Wczoraj wybrałam się „na miasto”.
Zanim ktoś mi napisze „a co, na wsi mieszkasz?”, „Warszawa, to nie miasto?”, „a Ty to daleko masz?”, tłumaczę.
Wychodząc z domu, żeby połazić po sklepach, coś załatwić, czy spotkać się z przyjaciółmi, Lubelak powie „jadę do miasta”. Warszawiak do Centrum, ale w Lublinie jeśli Centrum, to tylko Kongresowe. Jakaś taka zaszłość historyczna, czy coś.
Wracając do tematu, pojechałam załatwiać sprawy firmowe, ale zupełnie nie do Centrum!
To był Kosmos!!
Zobaczcie zresztą sami:-)
Uwielbiam dni, kiedy mogę ruszyć się z biura, to kolejny plus nowej pracy.
Takich wycieczek krajoznawczych miałam ostatnio kilka, ale wczorajsza była wyjątkowa. Patrzyłam zachwycona, nie zwracając uwagi na plusiasty śnieg i przemarznięte dłonie.
Albo architekt ma ogromną wyobraźnię, albo naoglądał się Gwiezdnych Wojen. Tak czy siak, muszę pojechać na Ilżecką, jak zrobi się ciepło i zielono.
To dopiero będzie nieziemski widok!