W zasadzie wszystkie nasze myśli krążą wokół głównego tematu, jakim jest koronawirus i to, czy Polska opanuje sytuację. Oczywiście, jak wszyscy, staramy się nie zwariować, ale przecież nadal wychodzimy z domu tylko na tyle, na ile musimy. Sobota była podobna do innych. Trochę zakupy, trochę sprzątanie, trochę kuchnia. W jednym pokoju już nawet umyłam okna, uprałam firanki, reszta pomieszczeń musi poczekać do następnego weekendu. Mam tylko nadzieję, że będzie ciepło. Wieczorem mąż postawił mi bańki. To taka moja osobista próba wzmacniania odporności, żaden inny domownik tego nie robi, bo nie lubi, a ja owszem, a ja tak:))
W ubiegłą niedzielę okazało się, że wszystkie nasze planszówki zostały w Lublinie, więc kupiliśmy kilka nowych, polecanych w internecie i wczoraj cały dzień spędziliśmy na przemian oglądając filmy lub grając w Boggle, czy Fits. Boggle to jest nasz hicior, tę grę już znamy od dawna, musieliśmy tylko kupić nowy egzemplarz i wiecie co? Wkurzyłam się na maksa. Nie, nie przegrałam, w grach językowych jestem niezła:)
Wkurzyłam się, bo znowu trafiliśmy na bubel!! Pisałam już kiedyś o tym, że dwa na trzy zakupione przeze mnie produkty to niedoróbki. Taka karma! A potem tracę czas na reklamowanie, odsyłanie, wyjaśnianie. Boggle polegają na układaniu wyrazów z 16 liter, które za każdym razem miesza się w pudełku, żeby tworzyły inny zestaw. Już grając czułam, że coś jest nie tak, ale dopiero po kilku rundkach zorientowałam się, że po prostu brakuje litery ń oraz ó. No kurczę! Po pierwsze znaki diakrytyczne są nieodłączną częścią naszego alfabetu, po drugie, utrudniają grę, a ja lubię stopniowanie trudności.
No i właśnie za chwilę będę dzwonić do sklepu, który na szczęście mieści się na sąsiedniej ulicy.
Ale no kurczę!!
Fits – rewelacyjna gra! Polecam!!