Ja vs. Covid/ Me vs. Covid

Od marca tego roku przeszłam przez wszystkie etapy pandemicznej żałoby. Niedowierzanie, które trwa do dzisiaj, bo ta pandemia mi się po prostu w głowie nie mieści:-)

Zaprzeczanie – niektórzy do tej pory zaprzeczają istnieniu koronawirusa, stąd tak wiele teorii spiskowych i fake newsów.

Gniew, bo Covid jak wszystkim, także i nam pokrzyżował plany wakacyjne, zawodowe, życiowe. Straciłam kilka fajnych okazji.

Po akceptację, że jest jak jest i inaczej jeszcze przez długi czas nie będzie, dlatego trzeba nauczyć się żyć w tej nowej rzeczywistości i normalnie (jak na okoliczności) funkcjonować.

Na każdym z etapów zachowywałam się inaczej. Na początku niemal obsesyjnie myłam ręce, spryskiwałam obuwie i wierzchnie ubranie preparatem dezynfekcyjnym. Zakupy stały kilka godzin w pomieszczeniu, które nazwaliśmy strefą skażenia. Po kilku godzinach wnosiłam je do kuchni czy innych pomieszczeń i myłam. Pracowałam w domu, więc maksymalnie się izolowałam, nie zapominając o zakładaniu maseczki, gdy już zmuszona byłam wyjść. Stosowałam się do zaleceń, wskazówek i wytycznych, i do różnych formy perswazji i nacisku na rodzinę by robiła to, co ja. Niesubordynowanych opieprzałam, ile wlezie:-)

Potem, tak jak prawdopodobnie wiele innych osób, odpuściłam. Nie bagatelizuję, nie ryzykuję, nie udaję, że Covidu nie ma, ale racjonalizuję swoje zachowanie i rozważam wszystkie za i przeciw dotyczące kontaktów społecznych.

Dlatego w lipcu byłam na weselu u moich przyjaciół, którzy żenili syna. Byłam na ślubie córki i organizowanym po tym ślubie obiedzie. I byłam też na 60 rocznicy ślubu teściów, która odbyła się w restauracji z udziałem całkiem sporej, bo prawie 40 osobowej grupy gości. Nikt nie zachorował, na szczęście, ale my to ryzyko braliśmy od początku pod uwagę. Jednak wiecie, nie wyobrażaliśmy sobie, że na tych trzech uroczystościach mogłoby nas zabraknąć.

Jasne, że staraliśmy się zachować bezpieczeństwo oraz zasady higieny, zresztą wszystkie trzy lokale zadbały o to, żeby był dystans i odpowiednie warunki, ale nie ma co udawać: w dużej grupie duże ryzyko. Nawet przy zachowywaniu zasad. Ślub syna przyjaciół i mojej córki był w lipcu i sierpniu, nikt nie zachorował. Bibka teściów odbyła się w ubiegłą sobotę, więc odliczamy dni, ale jakoś czuję, że będzie dobrze.

No, a jak to jest z tym bezpieczeństwem u Was, jak podchodzicie do kwestii dystansu społecznego? Po wakacjach i 6 miesiącach w pandemii? A może macie już koronafobię?

Czytaj dalej „Ja vs. Covid/ Me vs. Covid”