Nie chwaliłam się jeszcze, że zmieniłam pracę. Już dawno się tu niczym nie chwaliłam, btw:-)
W każdym razie, zmieniłam i trzeba było się przestawić na inne oczekiwania i priorytety.
À propos oczekiwań: nowością jest to, że teraz zawsze muszę uczestniczyć w spotkaniach mojego szefa. Jestem jego drugim wzrokiem i słuchem. Po każdym spotkaniu robię roboczą notatkę, protokół czy zapisuję wnioski. Szef to oczywiście potem uzupełnia, coś tam koryguje merytorycznie, ale ja nadaję temu pierwszy rys. A zwykle jest o czym pisać.
Protokołowanie jest fajne i niefajne jednocześnie. Fajne, bo jako uczestnik spotkania jestem w centrum wydarzeń. Wiem jakie są plany firmy, czy mojego szefa, w jakim kierunku będziemy się rozwijać jako podmot gospodarczy, czy choćby dlaczego nowy minister jest lepszy od starego:-)
Niefajność polega na konieczności ciągłej koncentracji. Nie można się na chwilę wyłączyć i myśleć o niebieskich migdałach. Jak potem wytłumaczę dziurę w notatce? Przecież nie powiem, że w momencie gdy pan Kowalski referował projekt kampanii reklamowej, ja rozważałam co zrobić na obiad:-)
Zdecydowaną zaletą jest to, że w ogóle wychodzę z biura, że poznaję nowych ludzi, bywam w takich miejscach Warszawy, do których bym pewnie nigdy nie trafiła.
Wartość edukacyjna – bezcenna.