Bo człowiek wie najlepiej

Ktoś decyduje o tym co jest piękne, smaczne, zdrowe.

Ktoś decyduje o tym jak mają żyć inne istoty zamieszkujące nasz glob, decyduje też w zasadzie o każdym innym aspekcie ich życia.

Dlatego Ktoś uznał, że mięso krowie jest lepsze, gdy ta krowa zostanie wcześniej uzależniona od alkoholu. Uznał, że optymalna dzienna dawna wina podawanego krowom, to około 1,5 litra, i chociaż w przeliczeniu na masę zwierzęcia może i trudno mówić o wielkich promilach, to ja czuję (nomen omen) niesmak.

We Francji (Langwedocja) krowy piją wino, w Japonii (w rejonie miasta Kobe), piwo, ale za to do jedzenia dostają zdrową ekologiczną paszę. Tylko proszę sobie nie pomyśleć, że zdrowa pasza to tak w trosce o zwierzęta. Wino i pasza mają sprawić, że krowie mięso stanie się towarem luksusowym, o marmurkowym wyglądzie (co to oznacza w przypadku mięsa?), i nie odłoży się w nim zbyt dużo tłuszczu. Bo człowiek lubi jak nie jest tłusto. No i jeden sprzedawca zarobi na sprzedaży wina, a potem drugi, na sprzedaży smacznego mięsa.

Być może mogłabym nawet zażartować, że krowy umierają szczęśliwsze, bo spojone dobrymi trunkami podążają na rzeź otumanione, bez strachu, bez świadomości nadchodzącego bólu, bez ludzkich przemyśleń o tym, co po drugiej stronie. Lubię wino. A jednak, zupełnie po ludzku jest mi smutno. I nie podoba mi się pomysł robienia ze zwierząt alkoholików. Z ludzi zresztą też nie, ale ludzie mają wybór.

Nie jestem wegetarianką i rozumiem, że człowiek od zawsze zabijał, żeby jeść, jednak ludzkie zachcianki wprawiają mnie w osłupienie. Uzależnianie od alkoholu, trzymanie w ciasnych klatkach (tu dla odmiany, żeby się właśnie tłuszczyk odłożył), faszerowanie hormonami, witaminami itp itd. Zawsze chodzi tylko i wyłącznie o kasę.

Czasem naprawdę żałuję, że nie potrafię przejść na wegetarianizm. A czasem nawet mi wstyd.