Piękny weekend w Lublinie/ A beautiful weekend in Lublin

Kluczem żurawi przyleciała wiosna. Słyszycie ich piękny klangor? (oprócz mojego sapania w tle, bo filmik nagrywałam w trakcie marszobiegu😊). Zrobiłam obowiązkowe 12 tys. kroków, pospacerowałam po lubelskim Globusie, przypominając sobie dawne, szkolne czasy. Ten stok wydawał mi się kiedyś taki wielki!

Optometrysta dobrał mi nowe szkła, więc przy okazji zmieniłam oprawki, ale tym razem zamiast plastików wybrałam tytanowe druciaki. Fajne są, modne, choć przyznaję, że bez burzy włosów na głowie, trudno mi było ocenić, czy kształt oprawek pasuje do owalu twarzy. Wiem, pewnie powinnam była poczekać z wyborem do czasu, aż włosy zaczną odrastać, ale to się stanie w jakieś dwa-trzy miesiące po chemii, a ja prowadzę auto, więc muszę mieć jasność widzenia już teraz:-)

W Lublinie mieliśmy się spotkać z przyjaciółmi, okazało się jednak, że ich dzieci zachorowały na koronawirusa, a mieli z nimi wcześniej kontakt, więc uznaliśmy, że na tydzień przed moją chemią to za duże ryzyko. Gdybym zachorowała, to nawet bez ciężkiego przebiegu choroby, prawdopodobnie trzeba byłoby przesunąć termin, a tego bym nie chciała. Chcę się wyrobić ze zwolnieniem lekarskim w przysługującym pacjentowi okresie, bez kolejnego składania dokumentów medycznych, dodatkowych komisji lekarskich itp., itd.

Marzę o powrocie do normalności, tej nowej, z trudem wypracowanej, ale normalności. I kontrowersyjne dodam: marzę o codziennym wychodzeniu do pracy!!

Czytaj dalej „Piękny weekend w Lublinie/ A beautiful weekend in Lublin”

3/6

Można by więc powiedzieć, że szklanka w połowie pełna. W dodatku tym razem wzięłam leki przeciwwymiotne i aż do wczoraj rano czułam się świetnie, ale nawet wczoraj w zasadzie nie było tragedii. Ból kości, osłabienie, przespałam popołudnie. Dzisiaj podobnie się czuję, więc poza zrobieniem obiadu może skuszę się jedynie na jakiś spacer lub ćwiczenia relaksująco – rozciągające.

A propos obiadu, w dni po chemii, jak mam siłę, to robię coś na szybko, jak sił brak, zdaję się na męża lub zamawianie jedzenia z dostawą do domu. Wczoraj naszło mnie na kopytka w sosie pomidorowym. Mam fazę na pomidory, jem codziennie i do każdego posiłku. Kopytka robi się szybko, a i sos machnęłam w 15 minut. Dzisiaj będą krokiety, oczywiście dla mnie znowu z pomidorowym, mężowi urozmaicę pieczarkami !:-)

Można by więc powiedzieć, że wiosna, że idzie ku dobremu, ale wszyscy wiemy jak jest. Trudne czasy, stres, który nie pomaga nikomu, nie tylko udarowcom czy chorym w trakcie długotrwałego leczenia.

I w zasadzie nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać. Może Wy macie lepsze nastawienie, więc dzielcie się nim ze mną proszę? Ja natomiast życzę dobrego, spokojnego dnia.

Czytaj dalej „3/6”