cetrum dużego miasta. Pomiędzy istniejącymi już zabudowaniami makiety, uczestnicy programu mieli zbudować swoje własne konstrukcje, zgodnie z zasadą: spójność architektoniczna miasta oraz wartość dodana związaną z lokalizacją. Powstały piękne centra handlowe, bank, restauracja, kolorowa fabryka cukierków, park rozrywki.

Wszystkie projekty były wspaniałe! Poniżej wklejam tylko jedno w miarę sensowne zdjęcie, resztę nieudanych screenów telewizora skasowałam.

To jest moment po ataku gigantycznej morskiej ośmiornicy, która dokonała zniszczenia fabryki cukierków i wszystkiego wokół. Jak wyglądał ten budynek (i inne projekty) przed atakiem, musicie sobie sami sprawdzić na stronie TVN.

Podobała mi się kolorystyka projektów, fantazja uczestników i kreatywność wykazana w stosunkowo krótkim, 13 godzinnym czasie twórczego szału.

A tu dla porównania nasze „dzieła”, wybudowane przez dzieciaki jakieś… hm… 15 lat temu. Czas wykonania znacznie krótszy, szał… umiarkowany:-)

Już nie mogę się doczekać wnuków! 😉

Czytaj dalej „W wolnym czasie/ In free time”

Bajt twardziel / Tough guy

Można powiedzieć, że pies upodabnia się do właściciela. Mi się poprawiło i Bajtowi, po raz kolejny, też:-)

Grzecznie przyjmuje leki, ma apetyt, trochę mu się nogi plączą, ale ogonkiem merda. A jak wiadomo (albo i nie:-), merdanie jest najważniejsze.

Na filmiku nasz codzienny rytuał, wziewne leki na kardiomiopatię.

Czytaj dalej „Bajt twardziel / Tough guy”

Bilans tygodnia/ Summary of the week

Czuję się już bardzo dobrze. Brzuch nie boli, temperatury nie ma, siły witalne wróciły. Jeśli to był Covid, to życzę, aby każdy tylko tak go przechodził. Zrobię test na przeciwciała, ale to podobno ma sens dopiero za 2-3 tygodnie.

Z Bajtem jest coraz gorzej, każdego dnia. Bierze zastrzyki, i jeśli one mu nie pomogą, to będziemy ustalać termin eutanazji.

Sąsiedzi czują się lepiej, robimy im zakupy, zostawiamy siatkę przy drzwiach, dzwonimy domofonem i uciekamy. A potem w smsach obśmiewamy się z tego, bo to takie dzienne. Ale cóż, takie czasy:-)

Od dzisiaj liczba naszych domowników wzrosła o osobę, która miała bezpośredni kontakt z pacjentem, u którego wykryto Sars-Cov-2, ale jego test był negatywny. Przejdzie 2 tygodniową kwarantannę i nie bardzo wiem, jak to wpłynie na nasze „prawa i obowiązki”. Dobrze, że ja i tak już od jakiegoś czasu pracuję zdalnie.

To był ciężki tydzień, więc cieszę się na weekendowe lenistwo. Nie zamierzam robić nic obciążającego:-) Jedynie kawę, obiad i wiadomo – czytanie książek. Zastanawiam się nawet, czy nie zredukować tego do książek:)))

Czytaj dalej „Bilans tygodnia/ Summary of the week”

Nie popadamy w paranoję / Don’t get paranoid

ani w jeszcze gorszą depresję, ale muszę przyznać, że czuję się dziwnie. Na przemian boli mnie brzuch, głowa i mięśnie, ale że ja takie objawy miewam od czasu do czasu, więc realnie oceniam, że to jeszcze za mało, żeby być pewnym zarażenia. Mam jedynie obawy:)

Dwa razy w ciągu ostatnich 5 dni miałam stan podgorączkowy, takie niby nic, 37,4, zimne dłonie, niechęć do kawy i tachykardia. Pisałam kiedyś, że u mnie pierwszym objawem choroby jest niechęć do kawy:)

No to mam tę niechęć i dreszcze.

Ale jakbym tak jednym słowem miała opisać, jak się czuję, to byłoby to – beznadziejnie, albo po prostu – ch…..wo” :-). Tak bardzo, że nie chce mi się tyłka podnieść z łóżka.

Wiem, to może być zwykłe osłabienie. Tak więc samoobserwacji ciąg dalszy.

PS. Ale żeby nie było, ze strajkującymi kobietami solidaryzuję się całym sercem, może jedynie nie w tak wulgarny sposób. Rozumiem jednak stopień wkurzenia, kobiety powinny mieć wybór.

Czytaj dalej „Nie popadamy w paranoję / Don’t get paranoid”