Nawyki polonistki/ Polish scholar habits

Nie cierpię, jak rodowita Polka, mieszkająca w Polsce, mówi do swojego polskiego dziecka, spłodzonego z ojcem Polakiem: „Jedz, bo to jest yummy!”

Czepiam się?

Czytaj dalej „Nawyki polonistki/ Polish scholar habits”

Tak trudno wrócić. Do pisania też.

Wszystko co dobre szybko się kończy. 8 miesięczny home office również. Wróciłam do pracy w biurze, do wcześniejszego wstawania, robienia kanapek, przejazdów hulajnogą. Być może wróciłam też do blogowania, ale to się jeszcze zobaczy.

A propos wcześniejszego wstawania, Teddy wprowadził w naszym domu drastyczne zwyczaje. Bajt w życiu nie naraziłby swojej pańci na wychodzenie z domu przed 6 rano. Nigdy. Ten cudowny pies spał tak długo jak ja, a funkcja siku włączała mu się dopiero, gdy zaczynałam się kręcić po mieszkaniu. 🙂

Teddy natomiast budzi mnie swoim mokrym, włochatym pyszczkiem, o nieludzkich porach, czasem tuż po 5 (sic!!) dając mi do zrozumienia, że albo natychmiast wstanę, albo on sobie poradzi beze mnie. W przedpokoju lub łazience.

Ponieważ wiem, że tak będzie, zwykle błyskawicznie, jeszcze w półśnie, wypadam z łóżka, jedną ręką trzymając psa, drugą próbując się ubrać. Wiecie dlaczego trzymam go na ręce? Bo pies w powietrzu nie sika:-)

Właśnie sobie uświadomiłam, że nie było mnie tu ponad miesiąc. Mnie nie było, ale świat się dalej kręci, chociaż odnoszę wrażenie, że blogów jakby coraz mniej.

W ciągu tego ostatniego miesiąca zdążyłam przejść przez etap psiego przedszkola. Napiszę o tym trochę więcej innym razem, bo uważam, że jest to bardzo fajna sprawa. I wiecie, psie przedszkole tak naprawdę nie jest dla szczeniaczków, ono jest dla właścicieli psów. To ich trzeba edukować, co robić, żeby nie pozwolić tym słodziakom się sterroryzować, no i oczywiście, przy okazji, czegos mądrego nauczyć. Bo one na początku terrroryzują nieporadnością i szczenięcym spojrzeniem, a potem potrafią sterroryzować naprawdę.

Radość x 300/ Joy x 300

20191206_113352-720x5483397317726815119132-e1575628963226.jpg

Ja nie wiem, jak to się dzieje, ale nawet jak jestem zapracowana i nie wrzucam nowych wpisów, to ktoś tu mimo wszystko zagląda i w dodatku lajkuje, a nawet subskrybuje!:-)

Bardzo Wam dziękuję i pozdrawiam serdecznie wszystkich moich Followersów!

Niefollowersów też:-)

Ps. Już wiem!! To taki prezent od św. Mikołaja!!:))) Czytaj dalej „Radość x 300/ Joy x 300”

Przeskoczyć „Wszystkich Świętych”/ To skip „All Saints’ Day”

W sobotę byłam na zakupach w TK MAXX i wyobraźcie sobie, że stojąc już przy kasie, zauważyłam całą półkę asortymentu ozdobionego, skądinąd przesłodkimi, reniferkami, świętymi mikołajami, gwiazdeczkami i kolorowymi choinkami. Na szczęście z głośników nie leciały piosenki bożonarodzeniowe i nie sprzedawano bombek, ale i tak poczułam się jakbym, jakimś cudownym zbiegiem okoliczności przeskoczyła wprost z października do grudnia.

Z tym grudniem to się nawet trochę komponowałam. Szukałam zimowego płaszcza, który musiał spełnić kilka konkretnych wymagań: być długi, zapinany na zamek (a nie zatrzaski, które potem się „wyrabiają” i rozpinają w najmniej oczekiwanym momencie), i posiadać kaptur. Sądziłam, że w sklepie, który sprzedaje ubrania znanych marek, nie będzie problemu. W zasadzie nie było, bo znalazłam, cena przystępna, kaptur ładnie wyprofilowany, ale ten kolor, no znowu czarny! Kolejny czarny? Czy naprawdę nie można od czasu do czasu wyprodukować czegoś popielatego, kawowego, złotego, mlecznego błękitu?? Kupiłam czarny i teraz będę musiała polować na jakieś fajne, rozjaśniające czerń dodatki.

Ale tak sobie myślę, że skoro w ubiegłych latach narzekaliśmy (nawet ja tu, na blogu), że tuż po sprzedaży zniczy zaczyna się bożonarodzeniowe szaleństwo, to niewątpliwie TK MAXX poszedł w tym szaleństwie o krok dalej 🙂

Czytaj dalej „Przeskoczyć „Wszystkich Świętych”/ To skip „All Saints’ Day””

Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga powiedz mu o swoich planach/ If you want to make God laugh, tell him about your plans

A plan na ten weekend był zupełnie inny niż sprzątanie mieszkania, robienie pizzy na kamiennej płycie, czy relaksacyjna kąpiel z maseczką Planet Spa na twarzy. Nie tak miało wyglądać przełamywanie rutyny, o której pisałam w poprzedniej notce!

Przygotowałam się, zrobiłam obowiązkowe szczepienia, przeczytałam wszystko co turysta powinien przeczytać, spakowałam walizkę, która już od poniedziałku czekała na mój czwartkowy powrót z pracy. Weekend miałam spędzić tu:

photopictureresizer_190928_193013927_crop_1023x6913444120355747318343.jpg

i np. oglądać to:

Ale dwa dni przed wylotem @Garfield_Hug, z bloga Garfieldhug dała mi znać, że płoną lasy w Indonezji, (ogień objął obszar większy niż Bory Tucholskie!!), co sprawiło, że nie tylko w samej Indonezji, ale też w Malezji i niestety również nad Singapurem zawisł smog. Little Red Dot jeszcze trzy dni trzy dni temu wyglądała tak:

2,w=1280,c=08599433225723628426..jpg

Dlatego z bólem serca zdecydowałam, że jednak nie lecę.  Zresztą serce boli do tej pory:-)

Dzisiaj dostałam co prawda cynk (oraz ten filmik i zdjęcie Singapuru nocą), że nie jest już tak tragicznie jak wcześniej, jednak nadal uważam, że biorąc pod uwagę moje problemy z alergią i oskrzelami, lepiej było nie ryzykować.

Liczę, że to tylko przesunięcie w czasie, ale wiecie co, następnym razem nikomu nie zdradzę swoich planów, tak na wszelki wypadek, żeby nie zapeszyć:-)

Czytaj dalej „Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga powiedz mu o swoich planach/ If you want to make God laugh, tell him about your plans”

Z cyklu „osobliwości poranka”/ From the cycle „the oddity of the morning”

Wiem, nadal nie ma takiego cyklu …. , choć były już dwie takie notki, więc mógłby powstać:-)
Poskarżę się Wam, że nie wyrabiam czasowo, dlatego nadal mnie na blogu mniej i niestety prognozy na kolejne 3 tygodnie są podobne 😦 Czasu brak, więc na szybko dzielę się z Wami zauważonym dzisiaj, porannym absurdem i myślą przewodnią, że ludzie chyba dziwaczeją.

20190911_130013-1005x1149-402x4605120119645246497158.jpg

Często widzę, że w autobusie kobiety się malują, ludzie gadają przez telefon, czym doprowadzają innych pasażerów do szaleństwa (mężczyźni trochę rzadziej, zwykle dla szpanu opowiadając o super hiper wypasionych projektach), matki klikają w telefon zamiast pilnować własnych dzieci, młodzież pije piwo (choć za to jest kara), a mężczyźni czasem paradują bez T-shirtów, być może sądząc, że klatą wzbudzają podziw. Nie zawsze podziw.
Jednak jednoczesne klikanie w telefon i picie kawy widziałam w autobusie po raz pierwszy. Nie, to nie był kubek termiczny:-) I nie miał przykrywki.

Zdjęcie zrobiłam, gdy już siedziała i nasze ubrania znowu były w miarę bezpieczne.

Czytaj dalej „Z cyklu „osobliwości poranka”/ From the cycle „the oddity of the morning””

Być na bieżąco/ Keep up to date

Mój mąż od 10 lat bierze na wyjazdy zagraniczne ukochaną sportową czapeczką w biało-czerwone barwy, z napisem Polska. Na widok tejże czapeczki zawsze, ale to zawsze, najpierw następuje, nawiązujące do naszego kraju powitanie, a potem próba wciągnięcia nas w turystyczno – handlową rozmowę.

  • 10 lat temu w Egipcie: „Jak sze masz?” lub ” Dobra dobra, zupa z bobra”
  • 8 lat temu w Turcji: „Adam Małysz. Dzień dobry!”
  • 6 lat temu, Włochy: „Kupica! Hello my friend!”
  • 5 lat temu Włochy: „Taniej niż w biedronce!”
  • 3 lata temu na Malcie: „Lewandowski! How are you”
  • Miesiąc temu w Maroku: „Polska, Kazimierz Deyna!!”

Deyna, serio? Nie Kamil Stoch czy Bartosz Kurek lub choćby nadal Lewandowski??
Ten Deyna sprawił, że nas jednocześnie zamurowało i cofnęło w czasie:)

A dzisiaj, kupując znaczki pocztowe, otrzymałam właśnie Deynę, znaczki zostały wydane w okrągłe 30 lat po śmierci piłkarza (1.09.1989 r.). Czy w przypadku tego człowieka z Maroka, to też był tribute?:-) Cóż, Każdy składa taki hołd, jaki może.

Kazimierz Deyna - znaczki polskie. Blog Caffe

Czytaj dalej „Być na bieżąco/ Keep up to date”

Odpowiedzialność artysty/ Artist’s responsibility

„Polityka”

Zapewne pójdę na nowy, niewątpliwie bardzo kontrowersyjny film Patryka Vegi pt. „Polityka”. O ile go wyemitują. Pójdę, bo jeśli mam sobie wyrobić swoją własną opinię (a nie powielać cudze), muszę go najpierw zobaczyć. A z całą pewnością krótkie, dosadne trailery to za mało, choć i one wywołują polityczno – medialną burzą. No i oczywiście są śmieszne. 🙂

Pójdę na ten film mimo, że nie podoba mi się olewcze wyluzowanie samego reżysera, które obserwuję w trakcie przeprowadzanych z nim wywiadów (jak np. ten w Polsat News). Na pytanie dziennikarza, czy boi się tego, że będzie musiał zapłacić 1 mln zł Bartłomiejowi Misiewiczowi, w związku ze złożoną przez tegoż skargą, odpowiedział:

„Mam zegarek, który jest dwa razy więcej wart, niż jego pozew, nie czuję się zaniepokojony”.

Co z odpowiedzialnością artysty ?

W trakcie bardzo dobrze poprowadzonego przez Bogdana Rymanowskiego wywiadu, pada ogólniejsze pytanie: Czy to, że twórca ma kasę na ewentualną karę pieniężną, daje mu prawo do wzorowania się na jakiejkolwiek znanej, medialnej osobie (nawet jeśli nie jest ona powszechnie lubiana), i budowania na tym pierwowzorze fikcyjnej postaci, przedstawiając ją w sposób karykaturalny, oszczerczy, jednoznacznie pejoratywny? Co z odpowiedzialnością artysty?

Najlepiej obrócić w żart

Vega próbuje obśmiać odpowiedź sprowadzając temat do kwestii bycia homo, bi, czy heteroseksualności Misiewicza, do jego diety, ciąży (??), stosunków seksualnych, dzięki którym schudł, czy ilości spalonych w ten sposób kalorii. Trochę to słabe. Jednocześnie przyznaje, że nie ma twardych dowodów na przedstawione w filmie fakty (jak np. branie kokainy, seks za pracę, seks z przełożonym), ale szybko tłumaczy, że jako artysta może się „schować za tym”, że robi film fabularny, a nie dokument historyczny.

No i ja oczywiście mam dylemat, bo (zupełnie abstrahując od Misiewicza i polityki) trochę mi to wygląda tak: ja zrobię o Tobie film, obśmieję Cię przed całą Polską, nie powołując się na jakieś konkretne dowody świadczące o tym, że przedstawiam prawdę o Tobie, jednak i tak każdy Cię w tym filmie rozpozna, bo jesteś znany, więc stracisz dobre imię, być może także stanowisko, zaufanie społeczne, słowem zostaniesz zniesławiony, ale spoko, zarobię na filmie tyle kasy, że stać mnie będzie na dobrego prawnika.

Ja się chyba z tak przedstawionym artystycznym światopoglądem nie utożsamiam. A co Wy na to? Nie skupiajcie się proszę na kwestiach politycznych, na tym czy lubicie lub nie lubicie PIS-u, po którym jedzie Vega:-). Napiszcie, jak to według Was powinno być z tą wolnością słowa i odpowiedzialnością artysty.

Czytaj dalej „Odpowiedzialność artysty/ Artist’s responsibility”

Na zakręcie/ At the bend

Gdybym miała powiedzieć, od czego zaczęła się moja miłość do książek, to bez zastanowienia powiedziałabym, że od „Zapałki na zakręcie”. Oczywiście przeszłam wcześniej przez etap książek dziecinnych, przeczytałam te wszystkie „Karolcie”, „Dzieci z Bullerbyn”, „Ferdynandów Wspaniałych”, jednak to właśnie historia Mady i Marcina spodobała mi się tak bardzo, że gdy na jakimś wakacyjnym obozie, na który oczywiście zabrałam ze sobą swój własny egzemplarz, zostałam z niej dla zabawy odpytana, to okazało się, że nie tylko znam treść książki, ale w ogóle znam ją na pamięć.:-)

Jednym wchodzi do głowy „Pan Tadeusz” innym „Zapałka na zakręcie”:-)

Tę pierwszą „Zapałkę” wypożyczyłam w osiedlowej bibliotece, z którą wiąże się dzisiaj śmieszna, ale wtedy wcale nie, historia. Bo otóż biblioteka sąsiadowała z restauracją Trojka, w której wieczorami odbywały się dancingi. Na dole pod Trojką działał bar mleczny, z przepysznymi ruskimi i równie pysznymi kopytkami, (porcja 8 pierogów za 3 zł i 10 groszy). Jeśli w szkole obiad był do bani, to wstępowałam do baru na pierogi, potem szłam na pięterko do łazienki, tuż obok wspomnianej restauracji i myłam ręce, żeby nie zatłuścić książek, bo w zasadzie zawsze potem odwiedzałam bibliotekę. Spędzałam w niej całe godziny, jak jakaś głupia:-) No i kiedyś zdarzyło się tak, że właśnie ten moment, gdy wchodziłam na piętro zauważyła nauczycielka geografii, która pechowo dla mnie, z jakiegoś powodu tam się znalazła (czekała na dancing?;-). Wyciągnęła jedyny słuszny według niej wniosek, że nastoletnia Beata poszła do lokalu dla dorosłych! Następnego dzień dowiedziała się o tym moja wychowawczyni, a kolejnego, moja mama:-) Oczywiście wytłumaczyłam, gdzie, i dlaczego widziała mnie nauczycielka, w dodatku jak ona sama potwierdziła, tuż po lekcjach, a nie w nocy:-) Mama mi ufała, więc szybko zapomniałyśmy o sprawie, ale tej nauczycielce już nigdy więcej nie dałam kwiatka na zakończenie roku. Małpa jedna mogła najpierw mnie zapytać, a nie stresować rodzica:-)

Wracając do Siesickiej. W niedzielę, zupełnie przypadkiem, dowiedziałam się, że powstał dalszy ciąg historii opowiedzianej w „Zapałce”, tj. „Pejzaż sentymentalny” i trochę wariacja na temat tejże historii, „Zatrzymaj echo”. Jestem już po lekturze obu książek i wiecie co? Na początku poczułam się oszukana, jakby ten dalszy ciąg napisała zupełnie inna osoba, która nie sprostała moim oczekiwaniom. I oczywiście wiem, że taki mógł być zamysł autorski, ale coś mi tu nie grało.

Przez nowe części przeziera nostalgiczny smutek, żal związany z niezrealizowanymi marzeniami, utraconymi miłościami, żal za czymś, co mogło być, ale się nie stało. Nie mogłam zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, dopóki nie sprawdziłam, kiedy te książki zostały napisane. Otóż „Zapałkę” Siesicka napisała, gdy miała 40 lat, „Pejzaż” powstał w 1999 r., gdy pisarka miała już 71, a „Zatrzymaj echo”, gdy była już 97- latką!

Moim zdaniem właśnie ten wiek tłumaczy podejście autorki do kwestii miłości, życia, partnerstwa, przyjaźni, przemijania! Przecież ja sama zupełnie inaczej patrzyłam na świat, gdy byłam trzydziestolatką, inaczej, gdy stuknęła mi czterdziesta, a jeszcze inaczej teraz. Życiowe doświadczenie zmienia obraz rzeczywistości, sprawia, że wracamy do niezałatwionych spraw, przewartościowujemy wszystko, patrzymy z innej perspektywy.

Może właśnie dlatego ta trzecia część jeszcze do mnie nie przemawia, jest przefilozofowana, przeteoretyzowana, za dużo w niej tego coby by było, gdyby, za dużo rozważań odautorskich. Może powinnam ją przeczytać za jakieś 50 lat:-)

Czytaj dalej „Na zakręcie/ At the bend”

Jutro do pracy inaczej!/ Tomorrow to work differently!

Dzisiaj bardzo pracowity dzień, więc wpadam tylko na chwilę, żeby Was poinformować, a może tylko przypomnieć, bo może niektórzy już wiedzą, że jutro tj. 9 lipca, jest Dzień Chodzenia Do Pracy Inną Drogą!:)

No przecież jakbyście się dowiedzieli o tym jutro, już po przyjściu do pracy, to byłoby po zawodach! A tak, macie szansę, żeby wytyczyć nową trasę, i może nawet okaże się, że ta nowa będzie lepsza (jak zapewnia Hołowczyc w Automapie) 🙂

Nie wiem, kto ten dzień wymyślił i dlaczego, ale z mojego punktu widzenia, gdy ciągle jeszcze poznaję Warszawę, to bardzo dobry pomysł! Człowiek rano nigdy nie ma czasu, idzie do pracy, jakby miał klapki na oczach.

Tak więc proponuję jutro zwolnić na chwilę tempo. To idealny moment, żeby trochę przełamać rutynę. Ja jutro idę przez Powiśle!

A Wy?

Czytaj dalej „Jutro do pracy inaczej!/ Tomorrow to work differently!”