Wakacje 2021/ Holiday 2021

W zasadzie to chyba niewiele się zmieniło w moim wakacyjnym światopoglądzie, z wyjątkiem tego, że teraz nie chciałabym mieszkać w skansenie.
Teraz chciałabym mieć skansen!!:-)

PS. Lub polecieć na Kretę.

In fact, it probably hasn’t changed much in my holiday outlook, except that now I would not like to live in an open-air museum.
Now I would like to have an open-air museum !! 🙂

PS. Or go to Crete.

Blog Caffe

Niewiele się ostatnio mówi o planach wakacyjnych, za to bardzo dużo o powrotach w swoje stare zapomniane miejsca, gdzieś nad jeziorem lub na wsi, czy o kupowaniu ogródków działkowych, remontowaniu posiadanych tarasów tak, by mogły służyć jak najlepiej w trakcie urlopów, które większość z nas w tym roku spędzi w Polsce.

My mamy alternatywę: albo wyjazd na Pojezierze Łęczyńsko- Włodawskie, albo drobny, ale potrzebny remont mieszkania, żeby potem wygodniej się mieszkało. Jak myślicie, co wybierzemy?;-)

A propos wymarzonego (w obecnej sytuacji), wakacyjnego miejsca, to ja, gdybym tylko mogła, spędziłabym urlop na lubelskim skansenie. Powaga! Chciałabym przez dwa tygodnie cofnąć się technologicznie o jakieś dwieście lat i żyć wiejskim życiem tamtych ludzi. Z ich niewygodami, noszeniem wody z pobliskiej studni (tylko, co na to moje plecy), z pieleniem ogródka, karmieniem zwierząt, czy dosypywaniem ziarna w kurniku. Bez telefonu, internetu, problemów cywilizacyjnych i społecznościowo-osobowościowych ;-). Szkoda, że Skansen nie oferuje takich…

View original post 310 słów więcej

Tak trudno wrócić. Do pisania też.

Wszystko co dobre szybko się kończy. 8 miesięczny home office również. Wróciłam do pracy w biurze, do wcześniejszego wstawania, robienia kanapek, przejazdów hulajnogą. Być może wróciłam też do blogowania, ale to się jeszcze zobaczy.

A propos wcześniejszego wstawania, Teddy wprowadził w naszym domu drastyczne zwyczaje. Bajt w życiu nie naraziłby swojej pańci na wychodzenie z domu przed 6 rano. Nigdy. Ten cudowny pies spał tak długo jak ja, a funkcja siku włączała mu się dopiero, gdy zaczynałam się kręcić po mieszkaniu. 🙂

Teddy natomiast budzi mnie swoim mokrym, włochatym pyszczkiem, o nieludzkich porach, czasem tuż po 5 (sic!!) dając mi do zrozumienia, że albo natychmiast wstanę, albo on sobie poradzi beze mnie. W przedpokoju lub łazience.

Ponieważ wiem, że tak będzie, zwykle błyskawicznie, jeszcze w półśnie, wypadam z łóżka, jedną ręką trzymając psa, drugą próbując się ubrać. Wiecie dlaczego trzymam go na ręce? Bo pies w powietrzu nie sika:-)

Właśnie sobie uświadomiłam, że nie było mnie tu ponad miesiąc. Mnie nie było, ale świat się dalej kręci, chociaż odnoszę wrażenie, że blogów jakby coraz mniej.

W ciągu tego ostatniego miesiąca zdążyłam przejść przez etap psiego przedszkola. Napiszę o tym trochę więcej innym razem, bo uważam, że jest to bardzo fajna sprawa. I wiecie, psie przedszkole tak naprawdę nie jest dla szczeniaczków, ono jest dla właścicieli psów. To ich trzeba edukować, co robić, żeby nie pozwolić tym słodziakom się sterroryzować, no i oczywiście, przy okazji, czegos mądrego nauczyć. Bo one na początku terrroryzują nieporadnością i szczenięcym spojrzeniem, a potem potrafią sterroryzować naprawdę.