„Czy nie byłoby dobrym pomysłem pokazywanie filmów erotycznych w teokracjach?” Takie pytanie rzucił w wirtualną przestrzeń brytyjski naukowiec Richard Dawkins i nawiasem mówiąc chyba mocno za to oberwał po uszach, bo wpis szybko został przez niego usunięty.
Myślę, że oberwał po uszach nie tyle z powodu samego pomysłu, ile z faktu, że wskazując oczywistych adresatów wypowiedzi (kraje arabskie), zawarł w niej sugestię, że chodzi również o kraje mocno związane z Watykanem.
Gdyby Richard Dawkins nieco zawęził krąg odbiorców, pytanie byłoby całkiem na miejscu, rozumiem jednak, że mając w pamięci Charlie Hebdo, nie chciał drażnić lwa.
A szkoda, ponieważ w ten sposób wrzucił do wspólnego worka kraje będące pod względem traktowania kobiet w światowej czołówce, z tymi które tkwią jeszcze w epoce kamienia łupanego. Wiem, że idealnie nie jest nawet w tej czołówce, niemniej jednak zastosowanie znaku równości jest czymś, co geograficznie zaburza skalę problemu.
Wracając do Dawkinsa, uważa on, że filmy erotyczne (uczula, by ich nie mylić z brutalnymi porno), pokazują kobietę w sytuacjach intymnych, z należnym jej szacunkiem. Miłośnicy erotyków powiedzieliby, że poprzez piękno kobiecego ciała pokazane zostaje piękno zbliżenia. Być może właśnie dlatego Dawson twierdzi, że mogłyby się one stać skuteczną „odtrutką” na radykalne nurty religijne, które ewidentnie tkwią w jakiejś niezrozumiałej nienawiści, manifestowanej zadawaniem kobietom bólu, poniżaniem, aktami agresji i brutalnymi atakami seksualnymi. Może mężczyźni, przez całe swoje życie poddawani praniu mózgu, mogliby się nauczyć czegoś nowego, a wskazanie łagodniejszych form współistnienia płci, przełoży się z czasem na zupełnie inne obszary.
W odwecie na zapytanie Dawkinsa ktoś napisał „nie pozwólmy mu zajmować się polityką!”. Bez obawy, żeby zostać politykiem trzeba posiadać niezłomną odwagę w bronieniu własnych sądów, a tej Dawkinsowi najwyraźniej zabrakło.