Grypa, koronawirus vs. sianie paniki / Flu, coronavirus vs. spreading panic

Koronawirus

Grypa

Raczej nie choruję na grypę, a jeśli już mi się przytrafi, to zwykle ma bardzo łagodny przebieg. Ubiegłoroczna jednodniówka wprawiła mnie w stan cudownej maligny, którą do dzisiaj wspominam bardzo miło. Wiadomo, że to jak się człowiek czuje w trakcie choroby zależy od wielu czynników, również od tego jaki był jego ogólny stan zdrowia przed chorobą. I wiadomo też, że co roku umiera dużo ludzi nie na grypę, ale z powodu powikłań pogrypowych. W ubiegłorocznym sezonie grypowym odnotowano w Polsce 143 zgony, w tym roku sezon rozpoczął się bardzo wcześnie, więc obawiam się, że ta liczba wzrośnie.

Koronawirus

Jak to się ma do koronawirusa?

Na pewno tak, że do „zwykłej” grypy jesteśmy przyzwyczajeni i chociaż corocznie zbiera całkiem spore żniwo, to nikt się jej w zasadzie nie boi. Koronawirus sieknie raz a porządnie, doprowadzi do ogólnoświatowej paniki i wygaśnie na następne ileś tam lat. Tak było z hiszpanką (ponad 50 mln zgonów), z grypą azjatycką (ok. 1 mln zgonów) czy z wirusem H1N1 (150–580 tys. zgonów). Tendencja zniżkowa, pewnie mimo wszystko lepiej radzimy sobie z izolacją i respektowaniem zaleceń.

Dlatego podchodziłam do medialnych doniesień bez emocji, ale przyznaję, że sytuacja we Włoszech daje do myślenia i summa summarum… zmobilizowała mnie do kupna maseczek. Niech sobie leżą i oby nigdy się nie przydały.

Panika?

Nie panikuję. Trzeba sobie tylko jasno powiedzieć, że teorie spiskowe, (na temat koronawirusa krąży ich teraz sporo), zawsze mają jakieś drugie dno. Jednym jest celowe wywołanie w ludziach strachu, ale to drugie może ocierać się o prawdę i tego drugiego się obawiam. Czy chińscy komuniści rzeczywiście od początku kłamią o prawdziwej skali zagrożenia, a nawet o początkach epidemii? Czy mogą ukrywać prawdę o tym, co naprawdę dzieje się w ich państwie? Oczywiście, że tak! Choćby po to, żeby pokazać światu, że komunistyczne państwo radzi sobie z problemem, bo komunistyczne państwo radzi sobie ze wszystkim. Znamy ten mechanizm zakłamywania historii, prawda? Może więc ma rację jakiś tam chiński biznesmen, który mówi o 1200 ciał dziennie, które poddawane są kremacji.

Jednak, na zakończenie, trochę przewrotnie, tak dla porównania dodam, że co roku z powodu zanieczyszczenia powietrza w samej Polsce umiera 40 – 50 tys. osób. 

Czytaj dalej „Grypa, koronawirus vs. sianie paniki / Flu, coronavirus vs. spreading panic”

Poświątecznie, czyli o diecie cud/ About the Christmas time, and the miracle diet

Uwielbiam wszelkiego rodzaju ryby i inne morskie stworzenia, a Wigilia jest wprost rajem dla mojego podniebienia. Dlatego również w tym roku, mimo jedzenia malutkich porcji każdej z trzynastu przygotowanych potraw, objadłam się jak bąk. We wtorek doszedł do tego serniczek, z własnoręcznie uwarzonego sera, mięso z wędzarki, chleb domowej roboty, pyszne sałatki itp itd.

Wieczorem z przerażeniem pomyślałam o obłędnej kiecce, w której już za kilka dni miałam wystąpić w Nowy Rok 🙂

Drugi dzień świąt przywitał nas deszczem, a mnie osobiście również bólem wszystkich mięśni i kości. Z obrzydzeniem myślałam o barszczyku czy leżących w lodówce śledziach. Gdy ktoś wspominał o pieczonej kiełbasie czułam paraliż żołądka, żuchwy i żwaczy jednocześnie. Temperatura rosła w zastraszającym tempie, że w końcu mama zagoniła mnie do łóżka (choć niespecjalnie musiała zaganiać), żebym się przespała i „wygrzała” grypę.

I wiecie co? To była najcudowniejsza odmiana grypy! Spałam ponad dobę, przerywaną jedynie kilkoma siorbnięciami donoszonej mi dzielnie przez domowników herbatki (bez cytryny i cukru, które wydawały mi się wtedy wstrętne). Temperatura pogrążyła mnie w chorobowej malignie, przestałam cokolwiek czuć i o czymkolwiek myśleć.  Po 30 godzinach obudziłam się zdrowa, wyspana i lżejsza o 4 kg:-)

Czy ja mogłabym w najbliższą sobotę poprosić o malutką powtórkę?


I love all kinds of fish and other sea creatures, and Christmas Eve is simply a paradise for my palate. Therefore, also this year, despite eating tiny portions of each of thirteen prepared dishes, I was full. On Tuesday, a cheesecake with homemade cheese, smoked meat, homemade bread, delicious salads, etc., came to this.

In the evening, I terrified thought about a crazy dress, in which I was supposed to welcome the New Year in a few days 🙂

The St Stephen’s day greeted us with rain, and I personally also painfuly felt all my muscles and bones. With disgust I was thinking about borscht or herring in the fridge. When someone mentioned the baked sausage, I felt the paralysis of the stomach, chaps and teeth at the same time. Body temperature grew at an alarming rate, that finally my mother chased me to bed (though she didn’t have to chase in the matter of fact) that I would sleep and „warm up” the flu.

And you know what? It was the most wonderful type of flu! I was sleeping more than a day, interrupted only by a few slurps of warm tea, made by my daughter (without lemon and sugar, which seemed repulsive to me at the time). The temperature plunged me into a oblivion disease, I stopped to feel anything and think about anything. After 30 hours I woke up healthy, skinny and lighter by 4 kg 🙂

Could I ask for a small replay this Saturday?