Kluczem żurawi przyleciała wiosna. Słyszycie ich piękny klangor? (oprócz mojego sapania w tle, bo filmik nagrywałam w trakcie marszobiegu😊). Zrobiłam obowiązkowe 12 tys. kroków, pospacerowałam po lubelskim Globusie, przypominając sobie dawne, szkolne czasy. Ten stok wydawał mi się kiedyś taki wielki!
Optometrysta dobrał mi nowe szkła, więc przy okazji zmieniłam oprawki, ale tym razem zamiast plastików wybrałam tytanowe druciaki. Fajne są, modne, choć przyznaję, że bez burzy włosów na głowie, trudno mi było ocenić, czy kształt oprawek pasuje do owalu twarzy. Wiem, pewnie powinnam była poczekać z wyborem do czasu, aż włosy zaczną odrastać, ale to się stanie w jakieś dwa-trzy miesiące po chemii, a ja prowadzę auto, więc muszę mieć jasność widzenia już teraz:-)
W Lublinie mieliśmy się spotkać z przyjaciółmi, okazało się jednak, że ich dzieci zachorowały na koronawirusa, a mieli z nimi wcześniej kontakt, więc uznaliśmy, że na tydzień przed moją chemią to za duże ryzyko. Gdybym zachorowała, to nawet bez ciężkiego przebiegu choroby, prawdopodobnie trzeba byłoby przesunąć termin, a tego bym nie chciała. Chcę się wyrobić ze zwolnieniem lekarskim w przysługującym pacjentowi okresie, bez kolejnego składania dokumentów medycznych, dodatkowych komisji lekarskich itp., itd.
Marzę o powrocie do normalności, tej nowej, z trudem wypracowanej, ale normalności. I kontrowersyjne dodam: marzę o codziennym wychodzeniu do pracy!!
Czytaj dalej „Piękny weekend w Lublinie/ A beautiful weekend in Lublin”