Siedzieliśmy w kawiarni leniwie sącząc kolejną, zimną już, filiżankę kawy. Rozmowa początkowo ożywiona i pełna niusów, wchodziła w ewidentny stan wygaszania. Tematów i emocji.
I właśnie wtedy, przy stoliku obok coś się zaczęło dziać. Spojrzeliśmy dyskretnie, chociaż w zasadzie nie musieliśmy być dyskretni. Parze przerzucającej się nas stolikiem soczystymi argumentami, zupełnie nie przeszkadzała widownia. A widownia niczym ława przysięgłych, w ciszy własnego sumienia, właśnie wydawała werdykt.
Moim zdaniem facet sobie nagrabił i to raczej wielokrotnie.
Nagle dziewczyna zrobiła to, na co ja, raz czy dwa razy w życiu, miałam cholerną ochotę, ale się nie zdobyłam. Ostentacyjnie głośno przesuwając krzesło wstała, wyakcentowała dobitne „pierdol się!” i chlusnęła facetowi szklanką piwa w twarz. Wyszła nie trzaskając drzwiami tylko dlatego, że ich w tym pomieszczeniu akurat nie było.
Ktoś skwitował z ewidentnym podziwem w głosie: „Ale fajna suka!”.
No i teraz puenta polonistki: mamy uzus językowy. „Suka”- kiedyś obraźliwe, z konotacjami takimi jak wulgarność, chamstwo i arogancja, dzisiaj coraz częściej wyraz uznania dla kobiety pewnej siebie, silnej i zdecydowanej. Kobiety gotowej do natychmiastowego działania, gdy ktoś ośmieli się utrącić jej anielskie skrzydła.